LXXVIII
Sam nie wiedział, kiedy tak właściwie zgubił się we własnych myślach, które raz za razem zaprzątały jego głowę. Był tak szczęśliwy, a zarazem tak przerażony tym wszystkim, co się działo i co w przyszłości mogło się stać. Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego.
-Dzięki, że poświęcasz mi swoją przerwę-rzucił, krojąc łyżeczką kawałek ciasta, które zamówił jakiś czas temu.
-Nie ma sprawy- Kihyun, który siedział naprzeciwko uśmiechnął się lekko.- To raczej ja powinienem ci podziękować, bo dzięki tobie przynajmniej nie siedzę sam- zaśmiał się krótko. - Ale... Wyglądałeś na zmartwionego, kiedy przyszedłeś, stało się coś?
Hoseok nieznacznie się skrzywił, opuszczając wzrok na stolik. Jeżeli chciał coś ukryć,to zdecydowanie przybierał złą taktykę i sam o tym doskonale wiedział. Nie chciał kłamać swojemuprzyjacielowi, a jednocześnie nie wiedział w jakie słowa powinien ubrać swoje własne myśli.
-Dobrze- powiedział powili. - Nie będę naciskał.
-Dzwonili moi rodzice, to wszystko- wydusił z siebie. - I tak jakoś zacząłem bardziej myśleć o tym wszystkim.
-Mianowicie?
-Teraz jest wszystko fajnie i w ogóle, nie?
-Powiedzmy- mruknął. - Ale z tego, co widziałem dzisiaj rano, to u ciebie musi być naprawdę przyjemnie - poruszył sugestywnie brwiami.
Hoseok momentalnie poczerwieniał na twarzy i to nie dlatego, że się wstydził tego co zrobił, ale... Czuł się po prostu zażenowany tym, że Kihyun to widział. Nie zupełnie był gotowy żeby dzielić się takimi rzeczami, nawet z najbliższym przyjacielem. Było to nieco dziecinne myślenie, bo w gruncie rzeczy, przecież spali jedynie w jednym łóżku, ale z drugiej... Było to nieco intymne doświadczenie. W pewnym sensie oczywiście.
-Uroczo wyglądasz kiedy się rumienisz- zaśmiał się. - No, kontynuuj- poprosił.
-No bo...- urwał. - No bo... Coraz częściej zaczynam się zastanawiać jak to wszystko będzie wyglądało w przyszłości- zaczął niepewnie. - Teraz wszystko jest fajnie i w ogóle, ale... Jak to wszystko będzie wyglądało za jakiś czas?
-Boisz się czegoś?
-Sam nie wiem...- Mruknął. - Kocham Hyungwona i tego jestem pewien najbardziej na świecie, ale rozmowa z moimi rodzicami... Dzięki niej zauważyłem ile mogę teraz stracić- spojrzał gdzieś w bok. - Nie chce wracać do swojego poprzedniego życia, bo nawet jeżeli było ono całkiem spokojne to...
-Było samotne?- Zasugerował, na co Hoseok jedynie pokiwał głową. - Wcale ci się nie dziwie, wiesz?- Uśmiechnął się pokrzepiająco. - Jeszcze zanim poznałem Minhyuka, to kompletnie nic się dla mnie nie liczyło, żyłem z dnia na dzień, głupio marnując cenny czas- westchnął. - Nawet jeśli każdy dzień z nim jest najwspanialszym w moim życiu, to codziennie boje się, że to się skończy, on zniknie. - Upił łyk swojej kawy. - Właśnie dlatego cię rozumiem
-Niczego innego się od ciebie nie spodziewałem- uśmiechnął się słabo. –Chcę mu jakoś pomóc, ale... Ja już naprawdę nie wiem jak. Nie mam wystarczających znajomości, pieniędzy, czy siły żeby obronić go przed ludźmi, którzy go skrzywdzili.
-Może zabrzmię idiotycznie, ale dajesz mu znacznie więcej niż mógłby otrzymać od kogokolwiek innego.
-Niby co takiego?
-Siebie- uśmiechnął się. - Swoją miłość, którą pokazujesz mu na dosłownie każdym kroku.
-Nie lubię kiedy tak mówisz- powiedział nieprzekonany. - Zawsze wychodzę wtedy na histeryka.
-A nie jesteś nim?- Zaśmiał się. - Uwierz mi, że nawet jeśli nie odwzajemnia twoich uczuć, to sama świadomość bycia kochanym niezwykle mu pomaga -zapewniał. - W tym ja i on jesteśmy podobni.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że mnie pozbierałeś, kiedy zacząłem się sypać- westchnął. - Nie jestem tak silny jak ty...
-Mylisz się, jesteś znacznie silniejszy niż ktokolwiek kogo znam.
***
Hyungwon... Chłopak, który nawet w ciszy zdawał się krzyczeć każdym centymetrem swojego ciała, swoją osobą. Było w nim coś fascynującego, coś co za każdym razem kazało się zatrzymać i podziwiać absolutnie wszystko, co miało z nim związek. Chae władał jakimś dziwnym urokiem, przed Którym Wonho nawet nie miał ochoty się bronić.
Z lekkim uśmiechem na twarzy, kciukiem przesuwał coraz to inne zdjęcia przedstawiające Hyungwona. Za każdym jednym kryła się jakaś zabawna historia i misja, której nie dało się zrealizować. Wszystkie oczywiście były robione po kryjomu. Wolał się nawet nie zastanawiać co by było, gdyby Chae dowiedział się o ich istnieniu, a w taki sposób przynajmniej mógł ładować swoje baterie jego widokiem w każdym momencie, w którym chciał.
Uniósł wzrok, kiedy sygnalizacja dała pozwolenie pieszym na przejście.
-Wonho!
Z zamyśleń wyrwał go spanikowany głos Kihyuna, którego dojrzał kilka metrów dalej, kiedy tylko odwrócił się w jego kierunku. Jednak zdecydowanie było nie tak, ponieważ twarz chłopaka, na której zwykle można było obserwować spokój, szczęście i zmęczenie, teraz wyglądała tak jakby Kihyuna dotknęła jakaś niewiarygodna tragedia... Wyglądał tak jakby umarł ktoś dla niego bardzo ważny. To wszystko naprawdę go zaniepokoiło, ponieważ Kihyun którego znał, nie zachowywał się w ten sposób.
Chyba, że naprawdę stało się coś złego. Targany właśnie tą myślą, wyszedł przyjacielowi naprzeciw.
-Dogoniłem cię - eydyszał zmęczony, opierając ręce o kolana. - Co za ulga - wyprostował się, wkładając na twarz lekki uśmiech.
-Stało się coś?- Zapytał zaniepokojony. - Wyglądasz... Na zmartwionego.
-Nie, nic się nie stało - zapewniał. - Po prostu... Chciałem ci powiedzieć coś ważnego to wszystko.
-Tak?
-Tak.
Kihyun otworzył swoje usta, ale Wonho nie mógł dosłyszeć ani jednego słowa, które wtedy wypowiadał. Wszystko, cały otaczający świat został zagłuszony przez uporczywe tykanie zegarka, które wydawało się być tak znajome, niczym smak z dzieciństwa. Orzeźwiający wiatr, który raz za razem smagał jego twarz ustąpił piekielnemu bólowi, odbierającemu oddech. Szeroko otwarte oczy z każdą sekundą, coraz trudniej łapały ostrość. Czuł się zupełnie tak jakby umierał.
W pewnej chwili dostrzegł wzrok przyjaciela, który skierowany był gdzieś za jego plecami. Jakby w zwolnionym tempie odwrócił się za siebie, by dostrzec... Wypadek samochodowy. Ludzie już zaczęli się zbiega, niektórzy robili zdjęcia, czy gdzieś dzwonili.
Sam nie wiedział, co podkusiło go, by unieść wzrok na spotkanie ze świdrującym blaskiem fioletowych tęczówek nieznajomego. Właśnie w tamtej chwili, wszystko wróciło do normy, a wszystkie symptomy stały się jedynie wspomnieniem.
-Wonho!- Usłyszał spanikowany głos Kihyuna, który na siłę odwróciło w swoją stronę. - Wszystko w porządku? Matko... Ten wypadek...
-Kihyun...- Mruknął słabo.
-Tak? Źle się czujesz?
-Nie- spojrzał gdzieś w bok. - Co chciałeś mi powiedzieć?- Zmienił szybko temat.
Chłopak lekko się zmieszał, ale szybko się zreflektował.
-Chciałem ci powiedzieć, żebyś na siebie uważał.
Gdyby Wonho tylko obszedł chłopaka, dostrzegłby zrujnowany złoty zegarek i spływające po nim strużki krwi, wydobywające się z poranionej dłoni Kihyuna.
~~~
Nim zaczniecie we mnie rzucać czymkolwiek
Chciałbym zaznaczyć, że jeżeli mnie zabijecie teraz, to nie poznacie zakończenia tej historii
Tak
Witajcie
Rozdział niby przez cały okres trwania był spokojny, odgrzewanie kotleta, by na samym końcu zaskoczyć nas czymś zupełnie nowym ^ ^
Przynajmniej w mojej opinii jest to coś nowego
Przy okazji chciałbym podziękować za wbicie kolejnego tysiąca pod moim pierwszym ff
I choć minęło trochę czasu od jego zakończenia (nawet trochę dużo) to ja nadal jestem niezwykle szczęśliwy, że ktoś jeszcze tam zagląda ^ ^
Niestety jako, że tamta historia jest już zakończona, bonus nie jest sposobem w jaki mógłbym Wam podziękować ^ ^"
Dlatego też wspominam o tym tutaj~
Ostatnio nachodzą mnie takie myśli i proszę Was o szczerą opinię odnośnie moich kolejnych słów
(Tak, znowu zmieniłem temat)
Czy RM w ostatnich rozdziałach nie stało się... Nudne?
Znaczy...
Teraz zaczniecie we mnie rzucać milionem argumentów, że jednak się mylę >.<
Ale!
Chodzi mi o to, czy nie wygląda to wszystko na jakieś zbędne przeciąganie?
Chciałbym usłyszeć Waszą opinię na ten temat
A!
I przepraszam, że ostatnio spadła moja aktywność w dziale komentarzy, a jeżeli już jest to pojawia się raczej w godzinach wieczornych/nocnych
Jednak mam trochę na głowie i dlatego nie mogę odpowiadać na bieżąco ^ ^"
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro