Fifteen
Will ciągnie mnie przez korytarz, a ja zapieram się nogami.
-No chodź, jeszcze trochę, a wyjdziemy z pałacu nie ma szans, że go spotkasz.
-Nie chcę, jeśli wyjdę, będę musiała wrócić-marudzę.
-Nie, mogę Cię zostawić w szafce szkolnej, będę Ci przynosić jedzenie-uśmiecha się.
-Ale nie mogłeś tego robić, gdybym została w pokoju?-pytam.
-Nah-jego uśmiech powiększa się jeszcze bardziej.
-Nienawidzę Cię-kręce głową.
-Kochasz mnie-wysyła mi buziaka w powietrzu-a teraz chodź-przechodzimy przez główną salę w stronę wyjścia, a ja staram się ukryć swoją twarz pod ciemnymi włosami.
-Czemu nie użyliśmy tylnego wyjścia?-pytam.
-Bo nie mamy na to czasu, ponieważ któreś z nas, zapierało się rękami i nogami, żeby nie wyjść ze swojego pokoju i tak Charli, dobrze zgadujesz to byłaś Ty.
-Możesz już mnie puścisz-mówię, a chłopak rozluźnia uścisk.
-Jutro nie rób takich numerów-patrzy na mnie, a ja wzruszam ramionami.
-Jestem nieprzewidywalna, kto wie co jutro wymyślę-wychodzimy bezpiecznie z pałacu, kierując się w stronę szkoły, a ja oddycham z ulgą. Co nie oznacza, że jak będę wracać go nie spotkam, muszę namówić Will'a, żebyśmy weszli tylnym wejściem.
-Nawet nie próbuj-kręci z głową.
-Gdybym zaszła w ciążę też byś mi kazał wstać?-pytam.
-W jeden dzień? Wiesz, że to niemożliwe, z resztą przypominam Ci Charlotte, że nadal jesteś dziewicą-mówi, a pani przechodząca obok patrzy na nas karcącym wzrokiem. Will wzrusza ramionami i uśmiecha się do niej.
-Jesteś niemożliwy-trącę go łokciem.
-Takie moje uroki-obejmuję mnie ramieniem, kiedy wchodzimy do szkoły.
Kto nie umie na biologię? Ja! Ale macie rozdział miśki ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro