(not) ordinary morning
Hanbin uwielbiał robić zdjęcia i był przez to wiecznie spóźniony. Zamyślony, rozproszony, kompletnie w swoim świecie, a potem przeklinał wszystko i wszystkich, kiedy nie zdążył wepchnąć się do autobusu. Tak było i tym razem, gdy wybiegł z mieszkania, zapominając wyjąć klucze z zamka i zbiegał po dwa schodki na raz, modląc się, by ta minuta, która mu została do odjazdu, rozciągnęła się na trzy albo nawet cztery, bo właśnie tyle zajęłoby mu pokonanie dystansu między domem a przystankiem. Nie miał pojęcia, jakim cudem udało mu się zdążyć, ale wpadł do autobusu, który z cichym sarknięciem silnika ruszył po chwili z przystanku, a on zamiast wpaść na miękki tłum ludzi, wpadł w pustą przestrzeń. Rozejrzał się po pojeździe, jednak rzeczywiście, nikogo nie było. Zerknął na zegarek na nadgarstku i na ten w telefonie też, tak na wszelki wypadek, jednak wszystko wydawało się być jak należy. Zdjął plecak z ramienia i usiadł sztywno na krzesełku, przypatrując się wyjątkowo pustym ulicom. Czy naprawdę ominął go armagedon? Chociaż nie, wtedy autobus by nie przyjechał. No cóż, szatyn szybko porzucił te dziwaczne rozmyślania i korzystając z wolnych dwudziestu minut, wyciągnął z plecaka teczkę, a z niej plik świeżych zdjęć, pachnących jeszcze utrwalaczem i zaczął je układać. Nim się obejrzał musiał wysiąść, a od budynku uczelni dzieliło go przejście dla pieszych i kilkaset metrów chodnika.
~*~
Kyungree zapinała właśnie haftki nowego stanika w odcieniu elektrycznego fioletu i śpiewała pod nosem tekst swojej ostatnio ulubionej piosenki. Poprawiła bieliznę ostrożnie, by nie uszkodzić delikatnej jak mgiełka koronki, zwisającej spod jej biustu jako dodatkowa ozdóbka. Zakręciła biodrami w rytm piosenki i sięgnęła na łóżko po krótkie spodenki z czarnego dżinsu z poszarpanymi nogawkami, które zrobiła sama kilka miesięcy temu. Wciągnęła je na swoje długie nogi i jak zwykle podskoczyła lekko, przeciskając je przez kształtną pupę oraz zapinając srebrny guzik i zamek błyskawiczny. Poprawiła kabaretki wystające nad spodenki i założyła pół przezroczysty top z odkrytym brzuchem. Zrobiła kilka dziwnych min do lustra, jak zwykle miała w zwyczaju, narzucając na ramiona ciężką, dżinsową kurtkę. Wcisnęła do swojego plecaka w hawajskie kwiaty jakiś zeszyt oraz aparat cyfrowy i poszła do kuchni, by zjeść na szybko banana zmiksowanego z jogurtem. W przedpokoju ubrała czerwone trampki z białym paskiem na środku i zarzuciła na ramię plecak. Zamknęła rude drzwi mieszkania, wrzucając pęk kluczy wraz z kilkoma tandetnymi brelokami do kieszonki i założyła słuchawki. Zbiegając po schodach, rozpakowała jeszcze miętową gumę do żucia i wypadła na ulicę wystawiając twarz w stronę ciepłego słońca. Przez jej playlistę przeleciały może dwie piosenki, kiedy zobaczyła na przejściu dla pieszych chłopaka ze swojej grupy. Po zdecydowanie zbyt estetycznym ubiorze i zdecydowanie zbyt przystojnej twarzy rozpoznała Kim Hanbina. Wyciągnęła z kieszonki papierosa i podbiegła do niego chcąc wypalić używkę przed wejściem na uczelnię. Stuknęła go w ramię, na co posłał jej zdziwione spojrzenie, jednak powoli zdjął słuchawki i uśmiechnął się lekko. Po szkole krążyła plotka, że szatyn jeszcze nigdy nie miał dziewczyny, a ona zdecydowanie zgadzała się z tą teorią, patrzącna to z kim zadawał się chłopak i jaki był na zajęciach.
- Hej. Hanbin, no nie?
- Tak. A ty jesteś Kyungree, prawda? - jego głos był ciepły i przypominał swoją barwą wkurzonego dzieciaka z trzepaka na osiedlu, jednak już po mutacji.
- Jak zwykle spóźniony, hm? - zagadnęła, wydmuchując dym w przeciwną stronę.
- A ty jak zwykle z papierosem?
- Ty jesteś uzależniony od swoich słuchawek i aparatu, a ja od fajek. Czemu właściwie się spóźniasz?
- Nie wiem. Tak po prostu wychodzi. - chłopak zatrzymał się nagle i zmarszczył brwi. - Dlaczego właściwie przerywasz mi słuchanie muzyki i tak nagle, po dwóch latach decydujesz się ze mną rozmawiać?
Kyungree również się zatrzymała i zaciągnęła się powoli papierosem, patrząc mu w oczy.
- Idziemy obok siebie w tą samą stronę i jak sam zauważyłeś, znamy się od dwóch lat. Nie uważasz, że to by było niezręczne? A poza tym, robisz dobre zdjęcia i mógłbyś mi zdradzić sekret owijania sobie profesorów wokół palca.
Szatyn prychnął tylko pod nosem i założył znowu słuchawki, przyspieszając kroku.
- Yah, Hanbin! - krzyknęła za nim. - Nie zostawiaj mnie!
Wystawił jej środkowy palec i jeszcze przyspieszył, nie dając jej szansy na dogonienie go.
O Lee Kyungree krążyło po uczelni wiele historii. Dziewczyna była ładna i szczupła, zwracała a siebie uwagę kolorowymi włosami, mocnym makijażem oraz odważnymi i zdecydowanie nieodpowiednimi strojami. Wszystkie pozostałe Koreanki zakrywały ile się da, chowając się przed słońcem i udając cnotliwe dziewice, które do ślubu zostają czyste, co w rzeczywistości całkowicie mijało się z prawdą. Ona żyła własnym życiem, we własnym świecie i według własnych zasad. Miała gdzieś zdanie innych. Przynajmniej tak sądził Hanbin. Jej twarz była idealnie symetryczna, miała wąską talię i szerokie biodra, a piersi i tyłek idealnie zaokrąglone. Zawsze nosiła przezroczyste koszulki, swetry, dziwne kawałki siatki wędkarskiej albo innego gówna z dziurami, zarzucone na górną cześć ciała oraz kolorową bieliznę. Chwaliła się tym co miała, podkreślając to wielobarwnymi stanikami, jednak nie tymi tandetnymi, które można zobaczyć na suszarce do prania ciotki, tylko tymi z najwyzszej półki, koniecznie ozdobione koronką. To nie tak, że gapił jej się na cycki. One po prostu przyciągały uwagę dosłownie każdego, nawet dziewczyn. Nie raz słyszał, jak rozmawiały o tym, że pewnie są sztuczne albo wypycha staniki skarpetkami, tak naprawdę po prostu zazdroszcząc i patrząc na swoje własne, płaskie prawie jak reszta klatki piersiowej piersi. Była typem dziewczyny, z którą mógłby się umawiać. Wyglądała niczym wyjęta z Tumblr, w dodatku dopełniała jego poczucie estetyki, jednak było w niej coś, co mimo wszystko go odrzucało. Hanbin nie był tym typem, który wierzy w plotki, jednak słyszał już zbyt wiele nieodpowiednich historii z nią w roli głównej. Nie miał pojęcia, dlaczego tak ostro zareagował na jej propozycję rozmowy... Chociaż nie, jednak miał. Nie chciał rozmawiać z kimś, kto jest uznawany za najbardziej puszczalską laskę na całym wydziale, plus nie przepadał za ludźmi. Nie był to rodzaj żadnej fobii, czy czegoś takiego, tylko preferencji. Szatyn każdy wybór traktował jak preferencje seksualne. Każdy robił co chciał i był kim chciał, ucząc się metodą prób i błędów. On to szanował, dopóki ktoś nie naruszał na siłę jego przestrzeni. Lepiej było mu samemu, ewentualnie z Jiwonem i Jinhwanem, jednak to mu wystarczało. Nie musiał mieć na koncie rzeszy byłych dziewczyn albo innych partnerów. Lubił swoje towarzystwo na tyle bardzo, że mu w zupełności wystarczało. Przynajmniej to sobie wmawiał za każdym razem, gdy siedział sam na kanapie, gapiąc się w zgaszony telewizor.
~*~
Nie wiedział kiedy, ale Kyungree pojawiła się znowu obok niego kiedy wchodził do sali. Ukłonili się nisko profesorowi, który wywrócił oczami na ich widok i ostatkiem sił powstrzymał się przed rzuceniem komentarza na temat tego, jak największa dwójka dziwaków z całego roku dobrała się w parę.
- Dobrze, skoro mogę już kontynuować, to wróćmy do zadania. Na przyszły tydzień macie za zadanie uchwycić piękno ciała w trzech klatkach. To znaczy, że żądam od was na przyszłe zajęcia łącznie sześciu klatek ukazujących piękno ciała waszego partnera. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, możecie fotografować wszystko co wam się żywnie podoba, byle było ciałem. Dobiorę was w odgórne zespoły, ponieważ kiedy ostatnio dobraliście się sami, musiałem przedłużać termin trzy razy, by pan Kang i pan Jung wyimprezowali się do reszty. Dobrze więc. Pierwszy zespół - mężczyzna zerknął na salę, a potem do swoich notatek, które leżały na pulpicie katedry. - Kim Hanbin i - zrobił kolejną przerwę, uśmiechając się pod nosem. - Lee Kyungree.
Szatyn otworzył szerzej oczy i niechętnie spojrzał na rózowowłosą, która skrzywiła się nieznacznie, odwracając się w jego stronę i podrapała się środkowym palcem po zaróżowionym od kosmetyków policzku.
~*~
No hejka!
Robiłam już chyba ze trzy albo dwa podejścia do pisania hetero fika z Hanbinem, jednak dopiero teraz jestem w pełni zadowolona z fabuły i postaci. Mam nadzieje, że jeśli już tu trafiliście, to zostaniecie na nieco dłużej i będziecie śledzić losy tej dwójki nieco dłużej niż przez dwa rozdziały...
Enjoy,
- Alex =^.^=
PS: kochajcie moją cudną betę Kasuminya , bo gdyby nie ona połowa przecinków by nie istniała
(Kocham cię eomma i tatuuj mi przecinki gdzie chcesz XDDD)
PS 2: wrzucam to już chyba trzeci raz i teraz na stałę, to jednak za dobre żeby miało siedzieć w szkicach, sorry not sorry
a tak serio to potrzebuje atencji od UNHOELY__ bo się stęskniłam ups
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro