Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXX

           

Szli powoli obok siebie, opustoszałymi uliczkami ich osiedla. Hyungwon z jakimś niewyjaśnionym zadowoleniem rozglądał się dookoła siebie, jakby chciał zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół otoczenia. Wówczas, kiedy Hoseok stale obserwował jego swobodnie zwisającą dłoń, w głowie układając plan na dotknięcie jej choćby na krótką chwilę. Tak jak wtedy, kiedy wymykali się z domu, bo... Oszem, teraz też było naprawdę wspaniale, ale chyba nie można było winić Wonho, że w takiej sytuacji chciał trochę więcej, prawda? Spacer u boku Hyungwona wcale nie zdarzał się tak często, ba! Nie zdarzył się nigdy przedtem. Oczywistym było, że należało to jak najlepiej wykorzystać, bo nigdy niewiadomo, kiedy może spotkać go kolejna taka szansa.

Już prawie chwycił jego dłoń, kiedy nagle Chae przeniósł na niego swoje roziskrzone spojrzenie.

-Ten plac zabaw- zaczął, wskazując palcem.

Wonho, mając niemalże serce w gardle, spojrzał we wskazane miejsce, ale i tak w myślach dziękował, że stali akurat w miejscu, w którym Hyungwon w żaden sposób nie miał szans dojrzeć jego czerwieniących się policzków. Nigdy się nie spodziewał, że złapanie kogoś za dłoń może być takie trudne i wymagać tylu przygotować. Oczywiście, już nie raz trzymali się za dłonie, ale... Ale tym razem to miało być coś innego. Coś co zdecydowanie nie ogranicza się jedynie do sfery przyjaźni, a zdecydowanie za nią wybiega.

-To co z nim?- Zapytał cicho.

-Czyli nadal nie pamiętasz?- Uśmiechnął się lekko.

Czuł jak jego serca przyśpiesza na ten widok i nagle cały chłód który go otaczał zdawał się nie mieć znaczenia, ba! Zrobiło mu się całkiem gorąco i był gotowy oddać Hyungwonowi nie tylko szalik, ale również kurtkę, buty, czy nawet spodnie, jeżeli chłopak, by sobie tego zażyczył... Chociaż nad tym ostatnim, to chwilę jednak trzeba by było się zastanowić, ale to już wszystko zależy od sytuacji. Był gotowy zrobić dla niego wszystko i to nie było jakieś bzdurne gadanie. Nie był dzieckiem, które rzuca słowa na wiatr, czy składa puste obietnice.

-Ale czego?- Zapytał, marszcząc brwi.

Chłopak jedynie pokręcił głową i powolnym krokiem ruszył naprzód. Shin został w tyle, gdy ze szczerym zainteresowaniem wlepiał wzrok w nieruchome obiekty znajdujące się na ogrodzonym placu. Przez to wszystko musiał potem nieco podbiec do Hyungwona, ponieważ wyższemu ani się śniło na kogokolwiek czekać.

-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?- Zapytał, wyrównując krok.

-Bo to w sumie nic ważnego.

-Wiesz, jakoś ci nie wierzę - fuknął. - Wspominasz o czymś takim już kolejny raz z tego co pamiętam, więc nie daj się prosić - jęknął. - Zatrzymaj się- poprosił łapiąc go za ramię.

Jak można się domyślić nie było to zbyt rozsądne posunięcie, bo Hyungwon rzeczywiście się zatrzymał, ale jego piorunujący wzrok, skutecznie zniechęcił Wonho do próbowania czegoś takiego w przyszłości. Jak widać Hyungwon i Minhyuk w niektórych przypadkach wcale tak bardzo się nie różnili. Trzeba było mieć nadzieję, że takich podobieństw będzie jednak jak najmniej, bo Hoseok nie jest aniołem równym Kihyunowi.

-Wiesz, że jesteś strasznie upierdliwy?- Zapytał, krzyżując race na piersi.

-Ktoś w tym zwią... Ktoś musi być- powiedział pewnie.

Chae patrzył na niego przenikliwie, ale ostatecznie poddał się czego dowodem miało być głębokie westchnięcie i ręce opuszczone z powrotem wzdłuż tułowia.

-Pamiętasz jak się upiłeś... Przeze mnie?

Musiał się chwile nad tym zastanowić, ale ostatecznie odszukał w swojej pamięci tamtą sytuacje, a także to wszystko, co wydarzyło się potem. Nadal miał w głowie ten krótki liścik Hyungwona, który pod wpływem dziwnej desperacji obiecał mu, że zawsze będzie czekać pod tymi drzwiami, nawet jeżeli Wonho nigdy więcej miałby do nich nie podejść. To był dla nich niezwykle trudny okres, który być może trwa do dzisiejszego dnia, ale... Patrząc nieco w bok, mógł oglądać twarz tego chłopaka, bez obaw, że ucieknie gdzieś gdzie nie będzie można go więcej zobaczyć. Wiele się zmieniło od tamtego czasu.

-Tak, pamiętam, choć mam wrażenie jakby zdarzyło się to dobre dwa miesiące temu -westchnął. - To chyba dlatego, że faktycznie w moim życiu wszystko zdaje się biec, odkąd tylko się pojawiłeś, dosłownie przestałem liczyć dni. - uśmiechnął się lekko. - A! I to nie przez ciebie się wtedy upiłem... Znaczy przez ciebie, ale nie tylko... To była taka kumulacja... Czy coś- uśmiechnął się pokrzepiająco. - Dlatego nie martw się tym więcej, dobrze?

Chłopak jednak nic nie powiedział, a jedynie mocniej naciągnął szalik, by w ten sposób twarz, która pod wpływem zimna zdawała się coraz bardziej czerwienić... A może to dlatego, że Wonho faktycznie nie miał do niego tak dużego żalu jak Hyungwon przez cały czas myślał?

-Tam, na tej huśtawce- powrócił wzrokiem we wspomniane miejsce, co  również zrobić Shin. - Pierwszy raz powiedziałeś, że mnie lubisz... Mówiłeś, że chyba się we mnie zakochałeś - mruknął. - To wszystko, zadowolony?

Nawet jeśli Hyungwon mówił przez materiał szalika i do tego ściszonym głosem, to tej nocy wszystko zdawało się być, aż nazbyt wyraźne. Każde pojedyncze słowo, które padło z jego ust było niczym uderzenie potężnego dzwonu, który zagłuszył wszystkie inne myśli, do tej pory szalejące w jego głowie, robiąc miejsce tylko jednej „Wiedział... Wiedział wcześniej".

-T-to wszystko?- Szepnął zdenerwowany. - Jak możesz mówić o tym tak lekko?- Zdenerwował się, ale bardziej na siebie niż na swojego towarzysza.- Ja... To było moje pierwsze wyznanie komuś miłości i do tego zrobiłem to po pijaku- jęknął, wplatając palce we włosy i kucając na ziemi. - Ja w siebie nie wierzę... Czegoś takiego to nawet Minhyuk nie mógłby zrobić.

Hyungwon zaśmiał się cicho na taką reakcję chłopaka, ale nawet to nie mogło sprawić, by Hoseok przestał być choć na chwilę zażenowany samym sobą i tym, co potrafił zrobić, kiedy alkohol niebezpiecznie krążył w jego żyłach. Nie dość, że zaproponował chłopakowi pocałunek, to teraz się dowiaduje, że wyznał mu miłość jeszcze przed tym jak sam zdał sobie o tym sprawę.

-Nie załamuj się - poprosił. - To było... To było nawet całkiem urocze, wiesz?- Poklepał go po ramieniu.

Uniósł na niego niepewne spojrzenie.

-Naprawdę?- Mruknął.

-Trochę żenujące, ale w pewien sposób urocze - zapewnił. - Niestety o wiele gorsze było późniejsze targanie cię do domu- westchnął zrezygnowany.- Nawet nie wiesz jaki jesteś upierdliwy, kiedy wypijesz.

-Uwierz mi, że doskonale zdaję sobie sprawę- jęknął, spuszczając zrezygnowany głowę. - Przepraszam, powinieneś mnie był wtedy tam zostawić, żebym się czegoś nauczył, a nie...

-Nie bądź głupi - poprosił. - A teraz wstawaj, mieliśmy spacerować, a nie siedzieć na ziemi... Na to może jeszcze przyjdzie czas... Czy coś.

Wonho uniósł na niego spojrzenie pełne nadziei.

~~~

Coś krótkie wydają się te rozdziały, nie? >.>

W każdym razie!

Nasz spacerek trwa dalej

I pewnie jeszcze chwile potrwa, ponieważ mam jeszcze kilka rzeczy dla nich zaplanowanych :D

Ale na chwile obecną (wbrew Waszym założeniom) nie zdarzyło się jeszcze nic złego :P

Jeszcze

To może teraz nieco spraw organizacyjnych, co? ^ ^

Mamy już kolejną dziesiątkę i przyszła ona do mnie nieoczekiwanie szybko ^ ^" Muszę powiedzieć, że czuje się jakbym dosłownie kilka dni temu dawał Wam rozdział 60, a teraz?

Wychodzę na jakiegoś mało ogarniętego?

Może.

Chciałbym również zaznaczyć, że już w rozdziale 75 będziemy mieli kolejne bliższe spotkanie z naszymi Kihyukami ^ ^

Czy to będzie już ostatnie w naszej całej przygodzie?

A może teraz Was straszę?

Kto wie~

Serdecznie dziękuje za bycie tutaj ze mną, każde wyświetlenie, gwiazdkę, czy komentarz ^ ^

Naprawdę zauważam i doceniam Wasze wsparcie~

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro