Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III


Z obserwacji Wonho wynikało, że Minhyuk był naprawdę powaloną osobą, a nawet można było pokusić się o stwierdzenie, że był najbardziej chorym psychicznie człowiekiem w całej Azji. Bo czy osoba zdrowa na umyśle nagle zrywa się do biegu, by specjalnie zamknąć swojemu współlokatorowi drzwi od klatki przed nosem? Raczej nie. A Minhyuk jak widać to potrafił.

-Jesteś taki zabawny, że normalnie...- Warknął zły, kiedy w końcu udało mu się pokonać zamek od mieszkania, który w dalszym ciągu nie był naprawiony

-Chciało mi się...ymm... siku! Tak, siku!- Wytłumaczył się koślawo

Może i Wonho był łatwowiernym puchatym króliczkiem, który z miejsca zakłada prawdomówność swojego rozmówcy, ale proszę was. Nawet on słuchał tych wyjaśnień z naprawdę dużą dawką dystansu. Zastanawiał się kiedyś, czy Minhyuk na pewno zdaje sobie sprawę z tego co mówi.

-Nie wiem jak Kihyun wytrzymuje z tobą w jednym pokoju- Westchnął załamany-Ja już dawno bym ci coś złamał... przypadkowo oczywiście

-Działamy na zasadzie wzajemnej wymiany- Rzucił tajemniczo- Ale i tak nie zrozumiesz

Shin jedynie przewrócił oczami na to stwierdzenie. Prawdę powiedziawszy to naprawdę wolał nie rozumieć co kryje się za tymi słowami... A przynajmniej nie chciał usłyszeć tego od Minhyuka. Tłumaczenia ze strony Kihyuna zawsze wydawały mu się bardziej sensowne i zgodne z prawdą. Zresztą kto jak kto, ale Minhyuk miał jakiś wrodzony talent do podkręcania faktów.

-Co ty tak właściwie teraz robisz, co?- Zapytał podchodząc do niego bliżej

-Jak to co? Oczu nie masz?- Zapytał kąśliwie, kiedy z chirurgiczną precyzją przekładał wołowinę na talerz- Nie mogę pozwolić, żeby Kihyun po powrocie jadł z jakiegoś badziewnego pudełka- Powiedział śmiertelnie poważnie

-Martwisz się, że miałby z tym dużo roboty?- Zapytał, przez co współlokator natychmiast się zmieszał i zacisnął usta w wąską kreskę- Użyłeś nawet tego talerza, który się nie nagrzewa!- Był pełen podziwu

-Martwię się, że pudełko zniszczyłoby ten cudowny smak mięska- Mruknął- Nie wyobrażaj sobie za dużo

Jeśli chciało się poznać Minhyuka, to najpierw trzeba było zapoznać się z niezaprzeczalnymi prawdami na jego temat. Niewątpliwie chłopak urodził się ze srebrną łyżeczką w paszczy, a jako jedyny syn swoich rodziców odziedziczył niezwykły dar do nierozumienia normalnego życia. Prawdę powiedziawszy on i Wonho znają się praktycznie przez całe życie, ponieważ ich rodzice poznali się jeszcze na studiach. Niestety trzeba było z przykrością stwierdzić, że Minhyuk z biegiem czasu stał się naprawdę mroczną postacią. Przykładem tego są liczne drwiny skierowane w kierunku stanu majątkowego Kihyuna. Naprawdę już nie potrafił zliczyć ile razy wybuchały kłótnie przez te „niewinne" żarciki. Serce łamało mu się za każdym razem, kiedy widział przeszklone oczy poniżonego Kihyuna, który chcąc zachować resztkę dumy. Wychodził do drugiego pokoju.

Tym trudniej było zrozumieć zachowanie Minhyuka, który posyłał w kierunku Yoo tyle drobnych gestów i nadawał masę przywilejów, do których nawet wieloletni przyjaciel nie miał dostępu. Jak można być człowiekiem, który z jednej strony wyśmiewa się i gardzi, a z drugiej strony używa swoich wpływów, by szef Kihyuna potraktował go łagodniej? Minhyuk na pewno był osobą, która ma w sobie wiele sprzeczności.

Paradoksalnie Kihyun i Minhyuk są najlepiej dogadującymi się osobami w tym mieszkaniu. Ich liczne gesty, rozumienie się bez słów i jakiś dziwny szyfr, którego Wonho nie potrafił rozgryźć sprawiało, że wyglądali na naprawdę sobie bliskich. Zupełnie jakby byli parą.

-Czasami mam cię naprawdę dość, wiesz?

-Wiem- Posłał mu lekki uśmiech- Chcesz o tym porozmawiać?- Spojrzał na niego lekceważąco

Miał zamiar jakoś mu odpyskować, ale ostatecznie i tak machnął na niego ręką i skierował się prosto do swojego pokoju, gdzie zamierzał spędzić resztę wolnego czasu. Szczerze wątpił, by mógł normalnie porozmawiać z Minhyukiem dzisiejszego wieczoru, a poza tym czuł, że jego limit tolerancji na docinki chłopaka już dawno się skończył. Z każdym dniem coraz bardziej żałował, że ściągnął go do tego mieszkania. Sami z Kihyunem poradziliby sobie równie dobrze i to bez jego docinek na każdym kroku.

Już miał wejść do swojego królestwa, kiedy w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. Momentalnie spojrzał w bok, na wciąż zamknięte drzwi od pokoju Chae. Przez chwile mocował się sam ze sobą. Poważnie się zastanawiając, czy powinien pójść się przywitać i chwile porozmawiać. Ostatecznie przeszedł przez swoje drzwi tylko po to by odłożyć rzeczy i chwile potem sterczał pod pokojem chłopaka. Zapukał kilka razy, by ściągnąć na siebie uwagę. Miał wielką nadzieje, że ktoś jest w środku.

-Ymm... To my-Zaczął- Wróciliśmy-Kontynuował po chwili- Znaczy nie wszyscy, bo Kihyun jest znowu w pracy i wróci pewnie późno- Sprostował- Dobrze się dzisiaj miałeś? Jadłeś coś? Dzisiaj było strasznie zimno, nie?

Gdzieś za plecami Shina, stanął Minhyuk, który kręcił powoli głową z pełną dezaprobatą wymalowaną na twarzy. Zupełnie jakby z miejsca wiedział, że żadna z prób nigdy nie przyniesie zamierzonego efektu. Może faktycznie zdążył zamordować już Chae?

-Naprawdę nie potrafię ogarnąć, dlaczego zamknąłeś się za drzwiami, wiesz?- Zaczął ostrożnie- Dużo o tym dzisiaj myślałem i za każdym razem nic nie przychodziło mi do głowy. A przynajmniej nic sensownego... Wiesz? Chciałbym poznać Twój punk widzenia na to wszystko. Na to całe zamknięcie. Jeśli masz jakiś problem, to przecież nie musisz się z nim mierzyć sam, nie? Mieszkasz z nami, więc chyba możesz tak trochę nam zaufać. Nie jesteśmy jakimiś wariatami- Posłał znaczące spojrzenie w kierunku Minhyuka, który momentalnie się wyszczerzył. Oczywiście, że zrozumiał wymowność tego spojrzenia- Chociaż pewnie myślisz o mnie teraz jak o jakimś upierdliwym wariacie, ale... Proszę zrozum, że naprawdę chce ci pomóc-Zagryzł dolną wargę-Nie chce żebyś płakał w samotności... To wszystko

Z tyłu dało się usłyszeć odgłos wymiotującego Minhyuka, który jak widać w swej wielkiej ignorancji postanowił poświęcić swój cenny czas i bacznie przysłuchiwać się monologowi Shina, który de facto patrzył na niego teraz z mordem w oczach.

- Mogę dać ci radę?- Zapytał- Jeżeli kiedyś spotkasz Minhyuka na korytarzu, to możesz go bez krępacji walnąć. Obronię cię w razie czego- Uśmiechnął się- To byłoby dzisiaj na tyle- Wypuścił powietrze ze świstem- Przemyśl proszę, to co ci powiedziałem, okej? To dla mnie ważne

Mimo, że już się nie odzywał, to nadal trwał w tym samym miejscu. Miał jeszcze przez chwile nadzieje na jakieś mruknięcie, szmer czy cokolwiek innego co dałoby mu pewność, że nie mówi sam do siebie, a ten cały Chae rzeczywiście jest po drugiej stronie. Denerwował się, że jedynym świadectwem jego istnienia był szloch w tamtą pamiętną noc, kiedy dowiedział się o jego istnieniu.

-Idę-Szepnął

To jedno słowo było ich dzisiejszym pożegnaniem i choć był gotowy poświęcić znacznie więcej czasu na bezsensowne sterczenie pod drzwiami, to gdzieś z tyłu głowy nie chciał, by chłopak czuł się przez niego w jakiś sposób osaczony. Miał nadzieje, że nie przegiął dzisiaj z tymi wyznaniami. Nie chciał wypłoszyć i tak już wypłoszonego chłopaka.

~~~

Cześć ^ ^

Wiem, że strasznie demonizuje Minhyuka i robię z niego kompletnego wariata, ale...Uwierzycie mi na słowo, jeżeli powiem, że to wszystko ma głębszy sens i do czegoś prowadzi?

Dużo czasu antenowego przeznaczyłem na Kihyuna i Minhyuka, nie? Jakoś dobrze mi się o tym pisze >.<

Jednakże!

To jeden z ostatnich takich rozdziałów! 

Bo to przecież Hyungwonho i przydałoby się, żeby Hyungwon jakoś zaistniał w tym opowiadaniu (jakby już tego nie zrobił, nie?)

Dziękuje za każdy komentarz, gwiazdkę i wyświetlenie pod poprzednim rozdziałem!

Bije przed Wami pokłony!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro