Fifty six
Siedzę w Starbucskie z Willem i piję moją latte, kiedy pyta:
-Czy Harry mówił Ci już?
-O czym?-marszczę brwi.
-O wyjeździe-wzrusza ramionami.
-Nie o czym ty mówisz?-czuję niepokojące uczucie w brzuchu. Rzeczywiście Harry ostatnio dziwnie się zachowywał, co chwilę chciał mi coś powiedzieć, ale zawsze rezygnował. Po prostu odpuściłam i stwierdziłam, że powie mi, kiedy będzie chciał to zrobić.
-Lepiej niech on to zrobi, niż ja.
-Powiedz mi-żadam.
-Charli, to sprawa między Wami. Lepiej będzie, jeśli on Ci powie, kochanie-uśmiecha się do mnie, a ja wzdycham. Męska solidarność. Nienawidzę tego.
*
Wracam z Willem do pałacu, kierujemy się korytarzem w stronę mojego pokoju. Zauważam, że z biblioteki wychodzi Harry. Macha do mnie, a ja to odwzajemniam. Czeka, aż do niego podejdziemy. Przytula mnie do siebie i całuje w usta, sprawdzając uprzednio czy nikt nie przechodzi obok.
-Cześć-mówię.
-To ja Was zostawię-podchodzi do Harry'ego i mówi mu coś na ucho, następnie klepie go po ramieniu i odchodzi. Od kiedy stali się takimi przyjaciółmi? Nie, że mi to przeszkadzało. Cieszę się, że lepiej się dogadują.
-Chodźmy do mojego pokoju-wzdycha Harry i prowadzi mnie do siebie.
Opieram się o drewnianą powłokę jego drzwi, kiedy on siada na łóżku.
-Wydaję mi się, że masz mi coś do powiedzenia-mówię. Nie jestem zdenerwowana, ale ciekawa co mnie czeka.
Chłopak wzdycha i przeciera twarz dłońmi.
-Chodź tu do mnie-podchodzę powoli, a chłopak siadzi mnie na jego kolanach, kiedy jestem już blisko. Obejmuję mocno moje ciało i kładzie swoją głowę na moim ramieniu, całuje mnie w nie, żeby mnie rozluźnić.
-Tylko proszę się nie denerwuj-mówi, a ja szykuję się już na najgorsze.
-Powiedz mi-nalegam, a Harry wzdycha i zaczyna mówić.
No, no ciekawe macie teorię na temat dramy :D (szczególnie PaulsStyles)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro