Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXXI

           

Sam nie wiedział ile czasu przeznaczyli już na chodzenie dookoła bloku, w którym mieszkali. Wiedział jedynie, iż ostatecznie uzgodnili, że nie będą się zbytnio oddalać od miejsca zamieszkania na wypadek, gdyby należało szybko się gdzieś schować. Wonho po części mógł zrozumieć swego rodzaju paranoje Hyungwona, ale również niezwykle bawił go fakt, że chłopak, który jeszcze jakiś czas temu tak koniecznie chciał wracać do domu. Teraz był pierwszym, który dyktował kierunek ich przechadzki.

Pewny swojego Hyungwon, to zdecydowanie był widok, dla którego Hoseok mógł tak niemiłosiernie marznąć. Kolejny raz odkrywał jakąś stronę chłopaka, która w tamtych czterech ścianach pozostawała gdzieś głęboko ukryta. Z jakiś dziwnych powodów czuł swego rodzaju podniecenie tym wszystkim i już planował dalsze wspólne wypady, by móc wybadać inne zachowania Chae.

Czuł się prawie jak naukowiec, wynalazca,  albo ktoś tak mądry jak Kihyun.

-Nie jest ci zimno w ręce? -Zapytał.

Hyungwon spojrzał na niego pytającym spojrzeniem, a następnie przeniósł je na swoje dłonie.

-Nie - mruknął.- A powinno? Jest ci zimno?- Pytał.

Wonho podrapał się w tył głowy, lekko zażenowany. Zdecydowanie nie taki był jego plan. W zamyśle Hyungwon miał potwierdzić, a wtedy mądry Hoseok złapałby go za dłonie, by je w ten sposób ogrzać. To nie miało prawo się nie udać! Zwłaszcza, że jego własne palce już bardziej przypominały mrożonki, a trzymanie ich w kieszeniach, zdecydowanie w niczym nie pomagało.

-Trochę...- Westchnął. - Ale nie przejmuj się tym- uśmiechnął się lekko. - Możemy iść dalej-zapewnił.

Ale nie poszli dalej. Nie było takiej opcji, kiedy zmartwione oczy Hyungwona tak bacznie obserwowały jego każdy ruch, uniemożliwiając przy tym jakiekolwiek działanie ze strony Shina, który jak ten idiota, stał oniemiały ich pięknem.

Z trudem przełknął ślinę, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od twarzy chłopaka, w miłości do którego tak bardzo tonął. Jednak wcale nie zamierzał się ratować, ponieważ właśnie takie chwile... Chwile, w których może bezkarnie na niego patrzeć, bez obaw, że zaraz ucieknie. Już samo to sprawiało mu wielką przyjemność. Wonho nie był osobą, która wymagała zbyt wiele.

Jednak Hyungwon postanowił dać mu znacznie więcej, niż sam Hoseok ośmieliłby się prosić, ponieważ przerywając to z pozoru bezsensowne gapienie się na siebie. Chae sprawnie i bez większej krępacji, sięgnął po dłonie swojego towarzysza, by zamknąć je w tych swoich, a następnie przysunąć bliżej swoich ust w celu ogrzania ich swoim własnym, ciepłym oddechem.

Wonho patrzył na to wszystko oniemiały. Sam nie wiedział, jak powinien zareagować w tej sytuacji. W pierwszej chwili chciałby zemdleć ze szczęścia, ale to nie wydawało się być genialnym pomysłem. Zdecydowanie lepszym było obserwowanie, jak Hyungwon, z lekkim uśmiechem zadowolenia, niweluje to okropne uczucie chłodu i to nie tylko na dłoniach, ale również i na całym ciele.

-A...- Wykrztusił z siebie.

Chae uniósł zaciekawiony wzrok na swojego towarzysza, a potem. Jakby go ktoś oparzył, odskoczył sprawnie, lekko czerwieniąc się na twarzy. Zdecydowanie, obydwoje tego wszystkiego nie przemyśleli.

-P-przepraszam... Nie powinienem tego robić...- Wydukał speszony Hyungwon.

Jedyne na co było go w tamtej chwili stać, to splecenie palców z tyłu głowy, opuszczenie wzroku i przestępowanie z nogi na nogę w geście jakiegoś dziwnego zniecierpliwienia. Jednak niezupełnie o to chodziło w tym wszystkim.

-Ymm... Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?- Dopytał zmartwiony Hyungwon.

-Dobrze? - Prychnął. - Ja tutaj prawie zawału przez ciebie dostałem - jęknął. - Jak możesz mi tak robić? A jakbym miał słabe serce, to co? Karetkę musiałbyś wzywać!- Uniósł spojrzenie na swojego rozmówcę, teatralnie przykładając dłoń do klatki piersiowej. - Ty chcesz mnie wykończyć- oskarżył go.

Chae zmarszczył brwi, zdziwiony.

-Dobra- westchnął. - To już więcej tak nie zrobię.

-Nie!- Zareagował szybko. - Jeżeli możesz, to rób tak częściej.

-Nie- odparł z uśmiechem. -Troszczę się o twoje chorowite serce- zakpił, ruszając dalej.

-Świnia!- Zawołał za nim, jednocześnie przyśpieszając kroku, by móc go jak najszybciej dogonić. - Nadal jest mi zimno w ręce- mruknął zawiedziony.

-Serio? - prychnął. - Jesteś taki czerwony na twarzy, że musi ci być nawet gorąco- uśmiechnął się wrednie. - Jesteś taki oczywisty, wiesz?

Hoseok przystanął na chwilę.

-Weź lepiej spójrz na siebie, co? Sam się czerwienisz jak dorodny burak- fuknął, krzyżując ręce na piersi. - Ale ja w przeciwieństwie do ciebie, nie uważam tego za coś złego, a nawet przeciwnie.

-Ja... Się rumienię?- Zapytał, odwracając się do swojego rozmówcy, którego zdążył zostawić kilka kroków w tyle. - Wybacz, ale to chyba niemożliwe- powiedział całkowicie pewny. - Ja się nigdy nie rumienię... Nawet jak byłem z moim...- Urwał, mocniej zaciskając wargi. - Nie, nie zdarzyło mi się to nawet wtedy.

-Nie wiedziałem, że jesteś takim kłamcą- mruknął, pełen podziwu. - Przecież już nie raz widziałem cię w takim wydaniu.

Hyungwon z każdą chwilą wydawał się być coraz bardziej zakłopotany, ale zdecydowanie najlepsze w tym wszystkim było to, że chłopak naprawdę wyglądał na zaskoczonego tym wszystkim. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy, że faktycznie się rumieni. Doszło nawet do tego, że naciągnął szalik bardziej na swoją zawstydzoną twarz i z dłońmi, wsuniętymi do kieszeni, ruszył dalej, bez żadnego słowa.

-Nie mów mi, że się na mnie obraziłeś- zaczął, doganiając go.

-Nie - mruknął.

-Czyli się obraziłeś... -Westchnął. - A mogę wiedzieć przynajmniej o co? O to rumienienie się? Przecież to całkiem normalne.

-Mówiłem, że nie jestem obrażony - warknął. - Więc zdecydowanie nie o to mi chodzi.

-To udowodnił to i złap mnie za rękę, jeżeli nie jesteś zły- wyszczerzył się do niego.

Chae gwałtownie się zatrzymał, a przez to Wonho, który dotychczas wiernie szedł tuż za nim. Wpadł prosto na jego plecy i kiedy wyższy się do niego odwrócił, skończyli znajdując się nieprzyzwoicie blisko siebie, ale niestety to byłoby zbyt piękne, gdyby choć na chwilę mogli zostać w tej pozycji, dlatego też Hyungwon szybko odsunął się do tyłu. Nie była to jakaś znaczna odległość, ale zawsze.

-Na co się tak patrzysz? Jeżeli jestem znowu czerwony na twarzy, to się do tego przyzwyczai... czy coś- mruknął, zażenowany Hoseok.

Zdecydowanie, zbyt dużo myśli z Chae w roli głównej krążyło  po jego głowie w momentach, kiedy właściwie powinien pozostawać najbardziej czujny, by nie narazić się na kompromitacje w oczach wyższego chłopaka.

Ostatecznie sam nie wierzył, że coś tak banalnego przyniosło skutek, bo... Hyungwon z jakimś dziwnym zacięciem na twarzy, bez żadnego słowa splótł razem ich palce i nieco ciągnąc za sobą Hoseoka, ruszył dalej. Nie było to może AŻ tak romantyczne, jak w tych wszystkich wyobrażeniach Shina, ale hej! Spacerowali trzymając się za ręce!

-Ubóstwiam cię.

-Co tam mruczysz?- Warknął, zirytowany Chae.

-Nie, nic- uśmiechnął się.

~~~

Witajcie

Zgodnie z moimi obietnicami, spacerek trwa dalej, ale bez obaw!

To już jest praktycznie jego koniec

Tylko jeszcze ze... 30 rozdziałów

Teraz zgadujcie, czy to był żart xD

Myśle, że jakby było wyzwanie, żeby napisać opowiadanie, którego akcja odbywałaby się podczas spaceru

Dałbym radę xD

Nic prostszego >.>

Dobra!

"Hyungwonho jeszcze nie istnieje, ale mają jakąś ICH piosenkę?"

Piosenka, tak?

Według mnie idealnie do nich pasuje

Amber- "Just wanna"

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału ^ ^

Niezwykle miło mi było Was dzisiaj spotkać w tym miejscu i nawet nie wiecie jaki jestem szczęśliwy z faktu, że postanawiacie ze mną spędzać swój czas~ :3

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro