Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XCII

           

To wszystko... było jakieś dziwne.

Hyungwon był jakiś dziwny, choć Wonho mógłby przysiąc, że nadal jest taki sam. Kiedy sam, zrezygnował z dalszego upokarzania się przed, o dużo lepiej radzącym sobie na lodzie, chłopakiem. Mógł spokojnie obserwować każdy jego ruch, najmniejszy gest i... uśmiech. Chae uśmiechał się i nawet jeżeli nie były to jakieś wybuchy radości, a jedynie niewinne wykrzywienie warg, ku górze, to robił to. Był szczęśliwy.

A Hoseok... Był nim najzwyczajniej w świecie oczarowany, nie mogąc nawet na chwilę oderwać oczu, wzdychał obserwując go zza barierek, ale mimo to jego myśli dominowane były przez coraz to różniejsze pytania, a wśród nich to jedno, najważniejsze „Dlaczego?".

Po lodowisku, zdecydowali się by znaleźć dla siebie jakieś miejsce, w którym mogliby przenocować, przeczekać, by już następnego dnia pozostawić to miejsce i związane z nim wspomnienia raz na zawsze. Nie ważne jak to dwuznacznie brzmiało, ale szukali miejsca, by w jakimś ustronnym motelu, zakończyć swoją randkę, która choć nieco nieudolna, to z pewnością zaliczała się do udanych.

Pierwsza udana randka z pierwszą, prawdziwą miłością.

Szli, mijając kolejnych ludzi, stale trzymając się za dłonie. Zaledwie paru ludzi obrzuciło ich mało przychylnym spojrzeniem, ale większość miała ich po prostu gdzieś. Mogli poczuć swego rodzaju wolność i zapewne, gdyby zaczęli się tutaj całować, to i tak nikt nie zwróciłby na to uwagi. Samemu Hyungwonowi zdawać by się mogło, to nie przeszkadzało.

W pewnej chwili, chłopak zamiast rozdzielić ich dłonie, jeszcze bardziej wzmocnił uścisk. Trudno było wytłumaczyć w jakiś sensowny sposób takie zachowanie Hyungwona, osoby, która zwykle uciekała jako pierwsza, bała się kontaktu... Teraz, Wonho miał wrażenie jakby po tamtym pocałunku, wielki płat lodu z serca Hyungwona oderwał się, ukazując to co Hoseok od tak dawna chciał zobaczyć. Może i była to jakaś nadinterpretacja, jednego zwykłego pocałunku, ale w inny sposób nie mógł wytłumaczyć, że pierwszy raz... Hyungwon trzyma go za rękę z taką czułością, bez cienia przymusu czy niezadowolenia.

-Mam ochotę walnąć się na łóżko, chrzanię prysznic, czy mycie zębów - marudził.

Chae, lekko się skrzywił, kiedy obydwoje zatrzymali się na jednym z przystanków.

-Wiesz, że jesteś czasami obleśny.

-Mogę być obleśny, nie jesteśmy na północy.

-Ale ja nie chce mieć obleśnego chłopaka - powiedział całkowicie poważnie.

-Nie? - Ożywił się nagle. -Wiesz, jeżeli ci to przeszkadza, to mogę brać prysznic cztery... nie! Sześć razy dziennie - zarzekał się.

Hyungwon z naturalną dla siebie już obojętnością, spojrzał na Hoseoka leniwie, kiwając zrezygnowany głową.

-C-co ty robisz? - Jęknął, kiedy niespodziewanie Wonho postanowił przytulić go od tyłu, układając podbródek na ramieniu chłopaka.

-Przytulam się do mojego jednodniowego chłopaka - szepnął, przymykając oczy. - Nie mogę?

Hyungwon wcale nie odpowiedział, spojrzał jedynie gdzieś przed siebie. Sam Hoseok nie wiedział czy to miało być ciche przyzwolenie, czy chłopak po prostu nie chciał odpowiadać na to pytanie. Samo stwierdzenie „Jednodniowy chłopak" było już bardzo nieporządku i mówiło o tym co się dzisiaj wydarzyło.

Ale skoro to był tylko jeden dzień... To Wonho zamierzał go wykorzystać. Chciał się rozkoszować tą bliskością, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy będzie mu dane zaznać jej kolejny raz. Z Hyungwonem przecież nigdy nie było nic wiadomo, prawda? Był zagadką, której nie dało się w żaden sposób rozwiązać.

-Tamte dziewczyny się na ciebie patrzą - szepnął mu do ucha.

Chae nieznacznie drgnął, ale opanował chęć spojrzenia w kierunku, w którym patrzył właśnie jego partner, przy okazji wiercąc dziurę w czole dwóm dziewuchom, które już od jakiegoś czasu się na nich gapiły... Nie żeby miał coś przeciwko, ale... Wolałby żeby nikt nie zarywał do Hyungwona w takiej chwili.

-Patrzą się bo mnie ściskasz jak wariat - powiedział cicho.

Wonho, jakby sprowokowany tymi słowami, wzmocnił uścisk, zmuszając tym samym Hyungwona, to wypuszczenia powietrza z płuc.

-Myślę, że to z powodu tego jak wyglądasz.

-To znaczy?- Zapytał, marszcząc brwi.

-To znaczy, że jesteś szalenie przystojny - szepnął mu do ucha.

Na reakcje naprawdę nie trzeba było długo czekać, ponieważ Hyungwon, niemalże natychmiast oblał się czerwienią, która praktycznie zalała całą jego twarz.

-Nie wygłupiaj się - poprosił.

-Czujesz się z tym niekomfortowo, prawda? Z tym, że możesz być dla kogoś ważny.

-Dlaczego znowu zaczynasz ten temat? To nasza randka, powinniśmy...

-Właśnie - przerwał mu. - To nasza randka-  mruknął. - Być może nie znam się na randkowaniu, związku, czy miłości, ale... Wiem, że każda z tych rzeczy zawiera w sobie troskę, dlatego... Martwię się o Hyungwona, mojego dzisiejszego chłopaka i chce... marzę o tym, by zaufał mi.

Nie uzyskał kompletnie żadnej odpowiedzi i nie czuł się z tego powodu jakoś źle. Wiedział, że tym razem pozwolił sobie na ciut zbyt wiele jak na Hyungwona.

Powoli, rozplątał dłonie, dotąd mocno obejmujące chłopaka. Stanął obok, unosząc wzrok na chmury, spowijające nocne niebo. Właśnie takie w tej chwili był jego umysł i serce... Spowity ciemnymi i ciężkimi chmurami, których odejścia nie zapowiadało kompletnie nic.

-Czasami lepiej jest czegoś nie zaczynać niż potem cierpieć z powodu kolejnego rozczarowania - wyszeptał cicho, Hyungwon.

-Czasami lepiej jest spróbować, niż potem żałować.

-To nasz autobus - westchnął, ruszając do przodu.

***

-Śpisz?- Szepnął.

-Nie...- Mruknął.

Wonho, leżący dotąd na brzuchu, przewrócił się na plecy, by móc spokojnie obserwować sufit w ich małym, wynajętym na tę noc pokoiku. Bolesna świadomość tego, że za zaledwie parę minut... wszystko będzie po staremu przypominała mu o sobie. Dwudziesta czwarta zbliżała się nieubłaganie szybko.

-Za trzy minuty północ - zameldował.

Hyungwon leżał zaledwie kilka, czy kilkanaście centymetrów dalej, odwrócony plecami do swojego współlokatora i choć nie spał, nie miał nawet zamiaru odzywać się w tej sytuacji.

-Dziękuje za dzisiaj - kontynuował Hoseok. - Było naprawdę wspaniale i... Nie marzyłem o niczym więcej - jakby odruchowo, musnął opuszkami palców, swoje rozchylone wargi, nieświadomie wspominając miniony pocałunek. - Dwie minuty...- westchnął. - Kochanie... Mam nadzieje, że jak najczęściej będziesz czuł się szczęśliwy.

Następny dzień miał postawić przed nimi nowe wyzwania, bo choć nie zmieniło się nic, to jednocześnie zmieniło się wszystko. Po tym jednym dniu... Nie możliwe było, by mogli żyć tak jak przedtem. Obydwoje zasmakowali czegoś innego, wzajemnego ciepła, złudnego poczucia bezpieczeństwa i szczęścia.

Powrót nie był już możliwy, nie był już możliwy w momencie, w którym zetknęły się ich wargi... Kiedy posmakowali siebie nawzajem.

-Minuta - szepnął.

Czy liczył na jakiekolwiek słowo od Hyungwona , nim to wszystko miało się zakończyć? Oczywiście. To przyniosłoby swego rodzaju ulgę, napełniło pewnością, a tak cisza... Była bolesnym dowodem, że wszystko się skończyło.

Hyungwon, nadal odwrócony plecami... Ronił w ciszy gorzkie łzy bezradności, żalu i złości z powodu swoich własnych słabości.

~~~

Witajcie!

Taka ciekawa ciekawostka odnośnie RM

Wiecie, że to jest ostatni miesiąc tego opowiadania? ^ ^

Jakiś czas temu zapowiedziałem, że "Roommate" zostanie zakończone do końca wakacji

I tak się w rzeczywistości stanie

Ahh~

Aż mi się łezka w oku zakręciła

>.<

*Patrzy na rozdział*

Jakbym miał go podsumować?

Wonho pokazał, że umie liczyć

Super, jestem z niego dumny

Jak myślicie?

Co się teraz stanie?
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro