Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LII




Może to było trochę nielogiczne i mało rozsądne, ale on naprawdę nie umiał się gniewać na Minhyuka. Oczywiście między nimi zdarzały się kłótnie, podczas których padało wiele cierpkich słów, ale hej! Każdy się kłóci, prawda? Jakimi byliby przyjaciółmi, gdyby i oni tego nie robili? Jednakże... Gdzie kończy się głupota, a zaczyna prawdziwa przyjaźń? Wonho wcale nie zamierzał usprawiedliwiać zachowania Minhyuka, bo to co robił ten chłopak w ostatnim czasie, pozostawiało wiele do życzenia, ale... Łączyła ich jednak długoletnia więź, którą naprawdę trudno było zerwać i to właśnie, dlatego mógł mu to wszystko wybaczyć.

„Wszystko za jeden uśmiech"- Pamiętał doskonale, kiedy Minhyuk po raz pierwszy użył tego zwrotu. Hoseok miał wtedy bardzo trudny czas... a nawet bardziej niż bardzo. Lee przychodził do niego niemalże codziennie, ignorując swoje własne obowiązki i poświęcając czas wolny. Tamten Minhyuk zgodnie z tymi słowami, zrobiłby wszystko, by wywołać uśmiech na twarzy swojego przyjaciela.

Jednak...

Obecna wersja tamtego Lee nieco się różniła. Teraz to on znajdował się w głębokim dole, który z każdą chwilą wydawał się być coraz głębszy. Minhyuk rzeczywiście na każdym kroku okazywał się być naprawdę mroczną postacią i szaleńcem, ale... Przynajmniej był szaleńcem, którego znał i kochał. Był wiele razy przez niego ratowany i pewnie gdyby nie ta interwencja na moście, to nigdy niemiałby okazji poznać Hyungwona. Właśnie między innymi dlatego należała mu się pomoc. Po tym wszystkim, po prostu sobie na nią zasłużył.

Wonho już od chwili, gdy tylko opuścił bezpieczną strefę jaką był pokój Hyungwona. Nieumyślnie zerkał w kierunku Minhyuka rozłożonego leniwie na kanapie, nadrabiającego chyba wszystkie zaległości w dramach jakie tylko miał. Może to było nieco dziecinne, ale Hoseok naprawdę bał się podejść choć trochę bliżej. Miał wrażenie jakby Lee chciał mu wyrwać paznokcie pęsetą, czy przegryźć krtań własnymi zębami, choć w rzeczywistości chłopak nawet na niego nie spojrzał. Minhyuk był straszny nawet, kiedy siedział tyłem i nic nie robił, ba! Nawet ta jego śpiąca i urocza wersja zdawała się niekiedy zionąć prawdziwą grozą.

Ostatecznie zebrał w sobie wystarczająco dużo odwagi, by zająć miejsce obok swojego długoletniego przyjaciela, który nawet nie docenił aktu tej szaleńczej odwagi i nie zaszczycił go choćby jednym spojrzeniem, czy chociażby warknięciem... Nawet jakieś nieregularne mrugniecie, by wystarczyło!

-Nienawidzisz mnie, prawda?

Minhyuk w odpowiedzi jedynie zgłośnił pilotem telewizor.

-Nienawidzisz mnie - westchnął, odpowiadając sam sobie. - Nie gniewaj się na mnie – mruknął. - To naprawdę nie miało tak wyjść.

Zmarszczone brwi chłopaka zdradzały, że mimo wszystko uważnie słuchał tego, co Wonho ma do powiedzenia w tej chwili. Całym sobą mógł udawać twardego i nieugiętego, ale zawsze zdradzały go takie najmniejsze gesty.

-Ja...

-Nie widzisz, że mi przeszkadzasz? Idź sobie - westchnął zirytowany.

-Widzę – przytaknął. - Ale widzę też, że oglądasz dramę historyczną, których szczerze nienawidzisz, więc przestań udawać i spójrz na mnie – poprosił.

Minhyuk jedynie zasznurował usta w geście niezadowolenia i ostatecznie wyłączył telewizor, by po chwili z jakimś dziwnym żalem spojrzeć swojemu przyjacielowi głęboko w oczy. Tak rzadko to robili, że Wonho zdążył już zapomnieć jak piękne są tęczówki jego przyjaciela.

- Wiesz jak to cholernie bolało?- Zapytał z żalem. - Wtedy, kiedy Hyungwon na mnie naskoczył... Wiesz jak to cholernie bolało? – Powtórzył. - Przez ten cały czas wypruwałem sobie żyły, żeby był bezpieczny, zacierałem wszelkie ślady, a nawet zostawiałem jakieś fałszywe tropy... I to wszystko, by teraz stwierdził, że to wszystko na nic... I to przez ciebie.

-Min...

-Musiałeś się w to wtrącać? Nie mogłeś po prostu zignorować wtedy tego płaczu? Coś by ci się stało, gdybyś sięgnął wtedy po słuchawki i to po prostu olał? No właśnie... Nic, by się nie stało - w jego głosie słychać było przelewający się żal. - A teraz zobacz co narobiłeś, sprowadziłeś nam na głowę tego węża...

-Changkyun niekoniecznie może chcieć się na tobie zemścić.

Minhyuk zaśmiał się histerycznie.

-Problem w tym, że on naprawdę chce to zrobić... Wyobrażam go sobie jak siedzi na tym swoim przeklętym wózku i knuje swoje intrygi z tym mięśniakiem...

-Nie wyglądał na takiego.

-Bo on nigdy na takiego nie wyglądał - zdenerwował się. - Wiesz, że nim poznał J... Swojego chłopaka, to był członkiem szkolnego gangu i dręczył innych? Wtedy też nie wyglądał jakby był czemukolwiek winny i to właśnie dlatego wszyscy dookoła niego dostawali po głowie.

-Nie przesadzasz trochę? Może się zmienił od tamtego czasu... Ten wypadek i w ogóle.

-Wiesz jakie uczucie jest najsilniejsze? - Zapytał nagle.

-Miłość? - W odpowiedzi Minhyuk spojrzał na niego z politowaniem.

-Nienawiść, człowieku... nienawiść - westchnął rozczarowany. - A ja i Lim mamy naprawdę poważny powód, by się nienawidzić .

Wonho był naprawdę fantastycznym obserwatorem i udowodnił już to nie raz, dlatego właśnie w jego głowie w tej chwili panował prawdziwy mętlik. Przecież sam wiedział, co widział, a mimo to Minhyuk na siłę starał się zrzucić winę na ramiona Lima. To było naprawdę dezorientujące i stawiało go przed trudnym wyborem. Mógł zaufać swojemu przyjacielowi i traktować Changkyuna jak wroga, lub posłuchać własnych przeczuć i starać się jakoś załagodzić konflikt.

-To między nami jest już wszystko okej?- Zapytał ostrożnie, po chwili ciszy.

Chłopak nawet nie odpowiedział, ale Wonho zobaczył tę nutkę życzliwości w jego spojrzeniu. Dało mu to przeświadczenie, że najgorsze mają już za sobą. Teraz wystarczyło na nowo odbudować to wszystko, co zniszczyła ta mała sprzeczka. Nawet rozcięta niedawno warga zdawała się boleć tak jakoś mniej.

-Ale i tak nie mam zamiaru pomagać więcej Hyungwonowi - zaznaczył. - Wybrał co chce zrobić, więc niech brnie w to dalej...

-Wcale nie miałem zamiaru namawiać cię do tego - uśmiechnął się lekko. - Myślę, że teraz w końcu mogę cię zrozumieć, wiesz? Po prostu boisz się, że Kihyun mógłby przez to wszystko w jakiś sposób ucierpieć i ja mam dokładnie tak samo. Na samą myśl o tym, że coś grozi Hyungwonowi, w środku mnie coś samo się skręca i ostatecznie naprawdę bardzo boli.

Minhyuk patrzył na niego szczerze zdziwiony.

-Woa~ Moje przerośnięte i głupie dziecko w końcu się zakochało, gdyby nie to, że nadal jestem na ciebie cholernie zły, to bym cię wyściskał - zaśmiał się.

-Ja... - zaczął zawstydzony. - To nie tak! - Wypalił.

-Czekaj... - Spoważniał nagle. - Czy ty się rumienisz w tej chwili?

-Co? Chyba masz coś nie tak z oczami... Jeżeli masz sypać takimi tekstami, to ja idę – warknął.

-Zakochany jak nic - westchnął zrezygnowany, ale i z pewnego rodzaju nutką niepokoju.

~~~

Dzisiaj wyjątkowo wcześniej, bo~ Hej! Za godzinkę zaczyna się moja matura z geografii ^ ^ Więc kiedy Wy zapewne będziecie cieszyć się rozdziałem, to ja będę walczył z ruchami orogenicznymi, czy innym glacjałem ^ ^

Być może Was to nieco zmartwi, ale~ Wiecie, że ten rozdział jest moim ostatnim asem w rękawie? Nie przypominam sobie momentu w historii "Roommate" gdzie nie miałbym czegoś w zapasie dla Was >.<

Jednakże nie obawiajcie się!

Ten autor nie tylko geografie ma w głowię (i ustny polski następnego dnia huh)

Mam pełno pomysłów na rozwój akcji, więc czekajcie cierpliwie ^ ^

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału :3

Mam nadzieje, że przypadł Wam on do gustu~

Do zobaczenia!

Chętnych oczywiście zapraszam do krótkiej rozmowy w komentarzach~

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro