LXXIII
Miał wrażenie jakby jego serce zaraz miało wyrwać się z piersi i polecieć w kierunku Hyungwona, który był zaledwie kilka kroków dalej. Podążając żwawym krokiem w stronę ich mieszkania. Chociaż minęło już kilka minut, a zimny wiatr co chwila smagał go po twarzy, to parzący dotyk warg Chae na policzku nadal był równie mocno odczuwalny, niezmiennie od mijającego czasu.
-Ej- zawołał za nim.
-Nic nie mów -poprosił.
-Sam powiedziałeś, że nic wielkiego się nie stało-wyszczerzył się, zrównując kroku z wyższym chłopakiem.
Zdecydowanie spacery z nim zaliczały się do naprawdę ciekawych wydarzeń, ale doganianie go co chwila, może być męczące. Miał wrażenie, że Hyungwon ostatecznie sam wyszedł na dwór, a on za nim chodził.
-Bo nic się nie stało -potwierdził.
-W takim razie, dlaczego ciągle uciekasz?
Chae zatrzymał się gwałtownie, co również zrobił Wonho.
-Nie uciekam- powiedział z mocą. - Sam powiedziałeś, przecież, że Kihyun niedługo będzie wstawał do pracy.
-No tak... Dobra, mniejsza –westchnął.
Szczerze? Myślał, że po tym wszystkim jakoś trudno będzie im się rozmawiało, ba! Jeszcze przed tym jak Hyungwon cmoknął go w policzek, nie umiał znaleźć choćby jednego słowa, a teraz? Wszystko nagle poszło w niepamięć, a jego wypełniała jakaś dziwna energia, z której pomocą mógłby nawet Minhyuka w trzeciej fazie furii pokonać, a to już było zdecydowanie coś.
Gdy dochodzili do swojej klatki... Serce Wonho momentalnie się ścisnęło, gdy dojrzał znajomą twarz. Kihyun ewidentnie wyglądał jakby na kogoś czekał, co było nieco dziwne, bo o tej porze powinien jeszcze spać. Nawet Yoo nie budził się tak wcześnie.
-Stój- szepnął do Hyungwona, łapiąc go za ramię i odwracając w swoją stronę, tak by stał plecami do ich wspólnego lokatora.
-O co ci znowu chodzi? -Zapytał zmęczony. - Jeżeli znowu chcesz o tym roz...
-Kihyun jest za tobą -poinformował go, przez co Chae momentalnie się spiął. - Nie odwracaj się.
Hyungwon jednak wcale nie zamierzał słuchać słów swojego przyjaciela i dosłownie chwilę potem odwrócił głowę, by spojrzeć stojącego nieopodal Kihyuna, który w dalszym ciągu ich nie zauważył.
-Oszalałeś?- Szepnął spanikowany, siłą zmuszając wyższego by odwrócił głowę.
- Przecież to Kihyun...
-Przytul mnie- powiedział pewnie.
-C-co?- Szepnął zaskoczony, śmiesznie marszcząc przy tym brwi. -Hoseok to nie czas na takie zabawy, daj spokój.
-Nie rozumiesz - westchnął. - Kihyun zawsze się zawstydza, jak widzi pary okazujące sobie uczucia, więc nie będzie patrzył w tę stronę, no dawaj- starał się go przekonać.
-Coś mi tu śmierdzi- mruknął nieprzekonany, ale i tak, nieco wstydliwie objął w pasie swojego towarzysza, który w ramach rekompensaty jeszcze bardziej się do niego przysunął- I co? Będziemy tak teraz stać? Przecież...
-Cicho - szepnął. - Ktoś do niego podszedł.
Hyungwon wywrócił zmęczonymi oczami, które do tej pory obserwowały Hoseoka, wychylającego się się zza jego ramienia, by niemalże niezauważonym obserwować Kihyuna.
-O matko- szepnął.
-Co się dzieje- zapytał zaniepokojony, odwracając głowę przez ramię.
To co zobaczyli... Mogło zdziwić ich obydwu w takim samym stopniu, ponieważ absolutnie żaden z nich nie przyuczałby, że Yoo może mieć jakieś powiązania z akurat TĄ osobą. Tam, kawałek dalej. Stał Shownu, osoba bezpośrednio związana z Changkyunem, który z kolei dał im się poznać od nieco mało przyjaznej strony.
-Słyszysz o czym rozmawiają?
-Jak się zamkniesz to może usłyszę.
Chae ponownie przewrócił oczami, opierając policzek o tył głowy Wonho. Doskonale poczuł jak po ciele niższego przebiegły ciarki, co swoją drogą wywołało uśmiech na twarzy Hyungwona. Już prawie zapomniał jakie to jest miłe uczucie, gdy ktoś tak na ciebie reaguje.
-Nienawidzę cię -szepnął.
Hyungwon jedynie cicho się zaśmiał.
-To ty mnie namówiłeś do przytulania chwilę potem jak cię... No wiesz.
-Mówiłem, że to jest konieczne, jeżeli Kihyuna ma nas nie zauważyć.
-To w takim razie, dlaczego tutaj nadal stoimy zamiast gdzieś odejść?
-Cicho, patrzą się tutaj- szepnął, wzmacniając uścisk, przez co Chae wypuścił powietrze z ust.
-Nienawidzę cię...
Wychylający się zza Hyungwona, Wonho mógł być świadkiem dość nietypowej sceny. Pierwsze co zobaczył, toKihyun z wymalowaną na twarzy prawdziwą furią, która tak bardzo nie pasowała do jego osoby, ba! Hoseok wątpił, bycharakter chłopaka pozwalał mu kiedykolwiek przybrać taki grymas. Niestety potem było już tylko gorzej, bo cały anielski wizerunek Kihyuna zburzył cios w policzek, który wymierzył swojemu rozmówcy.
Nawet z tej odległości słyszeli jego dłoń uderzającą w twarz niczego nie spodziewającego sięShownu. To wszystko było niezwykle dziwne, a Wonho z ręką na sercu musiał przyznać, że Yoo wyglądał... inaczej. Każdy miał prawo się denerwować, ale on... Wyglądał zupełnie inaczej.
Hyungwon za to drgnął przestraszony.
-C-co to było?
-Ja... Nie wierzę w to- wydukał.
W następnych scenach Kihyun wyglądał jakby groził swojemu rozmówcy, a następnie, bez chwili zawahania odwrócił się na pięcie i z powrotem wrócił do klatki, z której wyszedł. Shownu... Chłopak, gdy tylko Yoo znikł, przyłożył dłoń do miejsc, w które został mu wymierzony cios, spokojnie przymknął oczy i choć nie uroniły one ani jednej łzy, to jego twarz zdradzała wystarczający ból...
Sam nie wiedział ile czasu minęło od momentu, w którym dojrzeli Kihyuna do widoku, powoli oddalającego się Shownu. Wszystko wyglądało jakby tamtą dwójkę coś łączyło i zdecydowanie nie był to Changkyun, ponieważ... Dla Wonho naprawdę wyglądało jakby te dwie osoby były dla siebie bliskie... Kiedyś. To było jakieś dziwne przeczucie, cichy głos szepczący mu do ucha kolejne takie myśli. Wszystko dodatkowo zdawał się potwierdzać ten niezrozumiały wybuch Kihyuna.
Zdecydowanie będzie musiał go o to wypytać... Kiedyś.
-Możesz mnie już puścić, wiesz?- Szepnął Hyungwon, który już powoli, odpychając się dłońmi ułożonymi na barkach chłopaka, starał się dać mu do zrozumienia, że ta bliskość zdecydowanie dobiegła końca.
Wonho jednak miał cały czas inne plany, ponieważ wbrew oczekiwanemu efektowi. Jeszcze bardziej wtulił się w Hyungwona, opierając czoło i jego pierś. Chae przestał się wiercić i spojrzał na niego bardziej zmartwiony, kiedy nie uzyskał absolutnie żadnej reakcji, której mimo wszystko oczekiwał.
-Ej... Wszystko w porządku?
-Chyba...- Zaczął cicho. - Chyba właśnie zburzył się mój światopogląd, wiesz?
-Przecież nic wielkiego się nie stało, prawda?
-Ten chłopak z którym rozmawiał... On jest od Changkyuna- mówił, jeszcze bardziej wtulając się w przyjaciela. -Czuję kłopoty-westchnął. - A ja nie chcę już więcej mieć kłopotów, kiedy wszystko zaczęło się w końcu układać.
-Jeszcze nic nie wiemy- szepnął, mierzwiąc fryzurę Hoseoka. - A nawet jeśli, to... Przecież nie dasz nas rozdzielić, nie?
-Nigdy... Nie po to marzłem przez ten cały czas...
~~~
Zabawne, głowa mnie boli
Witajcie!
*Spogląda na kartkę ze swoimi bazgrołami*
To jest już definitywny koniec tego spacerku i choć zdarzyło się na nim strasznie dużo, to wbrew pozorom nie było to nic takiego tragicznego, nie? Mieliśmy pewien moment załamania, ale ostatecznie i tak wszystko wyszło na dobrze >.>
Najgorsza jest teraz ta sytuacja z Kihyunem i Shownu, którzy ponownie się spotkali
Ciekawe po co nie?
Znaczy ja nie zwracam na to Waszej uwagi specjalnie xD
Spokojnie
~
Ostatnio wraz z moją cudowną betą zabawiliśmy się w tworzenie planu ich mieszkania
Muszę powiedzieć, że nie wygląda to tak tragicznie jak zakładałem >.>
Dobra!
#ChciałNapisaćDziękujeZaRozdział
Dziękuje, że przeczytaliście dzisiejszy rozdział :3
Mam nadzieje, że przypadł Wam on do gustu~
Jeżeli jednak coś byłoby dla Was niejasne, to pamiętajcie, że ja zawsze czekam na Was w komentarzach, gdzie za każdym razem uśmiecham się w Waszą stronę
A!
Dbajcie o siebie!
Zauważyłem, że niektórzy z Was zachorowali, więc serio
Dbajcie o siebie
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro