Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LIII




Życie lubiło płatać mu różne figle, ba! Ostatnimi czasy zdawało się czerpać również z tego niezłą radochę, co rusz rzucając mu pod nogi kolejne kłody. Tak jak tę dzień wcześniej, która zmaterializowała się jako pewien całkowicie niepozorny chłopakna wózku. Przez niego, wczorajszego dnia stanął przy jakiejś granicy, a nawet w pewnym sensie udało mu się ją przekroczyć. Lim... Ten chłopak był dla niego wielką zagadką, ponieważ sam nie wiedział co powinien o nim myśleć. O posiłkowaniu się opiniami swoich przyjaciół mógł zapomnieć, ponieważ obydwoje przedstawiali go w zupełnie innym świetle. Nawet jeżeli podświadomie chciał zaufać Hyungwonowi, to... Ten strach widziany w oczach Minhyuka, skutecznie go powstrzymywał.

Wychodząc z uczelni już na samym początku zauważył chłopaka, którego nie spodziewał się widzieć. Momentalnie poczuł jak jego serce przyśpiesza do niezdrowo szybkiego tempa. Musiał na niego czekać, ponieważ, kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały. Nieznajomy uśmiechnął się zachęcająco i ruszył w stronę zestresowanego Hoseoka. Nie był gotowy na jakąkolwiek rozmowę, bał się kolejnego wybuchu Minhyuka i tego, co tym razem mógł sam wypaplać podczas rozmowy z Limem.

Wyjął słuchawkę, która jakiś czas dostarczała mu zbawiennie kojącej muzyki.

-Ty jesteś tym chłopakiem z wcześniej, prawda?- Zapytał przyjaźnie.

-Zgadza się...- Burknął niechętnie. - Przepraszam, ale śpieszę się.

Naprawdę miał zamiar się oddalić, ale szybko został zatrzymany przez swojego rozmówcę, który niemalże natychmiast zatrzymał go, mocnym uściskiem na ramieniu. Mimo tej groźnie wyglądającej sytuacji, nadal w jego oczach świeciły jakieś przyjazne ogniki, które sugerowały, że ich właściciel wcale nie jest groźny.

-Możesz nam poświęcić chwilę?- Zapytał, rozluźniając swój uścisk. - To naprawdę niewiele zajmie, a myślę, że tak będzie po prostu lepiej.

-Nam?- Powtórzył głupio.

-Ach... Mi i Changkyunowi.

Wonho, zmarszczył brwi i w jakimś naiwnym geście, rozejrzał się dookoła, by zlokalizować tego niepozornego chłopaka, który ostatnio tak bardzo miesza się w życie ich paczki. Nie dostrzegł go jednak. Shownu, który podchwycił to spojrzenie, niemalże natychmiast wytłumaczył.

-Niema go tu teraz- uśmiechnął się przepraszająco. - Jest na rehabilitacji, więc musielibyśmy podjechać w jedno miejsce.

-Dlaczego myślisz, że chcę gdziekolwiek z tobą pojechać, co?

Chłopak na jedną chwilę porzucił swój przyjazny wyraz twarzy, a przybrał taki bardziej... Zmęczony? Chyba dopiero w tamtej chwili Hoseok zrozumiał, że osoba, która stoi przed nim w rzeczywistości nie jest żadnym wrogiem, a jedynie kolejną ofiarą tego dziwnego sporu.

Hoseok westchnął ciężko.

-Słuchaj, ja wiem, że naprawdę nie chcesz tego robić- odezwał się po chwili. - Wcale ci się nie dziwię, Changkyun ostrzegł mnie, że pewnie naopowiadali ci o nim różnych rzeczy, ale... On nie jest, aż taki zły, wiesz? Owszem ma swoje dziwne odpały, kiedy strach do niego podjeść, ale w rzeczywistości jest dzieciakiem, które zostało skrzywdzone.

-Starasz się mnie do niego teraz przekonać, prawda?

-Dokładnie.

-I pewnie będzie jeszcze gorzej, jeżeli teraz odejdę?

Shownu momentalnie się zmieszał, ale to wystarczyło, by Hoseok wiedział, że miał w tej chwili racje. Tego właśnie się przez cały czas obawiał. W ostateczności tak naprawdę nie miał żadnego wyboru.

-Nie chciałem tego mówić, ale naprawdę lepiej nie ryzykować...- Westchnął. - Znaczy, on nie zacznie rzucać w ciebie czym popadnie, ale... Lepiej go po prostu nie drażnić, rozumiesz? Sam masz chyba takiego wybuchowego przyjaciela, prawda?

***

Skoro ostatnio tak bardzo się sparzył, to dlaczego teraz postanowił wsiąść do tego czarnego samochodu i razem z tym dziwnym, ale i przyjaznym chłopakiem, pojechać na spotkanie z Limem? Jeżeli którykolwiek z jego przyjaciół dowie się o tym spotkaniu to, to będzie... Koniec, po prostu koniec. Bo czy to da się w jakiś przystępny sposób wytłumaczyć? Był pewien, że Minhyuk z miejsca uzna go za zdrajcę i już nigdy nie wybaczy. Choć wczoraj udobruchanie chłopaka poszło naprawdę dobrze, to kolejnym razem... Będzie znacznie gorzej.

-Miło, że już jesteście- powitał ich szerokim uśmiechem, odstawiając filiżankę.

Znowu dopadało go pewne zmieszanie na widok tego chłopaka. Już nawet nie chodziło o jego niepełnosprawność, która w pewien sposób, że nie można było mu przypisać żadnych negatywnych cech, ale... I oczy, twarz, czy nawet uśmiech sprawiały, że wszystkie złe słowa padające pod adresem Lima wydawały się kompletnie wyssane z palca.

-Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?- Zapytał zniechęcony, siadając do stolika.

-Och... Szybko przechodzisz do konkretów, rozumiem- wzruszył ramionami. - Chciałem cię prosić o taką jedną, malutką przysługę.

Wonho mimowolnie się zjeżył na to słowo, bo choć Changkyun wyglądał niepozornie, to nadal w pamięci miał to, co mówił o nim Minhyuk, chłopak zawsze sprawiał wrażenie niewinnego, a więc teraz również mógł prowadzić jedną ze swoich gier.

-Dlaczego miałbym coś dla ciebie robić?

-Dla innych też jesteś taki niemiły?- Zapytał marszcząc brwi. - Znaczy, ja nie mam zamiaru cię namawiać, ale jeżeli nie chcesz pomóc Hyungwonowi...

Hoseok mimowolnie rozszerzył nieco oczy. Samo imię padające z jego ust sprawiało, że jego serce przyśpieszało swoje tempo, ale wcale nie zamierzał jak głupi się na wszystko godzić. Nawet jeśli miało to związek z Hyungwonem, to w rezultacie mogło mu przynieść jeszcze większe problemy.

-Nie rozumiem...

Changkyun westchnął z politowaniem, ale po chwili ponownie na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wonho miał niemalże pewność, że nie jest on ani trochę wymuszony.

-Kiedy Hyungwon wyjechał do USA rok temu, nie mieliśmy ze sobą kontaktu- wyjaśnił spokojnie. - Rozumiałem, że może być zajęty nowym życiem i koreański przyjaciel na wózku może nie być atrakcją numer jeden, ale... Mnie jakoś specjalnie to nie zraża, wiesz? Wiem ile razy ja kazałem mu na siebie czekać, więc... Po prostu wyglądam odpowiedniej chwili, w której się do mnie odezwie.

-Do czego zmierzasz?

-Ostatnio dałeś mi do zrozumienia, że znasz Hyungwona, więc... Mógłbyś mu coś przekazać?

-Nie mówiłeś przed chwilą, że chcesz poczekać na swoją kolej?

-Faktycznie tak mówiłem- pokiwał twierdząco głową. - Ale niestety to, co chce mu przekazać niezbyt może czekać.

-O co konkretnie chodzi?- Zapytał nieprzekonany.

-Widzisz – zaczął. –Prokuratura chce znowu zrobić najazd na rodzinną firmę Chae i po prostu zależałoby mi na tym, żebyś mu o tym powiedział- upił łyk herbaty. - On wtedy powie swojej matce i wszystko będzie w porządku.

Wonho zmarszczył brwi i kiedy już coś miał powiedzieć. Changkyun zaintrygowany jego spojrzeniem, kontynuował.

-Och, nie musisz się przejmować- zaznaczył szybko. - W przeszłości już tak robiliśmy, więc nie powinien być zdziwiony- uśmiechnął się. - Teoretycznie sam mógłbym to przekazać jego matce, ale... To wydaje się zbyt niebezpieczne, rozumiesz, nie? Syn prokuratora i w ogóle.

Wonho jedynie wlepił swój wzrok w blat stolika, przy którym aktualnie siedzieli. Ostatnio życie podsuwa mu pod nos naprawdę dziwne sytuacje, które zahaczają nawet o swego rodzaju absurd, bo... Jak można to wytłumaczyć? Wszystko, co mówił Changkyun... Wydawało się być takie prawdziwe, ale jednocześnie, kiedy myślami wracało Hyungwona, to... Zastanawiał się jaką osobą tak naprawdę był ten chłopak, którego pewnego dnia znalazł za drzwiami.

-On jest w Korei, prawda?- Usłyszał spokojny głos Lima.

Wpadł w kolejną jego pułapkę, bo choć sam Hoseok był niezwykłym obserwatorem, to, to właśnie Lim potrafił wykorzystać tę umiejętność do swoich celów.

~~~

Ten autor wita Was z tego miejsca i przy okazji ma nadzieje, że ten dzień okazuje się być dla Was bardzo przyjemny ^ ^

Dzisiaj przychodzę do Was wygrzebując się już na dobre z materiału maturalnego, bo choć mam przed sobą jeszcze jeden egzamin, to wszystko co najcięższe pozostawiłem już w tyle~

Chciałbym podziękować Wam wszystkim za tak ogromne wsparcie mnie w tej, zdecydowanie ważnej chwili w moim życiu (chociaż uważam, że matura, to bezsens huh~)

  przychodziliście do mnie i mówiliście mi tak ciepłe słowa

Dziękuje, nie zapomnę tego!

Jest mi szalenie miło, że poświęciliście swój czas na zajrzenie tutaj dzisiaj ^ ^ Mam nadzieje, że rozdział przypadł Wam do gustu, a ja żegnam się z Wami w tym oto miejscu ^ ^

Chętnych oczywiście zapraszam do krótkiej rozmowy w komentarzach~

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro