Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXXVI

           

Na początku nie zarejestrował czym tak właściwie były te uporczywe szturchnięcia, które od dobrych kilku minut usilnie starały się go wybudzić ze snu. W tym momencie jedyne o czym marzył, to porządnie się wyspać przed wykładami, na które powinien udać się już z samego rana. Być może nawet udałoby mu się zrealizować ten plan, gdyby nie cichy i nieco zaniepokojony głos, tuż przy jego uchu.

-Wonho, obudź się.

W jego życiu było kilka rzeczy, które sprawiały, że Hoseok był gotowy w środku nocy poderwać się z łóżka, będąc gotowym zrobić wszystko co tylko będzie trzeba. Do tych rzeczy należała między innymi wojna, ramen i... Hyungwon. Ten ostatni był pierwszym widokiem, jaki zobaczył tuż po otworzeniu swoich zaspanych oczu. Jego twarz znajdująca się tak nieprzyzwoicie blisko sprawiła, że sen był naprawdę ostatnią rzeczą o jakiej mógł w tamtej chwili pomyśleć.

-Nie śpię- uspokoił go, powoli podnosząc się do siadu i jednocześnie nawet na chwilę nie spuszczając wzroku ze swojego nieoczekiwanego gościa. -Co tu robisz? Która godzina?- Pytał, przecierając dłońmi, zaspaną twarz.

-Około czwartej czterdzieści- sepnął, po chwili ciszy, podczas której dłonie Hoseoka zdążyły już wrócić na kołdrę, a jego nieco zmartwione spojrzenie bacznie obserwowało twarz Hyungwona, jakby jego właściciel chciał dojrzeć najmniejszą zmianę w zachowaniu wyższego.

Był zaniepokojony i było to po nim widać, martwił się to i nawet sam Chae musiał przyznać, że to coś za czym tęsknił od tak dawna. I chociaż na każdym kroku dawał Hoseokowi do zrozumienia, jak daremne są jego próby, to gdzieś tam... Głęboko był mu niezwykle wdzięczny, ale niestety... Te wszystkie pozytywne uczucia zdawały się być ogrodzone potężnymi cierniami, które zasiane zostały przez miliony obaw, złych słów i myśli.

Nic co dotyczyło Hyungwona nie było proste.

-Hej- spokojny głos Wonho i jego ostrożny i delikatny dotyk na policzku. - Coś się stało?- Cicha i kojącanuta, a za chwilę ten kolejny ton przepełniony tą szaleńczą troską, gdy mówił. - Masz łzy w oczach, co się stało?

-Ja...- odezwał się krótko. - Po co ja tu przyszedłem?

Krótki, przerywany oddech, roztrzęsione dłonie, które Chae po chwili wplótł we własne włosy, jakby miało mu to w jakiś sposób pomóc wporadzeniu sobie z tym z czym niewątpliwie musiał się mierzyć w tamtym momencie. Ten widok... Łamał serce Wonho z każdą mijającą sekundą, ale zdecydowanie nie to było najgorsze. Był bezsilny w tej sytuacji i to sprawiało największy ból.

-Ej, ej- starał się przykuć jego uwagę, układając swoją dłoń na drżącym ramieniu chłopaka. - Spokojnie, oddychaj, mamy czas.

Wbrew wszystkim oczekiwaniom, Hyungwon naprawdę posłuchał rady Hoseoka i mocno zagryzając dolną wargę, przymknął oczy, starając się unormować oddech. Nie wychodziło mu to może najlepiej, ale mimo wszystko zdawało się to w jakiś sposób pomagać.

-Już dobrze?

Lekkie kiwnięcie głowy na potwierdzenie, zero słów, a przynajmniej w pierwszej chwili, bo już sekundę potem Hyungwon otworzył usta w zamiarze powiedzenia co go sprowadziło do tego miejsca, ale jak szybko spróbował , tak samo je zamknął, spoglądając speszony gdzieś w bok.

Wyglądał uroczo będąc taki niepewny i speszony. Gdyby nie fakt, że ich relacja zdecydowanie na to nie pozwalała, to natychmiast ukryłby go w swoich ramionach i nie puszczał go, aż do momentu, w którym te wszystkie obawy zostałby z niego wyciśnięte.

-Mamy czas- starał się go przekonać.

-Miałem zły... Koszmarny sen- wydusił z siebie. - Głupio zrobiłem przychodząc tutaj- nruknął, szybko podnosząc się z podłogi na której klęczał od jakiegoś czasu.

To naprawdę mogło wyglądać głupio, bo nie byli już przecież dziećmi, by bać się ciemności, czy  szukać ratunku po każdym jednym koszmarze jaki nawiedzał ich w snach, ale... Kto jak nie Wonho mógł zrozumieć w tej chwili Hyungwona? Kto jeszcze wiedział o tym strasznym uczuciu ściskającym gardło i odbierającym każdy kolejny oddech. To nie było ani trochę zabawne, gdy noc która dla wielu kojarzy się z odpoczynkiem i błogim spokojem w jednej chwili zamieniała się w sztorm złożony z wszystkich negatywnych emocji nagromadzonych nie tylko podczas ostatniego dnia, ale w innych momentach życia. Ciemność okazywała się być potworem, który zdawał się lubować w strachu i łkaniach swoich ofiar.

Noce wcale nie były przyjemne, kiedy trzeba było się z nimi mierzyć samotnie.

Jeżeli Wonho wyćwiczył jakąś zdolność przy Hyungwonie, to zdecydowanie było to błyskawiczne łapanie go za jakąś część ciała...  W praktycznie każdym przypadku była to dłoń, lub ramię... Raz! Raz złapał go za kolano w ramach żartu, kiedy przesiadywał w nocy, w jego pokoju, ale jak można się domyślić, nie skończyło się to zbyt dobrze, bo Chae z pierwszego zażenowania, zdecydowanie zbyt szybko przeszedł w furię.

Wonho był nazywany różnie, ale zboczeńcem i napaleńcem został nazwany tylko raz.

-Nie zrobiłeś głupio- starał się go przekonać. - Jeżeli miałeś zły sen i przyszedłeś tutaj, by czuć się lepiej, to naprawdę nie zrobiłeś nic złego, więc... Po prostu zostań.

-Ale...

-Matko, znowu zaczynasz- przewrócił oczami. - siadaj. - Westchnął ciągnąć go w dół, ale Hyungwon widocznie sam uważał to za całkiem dobry pomysł, bo bez najmniejszych sprzeciwów dał się usadzić.

Jednak Wonho zamiast w dalszym ciągu podziwiać twarz swojego gościa, to zdecydowanie większość swojej uwagi przeznaczył na poprawianiu pościeli tak, by zakrywała zdecydowanie to co miała zakrywać w tamtym momencie. Mimo wszystko nie planował pokazywać się w swojej półnagiej wersji przed Hyungwonem... Przynajmniej jeszcze nie.

-Jesteś tutaj pierwszy raz?- Zapytał ostrożnie Wonho, chcąc przerwać cisze.

-Nie- odpowiedział szybko, patrząc prosto na Wonho i niekiedy na jego odkryte obojczyki. - Znaczy tak, jestem tutaj pierwszy raz.

Hoseok zmarszczył brwi podejrzliwie, coś mu tu zdecydowanie nie podchodziło i wcale nie był to wzrok Hyungwona stale zjeżdżający w dół.

-Chcesz porozmawiać o tym co się stało?- Zasugerował ostrożnie. - Czy posiedzieć w ciszy?

-Posiedzieć w ciszy... Zdecydowanie.

-Spoko...

-Wonho- zaczął nagle. - Czy mógłbyś...

***

Kihyun wstawał bardzo wcześnie, by zdążyć do swojej pierwszej z pośród kilku prac dorywczych, dlatego często zdarzało mu się chodzić po mieszkaniu, wówczas gdy inni lokatorzy byli jeszcze w słodkiej krainie snów.W chwilach wolnych wracał z kawą do pokoju, by obserwować spokojną twarz Minhyuka, czy odgarnąć czule kosmyk włosów z jego czoła. Niekiedy bywało również tak, że spotykał Wonho, wracającego właśnie z nocnych rozmów z Hyungwonem. Nawet jeżeli nie rozumiał, dlaczego ta dwójka spotyka się o tak nieludzkich godzinach, to ten uśmiech na twarzy przyjaciela wszystko wyjaśniał.

Tym razem po prostu chciał mu zostawić materiały, o które chłopak prosił zaledwie dzień wcześniej. Nigdy by się nie spodziewał, że wchodząc do tamtego pokoju zastanie ich wtulonych w siebie niczym dzieci.

-Przynajmniej tutaj nie popełniłem błędu- uśmiechnął się lekko.

A białowłosa postać za jego plecami zdawała się emanować niewypowiedzianą tęsknotą i żalem.

~~~

Witajcie!

To już kolejny rozdział, który mamy za sobą i mam nadzieje, że i tym razem przypadł Wam on do gustu ^ ^

Ostatnio mieliśmy naprawdę kilka naprawdę przyjemnych momentów z Hyungwonho, by dzisiaj znowu zostać rzuconym w ogarniającą ciemność

Nie wolno nam zapomnieć, że w gruncie rzeczy, to żaden problem nie został rozwiązany

A jedynie stały się nieco wyblakłe ^ ^"

Ostatnio okazaliście naprawdę wielką miłość do Kihyuków z tego ff, ba!

Mam wrażenie, że wielu z Was nie miałoby nic przeciwko, gdyby to oni stali się bohaterami pierwszoplnowymi

Ale to się nigdy nie stanie

Wasza reakcja daje mi możliwość zastanowienia się nad nimi i tym jak wygląda ich udział w tym ff

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału!

Do zobaczenia~

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro