XLVII
Mówią, że po burzy niebo zawsze się rozpogadza, prawda? Można spokojnie to odnieść do tego, co działo się ostatnio w ich życiu. Po tym jak Kihyun ostatecznie wrócił do domu, nikt nie poruszał sprawy Pani Lee, ani samego nagłego zniknięcia chłopaka. Wszyscy cieszyli się tym, że zagrożenie zdawało się oddalać, chociaż w rzeczywistości było bliżej niż kiedykolwiek. Nawet Hyungwon, który był przecież najmniej związany z Kihyunem, podczas rozmów z Wonho wydawał się być naprawdę zadowolony z powrotu Yoo.
Niestety, każda burza niesie ze sobą również jakieś szkody. Czasami są one większe, a czasami w ogóle ich nie zauważamy. Hoseok jednak był zbyt czujnym obserwatorem, by nie dostrzec, że jego przyjaciela trapi coś już od samego pojawienia się w domu. Z każdym dniem Kihyun zdawał się być coraz bardziej wyczerpany, a jego powroty straciły swoją regularność. Bywało, że wracał do domu i zasypiał nad posiłkiem. Coś ewidentnie poszło nie tak. Jednak Minhyukzdawał się tegowcale nie zauważać i każdą próbę wyciągnięcia informacji traktował jako atak.
To było naprawdę trudne, ponieważ wniosek nasuwał się tylko jeden... Kihyun ponownie się przepracowywał, ale tym razem weszło to na zupełnie nowy poziom. Cokolwiek się stało podczas jego nieobecności... Musiało być niezwykle straszne. To musiało być coś, co skłoniło go do jeszcze większego poświęcenia.
-Martwię się o niego i tyle-rzucił zrezygnowany, w słabym świetle lampki szukając odpowiedniego puzzla, który miałby uzupełnić powoli tworzący się na podłodze obrazek.
-Po lewo- muknąłHyungwon, który na łóżku, całą swoją uwagę poświęcał czytanej książce. Nawet nie patrzył w stronę coraz bardziej zirytowanego Wonho. -Nie uważasz, że Minhyuk zareagowałby, gdyby Kihyun przesadzał?
-Po lewo...- powtórzył sam do siebie, szukając wzrokiem we wskazanym miejscu. - Właśnie powinien, prawda? Tak byłoby logicznie, bo przecież skoro się kochają to powinni o siebie dbać.
-To nie zawsze tak działa- wrącił się Hyungwon. - Czasami coś po prostu idzie nie tak, a sam wiesz, że ich relacja jest...
-Specyficzna?
-Nie chciałem używać tego słowa, ale tak... Jest dość specyficzna - Chae spojrzał na swojego rozmówcę, który siedząc niemalże pod samymi drzwiami męczył się z układanką. Przypominał mu w tym małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę.
-Nie wiem o czym oni rozmawiali zanim razem wrócili do domu, ale od tamtego czasu inaczej się zachowują, zauważyłeś? Minhyuk ci coś powiedział?
-Tylko tyle, że sobie długo rozmawiali, a potem przeszli do konkretów.
-Do konkretów?- Zapytał zdziwiony.
-No... Tak- mruknął nieco speszony.
-Co przez to rozumiesz? Że niby poważnie rozmawiali?
Hyungwon momentalnie parsknął śmiechem, ale szybko powrócił do swojej obojętności. Patrzył teraz na swojego przyjaciela z politowaniem.
-Myślę, że wynajmując pokój ostatnie o czym myśleli to rozmowa, ale na pewno było poważnie.
-Ouu... O to ci chodziło- mruknął zawstydzony. - Nie śmiej się ze mnie! To nie moja wina, że nie rozumiem takich aluzji
-Pewnie dlatego jesteś sam- rzucił lekko.
-Odezwał się...- warknął. - Możemy nie rozmawiać o mnie i o moim braku jakiegokolwiek życia uczuciowego? Martwimy się o tamtą dwójkę, pamiętasz?
-Nie było tematu.
Wonho spojrzał na Hyungwona mrużąc oczy. Ten chłopak naprawdę był pełen sprzeczności. Z jednej strony udaje obojętnego i zdystansowanego, by za chwilę w środku nocy zapukać delikatnie w ścianę i zaproponować wspólne spędzanie czasu. Trzecia w nocy to dość egzotyczna pora, ale jak mógłby odmówić?
-Boje się, że znowu może mu się coś stać –westchnął.
-To dlaczego z nim nie porozmawiasz?
-Myślisz, że nie próbowałem? Ale za każdym razem jak widzę go takiego zmęczonego, ledwo stojącego na nogach i dłońmi drżącymi z przepracowania, to nie mam siły go dodatkowo męczyć.
Hyungwon milczał przez chwilę, dokładnie studiując twarz swojego rozmówcy. Ze względu na dość późną porę wydawał się być już nieco zmęczony, ale i tak w oczach Wonho wyglądał nieziemsko. Wstyd było mu się przyznać, ale nawet zaczynał mu zazdrościć jego urody.
-Jeżeli tak bardzo ci zależy- zaczął, sam nie będąc do końca przekonanym co do własnych słów. - Mogę dopytać się Minhyuka...
-Naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie? Jesteś wielki Wonnie~ Jakbym mógł to normalnie bym cię teraz pocałował!
Znacie takie momenty, kiedy palniecie coś naprawdę głupiego i nagle zapada niezręczna cisza, która choć w rzeczywistości trwa naprawdę niewiele, to dla was wydaje się być ona całą wiecznością? Cóż... Wonho przeżywał coś takiego właśnie w tym momencie i choć tak naprawdę nie powiedział nic złego, to zważając na to jaka relacja... Nie! Jak Wonho zaczynał widzieć tę relację, to wydawało się być wyjątkowo nie na miejscu.
Nawet Hyungwon wydawał się być nieco speszony takimi słowami.
Uratowało ich trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Momentalnie ponownie na siebie spojrzeli, ale tym razem żaden z nich nie wykonał absolutnie żadnego ruchu.
-Zapomnij, nie będę znowu właził pod łóżko -fuknął.
-Co? Dlaczego miałbyś?- Zapytał zdziwiony. - Jest prawie czwarta, więc wątpię, żeby Minhyuk szlajał się gdzieś o tej godzinie...
-Racja- pokiwał głową. - Myślisz, że to Kihyun?
- Jeżeli tak, to dzisiaj wrócił naprawdę późno.
-Poczekaj, sprawdzę- rucił ,podnosząc się z połogi.
Lekko uchylił drzwi, by rozejrzeć się po korytarzu. Nawet w półmroku jaki tam panował potrafił dostrzec sylwetkęKihyuna, który siedział na podłodze opierając głowę o ścianę. Miał zamknięte oczy, co mogło dać jasno do zrozumienia, że po prostu zasnął tym dość niecodziennym miejscu.
Właśnie to było to o czym przed chwilą rozmawiał z Hyungwonem. Nikt od tak nie usypiał w takich miejscach, a zwłaszcza Kihyun, który na każdym kroku udowadniał swoją odpowiedzialność. Jeżeli chciał sprawić, by wszyscy zaczęli się o niego martwić jeszcze bardziej niż przedtem to zdecydowanie mu się udało.
-Nie można go tak zostawić- szepnął do Hyungwona, który już jakąś chwilę temu podszedł bliżej, by również poobserwować Yoo.
-Co chcesz zrobić?- Zapytał cicho. - Obudzić go?
-Oszalałeś? Pewnie miał dzisiaj ciężki dzień, więc lepiej tego nie robić, skoro już zasnął –westchnął.
-Więc co niby chcesz zrobić geniuszu?
-Zanieść go- powiedział pewnie.
-Zanieść? A co jeżeli go upuścisz?
-Ciebie jakoś dałem rade przenieść, to i z nim nie będę miał problemów- uśmiechnął się. - Zresztą robiłem to już nie raz -wzruszył ramionami.
Cicho opuścił pokój Chae i prawie bezszelestnie znalazł się przy swoim przyjacielu. Naprawdę zależało mu na tym, by pod żadnym pozorem go nie obudzić. Tu nie chodziło tylko o to, że wyglądał naprawdę uroczo, kiedy spał z takim błogim wyrazem twarzy. Zważając na to jak szybko po wejściu do domu udało mu się zasnąć, to... Musiał być naprawdę zmęczony.
-Co ty z sobą robisz...?- Szepnął cicho.
Hyungwon jeszcze chwile wahał się, czy powinien opuścić swój pokój, ale mimo jakiś dziwnych obaw. Ostatecznie znalazł się u boku Wonho, kiedy ten poświęcał całą swoją uwagę zdejmowaniu butów Yoo. Chłopak najpewniej nie zdążył ich zdjąć, będąc zbyt zmęczonym.
~~~
Witam Was w ten piękny i słoneczny dzień ^ ^
Mam nadzieje, że mieliście się dzisiaj naprawdę dobrze~
Pewnie się zorientowaliście, że dzisiaj pisałem maturkę :3
Chce Was uspokoić i zapewnić, że wszystko poszło mi naprawdę sprawnie ^ ^
Z tego miejsca chciałbym jeszcze raz podziękować tym, którzy napisali mi słowa wsparcia, a także tym, którzy wczoraj wieczorem i dzisiaj rano, dodatkowo zapewniali mnie o swoim wsparciu.
Nie zapomnę tego ^ ^
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro