Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXV


Od teraz wszystko musiało dziać się powoli i choć rozszalałe serce pragnęło znacznie więcej to Wonho doskonale umiał hamować nawet najdrobniejsze gesty, które Hyungwon mógłby odebrać za zbyt natarczywe. Dlatego nie ważne czy to mogłoby być przydługie spojrzenie, czy przypadkowe zetknięcie się koniuszków ich palców, nie mogło mieć to prawa bytu... No chyba, że sam Chae to zainicjował. Wtedy Wonho Interpretował to jako nagłą potrzebę bliskości, tego wyższego od siebie chłopaka.

Wszystko znowu zdawało zmierzać się w dobrym kierunku, bo choć Hyungwon nadal się nie uśmiechał, to niezwykłą ulgą były noce, które Wonho mógł spędzać w jego pokoju. Można to chyba nazwać ich małym rytuałem, którego wiernie się trzymali. Hoseok przychodził wieczorem i czekał, aż Hyungwon spokojnie zaśnie.

Głupie i mało logiczne? Być może tak, ponieważ w rzeczywistości polegało to tylko na siedzeniu na podłodze, podczas gdy Hyungwon starał się zasnąć. Bywały takie wieczory, kiedy Hoseok nic nie mówił, a jedynie trzymał swojego... ukochanego za rękę. Hyungwon pewnego razu powiedział mu cicho, że to w jakiś sposób koi jego rozszalałe myśli i pozwala się uspokoić. Wonho chyba mógł to zrozumieć, choć u niego wywoływało to zgoła nieco inny efekt. Każdy dotyk przyśpieszał bicie serca, podniecał i burzył spokój.

-Wiesz, że przesiedziałeś tutaj praktycznie cały dzień?- Westchnął zmęczony, odkładając książkę.

-Cały?- Zmarszczył brwi. - Wydaje ci się.

-Przyszedłeś tutaj z samego rana, potem wyszedłeś na wykłady, po których nawet nie zjadłeś obiadu, bo już czatowałeś przed drzwiami -wyliczał.

-Po prostu lubię z tobą rozmawiać- skrzywił się. - Przeszkadza ci to?

-Co? Nie- powiedział szybko. - Po prostu... Powinieneś zająć się też trochę sobą, a nie siedzieć tutaj cały czas.

Hoseok uśmiechnął się lekko na te słowa. Oczywiście, że w żaden sposób nie czuł się nimi urażony, ponieważ wiedział, co Hyungwon chce mu przekazać. Ten niepozorny chłopak po prostu się o niego martwił bardziej niż można by było się tego spodziewać. Jednak chyba sam przed sobą nie chciał tego przyznać, ponieważ na każdą próbę uświadomienia mu tego, reagował złością.

-Spokojnie- uśmiechnął się szeroko, podnosząc się na łokciach z podłogi i spoglądając na swojego rozmówce. - Nic mi nie jest – zapewnił. - Lubię tu przychodzić, więc to dla mnie żaden problem.

Skrzywiona twarz Hyungwona zdradzała, że wcale nie wierzył w słowa swojego przyjaciela, ale mimo to postanowił dalej nie drążyć już tego tematu.

-Chce się pogodzić z Minhyukiem- odezwał się w końcu. - Może jest jaki jest, ale... Byliśmy przyjaciółmi przez długi czas i powinniśmy trzymać się razem

Wonho uważnie lustrował twarz swojego rozmówcy. Sam do końca nie wiedział, czy to na pewno dobry pomysł. Z jednej strony owszem, ponieważ Hyungwon będzie miał przy sobie kolejną osobę na której będzie mógł polegać, ale z drugiej... Hoseok nadal chciał mieć Chae na wyłączność. Skrzywił się.

-Myślę, że... Myślę, że to dobry pomysł- powiedział powoli. - Znaczy, wiesz... On zawsze będzie mógł ci pomóc w razie czego- podrapał się w tył głowy zmieszany. - Ale uważaj na niego, co? Sam wiesz jaki jest, a ja nie chce żeby znowu cię zranił... A nawet jeżeli zacznie mieć jakieś problemy, to możesz mi śmiało powiedzieć, zajmę się tym- zaoferował się.

-Teraz robisz za mojego ochroniarza?

-To źle?

-Nie rozumiem dlaczego chcesz to robić -westchnął.

Wonho przewrócił oczami, zdając sobie doskonale sprawę do jakiego tematu znowu wracają. Czasami Hyungwon lubił poruszać naprawdę niewygodne tematy, których Shin właściwie obiecał sam sobie unikać.

-Dobrze wiesz- powiedział pewnie. - I nie udawaj głupiego

Paradoksalnie, choć się pogodzili, to w rzeczywistości toczyli jeszcze bardziej zaciekłą walkę niż kiedykolwiek, ponieważ od teraz musieli zachowywać pozory, że wszystko między nimi się naprawia w momencie, w którym obydwoje wiedzieli, że znaleźli się w jeszcze trudniejszej sytuacji. Zupełnie tak jakby w jednej chwili zostali otoczeni cierniami, które przy każdym ruchu wbijają się w ich ciało.

Hyungwon nie chciał być kochany, a Hoseok tak rozpaczliwie potrzebował, by go kochać.

Ich relacja nie była normalna i z każdym kolejnym dniem zdawała się zdobywać nowe absurdy, które ją wypełniały. Leczyli się i ranili jednoczenie, ale dziwnym trafem nie potrafili tego przerwać, bo... Gdyby Hyungwon nie chciał mieć przy sobie Hoseoka, to już dawno zamknąłby przed nim te drzwi, a tak... Codziennie na niego czekał i czuł ulgę, kiedy mógł zobaczyć jego twarz.

Obydwoje, niezależnie od powodów... Tęsknili za sobą.

-Dziękuję.

-Co?- Zdziwił się.

-Że...- Urwał. - No wiesz- spojrzał gdzieś w bok.

-Wiem- westchnął, podnosząc się z podłogi, by chwilę potem usiąść na łóżku, obok swojego rozmówcy. - Nie mam zamiaru niczego na tobie wymuszać -wyjaśnił. - Chce po prostu być obok.

Hyungwon popatrzył uważnie na jego twarz.

-To dużo- westchnął.

-Obiecałeś- powiedział poważnie. - Pamiętaj o tym -uśmiechnął się triumfalnie.

Chae westchnął zirytowany.

-Nie zapominaj, że ty również coś obiecałeś...

-Wiem, pamiętam.

Prawda jest jednak taka, że Hoseok wcale nie zamierzał tak łatwo opuścić Hyungwona i gdy nadjedzie moment, w którym jego życie znowu znajdzie się na krawędzi to... Będzie trzymał się go jeszcze bardziej, by ochronić go przed możliwym upadkiem. Nie mógł dotrzymać złożonej mu obietnicy.

-Naprawdę wtedy byłeś pijany?- Zapytał ostrożnie Wonho.

-Nie, udawałem-westchnął. - Jakoś głupio wtedy myślałem, że tak będzie lepiej... Nie pomyślałem wtedy o tobie i o tym jak bardzo może cię to zranić –westchnął. - Dlatego dziękuję, że przyszedłeś do mnie znowu.

-Nie ma problemu.

Na jego twarzy pojawił się czuły uśmiech, gdy Hyungwon sam złapał go za dłoń.

Drobne gesty to było coś, co zdecydowanie zaczynało definiować ich wszystko.

***

-Powiedz mi, co o tym myślisz,chłopcze?- Surowy głos pani Lee wywołał nieprzyjemne dreszcze w całym jego ciele.

Changkyun, powoli wziął do ręki jedną z podstawionych fotografii i uważnie się jej przyjrzał. Pierwszy raz na własne oczy widział to, co wiedział już od bardzo dawna. Babcia Minhyuka przedstawiała mu właśnie dowód na to, że jej własny wnuk woli mężczyzn... Problem w tym, że Lim nie widział w tym absolutnie nic złego, ponieważ i on...

-Co chce pani wiedzieć?- Zapytał uprzejmie.

-Minhyuk musi zrozumieć, że źle robi- powiedziała poważnie. - Sama starałam się jakoś temu zaradzić, ale ten...

-Kihyun- powiedział spokojnie. - Ten chłopak nazywa się Yoo Kihyun.

-Właśnie -westchnęła. - Jest bardziej uparty niż można by było się tego spodziewać.

-Proszę mi wybaczyć, ale... Nie rozumiem, dlaczego mnie pani tutaj zaprosiła...

Kobieta w odpowiedzi podsunęła mu pod nos drugie zdjęcie, które dla odmiany przedstawiało Hyungwona, który szedł pod rękę z ewidentnie pijanym Hoseokiem. Changkyun momentalnie poczuł jak krew odpływa mu z twarzy.

-Proponuje ci mały układ...

~~~

Witajcie!

Nie regulujecie odbiorników!

Tak, mamy kolejne hyungwonho w tym ff

Zaczynają się rozkręcać

uh, uh~

To niesamowite jak ten czas leci ^ ^" Ostatnio przecież zaczynaliśmy tę dziesiątkę, a teraz jesteśmy w jej połowie >.>

Woa~

Albo to ja po prostu jestem nieuważny, co też jest możliwe

Ale! Czy w dobrym towarzystwie, czas nie płynie szybciej?~

I nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale stuknął nam już kolejny tysiąc pod "Roommate"!

Jestem naprawdę pod wrażeniem, ponieważ niezwykle szybko poszło~

Czuje sie dumny i wdzięczny ^ ^

W takim razie, do zobaczenia już jutro!

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału, za każde wyświetlenie, gwiazdkę, czy komentarz

Trzymajcie się!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro