LXII
-Och- mruknął ze zrozumieniem.
-No właśnie! Sam widzisz, że to kompletnie bezsensu- westchnął, w dalszym ciągu opierając się o ścianę, którą dzielił z pokojem Hyungwona.
Kihyun siedzący zaraz obok niego, przymknął na chwile oczy, by zastanowić się nad całą sytuacją. Dosłownie moment wcześniej Wonho, bardzo dokładnie opowiedział mu przebieg ostatniego spotkania z Chae, ba! Nie omieszkał się wspomnieć o swoich wątpliwościach odnośnie prawdomówności chłopaka.
-Ja wiem, że w sumie wszystko wyszło na dobre, ale- kontynuował Hoseok. - To pierwszy raz, kiedy czuję coś takiego i mam wrażenie, że nie powinienem z tego rezygnować tak łatwo.
Yoo spojrzał na niego powoli, w dalszym ciągu się nie odzywając. Wonho wiedział, że chłopak chce dokładnie przemyśleć swoją wypowiedź, a nie rzucać jakimiś pustymi słowami i radami, które nic nie dadzą. Taki właśnie był Kihyun, to było coś co Shin zdecydowanie w nim kochał.
-Bo nie powinieneś- odezwał się w końcu. - Nikt nie powiedział, że każda miłość jest łatwa, przyjemna i prosta- popatrzył na swojego przyjaciela czule. - Niektóre z nich to droga przez ciernie, sprawiające, że z każdym krokiem naprzód chcesz się cofnąć, bo wcześniej było bezpieczniej- jego głos brzmiał pewnie, ale i delikatnie. - Są też takie rodzaje miłości, które z początku zdają się nie mieć prawa bytu, ale z czasem coraz bardziej przekonujesz się, że ta osoba przed tobą... jest całym twoim światem.
-To ostatnie... To ty i Minhyuk, prawda?- Zapytał cicho.
Kihyun jedynie pokiwał głową na potwierdzenie.
-Z miłości nigdy nie należy rezygnować- zaczął znowu. - Dlaczego przez swój strach i słowa innych ludzi masz rezygnować z własnego szczęścia? Nigdy nie wiesz, czy akurat ta miłość, nie będzie tą jedyną.
-A co jeżeli ta druga osoba nas nie kocha?- Zapytał ostrożnie.
Yoo posmutniał nagle i zacisnął mocniej usta. To było najprawdopodobniej to nad czym się najdłużej zastanawiał. Po jego twarzy można było wywnioskować, że sam nie był do końca pewien myśli, z których chciał skonstruować odpowiedź na wcześniej zadane mu pytanie.
-Z odrzuceniem zawsze wiąże się jakiś ból, ponieważ wkładamy w to całe swoje serce, nasze uczucia i... Gdy zostaniemy odrzuceni, to tak jakby ktoś roztrzaskał nam je na milion kawałeczków, cierpimy i płaczemy, zastanawiamy się dlaczego właśnie tak wyszło- mówił spokojnie. - Można wtedy przełknąć gorycz porażki i iść dalej, bo świat się jeszcze nie skończył i gdzieś tam może być osoba, która pokocha właśnie ciebie.
Kihyun delikatnie ułożył swoją dłoń na włosach wpatrzonego w niego Hoseoka i powoli zaczął je gładzić.
-Takie osoby jak my -kontynuował. - Osoby inne, nieco bardziej wyjątkowe, mają trudniejszą drogę do przebycia, bo nigdy nie wiemy, czy osoba na którą patrzymy w tej chwili, odwzajemni nasze uczucia. To jest prawdziwy problem –westchnął. - Nie dość, że musimy mierzyć się z obawą odrzucenia, to jeszcze świadomość tego, że nasza miłość może zostać uznana za chorą... To trudne.
-Czyli powinniśmy się poddać w razie porażki?- Zapytał smutno.
-Niekoniecznie- uśmiechnął się lekko. - Jeżeli zostaliśmy odrzuceni, to owszem, możemy odejść, ale nikt nie zabrania nam spróbować jeszcze raz- popatrzyli sobie głęboko w oczy. - Jest to niestety trudniejsza droga, ale nie ma miłości, która niemiałaby sensu -zapewnił. - Czasami wystarczy poczekać i być obok, innym razem trzeba będzie się nieco wysilić i udowodnić jak silne są nasze uczucia.
-Miłość jest strasznie skomplikowana- Westchnął ciężko- Chyba już lepiej jest być samemu... Przynajmniej można sobie kłopotów oszczędzić.
-Też tak kiedyś myślałem, jeszcze zanim spotkałem Minhyuka -zaczął. - Myślałem sobie, że nie chcę, by ktokolwiek stał już obok mnie. Ja i moje zranione serce mogliśmy przecież poradzić sobie sami-westchnął. - Samotność nigdy nie jest mądrym wyborem -zapewnił. - Owszem, pomaga zebrać myśli i uspokoić się, ale nie może się równać ze świadomością, że gdzieś tam... Jest serce, które bije właśnie dla ciebie.
-Zawsze mówisz takie mądre rzeczy, że za każdym razem czuje się jak głupek- mruknął cicho.
Kihyun krótko się zaśmiał.
-W rzeczywistości jestem znacznie głupszy niż ci się wydaje - zapewnił. - Popełniłem w swoim życiu wiele błędów, ale przynajmniej dzięki temu, dzisiaj mogę cię ostrzec i coś poradzić.
Wonho pokiwał głową ze zrozumieniem.
Musiał sobie to wszystko poukładać, ponieważ kolejny raz słowa przyjaciela wywołały porządną burzę myśli, ale w tym niezwykle pozytywnym znaczeniu. Cały sens jego słów bardzo mocno trafiał w niespokojne serce Hoseoka, pozwalał w jakiś dziwny sposób zrozumieć i zaakceptować to co się dzieje.
Wonho nigdy w nikim nie był zakochany, bał się kontaktu z ludźmi, dlatego właśnie był w tej chwili wdzięczny Kihyunowi za tą cenną lekcje odnoście własnych uczuć. Yoo był nie tylko przyjacielem, ale i nauczycielem, który stojąc gdzieś z boku, zawsze służył swoją pomocą.
-Chcesz żebym wyznał mu swoje uczucia jeszcze raz, skoro ich nie pamięta, tak?
-Hyungwon to trudny przypadek -westchnął. - Wyobraź sobie ten cały ból, który czujesz w tej chwili, ale milion razy silniejszy.
Wonho skrzywił się na samą myśl o tym.
-Tak właśnie czuł się Hyungwon, kiedy ktoś roztrzaskał jego serce o podłogę i to jeszcze w momencie, w którym jego życie wkraczało w zupełnie inny etap.
Hoseok zacisnął dłonie w pięści. Nadal nie mógł pojąć jakim trzeba być zwierzęciem, by móc zachować się w taki sposób. Gdyby tylko Hyungwon chciał spojrzeć na niego chociaż raz... Byłby stanie zrobić dla niego cokolwiek, bo... Kochał go... Tą głupią i szczenięcą miłością, która jeszcze nie poznała smaku zawodu, zdrady i cierpienia.
-Nie wiń go- cichy głos Kihyuna wyrwał go z chwilowego zamyślenia. - Ponieważ za każdym razem, kiedy słyszy „kocham cię" to przed oczami stają mu chwilę, o których chciałby zapomnieć najbardziej na świecie... Znowu czuje ten rozrywający ból i...
-Kihyun- przerwał mu.
-Coś nie tak? Powiedziałem coś złego?
-Nie- uspokoił go. - Ja... Myślę, że już wiem co powinienem zrobić, wiesz?
Westchnął, czując jak w środku cały drżał. Oczywiście, że nadal nie był niczego pewien, ale dla swojego dobra... Dla dobra Hyungwona, musiał działać. Tak jak powiedział chwilę temu Kihyun, samotność nigdy nie jest najlepszym wyjściem.
-Nie mam zamiaru już się bać- powiedział drżącym głosem. - Jeżeli jestem czegoś pewny, to tylko tego, że tak po prostu się w nim zakochałem i mam zamiar się tego trzymać, nie dam się zniechęcić jego kolejnym słowom i... będę cierpliwy, poczekam tyle ile trzeba- zapewnił, już całkowicie przekonany.- Chcę go chronić i zrobię to, nawet jeżeli ta miłość miałaby być jednostronna.
-Hoseok...- W głosie Kihyuna było słychać prawdziwy podziw.
~~~
Witajcie!
Z jakiegoś powodu mam wrażenie jakby mnie tutaj dawno nie było
To głupie >.<
Treść tego rozdziału powoduje, że kolejny punkt w mojej listy "rzeczy do zrobienia" zostaje wykreślony
A więc jest to kolejny cel mniej do osiągnięcia ^ ^
W takich momentach, bardzo czuje upływ czasu ^ ^" Spoglądam na wszystko co już przeszli bohaterowie i ze sutkiem stwierdzam, że... Jesteśmy już bliżej niż dalej ^ ^
Na całe szczęście!
Kolejne "kamienie milowe" nie pojawią się za szybko ^ ^
Także "Roommate" pozostanie z nami~
Zresztą~
Była mowa, że na pewno musi przebić 75 rozdział, nie? :D
Ostatnio coś często mówię o końcu, a sam w rzeczywistości nie wiem, kiedy on nadejdzie...
Zignorujcie to >.>
Dziękuje za Waszą obecność dzisiaj
Wyświetlenia
Gwiazdki
Komentarze
Wszystko to zauważam i z całego serca jestem wdzięczny za podążanie tą drogą razem ze mną~
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro