Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIX

Czasami w życiu każdego człowieka coś traci sens, a te wszystkie piękne kolory mieniące się najróżniejszymi barwami stają się po prostu nijakie. Żółty, zielony, fioletowy, czy niebieski. One wszystkie w tamtej chwili pokryły się szarością tracąc swoją unikatowość i jedynie brąz oczu pewnego chłopaka zza drzwi pozostał niezmieniony mimo swojego smutku.

Siedząc pod ścianą w swoim pokoju z kolanami podciągniętymi pod sama brodę, wlepiał pusty wzrok przed siebie. Tylko czasami zebrał się na pociągnięcie nosem, czy otarcie pojedynczej łzy żalu, która wbrew solidarności wobec reszty postanowiła powolnie spłynąć po jego policzku. Nie interesowało go nawet kolejne przychodzące połączenie od Kihyuna, który dzwonił raz za razem. Nie widział potrzeby w odbieraniu telefonu.

Czy był zły na Hyungwona? Nie. To co się działo zdecydowanie nie było winą i tak już skrzywdzonego przez życie chłopaka. Wonho tymi wszystkimi złymi wydarzeniami obarczał siebie, bo gdyby nie jego wścibskość i chęć zobaczenia Hyungwona, to przecież nic, by się nie wydarzyło, prawda? Wiedział, że tak może się to skończyć, a mimo wtedy pobiegł mu pomóc. Przez oszalałe serce zapomniał na chwile, jak ostrożnym trzeba być wobec tego chłopaka.

Zdrętwiałe ciało zaczynało go powoli boleć, ale on i tak nie miał zamiaru nawet odrobinę zmienić swojej pozycji. W tym miejscu czuł się choć trochę mniej beznadziejnie niż w każdym innym. Jednak nawet tutaj, kiedy zamykał oczy widział przestraszonego Hyungwona i czuł tą przejmującą bezsilność.

Czy tak bolało złamane serce...?

Na początku usłyszał głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych, potem tylko szybkie kroki prowadzące pod jego pokój i chwilę ciszy, przed tym jak zdenerwowany zdecydował się wejść do środka.

-Tutaj jesteś- w jego głosie natychmiast można było wyczuć pewnego rodzaju ulgę.- Boże, przez ciebie Minhyuk kazał taksówkarzowi złamać wszystkie przepisy drogowe, by być tu jak najszybciej- mówił szybko podchodząc do Hoseoka, który w dalszym ciągu nawet nie raczył na niego spojrzeć.

Ale to nie wszystko, ponieważ Yoo specjalnie musiał wziąć natychmiastowe wolne w dwóch swoich pracach, by mieć czas na krótką rozmowę z przyjacielem. Kihyunowi naprawdę trudno było to wytłumaczyć, ale jego serce na moment przestało bić, kiedy Shin tak po prostu się rozłączył. Panika, która go opanowała, kiedy ten nie odbierał kolejnych następnych telefonów na pewno nie była do opisania.

-Nikt was o to nie prosił- mruknął ponuro.

Kihyun jedynie westchnął i uklęknął naprzeciw swojego przyjaciela. Niczym zmartwiona matka uniósł jego podbródek, by móc spojrzeć głęboko w oczy, odgarnął włosy z czoła i obdarzył najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek Shin miał okazje zobaczyć. Przyłożył dłonie do jego policzków i kciukami otarł łzy, które z niewidomych powodów zaczęły spływać po nich spływać, a potem... Potem zrobił coś czego Wonho od tak dawna potrzebował. Otoczył go swoimi ramionami i mocno przytulił.

-Masz racje- szepnął cicho.- Nikt nas nie prosił, ale zrobiliśmy, to ponieważ jesteś naszym przyjacielem- nadal nie podnosił głosu.- Nie ważne co sobie wmawiasz... My zawsze się o ciebie troszczymy.

Te z pozoru niewielkie gesty sprawiły, że Wonho wybuchł gorzkim płaczem i niczym dziecko wtulił się w ciało starszego, który ani chwili się nie zastanawiał tylko wzmocnił swój uścisk.

Kiedy ostatnio ktoś go tak przytulał? Kiedy okazał wsparcie i troskę? Jak długo czekał, by znowu poczuć, że na tym dużym świecie nie jest taki samotny jak mu się zdawało? Te wszystkie pytania miały tylko jedną odpowiedź. To był pierwszy raz od bardzo dawna, kiedy Wonho naprawdę mógł powiedzieć, że ma przyjaciela... Hyungwon? Owszem, Wonho bardzo chciał uczynić go swoim przyjacielem, ale mur co rusz okazywał się zbyt gruby, by od tak go skruszyć.

-Powiesz mi, co się stało?- Zapytał cicho.

-Zjebałem... Znowu- mruknął niemrawo, od płakania zdążyła już go rozboleć głowa.

-Stało się coś poważnego? Skrzywdził cię ktoś?

Wonho jedynie powoli pokręcił przecząco głową.

-Hyungwon...

Wzrok Kihyuna momentalnie spoczął na Minhyuku, który od samego początku stał w przejściu bojąc się podejść bliżej. To jedyno spojrzenie było tak wymowne, że Lee momentalnie zacisnął usta w wąską kreskę. Wszyscy powoli mieli tego dość.

-Ja chciałem mu tylko pomóc, ale on znowu się na mnie zamknął i... Ja naprawdę nie mam już pomysłu- spojrzał prosto w oczy Kihyuna.- Tym razem naprawdę przegiąłem.

-Na pewno nie zrobiłeś nic złego, znam cię.

-Hyungwon też nie zrobił nic złego, nie możesz go winić- zaczął go bronić.- On po prostu jest bardzo zraniony i ja to naprawdę rozumiem, ale...

-Ale?

-Moje serce- zaczął.- Ja naprawdę nie potrafię tego zrozumieć, ale kiedy tylko o nim myślę, to... Czuje, że jedyne co chce zrobić, to sprawić, by choć raz się uśmiechnął.

-Czy ty...

-Znowu mi zasugerujesz, że się w nim zakochałem?- Zapytał nieco groźniej.- Ja... ja naprawdę tego nie wiem, bo... -urwał na chwilę.- Tak jak Minhyuka, mnie też nikt nigdy nie kochał.

-Nie mów tak, proszę cię- powiedział uspokajająco.

-Ale taka jest prawda... Jeżeli mi nie wierzysz, to zapytaj Minhyuka, on wie wszystko.

-Rozumiem, powiedział mi o tym- westchnął.- I nie bądź na niego o to zły, dobrze? Bardzo się o ciebie martwiłem, ale nie wiedziałem w jaki sposób mam do ciebie dotrzeć.

-Minhyuk przynajmniej raz zrobił coś użytecznego...

Tego Lee już nie wytrzymał, bo nawet jak dla niego było zbyt dużo.

***

Minhyuk wiele razy wpadał już w furię, ale po raz pierwszy była ona wycelowana w kogoś tak kruchego jak... Hyungwon.

-Masz trzy sekundy, żeby mi powiedzieć co się znowu spierdoliło i nawet nie próbuj kręcić Chae, bo...

-Idź sobie, co?- Powiedział zachrypniętym głosem.

-Płakałeś?- Minhyuk podszedł nieco bliżej.

Chae jedynie pokręcił przecząco głową, ale Minhyuk i tak wiedział już swoje. Widział to wszystko, co było wypisane na twarzy przyjaciela.

-Jak on się czuje?- Zapytał starając ukryć się troskę w głosie.

-Wonho? A jak może się czuć, co?- Zapytał zdenerwowany.- On jest jak szczeniak, któremu właśnie powiedziałeś, że nie dostanie swojego ulubionego przysmaku.

-To nie miało tak być on.. Po prostu...

-No wyduś to z siebie!- Krzyknął.

-Widział mnie nago...- Ukrył twarz w dłoniach.- Jak ja mam mu po tym wszystkim spojrzeć w twarz...?

Minhyuk przez chwilę wyglądał jakby właśnie coś ciężkiego solidnie uderzyło go w tył głowy.

-Powiedziałeś, że co...? Że widział cię nago?- Chciał się upewnić.

- Spanikowałem, kiedy wrócił do domu, więc szybko wyszedłem spod prysznica i się przewróciłem i wtedy...

-Ja w was naprawdę nie wierze...- Odchylił głowę do tyłu.- Nie wiem, czy bardziej chce mi się śmiać, czy płakać z waszej głupoty wiesz?

-O co ci znowu chodzi?

-Przez taki jeden głupi incydent znowu zamierasz się tu zamknąć? Stary... pierwszy raz ktoś cię widział nago, co?

-Nie, ale... Tu chodzi o Wonho...

-To co z nim? Molestował cię? Chciał zgwałcić? Wyśmiał cię?

-Nie...

-Więc w czym problem, co?

-Ty nic nie rozumiesz...

-Może masz racje, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji jak ty, ale wiem jedno- spojrzał na niego ostro.- Chłopak, który od bardzo dawna nie płakał teraz wylewa swoje łzy w koszule mojego Kihyuna, ponieważ boi się, że cię zranił.

-Ale-

-Nie przerywaj mi teraz- warknął.- Popełniłem wiele błędów, ale nie pozwolę, by stało się z nim to, co wtedy... Nie pozwolę, by znowu przyszło mu targnąć się na własne...

-Hyungwon...- Minhyuk momentalnie zamarł, kiedy tylko usłyszał głos Shina za drzwiami.- To ja...- Nadal był smutny.

Lee wcale jednak nie zamierzał stać w miejscu i pociągnął Chae prosto pod wejście do pomieszczenia i w bardzo delikatny sposób przekazał mu „Mów, albo cię w tym miejscu zabije".

-Ja tylko chce... Jeszcze raz naprawdę przeprosić za to co się stało.

Hyungwon chciał sięgnąć po kartkę, ale w tym skutecznie przeszkodził mu Minhyuk, który koniecznie chciał, by ta rozmowa była choć w jakimś stopniu przeprowadzona jak należy.

-Nie musisz przepraszać- powiedział cicho.- Ale... Nie wracajmy do tego, dobrze?

-Obiecuje... przyjacielu.

~~~

Jak się dzisiaj czujecie, co? Wolne się zaczęło? ^  ^

Wykorzystajcie je jak najlepiej, odpocznijcie

Dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę na wszystkich ludzi, którzy czytają opowiadanie, ale korzystają ze swojego prawa zachowania milczenia

Dziękuje

Jeżeli myślicie, że nie zauważam gwiazdek, które mi podarowaliście, to jesteście w błędzie

Widzę absolutnie każdą z nich i każdą tak samo mocno doceniam

Więc proszę nie myślcie, że o Was nie pamiętam, kiedy za każdym razem dziękuje

Bo Wy także wiele dla mnie znaczycie

Czułem potrzebę przekazania Wam tego ^ ^

Rozdział betowała imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro