Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30



Czy to nie jest przerażające, że każdy moment może być ostatnią chwilą, kiedy z kimś rozmawiasz? 



-To oznacza, że on nie umarł, hyung!

-Jungkook, co do kurwy? 


Jungkook westchnął i złapał się zestresowany za włosy.

-Nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. On kurwa umarł przed moimi oczami. Zadźgał się. O-on był pochowany na cmentarzu, na litość boską!

-Hej, czy możesz się uspokoić? Pewnie przesadzamy. Może to był tylko jakiś sobowtór, kto wie. Albo może Jin ma brata bliźniaka? - Jimin pochylił głowę zmieszany. 

-Muszę iść. 

-Koleś, nie mówisz poważnie. Nie możesz wyjść wyglądając-tak. - Jimin przyjrzał się młodszemu, który miał na sobie koszulę szpitalną. 

-Mama przyniosła mi ubrania. - odpowiedział, podchodząc do szafy sfrustrowany.

Szybko ubrał spodnie i założył na siebie kurtkę. 

-Wejdź do łóżka i udawaj, że jesteś mną przez jakiś czas. Dzięki, hyung. - powiedział pośpiesznie, wychodząc z pomieszczenia. 

-Czekaj, co? Jungkook! Jungkook?! 



------------------------------------------------

~40 minut wcześniej~


  -Pizza przyjechała. Zaraz wrócę. - powiedział starszy, szybko wstając, by wyjść. 


Wyszedł na korytarz z zaczerwienioną twarzą i roztrzepanymi włosami. 

Chłopak uśmiechnął się do siebie i dotknął swoje usta.

Wreszcie.  


Stanął i poczekał na windę na końcu korytarza. Kiedy drzwi się otwarły, wszedł do środka, widząc mężczyznę w czarnej kurtce i czapce.  Miał głowę pochyloną w dół, więc Taehyung nie mógł zobaczyć jego twarzy, ale szybko stracił zainteresowanie. 

Taehyung spojrzał na niego podejrzliwie, ale pośpiesznie nacisnął przycisk i stanął obok niego. 



-Kim Taehyung. 

Usłyszał głos dochodzący z jego prawej strony. 

Chłopak szybko przekręcił głowę na bok. 

-P-przepraszam? 


-Dobrze widzieć cię żywego. - powiedział mężczyzna, ujawniając swoją twarz. 


To był Jin. 



Na jego widok cała krew z jego ciała spłynęła w dół. 

Taehyungowi brakowało słów, nie mógł dokładnie przetworzyć tego co właśnie zobaczył i usłyszał. 

Winda wydawała z siebie dźwięki na każdym piętrze. 


-Zszokowany widokiem mojej twarzy? - zapytał, powoli formując na swojej twarzy krzywy uśmiech. 

-Jak. Do kurwy- 

-Mam swoje sposoby. Układy z policją. Znałem ludzi, którzy mi pomogą i to zadziałało. Udawałem, że nie żyje przez kilka miesięcy, a teraz jestem tutaj. 'By zakończyć to co zacząłem', tak jak zawsze mówią to w filmach. - wyjaśnił. 


Taehyung cofnął się od Jina o jeden krok do tyłu, starając się chwycić metalowej barierki swoimi drżącymi rękoma. 


Jungkook nie żartował. 

Jasna cholera, powinienem mu kurwa wtedy uwierzyć. 


Jin podszedł do drugiego i poprawił swoją czapkę. Taehyung przesunął się na bok, wciąż się trzymając. 


-Przysięgam kurwa, nie podchodź do mnie! Dzwonie po pieprzoną policję. 


Starszy zrobił krótką przerwę, zanim wybuchł śmiechem. 

-Czy nie wyjaśniłem się jasno, mówiąc, że mam układy z policją? 

Taehyung nie odpowiedział, tylko modlił się, by winda doszła już do pierwszego piętra. 


-Słuchaj uważnie, Taehyung. Kiedy te drzwi się otworzą, pójdziesz za mną i zrobisz dokładnie to co ci karzę. Albo Jungkook zginie. 

-Nie dotykaj go kurwa! - Taehyung krzyknął w złości.

-Oh, to nie ja go zabiję. Namjoon to zrobi. Nie chcę pobrudzić sobie rąk. 

-Ty-ty kazałeś mu zabić Jungkooka tego dnia, prawda? 

-Chodził za mną, kiedy wyjechałem na parę miesięcy. To on był po mojej stronie. Biedny chłopak, myślał, że go kocham. Był tylko moim narzędziem do uzyskania od ciebie informacji. 

-Ty skurwysynie. - Taehyung zacisnął pięści. 

Ale zanim był w stanie go uderzyć, Jin powiedział: 

-Chcesz, aby umarł? 

Młodszy zacisnął zęby i rozluźnił dłonie. Drzwi windy wreszcie się otworzyły, po tym co wydawało się dla młodszego godzinami. 


-Tak myślałem. Teraz, chodź za mną. - Jin powiedział i wyszedł z windy, mając za sobą Taehyunga. 

Nie miał pojęcia, gdzie teraz pójdą, ale jedyną myślą, jaką miał teraz w głowie, to utrzymanie Jungkooka przy życiu. 


Będzie cholernie zmartwiony. 

Będzie próbował mnie znaleźć. 


Dwóch chłopaków wyszło ze szpitala i skierowało się do samochodu, do którego Jin trzymał kluczyki. 

Taehyung chciał uciec i znaleźć Jungkooka, ale wiedział, że jeśli to zrobi, to wszystko będzie skończone. 


Jin odpalił samochód i wyjechał z parkingu nie dbając o bezpieczeństwo. 

Młodszy chciał wyjąć swój telefon i napisać do kogokolwiek, ale to było niemożliwe, kiedy siedział obok Jina, który całą jazdę nie spuszczał go z oka. 

Pojawili się na drodze obok lasu, której Taehyung nigdy nie widział. Jin wjechał do lasu i wgłębiał się, dopóki nie dojechali na otwartą przestrzeń. 



-Wychodź. 

Taehyung zrobił tak jak mu kazał i wyszedł z auta, czekając na dalsze instrukcje. 

-Daj mi swój telefon. Odblokuj go. - Jin skierował swoją dłoń w stronę chłopaka. 

Bez odpowiedzi Taehyung podał mu swój odblokowany telefon. 

Jin wszedł w kontakty i przewinął przez listę, dopóki nie znalazł Jungkooka. 


Nacisnął przycisk połączenia i czekał dopóki chłopak nie odbierze telefonu, co zajęło niecałe 5 sekund. Włączył głośnomówiący, aby Taehyung też wszystko usłyszał. 


-Taehyung?! Halo?! Gdzie jesteś? Jesteś bezpieczny? 

-Tak, jest bezpieczny, ze mną. 

-...Kto mówi..? 

-Myślę, że wiesz, Jungkook. 

-J-Jin, nie mogę w to kurwa uwierzyć. Wypuść Taehyunga, teraz! 

-Więc chodź go znaleźć, dziecko. 

-Nie wiem gdzie kurwa jesteś!! 


-Masz dokładnie 3 godziny i 34 minuty, by nas znaleźć. Jeśli potrafisz to zrobić, Taehyung przeżyje. Jeśli nie, skończy tak jak znany wam facet, którego zabiłem wczoraj. Jasne? 


-Dlaczego po prostu nie możesz mnie kurwa zabić? Wiesz gdzie jestem, więc możesz po prostu do mnie przyjść i zabić MNIE. 


-Cóż, nie ma z tego żadnej frajdy, prawda? Lubię pogrywać, Jungkook. W gry, które robią z ciebie psychola. - powiedział, wyszeptując ostatnie zdanie. 

-Kurwa, po prostu go nie skrzywdź. 

-Więc chodź nas znaleźć. 

-Przynajmniej daj mi wskazówkę. 

-Hmm, jesteśmy gdzieś w lesie, niedaleko klifu. Wiesz o którym klifie mówię, prawda? - zapytał sarkastycznie. 

-Skończę z tobą. 

-Zegar tyka, Jungkook. Nie rozłączę się, byś mógł wszystko słyszeć. Oh, i nawet nie myśl o dzwonieniu na policje, znam ich lepiej niż ty. 


Starszy podrzucił swój telefon i usiadł przed samochodem, patrząc do góry na zachmurzone niebo. 


-K-kogo wczoraj z-zabiłeś? 

Jin odwrócił swoją twarz w jego kierunku i się uśmiechnął. 

-Ciekawy?


Taehyung przełknął ślinę i cofnął się o krok. 

-Tae, co ty robisz? Wszystko w porządku?

Powiedział Jungkook z drugiego końca telefonu. 


Starszy podszedł do tyłu samochodu, otwierając bagażnik, ukazując przy tym plecy ludzkiego ciała. 


-K-kt-kto to do kurwy jest. - Taehyung rozszerzył oczy. 

-Twój ex-najlepszy przyjaciel. - Jin uśmiechnął się, przyciągając ciało i zrzucając je na ziemie. 


Starszemu odebrało słowa, kiedy zobaczył twarz. 


-O J-ja p-pierdole! Kurwa! O mój boże, nie, o mój boże. Kurwa!! 


-Taehyung?! Co się dzieje?! Co on zrobił?!

Był zbyt zszokowany, że jego serce przestało bić i zapomniał jak się oddycha. Złapał się swoich włosów, patrząc na ciało, podczas gdy łzy zaczęły wypływać z jego oczu. Taehyung nie potrafił wydać z siebie dźwięku, ale płakał, zakrywając swoje usta i odwracając wzrok od ciała. 

Poczuł jak mu niedobrze, a po chwili zwymiotował, upadając przy tym na podłogę. 


-Taehyung! Jin?! Co ty do kurwy zrobiłeś? 


-On był dobrym chłopakiem, wiesz. Zanim zdecydował się wsadzić mnie za kraty, po tym co zrobiłem. Zdradzenie mnie jest złym, bardzo złym pomysłem. Musiałem przeciąć mu gardło, po zadźganiu go w brzuch, ponieważ walczył dłużej, niż się spodziewałem. - starszy powiedział, patrząc się żałośnie na ciało. Kucnął przy ciele i uniósł jego głowę, by mieć na niego pełny widok. 

-Biedny Hoseok. 


-Ty sukinsynie- Ja z tobą kurwa skończę, nawet jeśli zajmie mi to całe życie, ty skurwysyński psycholu! - Taehyung splunął na ziemie, kierując się w stronę Jina, który był obok Hoseoka. 


-Taehyung?! Co ty robisz?!


-Niestety, nie uda ci się to. - Jin odpowiedział, wyciągając ze swojej kieszeni czarny przedmiot i kierując go w stronę chłopaka.

Taehyung rozwścieczony, wciąż biegł w kierunku Jina, krzycząc. 


Bang!


Taehyung zatrzymał się w połowie i zamarł. Spojrzał na broń i na zakrwawioną ranę. 

Popatrzył w miejsce za Jinem, gdzie stał Namjoon parę metrów dalej, trzymając w swojej drżącej dłoni pistolet.


Zastrzelił Jina. Prosto w głowę. 


Jin upadł na podłogę, z wciąż otwartymi oczami, z bronią w dłoni, nieżywy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro