LXXII
-Już nigdzie więcej z tobą nie wychodzę...- Zagroził.
-To nie moja wina, że rozbolały mnie nogi, jasne?- Mruknął, rozmasowując swoje uda.
-Jak siedzimy u mnie w pokoju, to jesteś jakoś mniej pyskaty- warknął, chowając zmarznięte dłonie do kieszeni.
-Jak siedzimy u ciebie w pokoju, to jesteś zdecydowanie zbyt mniej upierdliwy- odpyskował szybko.
Chae, spojrzał na niego ostro, ale ostatecznie postanowił ugryźć się w język i z wyraźnym zirytowaniem mruknął coś niezrozumiale pod nosem. Oczywiście wszystko to nie obyło się bez lekkiego uśmiechu, który chwilę potem wstąpił na usta Shina. Był strasznie uroczy, kiedy tak robił... Znaczy Hyungwon był uroczy, kiedy tak robił...
-Co ty wyczyniasz?- Zapytał zaskoczony Chae, kiedy Hoseok, bezceremonialnie oparł się o jego ramię.
-Nie widzisz? Opieram się- rzucił beztrosko. - Naraziłeś mnie na kontuzję, więc weź za to odpowiedzialność.
-Minhyuk miał rację mówiąc, że czasami zachowujesz się jak dziecko- rzucił cicho.
-Słyszałem to!- Warknął niegroźnie. - Zaraz... Rozmawiałeś o mnie z Minhyukiem?- Rzucił zaciekawiony. - Z Kihyunem też?
-Zapomnij... - westchnął. - Tobie nic nie da się powiedzieć, bo od razu dramatyzujesz.
-A to coś nowego?- Spojrzał na niego uśmiechnięty.
Hyungwon otworzył usta, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko zmarszczył brwi, rezygnując z prowadzenia dalszej konwersacji ze swoim towarzyszem.
-Nie mogłoby być tak zawsze?- Zapytał nagle Hoseok.
-Tak? Czyli jak?- Dopytał, lekko się krzywiąc, kiedy Shin poprawiał się tak, aby było mu wygodnie.
-No wiesz...- Zaczął niepewnie. - Rozmawiamy normalnie, dogryzamy i żartujemy z siebie... Jak przyjaciele, nie zważając na to, co się stało...
Obydwoje wyraźnie w tamtej chwili posmutnieli. Chyba zarówno Wonho jak i Hyungwon w tym samym czasie zdali sobie sprawę z tego, że zaraz po powrocie do ich mieszkania wszystko wróci do starego porządku i choć sami nie wiedzieli dlaczego tak musi być, to nie mogli nic temu zaradzić. Jeden, bardziej od drugiego nie chciał kończyć tego spaceru przeplatanego tyloma miłymi chwilami, które z pozycji obserwatora wydają się być całkowicie zwykłe.
- Nie jestem osobą...
-Nie mów tego- przerwał mu, odsuwając się nieco, by móc spojrzeć Hyungwonowi prosto w jego zmartwioną twarz. - Nie mów, że nie możesz być już normalną osobą.
-Chyba już się na mnie poznałeś- uśmiechnął się smutno. - Chciałbym, ale... Sam wiesz, znasz moją historię.
-Wcale cię nie znam- mruknął zawiedziony. - Jeżeli tak się głębiej zastanowić, to naprawdę wiem o tobie bardzo niewiele, ale... Ale w niczym mi to nie przeszkadza? Chce ciebie takiego jakim jesteś teraz... Nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia jaki byłeś i jaki stałeś się teraz, bo... Ty to ty.
-Hoseok...
-Brzmisz jakbyś znowu chciał się wycofać, ale ja ci na to kolejny raz nie pozwolę- zacisnął dłonie w pięści. - Nie pozwolę ci cierpieć w samotności... Nie chce żebyś już kiedykolwiek był samotny.
-To nie tak- powiedział szybko. - Wcale nie chce się kolejny raz wycofać -zapewnił. - Ja... Po prostu...- Przerwał, biorąc głęboki oddech i z całych sił powstrzymując łzy zbierające się pod powiekami.
Teraz... Bardziej niż kiedykolwiek chciał wierzyć w to, że pewnego dnia będzie mógł usiąść w tym miejscu i z dumnie uniesioną głową patrzeć w przyszłość, która nie będzie spowita tymi wszystkimi ciemnymi chmurami. Było to jednak niezwykle trudne... Zbyt trudne dla kogoś takiego jak Hyungwon.
-A było tak piękne- westchnął, odchylając się do tyłu, wówczas, gdy Hyungwon postanowił podeprzeć się na swoich kolanach i ukryć twarz w dłoniach.
Czy po przez to wszystko udowodnili sobie coś dzisiaj? Na pewno to, że ich relacja krążyła i będzie krążyć w okolicach tych wszystkich złych rzeczy, które niesprawiedliwie dopadły Chae i skutecznie zrównały jego życie z ziemią. Mimo wszystko z dzisiejszej nocy można wyciągnąć też bardzo pozytywne wnioski, ponieważ dali sobie do zrozumienia, że mogą rozmawiać całkowicie normalnie i beztrosko, a to dawało naprawdę sporą nadzieję na przyszłość.
-Nic się nie stało Hyungwon- westchnął, gładząc go po plecach.
-Co ty możesz wiedzieć?- Rzucił, opierając się z powrotem na ławce, ale twarz zwracając w kierunku Wonho, który w tamtym momencie patrzył na niego niezwykle czule.
Takiego wzroku zawsze mu brakowało.
-Tak się składa, że całkiem sporo- uśmiechnął się smutno, przenosząc dłoń, którą wcześniej gładził plecy chłopaka, na jego kolano.
To oczywiście nie uszło uwadze Hyungwona, ale chyba w ramach rekompensaty za wcześniejsze słowa, postanowił to tym razem przemilczeć i pozwolić na tą nieco krępującą interakcję.
-Przepraszam... Nie przemyślałem tego.
-Już lepiej?- Zapytał zmartwiony.
Chae szybko otarł mokre ścieżki zdobiące jego policzki i odchrząknął zażenowany.
-Jeszcze raz przepraszam... Nie powinienem był się tak rozklejać z byle powodu... Zepsułem nam tylko spacer...
-Nawet tak nie myśl - poprosił. - Nic nie zepsułeś i... Rozumiem jak się czujesz, dlatego naprawdę cię nie winię, okej?- Uśmiechnął się pokrzepiająco.
Czym było to uczucie, którego obydwoje doświadczyli w tamtym momencie, kiedy patrzyli sobie głęboko w oczy?
Czym było to uczucie, które przeniosło dłoń Hoseoka na zaczerwieniony policzek Hyungwona i kciukiem otarło ostatnią łzę po nim spływającą?
Czym było to uczucie, które jednym sprawnym rozkazem nakazało mu wpleść palce we włosy chłopaka i nachylić go bliżej siebie, tak by jego ciepły oddech omiatał jego zmarzniętą twarz?
I... Gdzie podziało się to wszystko, kiedy Wonho zamiast warg Hyungwona poczuł jego dłoń na swojej klatce piersiowej, która w jednoznaczny sposób dawała mu do zrozumienia, że powinien się wycofać?
Co miał innego zrobić? Sam nie wiedział, co nim kierowało... Jakiś dziwny pociąg, którego nic nie było w stanie usprawiedliwić, ale... Przez krótką chwilę miał wrażenie, że Chae chciał dokładnie tego samego. On również się poddał na ten ułamek sekundy. Opamiętanie jednak przyszło zbyt szybko.
Odsunął się zażenowany.
-Trochę... Trochę niezręcznie wyszło, co?- Zaczął pierwszy, przełamując niezręczną ciszę.
-Hoseok ja- zaczął ostrożnie. - Przepraszam...
-Głupi jesteś?- Zaśmiał się. - Za takie rzeczy nie powinno się przepraszać- mruknął urażony, podnosząc się z ławki i ruszając w stronę ich wspólnego mieszkania- Idziesz? Niedługo pewnie Kihyun będzie wstawał do pracy, a lepiej żeby nas nie nakrył.
-Ymm... Tak już idę- mruknął smutno.
Idąc kawałek przed Hyungwonem... Mocno zaciskał wargi, boleśnie wbijając paznokcie w swoje dłonie. Wszystko, by móc poradzić sobie z tym dziwnym żalem, który momentalnie opanował jego serce. Był na siebie strasznie zły, ponieważ uległ temu cichemu szeptowi, który słodkim głosem odebrał mu zdrowy rozsądek.
Prawie doszło do tragedii...
-Zaczekaj -poprosił.
Nie chciał się zatrzymywać... Chciał się po prostu ukryć, ale niestety silny uścisk na ramieniu był dość przekonywującym argumentem do przystanięcia i spojrzenia na swojego rozmówce.
Ten wzrok Hyungwona, ponownie wywrócił mu żołądek do góry nogami.
-Nic się nie stało - zapewnił. - Widzę, że się tym przejąłeś.
-Ja...- urwał. - Po prostu wyszedłem na nachalnego, a... obiecałem- wytłumaczył, uśmiechają się smutno i drapiąc się z zażenowania w tył głowy.
Hyungwon delikatnie musnął rozgrzany policzek swojego towarzysza, uśmiechając się przy tym czule.
-Nie powinieneś tak robić...- Westchnął Wonho, subtelnie dotykając dłoni spoczywającej na jego policzku i lekko przymykając oczy. - Naprawdę nie powinieneś...
-Wiem- odezwał się krótko. - Ale z nas dwóch to ty wykazujesz się największą cierpliwością i samokontrolą, dlatego... Naprawdę nic się nie stało, nie przejmuj się tym więcej.
To był ułamek sekundy i w pierwszej chwili Shin miał poważne wątpliwości, czy to stało się naprawdę. Miał wrażenie jakby mózg spragniony dotyku Hyungwona, wytworzył jakieś straszne złudzenie, ale... Kiedy otworzył szeroko, zdziwione oczy i zauważył czerwieniącą się twarz Hyungwona, kiedy ten akurat go wymijał. Wiedział, że to była prawda.
Z subtelnym uśmiechem dotknął swojego policzka na którym nadal czuł lekki dotyk jego warg.
Zdecydowanie warto było marznąć i przeżyć te wszystkie zażenowania.
-Nie zapomnę tego nigdy!- Zawołał za nim, szczęśliwy.
-Spadaj!- Odkrzyknął Hyungwon, który niemalże biegiem kierował się do domu.
-Nie zapomnę- uśmiechnął się szczęśliwy.
~~~
*Rzuca kocem, w drugiej ręce trzymając kubek z ciepłą herbatą*
Jak Cię nie chce usmażyć, to pizga jak na biegunie...
I weź tu się zdecyduj
*Patrzy na rozpiskę*
Dobra
Spacerku ciąg dalszy, co? :D Ktoś wątpił w to, że będę potrafił go ciągnąć i ciągnąć?
Jednakże pragnę Was uspokoić zapewnić, że jest to już przedostatni rozdział w tej scenerii i potem Hyungwonho zniknie nam znowu na... 934 rozdziałów ^ ^
Wszystko dla Was~
Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale ostatnio cały czas mam wrażenie jakbym pominął jakąś publikacje >.<
To naprawdę dziwne i wkurzające uczucie, ponieważ wydaje mi się, że nie widzieliśmy się już naprawdę sporo
A to przecież kłamstwo
Meh
Ten autor jest dziwny
Musicie mu to wybaczyć ^ ^"
Dziękuje za Waszą obecność w tym miejscu :3 Mam nadzieje, że i ten rozdział przypadł Wam do gustu, chociaż mieliśmy jedną nieciekawą sytuację i jedną... bardziej ciekawszą?
Można tak powiedzieć
Ciesze się z każdego wyświetlenia, gwiazdki, czy komentarza
Jesteście dla mnie nagrodą, której godny chce być
Będę się starał jeszcze bardziej
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro