8.Co masz na myśli?
*SeokJin*
-Wstawaj śmierdzielu -krzyknąłem do ucha NamJoona, a on podskoczył.
-Co ty robisz? -warknął, chwytając mnie za policzki. Zgniótł je tak mocno, aż zrobiłem dzióbek.
-Budzę cię, bo mamy rozmowę o pracę -powiedziałem najwyraźniej jak mogłem.
-Eh, najmniej ważne dzisiaj -mruknął i ponownie rzucił się na łóżko.
-Kim NamJoon! Sam chciałeś się zmieniać, więc rusz swój zad! -krzyknąłem, siedząc na nim rozkrokiem. Trzymał swoje dłonie na moim tyłku.
-A no tak, to był mój pomysł -powiedział sennie.
-Jeśli zaraz nie wstaniesz, to zrobię z ciebie uke -warknąłem, a on otwarł szerzej oczy.
-Przekonałeś mnie -odpowiedział i zrzucił mnie na łóżko. -Gdzie my w ogóle mamy pracować? -przewróciłem oczami.
-W szkole gdzie się uczyliśmy. Na pół etatu być opiekunami na jakimś kole.
-Na jakim? -spytał, drapiąc się po brzuchu. Tak, on śpi w samych majtkach ble.
-Jeszcze nie wiadomo -odpowiedziałem, wstając. -chyba coś cię popieprzyło, że to ubierzesz -krzyknąłem, gdy wyciągnął z szafy jakieś luźne szare dresy i niebieską bluzkę.
-Czemu nie? -zapytał.
-Bo. Idziemy. Pogadać. Z. Dyrektorką -zrobiłem przerwę po każdym słowie.
-To co ja mam ubrać, co? -prychnął, wrzucając je do szafy.
-Wyprasowałem garnitury -odpowiedziałem dumny, a on się zaśmiał.
-No chyba nie myślisz, że ja to ubiorę -roześmiał się jeszcze bardziej.
-Masz ubrać białą koszulę i czarne spodnie do cholery -wysyczałem przez zęby.
-Weź przestań, no -przewrócił oczami.
-Dobra, chcesz być dorosły, to radź sobie sam.
-Co masz na myśli? -spytał, gdy wychodziłem z pokoju.
-Celibat -zawołałem, udając się do łazienki.
Ubrany w czarne rurki i białą koszulę, oraz uczesany na prosto z nałożonym delikatnym makijażem, popijałem kawę. NamJoon biegał po domu i wypytywał mnie o różne rzeczy.
-A gdzie jest szczotka do włosów?
-W łazience.
-A skarpetki?
-W szufladzie.
-Misiu, a gdzie są prezerwatywy?
-A po co ci one?
-A tak się pytam...
Biegał po domu jak popierdolony. Zwolnił na chwilę i skręcił do kuchni.
-No wreszcie się mogę napić ka...
-Zbieramy się kochanie -zaśmiałem się i ruszyłem do przedpokoju.
-Czy ty mówisz serio? -westchnął, udając się za mną.
-Jestem najszczerszą osobą jaką znasz -odpowiedziałem.
-Czyli, że z tym celibatem też jesteś szczery?
-Jak nigdy -wyszedłem z mieszkania.
-Weź mi to znieś proszę -zaskomlał, a ja się zaśmiałem.
-Pomyślę nad tym -odpowiedziałem, chwytając go za dłoń.
-Czyli już się nie gniewasz? -zapytał z nadzieją.
-Gniewam -odpowiedziałem, kierując się tam, gdzie zawsze musiałem spędzać osiem godzin. I pomyśleć, że teraz idę tam dobrowolnie.
-NamJoon masz się zachowywać jak cywilizowany człowiek, a więc spróbuj powiedzieć do niego 'staruchu' albo jakkolwiek inaczej, a wykrę...
-Nie bój dupy, ty mówisz, ja przytakuje -odpowiedział, delikatnie prowadząc mnie po schodach. Pokój dyrektora znajdował się na piętrze, by wszyscy nauczyciele mogli biegnąć mu podkablować co robi dany uczeń. Czasami też idzie tam jakiś prymus i rozmawiają o ocenach jedząc pączka. Butem im w ryj.
Zapukałem do drzwi i usłyszałem zachrypnięte 'proszę'. Wszedłem do środka, czując za sobą postać Namiego. Ukłoniłem się najniżej jak mogłem, widząc kątem oka, jak NamJoon robi dokładnie to samo.
-O! Absolwenci naszej jakże cudownej szkoły! -powitał nas z uśmieszkiem. -Co was tu sprowadza?
-Więc tak. Chcecie pracować razem...-zaczął, przegladając jakąś kartę. -najwięcej osób zgłosiło się na sportowe, jednak mamy tam opiekunów...do kosmetycznego raczej się nie nadacie... to też nie... zostaje tylko muzyczne, gdzie jak na razie chce uczestniczyć 8 osób. Nie wiem czy nie zjawi się więcej lub mniej.Poradzicie sobie? -zakończył, patrząc na nas znad okularów.
-Tak, jasne -odpowiedziałem, przytakując równo z chłopakiem obok.
-Śpiewajcie se tam, tańczcie, grajcie na instrumentach a nawet rapujcie -uznał, ściągając okulary -tylko błagam, nie zróbcie nam nowych uczniów do szkoły, podczas zajęć -westchnął, a ja poczułem jak policzki mnie pieką.
-Taa... dziękujemy -odpowiedział za mnie NamJoon.
-Poinformujemy was telefonicznie kiedy będzie wasz czas -zaśmiał się.
-Do widzenia -zakończyłem szybko i ruszyłem w stronę drzwi, uprzednio się kłaniając.
-To było dziwne -westchnął NamJoon, gdy byliśmy już w domu. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy.
-Zgodzę się -przytaknąłem i usiadłem na kanapie.
~~~~
TAKI KRÓTKI DZISIAJ
ALE JEST
XDXDXD
☞( ͡ ͡° ͜ ʖ ͡ ͡°)╭☞
\ . .\
\ . \
/ ╰U╯\
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro