Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXXXIX

To miał być właśnie ten moment. Ich pierwsza i zapewne ostatnia randka. Hyungwon idący z boku, nawet na chwilę nie odważył się podnieść głowy, kiedy przemierzali zatłoczone chodniki, na których trudno było iść, by się z kimś nie zdarzyć, a mimo to jakoś im się udawało. Wonho z najwyższym priorytetem szukał czegoś we własnym telefonie, by ostatecznie nagle się zatrzymać, przez co Hyungwon, idący za jego plecami, wpadł prosto na niego.

-Już wszystko wiem, skarbie - powiedział chwilę po tym jak odwrócił się do swojego rozmówcy.

-S...Skarbie? - Zapytał, jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno dobrze usłyszał słowa wypowiedziane przez przyjaciela.

-No tak - odpowiedział, szeroko się uśmiechając.

To byłą ta chwila, miał tylko jedną szansę, by pokazać się z jak najlepszej strony przed Hyungwonem. Nie liczyło się teraz wszystko to, co razem przeszli, musieli zapomnieć absolutnie o wszystkim, by móc cieszyć się wspólnym wieczorem. Problem polegał na tym, że Wonho nigdy w życiu nie był na randce, a Chae miał roztrzaskane serce, ale to wcale nie przeszkadzało Shinowi w utrzymaniu optymizmu. Miał zamiar uczynić dzisiejszy dzień najlepszym w życiu Hyungwona. Jeżeli to miało się już nigdy więcej nie powtórzyć, to niech przynajmniej będzie przyjemne, dlatego musiał być silny.

Nawet szukał informacji o potencjalnych miejscach, w których mogliby spędzić miło czas, a w których nie było zwykle aż tyle osób. Miał tylko nadzieje, że stronki w internecie nie kłamały i faktycznie będzie tam jedynie garstka osób. Nie chciał forsować zbytnio Hyungwona.

-Co ci nagle z tym strzeliło?- Zapytał ostrożnie.

-Jesteśmy na randce, nie?

-Powiedzmy...- Mruknął.

-Nie powiedzmy, tylko jesteśmy - uparł się. - Dlatego powinniśmy choć przez chwilę zachowywać się jakbyśmy byli razem - powiedział entuzjastycznie.

-He?- Wymknęło mu się. - Oszalałeś? Przecież my nie jesteśmy razem...

Wonho westchnął ciężko.

-Nie możesz chociaż przez chwilę udawać, że tak jest?- Mruknął urażony. - Zależy mi na tym.

Hyungwon spojrzał swojemu przyjacielowi głęboko w oczy, jakby chciał stamtąd wyczytać jak powinien w tej sytuacji postąpić. Wonho doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo nie w smak było do Hyungwonowi, ale... Naprawdę chciał choć przez chwilę udawać i żyć w świecie z marzeń.

-No... No dobrze - powiedział ostrożnie. - Skoro tak ci na tym zależy...- Mruknął.

-Jesteś kochany - uśmiechnął się, łapiąc chłopaka za dłoń. - Chae Hyungwon, mój chłopak - wyrecytował. - Nie uważasz, że to nawet ładnie brzmi?

Chae jedynie się skrzywił.

-Przestań -poprosił. - To naprawdę dziwne.

-Wiedziałem, że to powiesz - zaśmiał się.

Z drugiej strony... Nie mogli tak naprawdę zrobić nic, co w pierwotnej wersji zamierzył Wonho. Marzył o tym, by Hyungwon również wspominał ten dzień naprawdę miło, a to oznaczało, że należało pójść na pewnego rodzaju ugodę z jego fobiami, dlatego takie rzeczy jak kino, czy lodowisko odpadało. Oczywiście mogą tam iść, ale nie jako para.

-Gdzie mnie ciągniesz? - Zapytał Hyungwon, kiedy trzymając się za rękę, przemierzali miasto. - Zaczynam myśleć, że się zgubiłeś...

-Nie zgubiłem się - zaręczył. - Doskonale wiem co robię - uśmiechnął się w jego kierunku. - Nie marudź, tylko mi zaufaj, dobrze?

-Przecież ci ufam - mruknął cicho.

***

Park, pierwszym przystankiem na ich randce miało być właśnie to miejsca. Wydawało się ono całkiem idealne, ponieważ ze względu na zbliżający się zmierzch i ujemną temperaturę, ludzie raczej darowali sobie dłuższe spacery... No chyba, że było się wariatem takim jak Wonho.

-Jestem - wydyszał.- Przepraszam, że tak długo, ale myślałem, że to jest zdecydowanie bliżej...

Hyungwon, który już jakiś czas temu został zostawiony przez swojego randkowego partnera na jednej z ławek. Teraz patrzył na jego zaczerwienioną twarz z prawdziwym zirytowaniem. To było bardzo ryzykowne zagranie ze strony Hoseoka i wyglądało na to, że zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ starał się stracony czas, wynagrodzić naprawdę pięknym uśmiechem

-Co to jest? - Zapytał, kiedy przed jego oczyma znalazła się, czerwona róża, dotąd trzymana przez chłopaka za plecami.

-Róża - odpowiedział pewnie. - To nasza randka, nie? Prawdę mówiąc nigdy na żadnej nie byłem i... Nie podoba ci się?

-Nie - odpowiedział kręcąc głową. - Jest naprawdę piękna - szepnął, przyjmując prezent.

-Cieszę się - zaśmiał się entuzjastycznie, przysiadając się obok chłopaka. - Przepraszam, że tyle mi zeszło, ale o tej godzinie wszystkie kwiaciarnie były już zamknięte - westchnął.

W pewnym momencie po prostu spojrzał w oczy Hyungwona i... Po prostu w nich utonął. Jedno jego spojrzenie, lekki uśmiech sprawił, że serce Hoseoka, rzuciło się w szaleńczy bieg.

Stale patrząc na Hyungwona, przyłożył dłoń do jego klatki piersiowej, wyczuwając w ten sposób, szybko bijące serce, szybko jednak musnął szyję chłopaka, kończąc na jego policzku. Otarł go delikatnie czując jak bardzo zmarzł, bacznie obserwował lekko uchylone usta, które jakby zachęcały do tego, co Hoseok planował zrobić już od samego początku ich wyprawy.

To zabawna sprawa, bo kiedy już zamknął oczy i jakby instynktownie zaczął przybliżać swoje usta do tych Hyungwona... Miał wrażenie jakby to już kiedyś miało miejsce. Jakby kiedyś coś podobnego przeżywał, choć był pewny, że taka sytuacja w zasadzie nigdy się nie zdarzyła. To dzisiaj miał być jego pierwszy pocałunek... Czy to było jakieś dziwne déjà vu?

Już miał poczuć ich smak, spełnić wszystkie skryte marzenia, kiedy... Zamarł, ponieważ bolesna świadomość tego co robi... Skutecznie odwiodła go od tego pomysłu. Opuszczając dłonie na własne kolana, nerwowo zagryzając, drżącą wargę, ukrywając łzy z każdą chwilą cisnące się na oczy... Odsunął się.

Nie mógł zrobić czegoś wbrew Hyungwonowi. To byłoby nie w porządku... Nawet jeśli Chae nie protestował, to równie dobrze mógł być zbyt przerażony by to zrobić.

-Za..- urwał, kiedy głos mu się załamał, cały drżał ze zdenerwowania, ale i z żalu, oblizał wargi, kiedy pierwsze łzy spłynęły po jego zmarzniętym policzku. - Zapomniałem, że ty... Tego nie chcesz, przepraszam - pociągnął nosem, starając mimo wszystko jakoś uśmiechać się w tej sytuacji, ale nie wychodziło mu to najlepiej.

Chae otworzył swoje, dotąd zamknięte oczy, z miejsca obrzucając Shina, zdziwionym spojrzeniem.

-Wonho... Nic.

-Nie - przerwał mu. - Jestem beznadziejny - wyszlochał, bez większego powodzenia, ocierając spływające słone krople.

-Nie jesteś.

Ten głos... Należał on oczywiście do Hyungwona, ale jednocześnie tak jakby te słowa wymawiał ktoś inny. Tak dobrze znany głos, wydawał się obdarty z tego całego bólu, strachu i niepewności, który powoli zaczynał być dla niego charakterystyczny. Wonho, przenosząc wzrok na chłopaka siedzącego obok niego... Nie dojrzał już osoby z którą tu przyszedł. Ten Hyungwon, który siedział teraz przed nim... Błyszczał, emanował jakąś dziwną pewnością siebie.

To był ten Hyungwon, który został skazany na stracenie w dniu swojej ucieczki z domu.

-Nie jesteś - powtórzył.

Delikatnie ujął twarz Wonho w swoje dłonie, przełykając powoli ślinę. Sam nie był pewien własnych zamiarów, ale mimo wielu obaw, rozbijających się w jego myślach, przysunął się bliżej, wystarczająco, aby Hoseok poczuł jak ich oddechy, krótkie i urywane, łączą się ze sobą.

Mógł zareagować, mógł się sprzeciwić, czy samodzielnie pokonać dzielące ich centymetry, ale zdawało się, że objęła go swoista wersja paraliżu. Miał wrażenie, że najdrobniejszy ruch był w stanie spłoszyć Hyungwona, dlatego cierpliwie czekał na to, co miało się za moment wydarzyć. I stało się. Chae w pierwszej chwili jedynie złożył czuły pocałunek w samym kąciku ust chłopaka przed sobą, zupełnie jakby się nim bawił, lub... ostatni raz szukał upewnienia, czy to czego chciał jest właściwe.

Hyungwon odsunął się, zwilżając swoje wargi i przymknął oczy, by z następną chwilą zrobić coś, co przyspieszyło rytm serca Hoseoka. Złączył delikatnie ich wargi w subtelnym pocałunku. Nie było w towarzyszących mu uczuciach żaru czy agresji, ale... Ta czułość, którą Chae zawarł w pieszczocie sprawiła, że po policzkach Wonho ponownie spłynęły łzy.

Podobno każdemu pocałunkowi można przypisać smak towarzyszących mu emocji. Czasem mógł on być słodki, jak miłość, czy gorzki, zwiastując pożegnanie, a ten? Ten wypełniły słone krople snujące się po ich policzkach. A Hoseok nie potrafił określić czy więcej ich należało do niego samego, czy może jednak Hyungwona, który odsuwając się delikatnie i zabierając swoje dłonie z każdą chwilą drżał coraz bardziej.

Tym razem Wonho wcale nie zamierzał pozostawać bierny. Zagarnął Chae bliżej siebie, szczelnie obejmując go ramionami i ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi.

-Kocham cię - wyszeptał cicho Wonho.

-Chciałbym móc cię pokochać - szepnął jeszcze ciszej Hyungwon.

~~~

Witajcie

Nim zaczniecie na mnie krzyczeć

(A zapewne tak może się zdarzyć)

Chciałbym Was uświadomić, że to jest jedynie połowa ich randki

Potrzebowałem, by nasze gołąbeczki się kissneli

Bo było mi to niezwykle potrzebne do dalszej fabuły

Tak więc rozdział 91 będzie kontynuacją tego co widzieliśmy dzisiaj ^ ^

(Nie zapominajcie o naszych Kihyukach w następnym rozdziale, tak?)

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

I Z TEGO MIEJSCA CHCIAŁBYM JEJ Z CAŁEGO SERCA PODZIĘKOWAĆ, BO BEZ NIEJ, ZAPEWNE NIE PORADZIŁBYM SOBIE W WIELU, WIELU MOMENTACH PODCZAS TRWANIA TEGO FF ^ ^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro