Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♬ [ 1 ] - Początki ♬

[T/I] już od praktycznie samego początku był pod naciskiem swoich ciężko pracujących, odnoszących sukces rodziców, właścicieli dobrze prosperującej firmy. W końcu nawet węgiel, pod ogromnym naciskiem zamienia się w diament... prawda?

Młody chłopiec okropnie radził sobie z coraz to bardziej narastającą presją. Z roku na rok poprzeczka była zawieszana coraz wyżej, a on dokładał wszelkich starań byleby tylko do niej dosięgnąć i zadowolić swoich rodziców. Jednak... oni nigdy nie byli wystarczająco zadowoleni. To wszystko co robił, to jak bardzo się starał... zawsze było im mało. Bo przecież mógł więcej!

Z roku na rok, tym bliżej pełnoletniości, [T/I] zdał sobie sprawę jak bardzo męczące to było. Siedzenie do późna w nocy i zakuwanie materiału, wpychanie go sobie do głowy siłą mimo wymęczenia i wypalenia. Rezygnowanie z życia towarzyskiego byleby tylko próbować zaimponować swoim rodzicielom, których wymagania były jak studnia bez dna.

Tym bardziej o tym myślał, tym w większego doła wpadał. Uświadomienie sobie jak wiele lat życia zmarnował nigdy nie było łatwe. Młody mężczyzna westchnął tylko, masując palcami nasadę nosa. Cały ten natłok myśli krążący po jego głowie przy każdej chwili wytchnienia przyprawiał go o ból głowy... z tego całego bałaganu wyrwał go stłumiony, znajomy głos, nabierający nagłej wyraźności. [T/I] uniósł swoją głowę z oparcia krzesła, źrenice skupione na sylwetce niskiej szatynki stojącej przy nim i machającej szczupłą dłonią przed jego zamyślonym wyrazem twarzy.

— Halooo, ziemia do [T/I]. — zawołała swoim melodyjnym głosem Hu Tao, złośliwy uśmieszek rozciągający się na jej twarzy. — Znowu mnie nie słuchasz.

[Kolor]oki tylko westchnął znowu, pochylając nieco swój ciężar ciała na przód, głowę podpierając ręką opartą o jego kolano.
— Słyszałem już tę historię z chyba cztery razy. Nie mam aż tak słabej pamięci, wiesz? — odparł z sarkazmem.

Z Hu Tao znał się już od małego, odkąd pamiętał. Poznali się kiedyś w piaskownicy na placu zabaw, kiedy próbowała dokonać aktu pogrzebania go w mokrym piachu. [T/I] to nie zraziło — spodobał mu się beztroski sposób bycia małej dziewczynki, tak inny od rozpieszczonych i wychuchanych dzieci których wciskali mu rodzice w postaci potencjalnych przyjaciół. To było jak powiew świeżości w jego nudnym, przewidywalnym życiu.

I mimo protestów matki i ojca, besztających ich syna za jakiekolwiek kontakty z wychowanką rodziny zarządzającej zakładem pogrzebowym, ich przyjaźń przetrwała do teraz. Nawet obecnie przesiadywał w owym zakładzie, przejętym przez Hu Tao, rozłożony na krześle na zapleczu. To była jego forma ucieczki od domowej presji, choć ukończył szkołę ponad tydzień temu. Niestety nie oznaczało to końca problemów, a jedynie nagonkę do szukania sobie studiów.

— Wiem, wiem... ale pomyślałam, że może trochę ci pomoże z tym twoim zamyślonym grymasem. — jej uśmiech złagodniał, okazując czystą przyjacielską troskę jaką żywiła wobec chłopaka. Hu Tao zakręciła się wokół mebla na którym siedział, zatrzymając się z tyłu i owijając ramiona wokół szyi [T/I] w lekkim uścisku.

[T/I] parsknął, rzucając jej nieco weselsze spojrzenie.
— Wywołałaś u mnie bardziej współczucie. Biedny pan Zhongli, nigdy nie może się nawet napić herbaty. — powiedział z lekkim uśmiechem, dając brązowowłosej to czego chciała.

Oboje zaśmiali się cicho, po czym nastąpiła chwilowa cisza. Hu Tao nie musiała pytać, co spowodowało takie zamyślenie u jej przyjaciela. Doskonale to wiedziała, już od lat. W końcu otworzyła usta, wydobywając z nich słowa.

— Znowu to samo, co? Nagonka od rodziców, hm? — mruknęła. [T/I] przytaknął. Oczywiście że tak. Co innego mogłoby go trapić? — Oh, moje ty biedactwo...

— Próbuje im wytłumaczyć, że nie chce iść na studia, że moje pójście do liceum na ten cholerny kierunek to był błąd. Ale nieee, bo oni wiedzą lepiej co dla mnie lepsze! Pff... myślą, że mnie znają, a nie wiedzą o mnie nic. Nawet jaki jest mój ulubiony kolor, cholera jasna! — zarzucił rękami do góry, obrazując swoją frustrację. Hu Tao poklepała go lekko po ramieniu, okazując swoje wsparcie w subtelny sposób.

[T/I] wziął kolejny głęboki wdech, myśląc nad tym co powiedzieć. Cóż... miał on w głowie pewien plan jak urwać się od rodziców i w końcu zasmakować trochę tej wolności o której zawsze marzył. Jednak... jego wykonanie nie było takie proste.

— Wiesz... pracowałem sporo przez ostatnie wakacje, oraz w weekendy... nazbierało mi się trochę pieniędzy. — zaczął. Hu Tao wiedziała o tym doskonale, ale skinęła tylko głową w geście zrozumienia. — I... no nie jest to zbyt dużo, ale może wystarczy na jakąś małą kawalerkę...? — dokończył z nutką niepewności.

Mimo bogactwa swoich rodziców, którzy chętnie wynagradzali mu brak swojego jakże cennego czasu właśnie pieniędzmi, mieli też oni pełną kontrolę nad jego finansami, choć [T/I] był już dorosły. Skoro wciąż mieszkał u nich, to dlaczego by nie? W ten sposób mogli trzymać go na smyczy. A to co sam zarobił... cóż, jego ojciec i matka nie wiedzieli wszystkiego. I tak, poza szkołą, nie zwracali na niego większej uwagi.

Źrenice czerwonookiej nagle zalśniły, jakby w jej głowie pojawił się nagle pomysł. Zerknęła jeszcze raz na chłopaka, jej uśmiech powracając na jej twarz. [T/I] zaczął się w tym momencie obawiać o swoje życie. Kto wie co tym razem jej strzeli do łba... miał nadzieję że coś mądrego.

— ...jeśli chodzi o jakiś kolejny twój prank, to nie mam zamiaru cię słuchać. — powiedział z wyprzedzeniem, zanim jakakolwiek najmniejsza sylaba opuściła jej struny głosowe. Hu Tao wywróciła tylko oczami.

— Nieee! — pokręciła głową na boki, nagle ruszając się z miejsca. Stanęła bezpośrednio na przeciwko [T/I], ręcę opierając na jego barkach i nawiązując bezpośredni kontakt wzrokowy. Chłopak zatrzepotał rzęsami kilkukrotnie. — Słuchaj... kojarzysz Xiao, adoptowanego syna Zhongliego? Spotkałeś go ostatnio na moich urodzinach.

[T/I] uniósł jedną brew w zdziwionym geście. Xiao... tak, teraz sobie przypomniał. Pamiętał że brązowowłosa przedstawiła ich sobie kiedyś i widzieli się parę razy, ale nie nawiązali żadnej głębszej znajomości. Ba... nawet kiedy już się widzieli w podobnych okolicznościach, wymieniali się tylko krótkim "cześć" i dawali sobie spokój, zajmując się rozmową z bardziej zaznajomionymi osobami. Choć... Xiao bardziej preferował po prostu podpieranie ścian, ewentualnie bawienie się z kotem gospodarza, o ile takowego posiadał.

— Uhhh... tak. A co w związku z nim? — zapytał, wciąż niepewny czemu Hu Tao o nim wspomniała.

— Ostatnio Zhongli mi się chwalił że podobno Xiao wynajął sobie własne mieszkanie, uparcie twierdząc że sam sobie na nie zarobi. Ale wiesz jak to z tym jest... teraz mieszkania mogą spokojnie robić za walutę, a on z pensji kelnera za dużo nie ma. Więc... zapytał mnie czy nie poszukałabym mu jakiegoś współlokatora do dzielenia czynszu. Oczywiście, Xiao pewnie się nie zgodzi ale... zawsze można spróbować z tobą. — wyjaśniła. I w końcu wszystko stało się jasne.

[T/I] mruknął cicho, dalej nie rozumiejąc mimo wszystko.
— I co? I że niby ja mam nim być? — zapytał z niedowierzaniem, na co dziewczyna przytaknęła z entuzjazmem.

— Tak! Jesteś wprost idealny... schludny, dobrze wychowany, nie upijasz się w trzy dupy na imprezach, chociaż mógłbyś... jakoś byście się dogadali. A przynajmniej tak myślę... — dodała ciszej. Xiao był bardzo zamknięty w sobie, jakby nie patrzeć... więc szanse na wypalenie jej planu mogła podzielić pół na pół.

Mimo jej słów, chłopak dalej pozostawał sceptyczny. On sam miał małe problemy z nawiązywaniem kontaktów przez przysłowiowe trzymanie pod kloszem, choć dzięki pomocy Hu Tao i jej znajomych się nieco bardziej ośmielił. Ale czy to było wystarczające by się przedrzeć przez ten kawał skały jaką wydawał się być jej przyjaciel?
— Uh... no nie wiem, wiesz?

— Oj no weź! Nawet jak się nie zaprzyjaźnicie jakoś mocniej... to, cóż, przynajmniej będziecie w stanie koegzystować. Z tego co zauważyłam to Xiao nic do ciebie nie ma, niczym mu się nie naraziłeś. On i tak siedzi w pokoju cały dzień... albo się włóczy kij wie gdzie. — machnęła ręką lekceważąco, jej czarny lakier zalśnił w słońcu. — Spróbujmy chociaż, zobaczmy czy mnie nie wyklnie...

Hu Tao nie poczekała nawet na zdanie [T/I], skocznym krokiem podchodząc do małego stolika gdzie położyła telefon. Po odblokowaniu go wybrała odpowiedni numer z kontaktów i przyłożyła telefon do ucha. Chłopak tylko strzelił się otwartą dłonią w twarz... no tak, oczywiście.

Nie minęło kilka chwil, a Hu Tao mogła usłyszeć z głośników znajomy głos jej złotookiego przyjaciela.
— Kto dzwoni? — zapytał.

— Nawet nie raczysz na nazwę kontaktu spojrzeć? To ja, Hu Tao! — odparła z entuzjazmem.

— O Celestio...

— Wiem, wiem... ja też się cieszę. — powiedziała niewzruszona po czym kontynuowała jak gdyby nigdy nic. — Słuchaj, pamiętasz jak Zhongli ci sugerował że znajdę ci współlokatora? Mam idealnego kandydata, siedzi właśnie obok mnie! — uśmiechnęła się do siebie, zerkając kątem oka na wciąż usadowionego na krześle [kolor]włosego.

Xiao wziął głęboki wdech po drugiej stronie połączenia.
— Ile razy mam wam powtarzać... dam sobie radę, nie chce żadnego współlokatora. — powiedział z wyraźnym zmęczeniem, powtarzając to już... sam nie wiedział który raz. — Jeśli nie masz nic ważniejszego do dodania, to do zoba...

Zanim zdążył przerwać, przyjaciółka [T/I] przerwała mu szybko.
— Jak mnie wysłuchasz do końca kupię ci migdałowe tofu! Z tej restauracji co lubisz! — zacisnęła uścisk na telefonie desperacko, jakby to miało coś dać. Nastała cisza...

— ...niech będzie. Mów dalej. — dziewczyna odetchnęła z ulgą. Naprawdę mocno jej na tym zależało... w końcu jej przyjaciele mogli pomóc sobie nawzajem. Nawet jeśli Xiao tej pomocy nie chciał, uparty osioł.

Chwyt Hu Tao rozluźnił się nieco, tak samo jak jej postawa.
— Więc... pamiętasz [T/I], tak? Ten chłopak z [kolor] oczami i [kolor] włosami, wyższy/niższy od ciebie... z którym wymieniłeś kilka zdań w całym swoim życiu. To właśnie on szuka teraz mieszkania! I mogę cię zapewnić że będzie świetnym współlokatorem! Masz moje słowo!

— [T/I]? — zapytał z wyraźnie zdziwionym, nieco mocniej ożywionym tonem głosu. [T/I] przekłnął głośno ślinę... o cholera, czyżby Xiao jednak miał coś do niego? Może kiedyś oblał mu kurtkę sokiem, nadepnął na but... nie pamiętał sam co mógłby mu zrobić i czy w ogóle kiedykolwiek cokolwiek mu zrobił. Ale panika wzięła górę.

Mimo jego wcześniejszego sceptyzmu... dość zależało mu na tej ofercie. Utrzymanie mieszkania byłoby mniej kosztowne we dwójkę... w dodatku z kimś, kogo jego przyjaciółka zna, więc taki zły być nie może skoro się przyjaźnią. Zawsze lepiej niż z obcym którego widzisz po raz pierwszy, w każdym razie.

Cisza zdawała się trwać wieczność, do póki chłopak po drugiej stronie połączenia w końcu nie odezwał się znowu.
— Spodziewałem się kogoś bardziej... krzykliwego z twojej strony. — mruknął krótko, znowu milknąc na moment i przetrawiając to co właśnie usłyszał. — Zastanowię się... możemy o tym pomówić w innych okolicznościach, nasza trójka. Najlepiej przy tym tofu które mi obiecałaś...

Hu Tao przedrzeźniła go na oczach [T/I], na co chłopak parsknął tylko z rozbawieniem. Ah, ta Hu Tao... pożegnała się z Xiao, kończąc połączenie. Podeszła znowu do swojego przyjaciela z założonymi rękami i usatysfakcjonowanym wyrazem twarzy.
— Załatwione. — powiedziała z dumą. — Znaczy... no prawie. Chce się spotkać z naszą dwójką na osobności i to omówić.

[T/I] mógł tylko odetchnąć z ulgą... to wciąż lepsze niż nic. Przytaknął lekko w geście zrozumienia. Cóż... zobaczymy co z tego wyjdzie, pomyślał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro