Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXXXVII

Hyungwon zdecydowanie musiał mieć jakąś paranoje, zaburzenia, czy lęki. Było to widać w dosłownie każdym, najmniejszym geście, kiedy tylko znajdowali się pośród większej garstki ludzi. Chłopak momentalnie się wtedy spinał, denerwował i tracił zdecydowanie. Jego przemiany były równie nagłe co on sam.

-Myślałeś kiedyś nad tym, żeby przestać uciekać?- Zapytał.

Hyungwon przeniósł wzrok z krajobrazu za szybą pociągu, na swojego przyjaciela, który teraz skutecznie wywiercał mu dziurę w czole.

-Chciałbym- stwierdził sucho.

-Ale? -Dopytał ostrożnie.

Chae jedynie wzruszył ramionami, przenosząc wzrok z powrotem na szybę.

Była kolejna rzecz, którą Hoseok zauważył u Hyungwona, a której zdawał się nie dostrzegać podczas ich wcześniejszych rozmów. Chłopakowi niezwykle trudno przychodziło opowiadanie nie tylko osobie, ale również odpowiadanie na przeróżne pytania, kierowane w jego stronę.

Tak więc chłopak przed nim nie był zwykłym człowiekiem i nawet nie chodziło już tutaj o osobiste uczucia Wonho wobec niego, ale każda inna osoba mogłaby stwierdzić, że Hyungwon jest po prostu... Dziwny.

-Twoja matka...- Zaczął znowu. - Dlaczego nie może tak po prostu dać ci spokoju? Nie ma nic innego do roboty?

-Jak widać nie...

-Mhm...- Mruknął, zniechęcony zdawkową odpowiedzią rozmówcy. - Myślę, że już niedługo jej się znudzi- uśmiechnął się szeroko. - A wtedy będzie już wszystko dobrze -westchnął. - Na pewno.

-Co cię dzisiaj naszło?- Zdenerwował się.

-No... Chciałem tylko z tobą trochę porozmawiać...- Mruknął urażony.

-Ale czy musimy rozmawiać o moich problemach?

-Z własnego doświadczenia wiem, że trzymanie wszystkiego w sobie nie jest dobre.

Zamierzał realizować swoje postanowienie odnośnie częstszych i szczerszych rozmów z Hyungwonem i... Efekty jeszcze nie były zbyt zadowalające, ponieważ mając za rozmówce kogoś kto otoczył się grubym i dźwiękoszczelnym murem, trzeba było się bardzo postarać, by jakiekolwiek słowa przez niego przeszły.

Chae był naprawdę trudnym przeciwnikiem do pokonania i w trakcie ich znajomości Wonho już nie raz musiał zmieniać strategię odnośnie tego jak do tego wszystkiego podchodzić. Od Kihyunowego opanowania po typowego dla Wonho roztargnienia i ekscytacji w tym wszystkim, a co za tym idzie i pewnego braku wyczucia.

Jednak... Jakieś efekty były, nikłe, ale to zawsze były jakieś efekty. Hyungwonem należało potrząsnąć, dać, mu do zrozumienia, że ma do czynienia z kimś kto nie odpuści jak ci wszyscy inni, którzy go zostawili. Należało stanąć przed nim i wykrzyczeć mu prosto w twarz „Obchodzisz mnie, więc opowiedz mi o swoich problemach!".

To było straszne, ponieważ Shin w tym całym postępowaniu Hyungwona, odnajdywał... Siebie. Może nie tego obecnego, ale tamtego słabego i mizernego chłopca, który bał się własnego cienia, a każdy, nawet najmniejszy kontakt z drugą osobą stawał się zadaniem niemożliwym do wykonania.

Ale... W życiu każdego człowieka dzieją się przełomy, które kompletnie go zmieniają. Wonho do dzisiaj pamięta pierwszy uśmiech Minhyuka, jego wyciągniętą dłoń. Tak jak Lee uratował jego, tak Wonho chciał uratować Hyungwona. Znał dokładnie sposób myślenia osób, które straciły nadzieje w to, że kiedyś na ich niebie ponownie pojawi się słońce.

-Przepraszam, że się zdenerwowałem- mruknął po pewnym czasie Chae.

-Spoko, nic się nie stało - zapewnił.

-Po prostu... Nie ważne jak bardzo staram się z tym wszystkim pogodzić, to nigdy mi się to nie udaje- westchnął. - To jest strasznie frustrujące, wiesz?

-Myślę, że chyba nikt inny nie może wiedzieć lepiej ode mnie - uśmiechnął się lekko. - Przecież wiesz, że ja też nie miałem kiedyś lekko- wzruszył ramionami.

-Wiem...- Mruknął. - Czasami mam tego wszystkiego po prostu dość... Chciałbym w końcu móc żyć normalnie, wyjść na spacer, do kina, czy kawiarni bez obawy, że zaraz zostanę zgarnięty przez bandytów nasłanych przez moją mat...- Hyungwon momentalnie rozszerzył oczy i zamilkł.

W pierwszej chwili Wonho nie zorientował się co się stało i nawet rozejrzał się dookoła siebie, by zorientować się, czy aby ktoś niepożądanych ich nie podsłuchuje, ale coś takiego nie miało miejsca. Dopiero wtedy olśniło go, że Hyungwon zapewne zdradził coś czym zapewne nie chciał się z nikim dzielić.

-Czy...- Zaczął. - Coś takiego się zdarzyło...?

Chae, jakby mimo wolnie przeniósł dłoń na swoją szyje.

-Musisz mi uwierzyć, że mam powody, że się tak zachowuję - spojrzał na niego smutno. - W moim życiu w przeciągu tego roku zdarzyło się naprawdę dużo i o wielu rzeczach nie chcę mówić.

-Ktoś cię skrzywdził?- Zdenerwował się, podrywając się z miejsca, przez co parę ludzi na niego spojrzało zaciekawionym wzrokiem.

A Hyungwon... Po prostu uśmiechnął się z takiej, a nie innej reakcji swojego rozmówcy. Hoseok w pierwszym momencie nie mógł zrozumieć, jak przy tak poważnej rozmowie ten chłopak po prostu może się uśmiechać, kiedy on sam umierał ze zmartwienia. Dopiero, Kiedy mógł złapać go za dłoń, zrozumiał, że chodziło tutaj przede wszystkim o troskę, od której Hyungwon zdążył się już odzwyczaić, a którą na każdym kroku starał się mu okazywać Wonho.

-Nic poważnego mi nie zrobili- starał się go uspokoić, choć sam wyglądał na nieco zdenerwowanego. - Zastraszali mnie, to wszystko.

-To wszystko?- Zapytał z niedowierzaniem. - Jak możesz mówić o tym tak lekko, jakby to było coś normalnego?

-Nie wiem...- Wzruszył ramionami. - Może dlatego, że po pewnym czasie przestałem to traktować jakoś coś dziwnego? Za każdym razem, kiedy zmieniałem miejsce i tak mnie znajdywali... To stało się normą, że po pewnym czasie już na nich po prostu czekałem.

-Przecież to wszystko nie musi tam wyglądać- starał się go jakoś przekonać.

- Musi- stwierdził stanowczo. - Myślisz, że na początku nie próbowałem z tym walczyć, starać się to wszystko zmienić? Ale... Nie mam możliwości, by zrobić cokolwiek innego...

-W takim razie wyjdź ze mną na randkę- wypalił nagle.

Hyungwon momentalnie zmarszczył brwi, zaskoczony taką propozycją. W tamtym momencie najpewniej spodziewał się absolutnie wszystkiego, ale zdecydowanie nie takiej propozycji.

-Jesteś powalony - stwierdził. - Ja nie chodzę na randki...

-Ale ja mówię poważnie- obraził się. - I tak nie mamy żadnego pomysłu na to co zrobić, więc wysiądźmy na najbliższej stacji i spędźmy razem dzień, to wszystko.

-Hoseok, ja... Nie jestem przekonany co do tego pomysłu- mówił wyraźnie zmieszany z powodu, wręcz przytłaczającego entuzjazmu swojego rozmówcy.

-Zrobię co tylko będziesz chciał, tylko się zgódź! Proszę? –Mruknął, trzepocząc rzęsami. - Chciałbym ci przypomnieć, że na początku naszej znajomości obiecałeś mi wyjście, więc się teraz nie wykręcaj, a poza tym, przyda nam się trochę rozerwać po tych wszystkich ciężkich tematach, nie?

Chae naprawdę długo milczał, badając dosłownie każdy centymetr twarzy swojego rozmówcy, na której entuzjazm i nadzieja nie malały z każdą mijającą minutą. Ostatecznie chłopak przewrócił oczami, wzdychając.

-Z...zgoda, ale coś czuje, że będę tego mocno żałował.

-Pesymizm odłóż na bok, okej?

~~~

Yo~

Witajcie

^ ^

Nie wiem jak u Was, ale u mnie zrobiło się strasznie gorąco, więc oficjalnie umieram C:

Chciałbym do Was mówić dalej, ale niestety jestem już goniony dalej ^ ^"

Także

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał ^ ^

Jeżeli macie jakieś uwagi, lub pytania to śmiało piszcie ^ ^

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro