LXXIV
-Daj mi to- westchnął zmęczony Hyungwon, gdy Hoseok spędził kolejną minutę na otwieraniu drzwi od ich mieszkania.
-One mnie po prostu nie lubią- warknął, pozwalając, by Chae zabrał klucze z dłoni.
-Ręce ci się trzęsą- zauważył spokojnie, delikatnie odsuwając Hoseoka w tył i samemu przystępując do drzwi.
-Wydaje ci się...- mruknął, pocierając dłonie. - Po prostu jest zimno.
-Zdajesz sobie sprawę, że przed chwilą zaprzeczyłeś sam sobie?- Rzucił mu zaciekawione spojrzenie przez ramię. - Gotowe- uśmiechnął się lekko, odsuwając się i uchylając ostrożnie drzwi.
-Już?- Szepnął zaskoczony. - Te drzwi naprawdę mnie nie lubią...- Mruknął.
Wonho, bez słowa wyminął swojego przyjaciela, uchylając nieco szerzej drzwi i wślizgując się cicho do środka, słyszał jak za nim, Hyungwon robi dokładnie to samo. Chyba obydwoje mieli w sobie wystarczająco dużo optymizmu, by zakładać, że Kihyun zdążył już pójść do swojej sypialni.
-Wonho...- Usłyszał za sobą cichy głos Hyungwona. - Nadal martwisz się tym co widziałeś?
-Ej, ej- odwrócił się do niego, przylepiając na twarz lekki uśmiech. - Od kiedy to zamieniliśmy się rolami i ty martwisz się o mnie?
-To nie...
-Nie wiem, kiedy wy zamieniliście się rolami, ale ja wiem, od kiedy martwię się o was obydwu- usłyszeli zmęczony i nieco zachrypnięty głos.
Światło się zapaliło, co niemalże zmusiło ich do spojrzenia na swojego kolejnego rozmówcę, który stojąc na końcu korytarza, opierał się ramieniem o ścianę i wręcz świdrował ich wzrokiem. Mimo wszystko wcale nie wyglądał na złego, ba! Uśmiechał się do nich z tą wręcz matczyną troską w oczach, ale... Mózg Wonho projektował tylko jeden obraz... Obraz twarzy Yoo wykrzywionej w geście prawdziwej furii.
-Coś się stało?- Zapytał zmartwiony Kihyun, podchodząc do Shina i układając dłonie na jego ramionach. - Jakoś źle wyglądasz.
-Myślę, że go przewiało- zaczął szybko Hyungwon, nim Hoseok zdążył otworzyć usta. - Oddał mi swój szalik, żebym nie zmarzł.
-Och- wymknęło mu się. - W takim razie, chodźcie na herbatę, musieliście zmarznąć, co.
-Mamo, przestań...- Mruknął lekko zażenowany Wonho.
Kihyun spojrzał na niego zaciekawiony, a potem po prostu się szczerze zaśmiał i pokręcił głową.
-Nie marudźcie tylko chodźcie- Ponaglił. - Hyungwon, ty również.
-Dobrze... mamo- Uśmiechnął się.
-Dobraliście się- westchnął, w dalszym ciągu rozbawiony Yoo. - Wy się rozbierzcie, a ja pójdę wstawić wodę.
***
-Minhyuk na pewno się nie obudził?- Zapytał zmartwiony Hyungwon, co chwila rzucając spojrzeniem na drzwi od sypialni, w której znajdował się chłopak.
Całą trójką siedzieli przy stole w ich salonie, w dość niezręcznej atmosferze. Wonho i Hyungwon cały czas rzucali sobie zdenerwowane spojrzenia, a Kihyun, który ewidentnie to zauważał, jedynie ograniczał się do cichego upijania łyków swojej kawy, tłumacząc się tym, że zaraz i tak będzie musiał się szykować do pracy, więc i tak by nie zasnął.
-Nie obudzi się- zapewnił. - Wziął leki nasenne, więc mogę wam to nawet dać na piśmie.
Pozostała dwójka natychmiastowo spojrzała na niego zaskoczona. Chyba żaden z nich nie zastanawiał się, skąd w ogóle te leki się wzięły u nich w domu, kiedy Hyungwon je tak ochoczo brał.
-Minhyuk ma problemy ze snem?- Zapytał ostrożnie Shin.
-To nie tylko problemy ze snem - westchnął. - Rzucanie się we śnie, budzenie się z krzykiem, płakanie przez sen... - wyliczał. -Zdarza się również, że budzi się w nocy i płacze w poduszkę, żeby mnie tylko nie obudzić, ale na jego nieszczęście. Jestem zbyt czujny - uśmiechnął się smutny.
-Ale... Dlaczego?- Zapytał cicho Chae.
-Ponieważ się boi- powiedział spokojnie. - Nie mógłbym wątpić w to, że wasza dwójka w swoim życiu wycierpiała zdecydowanie zbyt dużo, ale... On czegoś takiego nie przeżył- zapatrzył się w czerń swojej kawy. - Widzicie, wy macie to już w pewnym sensie za sobą, nie? A Minhyukjeszcze nie i doskonale zdaje sobie z tego sprawę... Wierzy, że pewnego dnia będzie musiał po prostu odejść- skrzywił się na samą myśl o tym. - I zrobi to, bez zawahania, bo widzi w tym jedyny sposób, żeby ochronić was przed swoją babcią.
Po ostatnim wypowiedzianym zdaniu, momentalnie zapadła przygniatająca cisza, w której nawet płytkie oddechy uczestników tej rozmowy wydawały się być całkowicie niesłyszalne. Ten stan rzeczy trwał kilka dobrych minut, do momentu, w którym Hyungwon, nie zdecydował się odezwać.
-Przecież tak nie musi być- odezwał się z całą pewnością na jaką było go stać w tamtym momencie, ale zamiast na swojego docelowego rozmówcę, patrzył na Wonho, który zgarbiony na krześle, wlepiał puste spojrzenie w kubek.
Jakim był właściwie przyjacielem, skoro nie wiedział co przez ten cały czas przeżywa Minhyuk? Nie... Jakim był przyjacielem, skoro o tym wiedział, a mimo to postanowił udawać ślepego. Doskonale zdawał sobie przecież sprawę z problemów z jakimi musiał zmierzyć się Lee, a mimo to w dalszym ciągu wolał go obarczać winami.
Zacisnął dłonie, mocniej na kubku i pewnie by go nie zmniejszył, gdyby nie dłoń Hyungwona na jego ramieniu i kojące słowa, które w jakiś sposób miały przynieść nadzieje na inne wyjście z tej sytuacji... Nieważne jak bardzo naciągane to wszystko było.
-Pewnie wiesz, że jestem przyjacielem Minhyuka, prawda? Zdecydowanie znam go dłużej niż ktokolwiek z was- zaczął niepewnie. - Ale znam jeszcze kogoś, kogo wy z pewnością nie mieliście okazji spotkać. Panią Lee.
Kihyun spuścił, niezauważalnie spojrzenie.
-Moja matka i ona są naprawdę dobrymi przyjaciółkami, więc często nas odwiedzała, kiedy jeszcze mieszkałem w moim domu–wyjaśnił. - Za każdym razem, każdym jednym... Wypytywała mnie o Minhyuka, ale w taki inny sposób- urwał, by się zastanowić. - Nie wiem jak to ująć, ale czasami byłem zazdrosny, że o mnie nikt nie pyta z taką delikatnością -westchnął. - Wiem jak to dziwnie brzmi, bo Minhyuk pewnie nie raz opowiadał o niej różne straszne rzeczy, ale ja myślę, że... Oni oboje są po prostu zgubieni w tym wszystkim.
Początkowo Hyungwon patrzył po nich niepewnie i już Wonho w jakiś sposób miał interweniować, by zmniejszyć jakoś dyskomfort chłopaka, ale w międzyczasie. Ten zdążył podłapać wdzięczne spojrzenie Kihyuna, jego lekki uśmiech, który bardziej niż wszystko inne potrafił rozgrzać serce.
-Szkoda, że Minhyuk nigdy w to nie uwierzy- westchnął, zrezygnowany Yoo. - Jest zbyt uparty, by można chociaż próbować mu to przetłumaczyć.
-To prawda- potwierdził Wonho.
-Nawet jeśli udałoby wam się to... Nadal nie mamy gwarancji, że Pani Lee okazałaby się tak wspaniałomyślna- skrzywił się. - Przecież wiecie jaki ma plan i skoro do tej pory go nie zmieniła, to chyba faktycznie nie ma zamiaru tego zrobić.
-A jakby jej wyjawić, że Minhyuk jest gejem? Może wtedy zmieniłaby zdanie, coś by ją ruszyło - zaproponował.
-Wątpię- mruknął Chae. - Prędzej, by go na leczenie wysłała, albo od razu chciała się pozbyć każdego obiektu jego uczuć.
-To zdecydowanie nie wypali- uśmiechnął się słabo Kihyun. - Pani Lee wie o nas już od pewnego czasu i myślę, że nie jest z tego faktu jakoś specjalnie zadowolona...
~~~
Witajcie!
Jak mija Wam dzień?
Mam nadzieje, że dzisiejszy rozdział Wam się podobał
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że babcia Lee tak nie do końca może być zła w tym swoim całym źle, co?
Mimo wszystko jej motywy nadal pozostają niejasne, a ja już niedługo będę musiał nawiązać do jej ostatniej rozmowy z Changkyunem, bo jakby nie patrzeć, to po coś tamten fragment został Wam pokazany
*Zaciera ręce*
Już w piątek spotkamy się w rozdziale przeznaczonym Kihyukom ^ ^
Jak na bohaterów drugoplanowych, to mają strasznie dużo dedykowanych rozdziałów, co?
Współczuje ludziom, którzy ich nie shippuja, a są tutaj
Dobra!
Złapałem katar
Poważnie
Więc Wy dbajcie o siebie bardziej niż ten głupi autor ^ ^
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro