Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXXIV




-Daj mi to- westchnął zmęczony Hyungwon, gdy Hoseok spędził kolejną minutę na otwieraniu drzwi od ich mieszkania.

-One mnie po prostu nie lubią- warknął, pozwalając, by Chae zabrał klucze z dłoni.

-Ręce ci się trzęsą- zauważył spokojnie, delikatnie odsuwając Hoseoka w tył i samemu przystępując do drzwi.

-Wydaje ci się...- mruknął, pocierając dłonie. - Po prostu jest zimno.

-Zdajesz sobie sprawę, że przed chwilą zaprzeczyłeś sam sobie?- Rzucił mu zaciekawione spojrzenie przez ramię. - Gotowe- uśmiechnął się lekko, odsuwając się i uchylając ostrożnie drzwi.

-Już?- Szepnął zaskoczony. - Te drzwi naprawdę mnie nie lubią...- Mruknął.

Wonho, bez słowa wyminął swojego przyjaciela, uchylając nieco szerzej drzwi i wślizgując się cicho do środka, słyszał jak za nim, Hyungwon robi dokładnie to samo. Chyba obydwoje mieli w sobie wystarczająco dużo optymizmu, by zakładać, że Kihyun zdążył już pójść do swojej sypialni.

-Wonho...- Usłyszał za sobą cichy głos Hyungwona. - Nadal martwisz się tym co widziałeś?

-Ej, ej- odwrócił się do niego, przylepiając na twarz lekki uśmiech. - Od kiedy to zamieniliśmy się rolami i ty martwisz się o mnie?

-To nie...

-Nie wiem, kiedy wy zamieniliście się rolami, ale ja wiem, od kiedy martwię się o was obydwu- usłyszeli zmęczony i nieco zachrypnięty głos.

Światło się zapaliło, co niemalże zmusiło ich do spojrzenia na swojego kolejnego rozmówcę, który stojąc na końcu korytarza, opierał się ramieniem o ścianę i wręcz świdrował ich wzrokiem. Mimo wszystko wcale nie wyglądał na złego, ba! Uśmiechał się do nich z tą wręcz matczyną troską w oczach, ale... Mózg Wonho projektował tylko jeden obraz... Obraz twarzy Yoo wykrzywionej w geście prawdziwej furii.

-Coś się stało?- Zapytał zmartwiony Kihyun, podchodząc do Shina i układając dłonie na jego ramionach. - Jakoś źle wyglądasz.

-Myślę, że go przewiało- zaczął szybko Hyungwon, nim Hoseok zdążył otworzyć usta. - Oddał mi swój szalik, żebym nie zmarzł.

-Och- wymknęło mu się. - W takim razie, chodźcie na herbatę, musieliście zmarznąć, co.

-Mamo, przestań...- Mruknął lekko zażenowany Wonho.

Kihyun spojrzał na niego zaciekawiony, a potem po prostu się szczerze zaśmiał i pokręcił głową.

-Nie marudźcie tylko chodźcie- Ponaglił. - Hyungwon, ty również.

-Dobrze... mamo- Uśmiechnął się.

-Dobraliście się- westchnął, w dalszym ciągu rozbawiony Yoo. - Wy się rozbierzcie, a ja pójdę wstawić wodę.

***

-Minhyuk na pewno się nie obudził?- Zapytał zmartwiony Hyungwon, co chwila rzucając spojrzeniem na drzwi od sypialni, w której znajdował się chłopak.

Całą trójką siedzieli przy stole w ich salonie, w dość niezręcznej atmosferze. Wonho i Hyungwon cały czas rzucali sobie zdenerwowane spojrzenia, a Kihyun, który ewidentnie to zauważał, jedynie ograniczał się do cichego upijania łyków swojej kawy, tłumacząc się tym, że zaraz i tak będzie musiał się szykować do pracy, więc i tak by nie zasnął.

-Nie obudzi się- zapewnił. - Wziął leki nasenne, więc mogę wam to nawet dać na piśmie.

Pozostała dwójka natychmiastowo spojrzała na niego zaskoczona. Chyba żaden z nich nie zastanawiał się, skąd w ogóle te leki się wzięły u nich w domu, kiedy Hyungwon je tak ochoczo brał.

-Minhyuk ma problemy ze snem?- Zapytał ostrożnie Shin.

-To nie tylko problemy ze snem - westchnął. - Rzucanie się we śnie, budzenie się z krzykiem, płakanie przez sen... - wyliczał. -Zdarza się również, że budzi się w nocy i płacze w poduszkę, żeby mnie tylko nie obudzić, ale na jego nieszczęście. Jestem zbyt czujny -  uśmiechnął się smutny.

-Ale... Dlaczego?- Zapytał cicho Chae.

-Ponieważ się boi- powiedział spokojnie. - Nie mógłbym wątpić w to, że wasza dwójka w swoim życiu wycierpiała zdecydowanie zbyt dużo, ale... On czegoś takiego nie przeżył- zapatrzył się w czerń swojej kawy. - Widzicie, wy macie to już w pewnym sensie za sobą, nie? A Minhyukjeszcze nie i doskonale zdaje sobie z tego sprawę... Wierzy, że pewnego dnia będzie musiał po prostu odejść- skrzywił się na samą myśl o tym. - I zrobi to, bez zawahania, bo widzi w tym jedyny sposób, żeby ochronić was przed swoją babcią.

Po ostatnim wypowiedzianym zdaniu, momentalnie zapadła przygniatająca cisza, w której nawet płytkie oddechy uczestników tej rozmowy wydawały się być całkowicie niesłyszalne. Ten stan rzeczy trwał kilka dobrych minut, do momentu, w którym Hyungwon, nie zdecydował się odezwać.

-Przecież tak nie musi być- odezwał się z całą pewnością na jaką było go stać w tamtym momencie, ale zamiast na swojego docelowego rozmówcę, patrzył na Wonho, który zgarbiony na krześle, wlepiał puste spojrzenie w kubek.

Jakim był właściwie przyjacielem, skoro nie wiedział co przez ten cały czas przeżywa Minhyuk? Nie... Jakim był przyjacielem, skoro o tym wiedział, a mimo to postanowił udawać ślepego. Doskonale zdawał sobie przecież sprawę z problemów z jakimi musiał zmierzyć się Lee, a mimo to w dalszym ciągu wolał go obarczać winami.

Zacisnął dłonie, mocniej na kubku i pewnie by go nie zmniejszył, gdyby nie dłoń Hyungwona na jego ramieniu i kojące słowa, które w jakiś sposób miały przynieść nadzieje na inne wyjście z tej sytuacji... Nieważne jak bardzo naciągane to wszystko było.

-Pewnie wiesz, że jestem przyjacielem Minhyuka, prawda? Zdecydowanie znam go dłużej niż ktokolwiek z was- zaczął niepewnie. - Ale znam jeszcze kogoś, kogo wy z pewnością nie mieliście okazji spotkać. Panią Lee.

Kihyun spuścił, niezauważalnie spojrzenie.

-Moja matka i ona są naprawdę dobrymi przyjaciółkami, więc często nas odwiedzała, kiedy jeszcze mieszkałem w moim domu–wyjaśnił. - Za każdym razem, każdym jednym... Wypytywała mnie o Minhyuka, ale w taki inny sposób- urwał, by się zastanowić. - Nie wiem jak to ująć, ale czasami byłem zazdrosny, że o mnie nikt nie pyta z taką delikatnością -westchnął. - Wiem jak to dziwnie brzmi, bo Minhyuk pewnie nie raz opowiadał o niej różne straszne rzeczy, ale ja myślę, że... Oni oboje są po prostu zgubieni w tym wszystkim.

Początkowo Hyungwon patrzył po nich niepewnie i już Wonho w jakiś sposób miał interweniować, by zmniejszyć jakoś dyskomfort chłopaka, ale w międzyczasie. Ten zdążył podłapać wdzięczne spojrzenie Kihyuna, jego lekki uśmiech, który bardziej niż wszystko inne potrafił rozgrzać serce.

-Szkoda, że Minhyuk nigdy w to nie uwierzy- westchnął, zrezygnowany Yoo. - Jest zbyt uparty, by można chociaż próbować mu to przetłumaczyć.

-To prawda- potwierdził Wonho.

-Nawet jeśli udałoby wam się to... Nadal nie mamy gwarancji, że Pani Lee okazałaby się tak wspaniałomyślna- skrzywił się. - Przecież wiecie jaki ma plan i skoro do tej pory go nie zmieniła, to chyba faktycznie nie ma zamiaru tego zrobić.

-A jakby jej wyjawić, że Minhyuk jest gejem? Może wtedy zmieniłaby zdanie, coś by ją ruszyło - zaproponował.

-Wątpię- mruknął Chae. - Prędzej, by go na leczenie wysłała, albo od razu chciała się pozbyć każdego obiektu jego uczuć.

-To zdecydowanie nie wypali- uśmiechnął się słabo Kihyun. - Pani Lee wie o nas już od pewnego czasu i myślę, że nie jest z tego faktu jakoś specjalnie zadowolona...

~~~

Witajcie!

Jak mija Wam dzień?

Mam nadzieje, że dzisiejszy rozdział Wam się podobał

Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że babcia Lee tak nie do końca może być zła w tym swoim całym źle, co?

Mimo wszystko jej motywy nadal pozostają niejasne, a ja już niedługo będę musiał nawiązać do jej ostatniej rozmowy z Changkyunem, bo jakby nie patrzeć, to po coś tamten fragment został Wam pokazany

*Zaciera ręce*

Już w piątek spotkamy się w rozdziale przeznaczonym Kihyukom ^ ^

Jak na bohaterów drugoplanowych, to mają strasznie dużo dedykowanych rozdziałów, co?

Współczuje ludziom, którzy ich nie shippuja, a są tutaj

Dobra!

Złapałem katar

Poważnie

Więc Wy dbajcie o siebie bardziej niż ten głupi autor ^ ^

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro