Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LIV







Czy dzisiejszego dnia naprawdę nic nie mogło iść po jego myśli? Nie dość, że chcieli go wydalić z uczelni, to jeszcze problem związany z Changkyunem i tym całym śmiesznym spotkaniem zdawał się być jedynie tykającą bombą, która tylko czekała, by wybuchnąć mu prosto w twarz. Autentycznie robiło mu się słabo na samą myśl o tym, co tak właściwie zrobił, godząc się, by pojechać do Lima. Jeżeli Minhyuk się dowie...

Stał teraz przed drzwiami do własnego mieszkania i... Po prostu czekał, ponieważ jakiś dziwny stres i poczucie winy nie pozwalało mu sięgnąć po klamkę. Obawiał się, że wyczytają z jego twarzy całą winę. Nie było to oczywiście możliwe, ale jakiś dziwny niepokój sprawiał, że coraz bardziej miał ochotę gdzieś uciec.

Changkyun może był jaki był i jego motywy nadal w większości pozostawały niejasne, ale trzeba mu przyznać, że dokładnie wiedział, co jego rozmówca chce usłyszeć, by przekonać go do dalszej konwersacji. Z Wonho niestety nie było inaczej i ze wstydem do samego siebie musiał przyznać, że nieumyślnie dał się wciągnąć w grę, którą specjalnie dla niego wykreował Lim. I choć nie zadał praktycznie żadnego pytania, to zdecydowanie wiedział już więcej niż powinien, ale Hoseok również zdołał wyciągnąć od niego pewne informacje. Takim sposobem zdołał się dowiedzieć nieco o Hyungwonie i... Powodzie nienawiści Lee i Lima. Okazało się, że sprawa wygląda znacznie gorzej niż można by było zakładać na samym początku.

Skoro nic tego dnia nie szło po jego myśli, to oczywiście zamek, który sprawiał mu problemy nieprzerwanie przez te wszystkie lata, akurat teraz zechciał z nim współpracować i to jeszcze w dzień, w który Hoseok naprawdę marzył, by pozostać za drzwiami chwilę dłużej.

-Wonho...- Nawet nie odwrócił się do niego przodem, a ten już zdążył wychwycić jego obecność.

-Tak, Minhyuk?– Czuł, jak serce podchodzi mu do gardła, ale mimo wszystko, odwracając się do swojego przyjaciela, przylepił na twarz przyjazny uśmiech.

Widok człowieka, który w normalnych okolicznościach mógłby cię zabić spojrzeniem, w fartuchu kuchennym zdecydowanie nie był tym, na co był gotowy przez ten czas Hoseok. Momentalnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jego wszystkie obawy wyprawowały, a zastąpiła je seria pytań.

-Co ty masz na sobie?- Parsknął, nie mogąc już dłużej powstrzymać śmiechu.

-Chyba życie ci nie miłe, co?

Wonho momentalnie spoważniał, choć jego oczy nadal zdradzały rozbawienie faktem, że Minhyuk postanowił ponownie zajrzeć do kuchni. Oczywiście, nie było tajemnicą, że Lee posiadał jakieś tam umiejętności kulinarne... I choć ograniczał się jedynie do robienia ramenu, to ten w jego wykonaniu był istnym majstersztykiem wśród ramenów. Oczywiście jak za wszystkimi nietypowymi zachowaniamiMinhyuka i za tym kryła się historia z przeszłości ich obydwu, bo przecież co mogło niegdyś jako jedyne przejść przez gardło kompletnie zdołowanego Shina? Ramen. Do dzisiaj pamięta, jak bardzo jego przyjaciel był zawzięty, by nauczyć się gotować tą jedną potrawę.

Na jego ustach momentalnie pojawił się czuły uśmiech. Takie niewinne skojarzenia przypominały mu jak długą drogę musieli przebyć, by dzisiaj móc mieszkać razem i zajadać się ramenem. Patrząc wstecz, zdecydowanie żaden z nich nie zakładał, że przyszłość będzie tak wyglądała, bo choć niewątpliwie była ona na swój sposób ciężka, to gdyby Wonho miał przedmiot manipulujący czasem, to zdecydowanie nie użyłby go, by zmienić swoje życie.

Mimo problemów i burz. Było dobrze tak jak jest.

Jednak...

Dzisiaj wyjątkowo nie mógł cieszyć się smakiem tej potrawy, ponieważ podnosząc wzrok. Widział spokojną twarz Minhyuka. Nareszcie znał jego tajemnicę, która budziła w chłopaku obrzydzenie do samego siebie i choć wiedział, że rozkład jego złotego rycerza tak naprawdę zaczął się od wewnętrznego rozpadu jego rodziny, to... Dzisiaj, po rozmowie z Limem wiedział już zdecydowanie zbyt wiele.

Jak dzwon w jego głowie brzmiały słowa: „Moja matka jest kochanką jego ojca i... I choć staraliśmy się udawać, że o tym nie wiemy, to przez to jeszcze bardziej zaczęliśmy obwiniać się nawzajem."

Nie było możliwości pogodzenia tej dwójki i to właśnie dla tego trzeba było trzymać ich od siebie z dala, ale Changkyun uświadomił mu jeszcze jedną bardzo ważną prawdę o sytuacji w jakiej oni wszyscy się znajdują. Wonho sam nie ochroni ani Hyungwona, ani Minhyuka. Nawet z pomocą Kihyuna byłoby to niemożliwe, bo... Tamta dwójka należy do zupełnie innego świat i potrzeba właśnie kogoś kto pochodzi właśnie z tamtego miejsca, by zainterweniował... Dokładnie... Changkyun był osobą, która mogła im pomóc, ale...

-Wyglądasz na zmartwionego- odezwał się w pewnej chwili Minhyuk. - Wiesz... Może ten ramen nie smakuje już tak jak kiedyś, ale ja... Chciałem cię może trochę przeprosić za te wszystkie niemiłe słowa, które ostatnio powiedziałem? Po prostu... Czuje jakby i ktoś wykopywał grób i to dlatego...

-Nie musisz mi się tłumaczyć- uśmiechnął się. - Jesteśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi, nie? A po za tym ramen wyszedł ci jak zawsze genialnie, lepszego chyba nikt, nigdy nie ugotuje.

-Więc czym się martwisz?

-Ymm... Kihyunem- skłamał gładko.

Minhyuk momentalnie zmarszczył brwi, ale taka reakcja nie była ani trochę zaskakująca. Wonho spodziewał się, że Lee momentalnie stanie się czujniejszy, gdy tylko usłyszy imię swojego ukochanego. Na swój sposób zazdrościł mu, że ma osobę na którą może patrzyć tym spojrzeniem zarezerwowanym dla właściciela naszego serca. To było coś o czym Hoseok marzył od zawsze.

-Nie wydaje ci się dziwny ostatnio?

-Dzi... On nie jest dziwny, okej? Po prostu pracuje, to chyba normalne, nie?

-Naprawdę tego nie widzisz?

-Ale czego?- Zaczął się irytować.

-Kiedy wychodzi?

-Nie wiem, śpię wtedy...

-A kiedy wraca?

-Nie wiem, ś...

-W takim razie, kiedy on śpi, co? Obydwoje wiemy, że nie jesteś nocnym markiem, ale... W sumie to teraz nie ma co już tego ukrywać. Po nocach rozmawiałem sobie z Hyungwonem i wiesz, co?

-O trzeciej jednak nie zamienia się w brzydkiego służącego?

-Co? Nie! Chodziło mi o to, że Kihyun wraca do domu praktycznie nad ranem

-Przecież on nad ranem wych...- Urwał, a jego wzrok momentalnie stał się pusty. - Jak mogłem być taki ślepy... Zabije sukinsyna za to, że nie szanuje swojego zdrowia- warknął, zrywając się z miejsca.

-Min...

-Nie wiem, gdzie jest, ale się dowiem! – Krzyknął. - Że niby się przepracowuje...?

-Minhyuk...

-Czego?!-Krzyknął.

-Ty musisz naprawdę go kochać, co?

-Kocham sku... Tak bardzo, że aż mu połamie wszystkie nogi.

~~~

Ten kto czyta notki pod rozdziałami doskonale wie, że wszystkie wydarzenia mające miejsce w tym ff zostały spisane wcześniej, więc wszystko co się dzieje jest z góry zaplanowane.

Patrząc na kolejny skreślony punkt fabuły dopada mnie boleśnie świadomość, że z każdym kolejnym rozdziałem jest ich coraz mniej i mniej

Oczywiście! Dopisuje kolejne wydarzenia na bieżąco... Tyle, że to ostatnie bieżąco było miesiąc temu

A więc czy my naprawdę zbliżamy się powoli do końca tej historii?

Jeżeli mam być wredny to powiedziałbym, że już od pierwszego rozdziału się do niego zbliżamy, więc po kiego ta panika?

Ale nie jestem wredny, więc uśmiechnę się do Was serdecznie i powiem, że to opowiadanie ma Wam jeszcze coś do zaprezentowania ^ ^ Nawet jeśli koniec nieuchronnie się zbliża, to na pewno nie znajdziemy się w epilogu tak szybko.

Bo w końcu nasza główna para musi się jeszcze kissnąć, nie?

(Matko... Co to za określenie...?)

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału

Dziękuje za wsparcie dla mnie i tego ff

Dziękuje za każdy komentarz i gwiazdkę posłany w moją stronę

Dziękuje, że jesteście i idziecie razem ze mną tą drogą

Do zobaczenia moi drodzy ^ ^ Już niebawem!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro