Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXVI




           

Czasami miewał momenty, w których zatrzymywał się i zaczynał ponownie rozważać to, dlaczego znowu musi być w tym wszystkim ofiarą, dlaczego to on znowu musi zostać zraniony, by inna osoba mogła czuć się szczęśliwa. W takich momentach nachodziły go wątpliwości i przemyślenia czy aby na pewno postępuje dobrze. To były jednak małe demony, które nie radziły sobie z widokiem śpiącego Hyungwona, jego głosem, czy chociażby spojrzeniem.

Utonął, naprawdę utonął w miłości do tego niepozornego chłopaka, przez którego znowu musi zostać zraniony, ale taki już chyba był jego los, prawda? Cierpienie było czymś co od dawna rozumiał i znał. Zdążył już się przyzwyczaić do niesprawiedliwości życia, potrafił ją nawet zaakceptować, ale... Hyungwon, on taki nie był. Jego serce szpeciła tylko jedna rana, dlatego to właśnie Hoseok musiał znowu iść przodem, by zabrać ciernie z drogi, którą być może kiedyś będzie chciał pójść Chae.

-Jeszcze tu jesteś?- Cichy głos Hyungwona, wyrwał go z zamyśleń.

Wonho zdziwiony, uniósł głowę, która do tej pory spoczywała na łóżku Hyungwona, wówczas, gdy on sam nadal siedział na ziemi.

-Tak- odparł sennie. - Obudziłeś się?- Zapytał przecierając oczy.

-Nawet nie zasnąłem- mruknął, podnosząc się do siadu.

-Dlaczego? Coś nie tak?

-Cały czas wywiercałeś mi dziurę w czole, więc nie wiem jak mogłem zasnąć.

Twarz Hoseoka momentalnie poczerwieniała, a on sam odwrócił głowę gdzieś w bok, by ukryć taką, a nie inną reakcję. Nie spodziewał się, że Hyungwon przez cały czas go obserwował, ale mimo to cieszył się, że dzisiejszego wieczora nie posunął się dalej. Zdarzały się momenty, w których delikatnie przejeżdżał dłonią po jego włosach, czy na pożegnanie składał lekki pocałunek na jego czole. To były takie małe nagrody za cały dzień wyrzeczeń.

-Przepraszam -burknął.

-Nie, nic się nie stało- Odwrócił gdzieś wzrok. - To całkiem miłe, że nadal tutaj siedzisz.

Wonho przeciągnął się powoli, wydając z siebie cichy jęk. Jego mięśnie zdążyły się już zastać od momentu, kiedy ostatnio się ruszał.

-Naprawdę - uśmiechnął się do niego, jednocześnie sprawdzając godzinę na wyświetlaczu telefonu. - Późno się zrobiło -mruknął.

-Powinieneś już iść- zachęcał go. - Nie jestem dzieckiem, umiem sam zasnąć.

-Ale...- Zaczął.

-Hoseok -westchnął. - Jeżeli chcesz mi pomóc to dbaj o siebie, proszę- spojrzał na niego poważnie. - Przecież widzę jak czasami się męczysz, jak jesteś padnięty, myślisz, że mnie to nie boli? Ja też się o ciebie martwię, więc...

-Martwisz się o mnie?- Przerwał mu.

Hyungwon otworzył szerzej oczy, zupełnie tak jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co powiedział.

Szybko odchrząknął i spojrzał gdzieś w bok, ale to wcale nie zmieniało faktu, że Wonho doskonale słyszał jego wcześniejsze słowa. Teraz na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech, a wzrok stał się bardziej rozmarzony. Zdecydowanie warto było czekać do tak późnej godziny, by usłyszeć takie słowa.

-No tak...- Powiedział cicho. - Nie jestem głupi i wiem, że wszystko co robisz, robisz z miłości- westchnął, ostatecznie zmuszając się do spojrzenia na swojego przyjaciela. –Przyjmuję do wiadomości twoje uczucia, zauważam je, ale...

-Nie zamierzasz ich przyjąć, prawda?

Chae spojrzał na niego smutno i to była doskonała odpowiedź na wcześniejsze pytanie. Nieprzyjemna szpila znowu wbijała się w jego serce, swoich chłodem mrożąc całą krew w żyłach chłopaka.

-Nie zamierzam odpuścić... Mówiłem ci o tym...

-Wiem- tym razem to on mu przerwał. - Wiem to i nadal cię nie rozumiem, nie jestem tego warty - powiedział szybko. - Ale nie zamierzam ci utrudniać więcej bycia obok... Kochanie mnie samo w sobie jest już pewnie problemem.

-Hyungwon!- Krzyknął, wstając.

-Hoseok!- Warknął ze łzami w oczach, przez co chłopak momentalnie złagodniał. -  Myślisz, że jestem ślepy i niczego nie rozumiem? Myślisz, że nie słyszałem ile raz ty płakałeś za ścianą? Musisz zrozumieć, że nigdy nie będę mógł przyjść otrzeć twoich łez.

-Przepraszam...- Złagodniał. - Nie chciałem się unosić -spuścił głowę skruszony. -Ale... To nie zmienia faktu, że nic nie zmieni mojego zdania, nie musisz do mnie mówić, patrzeć na mnie, czy ocierać moich łez, jeżeli tego nie chcesz... Proszę tylko o miejsce obok ciebie.

-Ale...

-Jeżeli słyszałeś mój płacz, to musisz wiedzieć, że robiłem to, ponieważ nie mogłem być obok ciebie- powiedział poważnie. - Dlatego nie każ mi nigdzie odchodzić.

-Mnie nie można kochać.

-Jesteś jak zacięta płyta-warknął. - Będziesz w niebezpieczeństwie, to dla twojego dobra, mnie nie da się kochać... w kółko  te same słowa- mówił zirytowany. - Nic nie zrobisz z tym co już się stało, więc spełnij swoją obietnicę i nie utrudniaj mi bycia obok ciebie.

Hyungwon jednak już nic nie powiedział, a jedynie spojrzał swoimi załzawionymi oczami na Hoseoka, a następnie kładąc się, odwrócił się do niego plecami. Sam Wonho już pominął fakt jak bardzo uroczo, ale zarazem dziecinnie to wyglądało i jedynie przysiadł na brzegu łóżka. Oszem, być może tym razem udało mu się wygrać jedną z ich wielu sprzeczek, ale sprawa wcale nie została rozwiązana, ponieważ Chae najpewniej nadal przyjmuje do wiadomości swoje racje... A dlaczego?

-Ja wiem, że się o mnie martwisz...- Zaczął cicho Wonho. - Wiem, że nie jestem ci taki obojętny, a moja obecność jednocześnie cię smuci i cieszy- westchnął, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Ale to nie jest powód bym musiał odchodzić od ciebie. Oczywiście, będzie nam trudno i wcale nie zamierzam cię oszukiwać... Świat nie jest takim przyjaznym miejscem, jak nam się wydawało w dzieciństwie, ale... Jeżeli ja będę cierpiał będąc przy tobie, to wtedy ty będziesz musiał cierpieć jeszcze bardziej i dlatego powinienem być gdzieś w pobliżu.

Czuł jak oczy zaczynają go piec , ale jednocześnie jakaś dziwna siła motywowała go, by wypowiadać cicho kolejne słowa w kierunku Hyungwona, bo choć nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, to zdecydowanie słyszał każde jedno.

-Nie musisz mi wierzyć, czy robić czegokolwiek -westchnął. - Nie mam zamiaru przepraszać cię za to, że utonąłem w twoich oczach... Że twój uśmiech przyprawia mnie za każdym razem o zawał... Wiem, że cię to wszystko boli... Moje wyznania, dlatego nie zrobię nic, nie będę oczekiwał za wiele, ale...- urwał na chwilę.  - Jeżeli się o mnie martwisz, to nie płacz już więcej... A kiedy nie będziesz mógł się już powstrzymywać, to płacz tylko w moje ramię.

Hoseok odczekał jeszcze moment, oczekując na jakąkolwiek reakcje Hyungwona, ale kiedy nie spotkał się z kompletnie żadną odpowiedzią. Wstał i skierował się do wyjścia i już, kiedy miał zamknąć za sobą drzwi, rzucił jedynie krótkie i ciche.

-Dobranoc,Hyungwon.

I jeszcze cichsze:

-Kocham cię, pamiętaj o tym...

~~~

Ktoś pamięta co mówił mu Kihyun parę rozdziałów temu?

To było coś w stylu, żeby obchodzić się z Hyungwonem jak z jajkiem, nie?

Taaa~

Wtedy sam Wonho chciał tak zrobić, ale jak widać coś mu nie wychodzi ^ ^

Jednakże... Kto z nas mógłby się powstrzymać, widząc jak jego największa (i jedyna!) miłość cierpi przez własną głupotę?

A tak z mniej ciekawszych rzeczy, to od wczoraj nie mam internetu, więc musiałem się poważnie nagimnastykować, by się dzisiaj z Wami spotkać ^ ^"

Jestem człowiekiem, który uważa, że burza to jedno z najcudowniejszych zjawisk natury, ale... Nie kiedy jestem u rodziny na wsi i wywala mi przez to internet

Tak się nie lubie bawić

Dobra!

Dziękuje za przeczytanie dzisiejszego rozdziału, w którym znowu mieliśmy nieco z Hyungwonho

(Matko, nawet ja już traktuje to jakby to było coś nienormalnej >.<)

Mam nadzieje, że przypadł Wam on do gustu i nie będziecie żałowali poświęconego tutaj czasu~

Doceniam każde wyświetlenie, gwiazdkę, czy komentarz!

Jesteście wielcy

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro