XVIII
Siedzieli tak naprzeciwko siebie już od dobrych dziesięciu minut, a mimo to żaden z nich nie potrafił wykrztusić z siebie choćby jednego słowa. Ich jedynym sposobem komunikacji były pełne nienawiści spojrzenia, które równie dobrze mogły zostać zamienione na rzucanie w siebie nożami. Jeszcze kilka godzin temu Wonho podbudowany słowami Kihyuna, uważał, że rozmowa z Minhyukiem będzie ciężka, ale nie niemożliwa. Teraz, kiedy siedział z chłopakiem przy jednym stole, przekonał się, że w rzeczywistości będzie znacznie gorzej.
-Czego się gapisz?- Nie wytrzymał w końcu Minhyuk- Znowu chcesz mnie uderzyć?
Hoseok przymknął na chwile oczy, starając się pohamować nagły przypływ złości. Ten człowiek naprawdę z każdą kolejną chwilą działał mu na nerwy coraz bardziej i bardziej, ale jednocześnie był on jedyną drogą do Hyungwona. Nie było innego wyjścia jak spróbować dotrzeć do chłopaka.
-Dziękuje, że wstawiłeś się za mną u Kihyuna- Silił się na przyjazny ton
-Gdzieś mam twoje podziękowania- Skrzyżował ręce na piersi- Tylko o tym chciałeś porozmawiać? Mogę już iść?
-Nie... Czekaj chwile- Westchnął- Naprawdę mi przykro z powodu tego co się stało...
-Twoje przeprosiny też mam kompletnie gdzieś, nie obchodzi mnie co myślisz i wydaje mi się, że już kiedyś ci o tym mówiłem, masz problem ze słuchem?
-Zamknij się na chwile i mnie posłuchaj- Warknął- Minhyuk, ja naprawdę chce się już pogodzić
Chłopak westchnął ciężko i spojrzał na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę. Wonho dokładnie zaobserwował momentalną zmianę mimiki przyjaciela.
-Więc?- Zapytał, kiedy nie otrzymał kompletnie żadnej odpowiedzi
-Zawsze jesteś taki żałosny? A może to ja podczas trwania całej naszej znajomości po prostu tego nie zauważyłem?
Wonho skulił się gdzieś w środku. Minhyuk doskonale wiedział jakich słów dobierać, by obudzić już dawno uśpione demony przeszłości. Chwile zajęło mu, by ponownie spojrzeć w twarz swojego rozmówcy, który nadal patrzył na niego tym samym spojrzeniem przepełnionym pogardą. W tamtej chwili jedyne co mógł robić to przypominać sobie słowa Kihyuna i to dlaczego tak właściwie znalazł się w tym miejscu.
-To się nazywa poświęcenie- Mruknął cicho
Minhyuk w pierwszej chwili wydawał się być naprawdę zbity z tropu. Zapewne i on nie spodziewał się, że Wonho będzie miał jeszcze jakąkolwiek ochotę na kontynuacje tej rozmowy. Minhyuk doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo Wonho podupadł psychicznie przez ten ostatni tydzień, bo przecież on sam do tego doprowadził.
-Nie robię tego, bo uważam, że masz racje- Kontynuował- Robię to dla...
-Hyungwona...?- Dokończył za niego-Odpuść sobie, co? Powinieneś być mi wdzięczny, że przerwałem jego zabawę
-Kłamiesz- Oskarżył go- Cały czas coś ukrywasz i uważasz, że masz wyłączne prawo do udzielenia mu pomocy
-Ponieważ jako jedyny mogę mu jej udzielić-Warknął- Ty i Kihyun nie powinniście się w ogóle w to wtrącać
-Dlaczego? Co nam takiego grozi, co?
-To nie twoja sprawa
-To jest moja sprawa! Dlatego Minhyuk... proszę pomóż mi
Chłopak patrzył przez chwile na twarz Shina i czuł jak jego serce przygniata ból spowodowany każdą spływającą łzą po policzku Wonho. Zastanawiał się, czym sobie ten niewinny chłopak musiał zasłużyć, by musieć dzisiejszego dnia ponownie wylewać łzy. Czy Hyungwon naprawdę był dla niego tak ważny?
Natychmiast odwrócił wzrok, nie mógł na to patrzeć.
-To... będzie lepiej, jeżeli zostanie tak jak jest- Wstał od stołu- Nie mieszaj się w to
Zamierzał wrócić do swojego pokoju, zamknąć się na klucz i spokojnie wypłakać żal nagromadzony z powodu tej rozmowy, ale dźwięk pośpiesznie odsuwanego krzesła i cichy szloch Shina kompletnie sparaliżował jego ruchy. Już dawno nie wiedział przyjaciela tak zniszczonego... Kiedyś obiecał sobie, że nie pozwoli mu ponownie znaleźć się na dnie. Obietnicy nie dotrzymał, a na domiar złego. Sam go na to dno zaciągnął.
-Proszę- Usłyszał za plecami
Naprawdę nie chciał się odwracać, ale jakaś niewidzialna siła sprawiła, że odwracając głowę przez ramię dostrzegł widok, który momentalnie roztrzaskał mu serce na milion kawałków. Wonho klęczał przed nim ze spuszczoną głową. Oczy Minhyuka natychmiast zaszły łzami. Nie do takiej sytuacji chciał doprowadzić. Robił wszystko, by jego przyjaciele przez nikim nie musieli klękać, ale ponownie poniósł porażkę
-Kihyun uratuj mnie- Szepnął, kiedy pierwsze łzy spłynęły po jego policzkach. Nie potrafił oderwać wzroku od Wonho- Wstań...- Polecił mu
Co kierowało Wonho w tamtym momencie? Sam dokładnie nie wiedział. Pierwszy raz przed kimś padał na kolana. Nawet jeżeli zdarzało już mu się pochylać głowę, to nigdy nie czuł się tak jak w tej sytuacji. Możecie być zdziwieni, ale wcale nie był zły na Minhyuka. Jeżeli Wonho coś umiał robić dobrze, to właśnie rozpoznawać emocje ludzi. Te łzy spływające po policzkach i twarz na którą wstąpił ten dziwny grymas. To wystarczyło, by przebaczyć Minhyukowi te wszystkie straszne słowa i zrozumieć jego zachowanie. Choć wiele rzeczy pozostawało niejasnych, to chyba obydwoje cierpieli tak samo przez tą sytuacje. Kihyun kolejny raz miał rację.
-Głupi jesteś?- Zapytał łamiącym się głosem- Wstań... proszę
Tym razem Wonho posłuchał prośby przyjaciela i powoli podniósł się na nogi.
-Przestań widzieć we mnie wroga
-Nie rozumiesz, że jeżeli coś pójdzie nie tak, to...
- Nie obchodzi mnie to Minhyuk- Spojrzał na niego łagodnie
-Ale ty go praktycznie nie znasz- Jęknął
-Prawda? –Zaśmiał się krótko- Ty też nie znałeś Kihyuna na samym początku, pamiętasz? Przyszedłeś do mnie w odwiedziny, kiedy on akurat się wprowadzał i nagle magicznie stwierdziłeś, że apartament w centrum wcale nie jest taki fajny jak opowiadałeś i zamieszkałeś tutaj z nami już tydzień potem- Uśmiechnął się lekko- Wątpię żebyś zrobił to ze względu na mnie
-Do czego zmierzasz?- Zapytał zmęczony
-Myślę, że czuje się tak jak ty w tamtej sytuacji, wiesz? Wcale nie znam Hyungwona, ale jednocześnie wydaje mi się on tak niesamowicie bliski, że chce z nim spędzić każdą wolną chwilę. Ja naprawdę nie chce go skrzywdzić i naprawdę gdzieś mam te całe konsekwencje
-Ty chyba naprawdę go lubisz...- Mruknął
-No przecież przekonuje cię o tym od tygodnia co najmniej!- Zaśmiał się
Mówienie o swoich uczuciach wcale nie było takim wielkim tygrysem na jakiego z początku wyglądało i choć wypowiedzenie tych słów naprawdę wymagało wysiłku, to z wizerunkiem chłopaka o pięknych czekoladowych czach. Zdawało się to znacznie łatwiejsze. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że w jakiś sposób Hyungwon nieświadomie zmusił Wonho do podzielenia się zresztą swoimi myślami. Nawet jeżeli pozostała jeszcze długa droga, by się przed nimi otworzyć, to te dzisiejsze rozmowy zdecydowanie są krokiem milowym w osiągnięciu tego celu.
-Jesteśmy powaleni- Westchnął- Przed chwilą się kłóciliśmy, potem płakaliśmy, a teraz się śmiejemy- Nie mógł ukryć lekkiego uśmiechu
- Pozwolisz mi pomóc?- Zapytał
Minhyuk momentalnie spojrzał na niego nieco ostrzejszym wzrokiem, ale w końcu i on musiał być zmuszony do poddania się. Prawda jest taka, że to on od samego początku nie miał uratować Hyungwona. Powoli widział, że to zadanie przypadło właśnie Wonho.
-Nie mogę wiele zrobić- Mruknął- Z Hyungwonem stało się ostatnio coś złego...
~~~
Jeszcze niedawno publikowałem 10 rozdział, a tutaj już powoli zbliża się 20 >.< Czas naprawdę szybko leci, kiedy ma się coś ważnego do zrobienia~
Ostatnio myślałem nad ostateczną liczbą rozdziałów, które zostaną opublikowane w tym opowiadaniu
Jednak nie chce popełniać tego samego błędu co przy "For One Minute" gdzie nałożone przeze mnie ograniczenia jedynie mi utrudniły pisanie
Tak więc nadal nie wiem, kiedy ujrzymy koniec
Mamy prawie 20 rozdziałów, a Hyungwonho powolutku się zaczyna
Slow burn w opisie jednak do czegoś zobowiązuje >.>
Dziękuje za przeczytanie rozdziału! :3 Do zobaczenia~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro