Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI




          

Czy się był lekko zaniepokojony? Cóż to było trochę mało powiedziane, bo Hoseok praktycznie wariował ze zmartwienia. Wszystko zaczęło się wczorajszego dnia, kiedy w niezwykle dobrym humorze wrócił do domu trzymając w dłoniach kawę dla siebie i chłopaka. To był ten sam dzień, kiedy lekko posprzeczał się z Kihyunem, ale to mniej ważne. Jeszcze tego samego wieczoru z przykrością stwierdził, że jego mały prezent nie został nawet ruszony. Wtedy zbytnio się tym nie przejął, wymyślając sobie jakieś głupie wymówki typu „Pewnie nie lubi kawy" Następnego dnia cisza nadal trwała, a Hoseok coraz bardziej bał się, że to co stworzył razem z Hyungwonem zostało utracone, dlatego też kompletnie olał studia i praktycznie cały dzień siedział pod pokojem chłopaka prowadząc swój cichy monolog, ale nawet to nie skłoniło Chae do podarowania mu chociażby jednej ze swych żółtych karteczek. W akcie kompletnej desperacji Wonho spędził nawet cały wieczór na przygotowaniach specjalnej zupy według przepisu swojej babci, która w mgnieniu oka powinna postawić Chae na nogi. I Wreszcie docieramy do tego momentu, kiedy Hoseok następnego dnia znajduję nawet nie naruszoną porcję tam gdzie ją zostawił, a jego wszystkie zmysły wołają, że stało się coś naprawdę złego.

-Hyungwon...- Szepnął, trzymając tacę z zimnym już posiłkiem- Zrobiłem coś nie tak?- Pytał skruszony- Mogę się zmienić, ale proszę... Nie zostawiaj mnie samego- Przy wypowiadaniu ostatnich słów, niebezpiecznie zapiekły go oczy

I tym razem odpowiedziała mu niczym niezmącona cisza. Czy naprawdę taka była kolej rzeczy? Mieli wrócić do samego początku swojej znajomości, kiedy naprawdę wiele nie było potrzeba, by sobie odpuścić. Problem w tym, że Hoseok wcale nie chciał zawracać z drogi, którą wcześniej obrał, a przez to kompletnie nie pojmował ponownego zamknięcia się Hyungwona. W pamięci nadal miał kartkę pobazgraną kolorowymi słowami, a także to parsknięcie, które nadal echem odbijało się w jego głowie.  A więc dlaczego? Dlaczego znowu musieli się cofać? Czyżby Wonho zbyt szybko ogłosił swój triumf? Czy może Hyungwon zorientował się, że Hoseok wie już wszystko i ukrył się ze wstydu przed samym sobą. Chyba nikt nie potrafił rozszyfrować tej zagadki, a jedyna osoba, która mogła udzielić jakiś wskazówek nadal milczała za ciężkim murem zamkniętych drzwi.

Czuł, że usycha i jakaś jego cząsteczka nieodwracalnie obumierała, kiedy leżąc w łóżku bezowocnie snując plany uratowania wszystkiego co do tej pory udało im się zbudować, a co z każdą godziną stawało się dla niego samego coraz bardziej odległe. Kiedy będziesz w stanie zaakceptować, że znowu się komuś znudził? Kiedy paląca rana w sercu ponownie się zabliźni? Trzask drzwi kompletnie wyrwał go jego z zamyślenia, a wściekły Minhyuk forsujące jego drzwi kompletnie zmusił go do stanięcia niemalże na baczność. Rzadko widział taką furię w oczach chłopaka.

-Co to jest...?- Wysyczał przez zaciśnięte zęby, wystawiając przed siebie dłoń, w której trzymał zmiętą kartkę papieru

-Jakiś śmieć?- Zapytał ostrożnie

-Mówisz o sobie, czy o tym co trzymam w dłoni?

- O co ci znowu chodzi?- Westchnął zmęczony

Naprawdę dzisiaj nie miał siły na użeranie się z humorkami przyjaciela. Na głowie miał milczącego Hyungwona, który właśnie swoją ciszą był bardziej wymowny niż wszystko inne w tym momencie. Kolejna fala niepokoju skręciła żołądek chłopaka.

-O co mi znowu chodzi?- Zaśmiał się cierpko i w mgnieniu oka znalazł się przy Wonho- Patrz- Rozkazał, rozwijając pogniecioną kartkę.

Oczy Hoseoka na chwile się powiększyły, ponieważ ten przedmiot wcale nie był śmieciem, a przedwczorajszą rozmową jego i Hyungwona. Jego serce ponownie mocniej zabiło.

-Ostrzegałem cię żebyś się do niego nie zbliżał i zostawił wszystko mnie!- Krzyknął- Ale ty zawsze musisz wszystko komplikować?- Pchnął go w ramię, co momentalnie rozjuszyło chłopaka

-Nie będziesz mi mówił co mam robić- Warknął- Nie wtrącaj się do mojej relacji z Hyungwonem

-Relacji?- Zakpił-  To wy macie jakąś relacje?

Wonho naprawdę starał się hamować i robił to jedynie dla Kihyuna, któremu chyba najbardziej zależało, by utrzymać ich wszystkich w jakiejkolwiek zgodzie. Mogli mieć przed sobą tajemnicę i rzucać w stosunku do siebie naprawdę nieprzyjemne uwagi, ale przynajmniej byli razem. Tym razem jednak cierpliwość Shina topniała niezwykle szybko i z każdym kolejnym słowem Minhyuka, miał ochotę zrobić użytek z wyćwiczonych na siłowni mięśni .

-Zamknij się- Wysyczał- Dzisiaj nie ma tutaj Kihyuna, który cię uratuje, więc... Się zamknij

-Nie jestem takim kundlem, by kulić ogon pod siebie za każdym razem, gdy coś się dzieje- Nie jestem tobą

Naprawdę nie chciał uderzyć Minhyuka. Zdawał sobie sprawę jakie fatalne konsekwencje może to za sobą nieść, a jednak jego dłoń mimowolnie zacisnęła się pięść i z całą swoją siłą uderzyła Minhyuka w twarz. Chłopak jedynie odsunął się do tyłu, zakrywając dłonią obolałe miejsce. Syknął cicho i rzucił jakimś przekleństwem, ale wcale nie wyglądał na zdziwionego, a nawet wyglądał na kogoś kto spodziewał się ciosu.

-Nie jesteś rozczarowany sam sobą?- Zapytał zabierając dłoń z rozciętej wargi- Nie dziwie się, że...

-Wynoś się!- Krzyknął- Nie chcę cię tutaj widzisz

-Jak sobie życzysz, ale...- Tutaj zawahał się chwile, zupełnie tak jakby rozważał, czy następne słowa są konieczne do wypowiedzenia- Pewnie chcesz wiedzieć co u Hyungwona, prawda?- Uśmiechnął się z wyższością

Twarz Hoseoka niestety zdradzała zbyt wiele i Minhyuk momentalnie zorientował się, że trafił dokładnie w nowy czuły punkt chłopaka.

-Wiesz co on teraz robi?- Zadał pytanie, ale nawet nie oczekiwał na nie odpowiedzi- Leży na łóżku i ryczy jakby miał się zaraz świat skończyć, a wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Zagryza własne palce tak mocno, że na niektórych ma już rany, a to wszystko po to, byś ty nie usłyszał choćby jednego dźwięku. On nie chce cię martwić, a przez to cierpi jeszcze bardziej- Jego głos był zimny i poważny- Pomyśl nad tym co ci powiedziałem

-Jesteś śmieciem

-Wolę być śmieciem, niż kundlem którym każdy pomiata- Powiedział ze stoickim spokojem i po prostu wyszedł

Wonho przez chwile stał sztywno nadal w tym samym miejscu i dopiero po jakiejś chwili był wstanie spojrzeć w dół i sięgnąć po upuszczoną przez Minhyka kartkę. Chłopakowi momentalnie w oczy rzuciły się zaschnięte plamy, które najpewniej były spowodowane łzami Chae wsiąkającymi w papier.

Wonho naprawdę mocno się przed tym bronił. Zamykał i otwierał oczy, zupełnie tak jakby to miało pomóc zatrzymać potok łez próbujący wydostać się spod tego powiek. Niestety żadna z jego prób opanowania się nie przyniosła żadnych efektów i już niedługo potem pierwsze słone krople zaczęły zdobić jego policzki. W tamtym momencie nie interesowało go nawet, by stłumić szloch wydostający się z jego ust. On przecież także miał prawo cierpieć...

***

Jednak za drzwiami Minhyuk również ronił łzy. Wcale nie, dlatego że rozcięta warga bolała go coraz bardziej, a z powodu przyjaciela, którego płaczowi tak namiętnie się przysłuchiwał. Chciał zebrać każdy jego dźwięk, by obarczyć się jak największym poczuciem winy, ponieważ to nie tak, że Minhyuk naprawdę uważał Wonho za bezwartościową osobę, a nawet wręcz przeciwnie. Cenił w nim sobie ten optymizm i chęć pomocy niesienia innym. Jeszcze wczoraj sam był gotów kibicować Shinowi w jego drodze do Hyungwona... Ale to było wczoraj. Dzisiaj Chae znowu się załamał, a to oznaczało, że trzeba było go ochronić przed wszystkim i wszystkimi. Minhyuka zadaniem było to zrobić za wszelką cenę.

-Przepraszam... Naprawdę przepraszam- Wyszeptał przez łzy, kiedy kolejny szloch Wonho dotarł do jego uszu

Dzisiaj obydwoje zdecydowanie posunęli się zbyt daleko, ale Minhyuk i tak w tym wszystkim widział jedynie swoją winą. Specjalnie sprowokował Hoseoka i był przygotowany na wymierzony mu cios. Ludzie mogli go potępiać za takie metody, ale... Jak mógł działać inaczej, kiedy w jego domu stosowano właśnie takie rozwiązania? Krzyk i pogarda miałby być bronią demobilizującą i naprawdę się sprawdzały. Kihyun był jedynym wyjątkiem, który w ostrych jak nóż słowach, potrafił dostrzec prawdziwe intencje.

Mimo wolnie spojrzał na pokój Chae, a przed oczami stanął mu obraz sprzed kilkudziesięciu minut, kiedy to podawał chłopakowi na siłę tabletki nasenne, by ten mógł zasnąć przynajmniej na chwile...

Tak, życie Minhyuka zdecydowanie było bagnem.

-Kihyun... Co robisz dzisiaj po pracy...?

-Stało się coś?- W słuchawce odezwał się zmartwiony głos chłopaka

-Nie, nic- Otarł łzy- S-strasznie mi się nudzi...

~~~

Dzisiaj znowu chciałbym Wam podziękować ^ ^

Tym razem, za tak ciepłe przyjęcie prologu mojego Kihyuka :) Mam nadzieje, że będziecie na niego czekać tak samo mocno jak ja ^ ^

Również "Roommate" uzyskało wspaniałą liczbę 200 gwiazdek :)

Mam nadzieje, że ten dzień będzie dla Was naprawdę wspaniały :3

Tymczasem biegnę na autobus, bo zostało mi jakieś 6 minut

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro