Forty seven
Od rana pałac jest istną mieszanką emocji. Jedni się cieszą, drudzy denerwują, a ja, Will i Harry są smutni, przygnębieni. Przyjaciel nie zostawia mnie ani na chwilę, kiedy szykujemy wszystko w kuchni, widzi, że jestem podenerwowana i za wszelką cenę chcę mnie czymś zająć. Ale naprawdę jest to dla mnie ciężkie, ta cała sytuacja. Dzisiaj wszystko się zmieni i nic nie będzie tak jak dawniej. Nienawidzę zmian i zawsze ciężko mi je przyjąć.
-O szesnastej mamy iść się przebrać-mówi mi Will.
-Źle się czuję, może powinnam zostać w pokoju, na pewno ktoś znajdzie się na moje miejsce-mówię.
-Charli, kochanie wiem ,że się denerwujesz, ale musisz sobie z tym poradzić. Będę tam przy Tobie, cały czas. Jest jeszcze Harry, z Katherine, ale będzie i na pewno o Tobie nie zapomni-chłopak przytula mnie do siebie i gładzi dłonią po plecach, w ramach uspokajającego gestu-Jeśli będziesz chciała wyjść wtedy mi powiesz-kiwam głową na jego słowa i oddycham głęboko, żeby się uspokoić.
*
Stoję przy lustrze i poprawiam swój makijaż. Ubrana jestem w czarną spódniczkę i białą bluzkę, wszystko eleganckie. Nie idę tam jako gość, tylko jako pracownik. Sama o tym zdecydowałam, nie chcę stać tam bezczynnie, tylko pomóc, mimo tego, że zatrudniono dodatkową liczbę kucharzy i kelnerów.
-Charli, wiesz, że jeśli tylko chcesz, możesz przyjść na salę jako gość, w jakimkolwiek momencie-mówi mój ojciec, który ubrany jest w mundur ze wszystkimi możliwymi odznakami.
-Nie chcę zostawiać Willa samego-wzruszam ramionami.
-Możesz go zabrać, tylko uważaj na niego.
-Jasne-przewracam oczami. Ja sama mam upilnować Willa to nie możliwe.
*
Wchodzę i wychodzę z sali, gdzie już przychodzą goście. Zanoszę jedzenie na stoły, dokańczam robić potrawy, sprzątam, kiedy jakieś naczynie upadnie z trzaskiem na podłogę. Kiedy mam już zabrać kolejną tacę z jedzeniem, Will mi je zabiera i daje innemu pracownikowi. Wyciąga mnie z kuchni i prowadzi holem na górę. Marszczę brwi i patrzę na niego, wyczekując wyjaśnień.
-Dostałem polecenie od rodziny królewskiej, że masz pojawić się tam za pięć minut, a takie polecenia się wykonuję-mówi poważnym tonem.
-Rodzina królewska? Masz na myśli Harry'ego?-pytam.
-Może-na jego twarz wkrada się delikatny uśmiech, który odwzajemniam.
Jak obiecałam, tak też dodaję :3 Znikam na randkę z angielskim i matematyką!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro