Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XL




-Czegoś nie rozumiem- zaczął w pewnej chwili.- Skoro ewidentnie nie podoba ci się moja obecność, to dlaczego nie każesz mi wyjść?

Hyungwon spojrzał na niego niepewnie i zastanawiał się przez chwilę nad odpowiedzią, bo... W sumie to Wonho miał sporo racji zadając takie pytanie. Od ich ostatniej dłużej rozmowy minęła już dobra godzina, w ciągu której wymieniali się jedynie krótki spojrzeniami, czy pojedynczymi słowami. Na każdą próbę nawiązania jakiejś konwersacji Chae reagował warknięciami, czy pomrukami. Wonho, który nadal był poważnie zawstydzony sensem swoich poprzednich słów także nie miał ochoty starać się odrobinę bardziej. Wolał przeczekać.

-Nic takiego nie powiedziałem...

-Prawda?- Klasnął w dłonie.- W takim razie, dlaczego udajesz, że mnie nie słyszysz, co? Przecież cię widzę

-To...- Zamilkł.- Jeżeli ci się nie podoba, to możesz sobie iść! Nie zależy mi- zirytował się, krzyżując ręce na piersi.

Hoseok momentalnie uśmiechnął się na tą scenę. Chociaż naprawdę rzadko miał okazje oglądać ten widok, to zdecydowanie podobało mu się to, w jaki sposób chłopak się irytował. Wydawał się być wtedy taki dziecinnie uroczy, że Wonho kompletnie nie miał ochoty ruszać się ze swojego miejsca, ba! Mógł oglądać go naburmuszonego przez cały dzień.

-To idę- westchnął, powoli się podnosząc.

Jeżeli myślicie, że nie zauważył tego zmartwionego spojrzenia posłanego ukradkiem w jego kierunku, to jesteście w bardzo wielkim błędzie. Widział je, i to bardzo, bardzo dokładnie. Naprawdę nie wiedział, co siedzi w głowie tego chłopaka, ale jedynie po przez takie drobne gesty przekonywał się, że wcale nie marnuje tutaj czasu.

-Nie pomyślałeś o tym, żeby tu pomalować?

-Niby na jaki kolor?- Rzucił niechętnie.

Chae musiał zmartwić się tym, że Hoseok naprawdę może pójść i dlatego postanowił ciągnąć temat.

-Nie wiem, może coś, co by cię odzwierciedlało?- Rzucił lekko.- Może brązowy- zaproponował, mając w myślach cudne oczy chłopaka.

-Ach... Bo moje życie wygląda jak gów...

-Złoty! To w takim razie złoty, co o tym myślisz?

-Złoty...? Współczuje twojej żonie za każdym razem, kiedy będziecie robić remont.

-Chodziło mi o przenośnie, człowieku- westchnął.- Chciałem powiedzieć, że jesteś naprawdę bardzo wartościowy i w ogóle, a ty mi wyjeżdżasz z żoną, której pewnie nigdy nie będę miał.

-Niby dlaczego? Przecież naprawdę dobrze wyglądasz, jesteś przystojny i miły- wyliczał.- Na pewno u...- Przerwał, kiedy w końcu zdał sobie sprawę z tego co powiedział.

Patrzyli się jedynie przez chwilę na siebie w kompletnym milczeniu, by chwile potem Hyungwon kompletnie zawstydzony odwrócił głowę w innym kierunku.

-Cóż, w sumie to nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem, ale ostatnio kompletnie nie czuje bym mógł związać się z jakąkolwiek kobietą- mówił z uśmiechem.- Ale... Hyungwonnie~ Naprawdę uważasz, że jestem przystojny?- Wyszczerzył się.

-Nie- odezwał się krótko.- Jesteś brzydki jak noc, a do tego masz wielkie uszy.

-Wielkie uszy?- Mruknął urażony.- Mogłeś wymyślić coś...

Trzask drzwi wejściowych był dobrze słyszany tutaj, za zamkniętymi na klucz drzwiami. Obydwoje momentalnie spojrzeli na siebie spanikowani, ponieważ boleśnie oczywiste wydawało im się to kto właśnie wrócił do domu.

-Wejdzie tutaj?- Wyszeptał najciszej jak tylko umiał.

Hyungwon choć niezwykle niepewnie, to pokiwał twierdząco głową na słowa swojego gościa.

-Cholera... Musimy coś wymyślić, przecież on nie może mnie tu zobaczyć- rzucił spanikowany, kompletnie ignorując zakaz jakiegokolwiek zbliżania się do Hyungwona. Jednakże i chłopak zdawał się tym kompletnie nie przejmować szukając jakiegoś rozwiązania.

-Do szafy- rzucił szybko.

-Do szafy?- Parsknął niechętnie.- Czy ja wyglądam ci na kochanka? To głu...

Szczęk zamka słyszany dosłownie chwilę potem, zmroził krew w ich żyłach.

***

-Ymmm... Kihyun, ktoś o ciebie pyta- powiedziała speszona kelnerka.

Chłopak momentalnie zmarszczył brwi i w jakimś dziwnym odruchu spojrzał na zegarek, którego pasek ciasno oplatał jego nadgarstek. Był naprawdę zdziwiony, że o tej godzinie ktoś go szuka, bo rzeczywiście spodziewał się kogoś, ale Wonho miał jeszcze sporo czasu, by się tu zjawić i raczej niemożliwym było, by przyszedł, aż tyle przed umówioną godziną. Kierując się w stronę miejsca wskazanego przez koleżankę z pracy, przez myśl przeszedł mu Minhyuk, który w zasadzie mógłby tu przyjść o każdej porze, ponieważ robił już to niejednokrotnie. Uśmiechnął się pod nosem, mając nadzieje na to, iż chłopak po prostu przestał się już gniewać i będą mogli wrócić do traktowania się tak jak wcześniej.

Jednak...

Na sali wzrokiem wcale nie napotkał osoby, której oczekiwał. Natomiast momentalnie rozpoznał kobietę, która obecnie świdrowała go spojrzeniem. Wysoko uniesiona brew i usta zasznurowane w jakimś akcie niezadowolenia mówiły mu jedno. Oceniała go.

Przełknął ślinę, wziął ostatni głębszy oddech i ruszył na spotkanie z prawdziwym demonem...

-Pani Lee- ukłonił się wystarczająco nisko, by oddać stosowne wyrazy szacunku.

-Ty jesteś Yoo Kihyun?- Wzięła łyk kawy, po którym momentalnie się skrzywiła. Musiało jej naprawdę nie smakować.

-Zgadza się, Pani Lee- przytaknął.

-Siadaj- rozkazała.

Jej głos... był zimny i władczy. Słysząc go wcale nie dziwił się, że kobieta trzyma całą rodzinę w garści. Jednakże na swój sposób przypominał mu on głos Minhyuka podczas wielu minionych kłótni. W tych momentach, kiedy chłopakowi puszczają nerwy i pokazuje to co skrywa głęboko w swoim sercu. Fakt, że naprawdę należy do rodziny Lee.

-Dlaczego chciała się Pani ze mną widzieć?- Starał się utrzymywać spokojny ton, ale czuł jak z każdą sekundą jego dłonie pocą się coraz bardziej. Sama obecność kobiety tutaj już była naprawdę złym omenem.

Posłusznie usiadł naprzeciwko starszej.

-Czy mógłbyś mi to wyjaśnić?- Zapytała, podsuwając mu pod nos kilka zdjęć.

Te fotografie... To był on i Minhyuk w różnych momentach swojej znajomości. Kobieta musiała obserwować ich już od jakiegoś czasu, ponieważ niektóre z nich wydawały się być nawet odległe o całe miesiące. Ta bliskość ukazana na nich... ich złączone wargi, splecione palce, czy rozmarzone spojrzenia... Tego nie dało się w żaden sposób wytłumaczyć.

- Wiesz co musisz zrobić- zaczęła nagle.- Zejdź Minhyukowi z oczu nim sama cię do tego zmuszę.

Kihyun momentalnie przeniósł zszokowane spojrzenie ze zdjęć, prosto na kobietę, której twarz ewidentnie nie przedstawiała żadnych uczuć. Jednak Yoo wiedział, że pod tą maską starsza patrzy na niego z czystą pogardą. W końcu Minhyuk należał do tej samej rodziny.

- To powinno wystarczyć na realizacje wszystkich twoich planów- wyjęła z torebki kopertę i ostrożnie podsunęła ją chłopakowi.- Jesteś wystarczająco mądry, by wiedzieć, że to nigdy nie miało sensu.

Pod powiekami natychmiast zgromadziły się palące łzy.

To był koniec... prawdziwy koniec...

~~~

Na samym początku chciałbym serdecznie uśmiechnąć się do ludzi, którzy przeczuwali, że sielanka, którą Wam zaserwowałem jest jedynie cisza przed nadchodzącą burą~

Burzą? Huh? Czyżby nawiązanie do moich własnych słów spod rozdziału XXXI? Może~

Wielu z Was może sobie teraz pomyśleć "Ale się uwziąłeś na tego Kihyuna..."

Broń jednak wycelowana jest w kogoś zupełnie innego~

I

Woa~

Zaczynamy kolejną dziesiątkę, co? ^ ^

ostatnio w tym opowiadaniu naprawdę wiele się zmieniło i już nie mogę się doczekać, by pokazać Wam dalsze losy naszych bohaterów ^ ^

Dodatkowo w czwartej dziesiątce znowu przygotuje dla Was rozdział opowiadający o Kihyukach z teraźniejszości ^ ^

Będzie się działo~

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału :3

Mam nadzieje, że Wam się podobał :)

Chętnych oczywiście serdecznie zapraszam do chwili rozmowy w komentarzach, gdzie jak zawsze gorąco Was wyczekuje :)
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro