Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

L







Czy naprawę to właśnie tego dotyczyły wszystkie jego dzisiejsze złe przeczucia? To skąd brał się jego cały lęk, który odczuwał na zajęciach, czy drodze do domu? A jeżeli tak, to czy w jakiś sposób można było temu zapobiec? Gdyby można było tylko w jakiś sposób cofnąć czas, by Wonho nie porozmawiał wtedy z Changkyunem... Wszystko byłoby nadal normalnie, a on teraz nie musiałby czekać, aż Minhyuk znajdzie odpowiednie słowa, by ubrać w nie swoją złość.

-Co ty sobie wyobrażasz?!- Krzyknął dosłownie chwilę po tym, jak obydwoje znaleźli się w ich mini salonie

Wonho momentalnie skulił się w sobie. Nie wiedział co dokładnie zrobił źle, ale... Mimo wszystko czuł się tak strasznie winny. Minhyuk musiał mieć poważne powody, by się tak zachowywać.

-O- o co ci chodzi?- Zapytał ostrożnie.

-O co mi chodzi? O co mi chodzi?! Czy ty do reszty zwariowałeś kretynie?!- Minhyukpodszedł do niego niebezpiecznie blisko. - Co mu powiedziałeś?- Syknął.

-Nic mu nie powiedziałem.

-Kłamiesz!- Oskarżył go- gadaj co mu powiedziałeś, albo naprawdę nie ręczę za siebie...

-Minhyuk, ale ja mówię poważnie.

Czym był właściwie ten ból w sercu, który odczuwał w tej chwili? Czym był ten strach, co chwila przebijający się przez wściekłość oczu Minhyuka? Ostatnio życie stawia na ich drodze tyle problemów, że naprawdę zaczyna im wszystkim brakować czasu na ich rozwiązanie, a kiedy już pomyślą, że być może zdążą, to nagle z nieba spada na nich kolejny grad... Wszystko odnosi się tylko do jednego, krótkiego pytania: „Dlaczego?" Czyją winą były te wszystkie problemy? Minhyuka? Kihyuna? Wonho? A może... A może tego skrzywdzonego chłopaka zza drzwi, który jedyne, co chciał w życiu to po prostu być sobą?

- Znam was obydwu –warkną. ł- Ciebie i Lima, więc nie mydl mi oczu- mówił zdenerwowany. - Po co pokazał ci to zdjęcie, co? O co pytał? Tylko nie kłam...

Nagle przed oczami znowu stanęła mu scena, która wydarzyła się zaledwie chwile temu. To spojrzenie Lima utkwione w powoli opadające fragmenty zdjęcia. Te łzy... Zupełnie jakby za jednym zamachem ktoś zniszczył jego najcenniejsze wspomnienia. Jak miał wierzyć, że ten człowiek może przynieść im jakiekolwiek nieszczęście, kiedy jego reakcje były takie szczere?

-On...On tylko szukał ciebie, a potem...- Mówił skruszony.

-Szukał tylko mnie? Wonho...

-Py...pytał czy mam kontakt z Hyungwonem- wymamrotał niewyraźnie. -Ale ja mu nic nie powiedziałem!- Zaznaczył szybko. - On się po... po prostu jakoś domyślił.

-Ja w ciebie nie wierze... Czy ty wiesz...

-Nie przesadzasz trochę?- Odezwał się pewniej.

-Co?- Minhyuk zaledwie przez chwile wydawał się być zdziwiony. - Ty nic nie rozumiesz, nie wiesz, dlaczego on stanowi dla nas zagrożenie.

-Właśnie! Nic nie wiem, bo nic mi nie mówisz –warknął- Skąd mam wiedzieć, jak mam się zachować, kiedy tak naprawdę błądzę jak dziecko we mgle? Dlaczego się na mnie wściekasz, kiedy to twoja wina.

-K-krzyczysz na mnie?- Warknął z niedowierzaniem.

-Tak, bo mam już dość tych wszystkich tajemnic i tego, że stale mnie wyzywasz, kiedy tylko coś wspomnę o Hyungwonie - zacisnął dłonie w pięści.

Czy był zdziwiony ciosem, który wymierzył mu chwilę później jego najlepszy przyjaciel? Czy łzy, które zalśniły w jego oczach, kiedy zdezorientowany upadał na ziemie były spowodowane swego rodzaju rozczarowaniem? Minhyuk patrzył na niego zły, bez choćby cienia skruchy...

-Chcesz wiedzieć co się stało?- Zapytał zmęczony. - Lim... Ten człowiek... Wydał Hyungwona jego matce, powiedział jej, że jest gejem i tym samym zniszczył jego życie! Hyung...

-Wystarczy,Minhyuk- Spokojny głos Hyungwona był zaskoczeniem dla wszystkich.

Chłopak stał tuż przed swoim pokojem, obserwując ich przenikliwym wzrokiem. Jego twarz nie przejawiała żadnego zdenerwowania, czy stresu, ale jego dłonie, które stale zaciskał i rozluźniał zdradzały, jak bardzo wiele znaczyło dla niego przejście przez te drzwi.

Wonho momentalnie podłapał jego spojrzenie. Hyungwon w tej chwili patrzył na niego z jakimś dziwnym smutkiem. Czy jego też zawiódł? Tam samo jak Minhyuka? Ta myśl niebezpiecznie mocno raniła jego serce.

-Nie wtrącaj się Hyungwon –warknął.

-Powiedziałem wystarczy- powiedział z mocą, zbliżając się do nich.

-Wracaj do pokoju –rozkazał.

Hyungwon jedynie westchnął ciężko, kucając przy stale siedzącym na ziemi Wonho, który momentalnie odwrócił głowę zawstydzony. Chae skomentował to jedynie nikłym uśmiechem, a następnie swoimi zimnymi palcami ujął szczękę chłopaka i kazał mu na siebie spojrzeć, by w ten sposób móc dokładniej rozciętą wargę Wonho.

Te niezwykle delikatne i w swoim rodzaju czułe gesty sprawiały, że patrzył na Hyungwona z lekko uchylonymi ustami. Nawet nie odważył się mrugnąć, nie chcąc w ten sposób tracić chłopaka ze swoich oczu. Na moment nawet miał wrażenie, że zapomniał jak się oddycha. Chae w pewnym momencie podłapał to spojrzenie, ale jedynie uśmiechnął się ciepło, by w następnej chwili spojrzeć ostro na Minhyuka. Dualność tego człowieka była zaskakująca.

-Wonho cię za bardzo kocha, by ci to powiedzieć –zaczął. - Ale naprawdę pora się ogarnąć,Minhyuk.

-Co...

-Nie przerywaj mi - Warknął.

Shin po raz pierwszy widział Hyungwona w tym stanie, pierwszy raz widział go tak zdenerwowanego i bojowo nastawionego... Tylko z jakiego powodu właściwie się to wszystko działo?

-Mam serdecznie dość patrzenia na to, jak ranisz wszystkich dookoła siebie i naprawdę mam gdzieś...

-Mówisz to, a tak naprawdę niczym się ode mnie nie różnisz.

-Masz racje- powiedział spokojnie. - Obydwoje jesteśmy tchórzami, ale wiesz co? Ja mam już dość uciekania, jestem strasznie zmęczony tym, że każdy mój oddech jest zagrożeniem.

-Nie rób tego Hyungwon, tak jest po prostu bezpieczniej.

-Nie -jego głos nadal był całkowicie spokojny. - Nie chce stać się takim człowiekiem jak ty -przeniósł swój wzrok na Wonho, który również wlepiał w niego swoje spojrzenie. -Hoseok uświadomił mi coś ważnego- ponownie spojrzał na Minhyuka. - Więc jeżeli jeszcze raz odważysz się go uderzyć, to zapewniam cię, że tego pożałujesz.

Minhyuk jedynie zaśmiał się nerwowo i przeczesał dłonią swoje włosy, oblizał wargi i spojrzał z prawdziwą furią na swojego rozmówcę.

-Kiedy stałeś się taki bezczelny, co?- Mówił z żalem. - Uratowałem cię i opiekowałem się tobą, a ty teraz tak mi się odpłacasz?! – Warknął- W takim razie, po co to wszystko było, co? Mogłem od razu pozwolić ci zdechnąć, wtedy przynajmniej zaoszczędziłbym sobie problemów...

-Prawda? Dlaczego mi pomogłeś?- Uśmiechnął się słabo. - Wstawaj Wonho, nie możesz tu siedzieć –westchnął, splatając razem ich palce.

-Nie licz więcej na moją pomoc...- Warknął na odchodne Minhyuk, chwilę przed tym, jak Chae poprowadził swojego przyjaciela do pokoju.

~~~

Woa~

Dlaczego w tym opowiadaniu dzieje się ostatnio tyle złych rzeczy? Gdzie jest autor? Chce sobie z nim poważ...

Ou...

To przecież ja >.>

W każdym razie!

Oto i mamy kolejną dziesiąteczkę za sobą ^ ^ Patrząc na tę liczbę łapie mnie lekka nostalgia, bo... Kurcze~ Trochę już przeszliśmy, prawda? Pamięcią sięgam do momentów, kiedy sobie żartowaliśmy, że wypuszczę Hyungwona w 354 rozdziale, a to przecież już sie dzieje.

Minęło już tyle czasu odkąd kroczymy razem tą drogą

Jestem Wam za to niewypowiedzianie wdzięczny, że nie chcecie mnie zostawić tutaj całkiem samego :3 To naprawdę niezwykle motywujące

Dzięki Wam chce stawać się coraz lepszy i lepszy, bo niezaprzeczalnie na to zasługujecie <#

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału, każdą gwiazdkę, czy komentarz~

Jeżeli macie jakieś pytania, to śmiało piszcie

Do zobaczenia!

Chętnych oczywiście zapraszam jeszcze do poświęcenia chwilki, na rozmowę w komentarzach~

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro