Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LVI

-Byłeś kiedyś zakochany, Wonho?

Chłopak otworzył zmęczone oczy i spojrzał zaspany na Hyungwona, o którego ramie się właśnie opierał. Po tym jak udało mu się uspokoić nieco Chae, postanowili przenieść się na kanapę i włączyć jakiś film, by tym sposobem zabić w jakiś sposób nudę. Niestety gdzieś tak w połowie filmu, przysnęło mu się właśnie w takiej pozycji.

-Chyba już ci mówiłem, że nigdy- westchnął smutno. - Naprawdę chciałem, ale... teraz nawet nie jestem pewien, czy coś takiego istnieje... Nie mówiłem ci o tym, naprawdę?

Hyungwon w tamtym momencie wyglądał na mocno zakłopotanego, zupełnie tak, jakby przeszukiwał w pamięci wszystkie rozmowy ze swoim przyjacielem. Jego zmartwiona twarz w tamtym momencie wydawała się dla Wonho niezwykle urocza i to właśnie, dlatego tak uporczywie postanowił się w nią wpatrywać.

-Zapomnij- mruknął, poprawiając się na ramieniu chłopaka. - To nawet nie było ważne.

-Nie- zaprzeczył szybko. - Już sobie przypomniałem, przepraszam –mruknął.

-Spoko, sam masz wiele na głowie, więc się nie gniewam, czy coś–ziewnął. - Ale... Dlaczego pytasz?

-A tak jakoś...

-Hyungwon... Jeżeli już zacząłeś o czymś mówić, to chyba wypadałoby skończyć, nie? No chyba, że nie chcesz ze mną rozmawiać.

- To nie tak...- zaznaczył szybko. - Po prostu... chce powiedzieć, że nic nie straciłeś -westchnął. - Bycie zakochanym to straszne uczucie.

-Kochałeś kiedyś kogoś?

Wzrok Hyungwona z każdą chwilą wydawał się być coraz smutniejszy. Wiecie jak wielkim kamieniem na sercu Wonho stało się to spojrzenie? Znowu nieświadomie sprawił, że Chae poczuł się źle... Jak mógł być taki głupi.

-Jak nie chcesz...

-Nie, to nic takiego-westchnął. - Kochałem kogoś, tak... Tylko jak teraz na to, to musiała być tylko jednostronna miłość, bo...- Urwał. - On też nie pochodził z mojego świata- zaczął inaczej.- Nie był bogaty i to chyba był nasz największy problem, ale mimo to, kochaliśmy się- lekki uśmiech powrócił na jego twarz. - Pamiętam każdą naszą randkę, a przecież chce o nich wszystkich zapomnieć... kiedy o nim myślę boli mnie serce- przyłożył dłoń do klatki piersiowej.

Dlaczego słuchanie tych słów sprawiało mu jakiś dziwny ból? Dlaczego w jednej chwili czuł się tak strasznie smutny z tego powodu? Tu nawet nie chodziło o samą opowieść Hyungwona, a raczej o świadomość tego, że chłopak kiedyś darzył kogoś bardzo gorącym uczuciem. Do tego czasu Wonho, naiwnie łudził się... No... Teraz jakby na to spojrzeć, to to faktycznie wydawało się szalone.

Czuł się tak strasznie zazdrosny... Kogo z ich dwójki w tamtej chwili bardziej bolało serce?

Mimo to, nie odezwał się słowem i wiernie czekał, aż Hyungwon dokończy swoją opowieść. Kto jak nie Hoseok mógł zrozumieć, że własny ból i niechęć czasami trzeba po prostu przemilczeć. To nie była przecież jego wina, że Wonho... No właśnie...

-To on w głównej mierze namówił mnie, by przestać się ukrywać z... No wiesz...

Wonho jedynie skinął głową na potwierdzenie

-Kiedy to już się stało i moja matka... Kiedy stwierdziła, że powinienem umrzeć- te słowa przychodziły mu z ogromną trudnością, co było widać w każdym, najmniejszym geście chłopaka. - Miałem się u niego zatrzymać, a on...

Pierwsza łza z którą natychmiast przyszedł ogromny ciężar, spadający na barki Shina. Zupełnie odruchowo już, złapał swojego przyjaciela za dłoń i mocno ją ścisnął, by w ten sposób dodać mu otuchy. To co się działo teraz... Było skruszeniem kolejnej warstwy grubego muru otaczającego Hyungwona. Znowu, targany jakąś dziwną pewnością postanowił się przed nim całkowicie otworzyć. Ich relacja zdawała się zmieniać z każdym mijającym dniem, godziną , minutą, czy sekundą...

-Nie poznał mnie, rozumiesz? Kilka dni wcześniej jeszcze ze sobą spaliśmy, a potem... Udawał, że mnie nie zna...

-Hyun...

-Półtora miliona won... Tyle warta była jego miłość...Wiesz jak ja się poczułem? Jak zwykły śmieć- wziął głęboki oddech. - Nikt z nas nie jest idealny i każdy ulega pokusom, rozumiem to, ale to wszystko bolałoby znacznie mniej bolesne, gdyby zażądał więcej. Jestem pewien, że moja matka była gotowa dać znacznie wyższą kwotę, a ten śmieć zgodził się na tak śmiesznie niską sumę...

Fakt, nigdy nikogo nie kochał, więc nie mógł zrozumieć jakiego rodzaju bólu doświadczał wtedy jego przyjaciel. Czy był ten towarzyszący bólowi głowy? A może taki wściekle kujący, czy przychodzący falami? Nie potrafił tego stwierdzić, a mimo to tak bardzo utożsamiał się z tym chłopakiem.

Być sprzedanym przez osobę, której ofiarowało się całe serce i darzyło bezgranicznym zaufaniem. To musiał być naprawdę nieprawdopodobny ból. Patrząc teraz na Hyungwona już coraz bardziej rozumiał, co tak naprawdę się stało i jak znalazł się w takim stanie.

Bo faktycznie, jeżeli chcesz kogoś zniszczyć, to nie atakujesz go bezpośrednio... Wybierasz to na czym najbardziej mu zależy. Minhyuk znowu miał racje w swoich słowach. Musiał znać tę opowieść i być może wtedy dał mu jakąś wskazówkę co do tego.

-Napijesz się ze mną?- Odezwał się cicho.

Hyungwon spojrzał na niego zdziwiony, ale dosłownie chwilę potem się nieco rozpogodził i skinął głową na zgodę. Tutaj nie trzeba było zbędnych słów i zapewnień, ponieważ obydwoje wiedzieli, że to i tak nic nie przyniesie. Czyny, musieli działać.

-Pewnie, napijmy się.

***

Odłożył filiżankę na spodek nie wydając przy tym choćby najmniejszego dźwięku. Wszystko w ramach najwyższej kultury. Siedział wyprostowany, pod krawatem, przed kobietą ubraną równie dostojnie. Uśmiechała się do niego, ale jednocześnie dawała po sobie poznać, drobnymi gestami, że wcale nie jest jej w smak to spotkanie. Cóż... Przyzwyczaił się, że ludzie raczej nie chcą z nim bywać.

-Jeszcze raz dziękuje, że znalazła dla mnie Pani czas- uśmiechnął się lekko. - Wiem bardzo jest Pani zajęta, sama opiekując się firmą.

Kobieta zaśmiała się krótko, z uprzejmości. Była sztuczna w każdym swoim geście, słowie, czy oddechu.

-Dla przyjaciela mojego ukochanego synka, zawsze znajdę chwilę.

Jak mógł być tak ślepy przez ten cały czas? Czuł rozgoryczenie, żal, a przede wszystkim złość. Został oszukany...

Zacisnął dłoń w pięść i jeszcze raz przylepił na swoją twarz uśmiech, który w przeciwieństwie do tego, jego rozmówczyni, wyglądał o wiele bardziej autentycznie.

-Wie może pani coś o Hyungwonie?

Twarz kobiety momentalnie stała się bardziej ponura, a zmarszczone brwi zdradzały, że takiego pytania na pewno nie oczekiwała usłyszeć dzisiejszego dnia.

Siedzący niedaleko Shownu, spojrzał z dziwnym przestrachem na swojego podopiecznego. Spotkanie z matką Hyungwona, od początku nie było dobrym pomysłem. Nawet on nie mógł w tamtej chwili wydedukować co planuje Lim. Ten chłopak był jak żywioł, zawsze nieprzewidywalny.

~~~

Witajcie orzeszki >.>

Dobra, nie będę Was tak nazywał

Nie bijcie

Już?

Już.

Patrze na rozdział, który pojawi się w środę i mimowolnie się uśmiecham, kiedy widzę ostatnią wypowiedź Hyungwona >.<

To nie skończy się dobrze

Ale... Co ja mogę wiedzieć? Autorem jestem, czy coś?

Ou...

Jestem >.>

Ale i tak nic nie wiem

Nawet nie pamiętam o jakim shipie jest to ff

Dobra!

Może odkładając żarciki na bok, co?

Ostatnio czułem się tak jakbym Was zaniedbał, wiecie? Stworzyliście tutaj małą społeczność, a ja czuje się tak jakbym nie patrzył na Was wystarczająco długo, choć Wy przyglądacie mi się wystarczająco dobrze.

To jak takie małe coś... co krzyczy Ci do ucha "Ogarnij się!"

Być może odnoszę błędne wrażenie, bo...

Jestem dziwny?

Ale to chyba już wiecie, nie?

Wasz aŁtor jest dziwny~

W każdym razie!

Jeżeli jest coś co mogę dla Was zrobić...

Śmiało, ja nie gryzę, naprawdę~

(Kocham pisać każde zdanie w nowej linijce, uspokaja mnie to >.>)

Dziękuje za każde wyświetlenie

Dziękuje za każdą gwiazdkę zdobiącą ciemne niebo nad głowami moich bohaterów

Dziękuje za każdy komentarz, który zawsze odbija się echem w mojej głowie i motywuje do dalszej pracy

Dla Was

Dla mnie

Dla nas

Rozgadałem się yhhh~

<3

ROZDZIAŁ BETOWAŁA NAJZNAMIENITSZA I NAJCUDOWNIEJSZA (ALE WAZELINKA, CO?) imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro