rose
Codziennie patrzę w twoje oczy, tak krwisto czerwone, że czuję, jakbym topił się we własnej krwi. Krwi, która jest czerwona niczym róża, której kolce ranią moje ręce. Mimo tego, uparcie ją trzymam.
Stoję przed twoimi drzwiami i waham się. Po mojej głowie tłuką się przeróżne myśli. Zapukać czy może odejść? A co jeśli cię nie ma?
Trudno. Dwa razy pukam do twoich drzwi. Nikt nie odpowiada. Więc jednak wyszedłeś.
Patrzę na kwiat, znajdujący się w mej dłoni. Po chwili wahania kładę go pod twoimi drzwiami. Jeszcze raz na nie patrzę, po czym odwracam wzrok.
Odchodzę.
Następnym razem mi się uda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro