Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹~ Ohm ~🌹

Ohm's pov

"ALE JA CIEBIE NIE LUBIĘ!" Krzyknąłem na niego. Chłopak był bliski płaczu. Od razu to dostrzegłem, ale to nie jest moja wina. Nie kocham go. Nie potrafię tak pod presją... To nie jest mój wybór.
W tej relacji, nigdy nie będę szczęśliwy.

Jak do tego doszło?

Nienawidzę swojego życia oraz mojej rodziny, która próbuje zmusić mnie do aranżowanego małżeństwa.

*** wspomnienie sprzed roku***

"Ohm, chodź tutaj..." Usłyszałem nawoływanie Toey'a, więc od razu wybiegłem z pokoju.
"O co chodzi?" Zapytałem.

"Spójrz na to." Chłopak odpowiedział, wręczając mi bukiet róż składający się z kilku, luźno związanych kwiatów, który zostawiony był przed drzwiami mojego akademickiego pokoju.

Nie był to pierwszy raz... To zaczęło się około trzy miesiące temu. Za każdym razem kiedy starałem się złapać kwiatowego kuriera - widziałem tylko tył jego pleców.

Tyle co wiem na temat doręczyciela, to że nazywa się First i chodzi ze mną do klasy.
Te różane przesyłki od niego sprawiają, że czuję się przez to naprawdę dobrze, ale... Jak długo jeszcze On zamierza ciągnąć tą głupotę, bawiąc się ze mną w ten sposób?

Podoba mi się to, że mnie lubi. Naprawdę nic więcej o nim nie wiem, ale samo to co robi względem mnie codzienne sprawia, że jestem szczęśliwy.

I nie rozumiem, bo... Czy On naprawdę nie widzi tego, że nigdy nie wyrzucam od niego prezentów? Zawsze upewniam się, żeby kwiaty były widoczne, przynajmniej żeby chociaż jedna róża wystawała z mojego plecaka kiedy idę na zajęcia.

Czy to nie jest wystarczająca wskazówka, że zgadzam się na kolejny etap znajomości?

"Ej, ziom... On znowu tutaj jest." Toey uderzył mnie w ramię, wskazując na chłopaka zbiegającego na dół po schodach, który nawet na sekundę nie odwrócił się by obdarzyć nas swoim spojrzeniem.

Zaśmiałem się i powąchałem otrzymane przed chwilą róże. Starannie wyjąłem jedną z nich i włożyłem do plecaka tak, by każdy mógł ją zauważyć.

"To miłe z jego strony, że upewnił się, czy aby na pewno pozbawiona jest wszystkich kolców. On tak bardzo o Ciebie dba, że aż czuję się zazdrosny." Toey znowu zaczął mi dokuczać.

"Cóż mogę powiedzieć? Lubi mnie..." Wraz z odpowiedzią, wytknąłem przyjacielowi język.

Toey zaniósł się śmiechem potrząsając głową w niedowierzaniu.

*** ***

"Więc... W takim razie dlaczego zgodziłeś się na te zaręczyny?" Z tym pytaniem widziałem, jak oczy chłopaka są już prawie czerwone od długiego powstrzymywania łez.

"PONIEWAŻ NIE DALIŚCIE MI WYBORU!" Krzyknąłem ponownie. Słona kropla spłynęła po jego policzku, przez co próbowałem się choć trochę uspokoić.

"Słuchaj... Dla świętego spokoju, udawajmy przed wszystkimi, że jesteśmy szczęśliwi, ale... kiedy jesteśmy sami - nie wchodźmy sobie w drogę." Rzekłem w jego kierunku i wybiegłem z domu zabierając ze sobą kluczyki od roweru i kask. Chciałem opuścić to miejsce najszybciej, jak to było tylko możliwe...

*** wspomnienie sprzed roku***

"Dziękuję Ci za róże." Powiedziałem z uśmiechem.

"Za co?" Mina First'a wyrażała zdziwienie.

Rozejrzałem się po stołówce i dostrzegłem małą widownie, składająca się z kilku, bacznie nas obserwujących studentów.

Odnalazłem się w sytuacji i ze zrozumieniem przybliżyłem się do niego prawie szepcząc:

"Nie martw się. Nikomu o nas nie powiem."

"Jakich nas, koleś? I dlaczego szepczesz?" Zapytał First, trochę mnie od siebie odpychając.

"Ummm... Daj spokój co? To ja jako pierwszy decyduję się do Ciebie podejść i z Tobą porozmawiać. Odwzajemniam Twoje uczucia, więc skąd u Ciebie ta nagła nieśmiałość?"

"Słucham?! Czekaj, bo czegoś tutaj nie rozumiem. Zacznijmy od początku... Jesteśmy kolegami z klasy. Od czterech lat mieszkamy w jednym akademiku. Oprócz tego, nic więcej mnie z Tobą nie łączy. Twoje zachowanie w stosunku do mnie jest nachalne." Tym razem, odepchnął mnie od siebie zdecydowanie mocniej.

"Hey, First... Nie musisz być nieuprzejmy. To że Cię lubię to nie powód, żebyś miał mnie tak traktować."

"Co Ty powiedziałeś?!" Chłopak zaśmiał mi się prosto w twarz.

"Lubisz mnie?" Powtórzył moje wyznanie głośniej przy wszystkich.

"Hahahahaha... Ziom, jestem facetem. A ty, to co? Gej?" Zapytał drwiąco.

Wszyscy ci, którzy byli obecni na sali zaczęli się śmiać, lub patrzyli na mnie jak na dziwaka mrucząc coś pod nosem na mój temat.

"Dupek!" Rzuciłem na odchodne próbując ignorować spojrzenia pozostałych.

Uniwersytet opuściłem w tempie ekspresowym, bardzo szybko odjeżdżając z parkingu. Byłem sfrustrowany i zawstydzony....
... Byłem też straszliwie wkurzony. Łzy przedzierały się przez moje oczy zamazując mi rzeczywisty obraz...

...Zanim zdążyłem zareagować, było już za późno... Przywaliłem rowerem w budkę telefoniczną.

*** ***

T/N
Jak tu jesteś to zostaw coś po sobie, komentarz, co myślisz albo duuużeee mooorzeee gwiazdek <3
Zapraszam też oczywiście na wersję oryginalną odsyłając do autorki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro