CI
Mimo, że Shownu niejako dał im przyzwolenie, by czuli się w tym mieszkaniu jak u siebie, to oni mimo wszystko nie mogli przełamać tej bariery, która pozwoliłaby im czuć się choć w drobnej mierze nieco swobodniej. Obydwoje nie potrafili się poruszać wśród rzeczy, które nie należały do nich. To tak jakbyś pojechał do kogoś w gości i miał dotykać wszystkie jego rzeczy... Takiego czegoś się po prostu nie robi.
Ostatecznie nie mogli trwać w tym stanie przez wieczność i któryś z nich musiał się przemóc, złamać własne zasady i... Zaparzyć kawę.
Jedzenie było na drugim miejscu.
Nieszczęśnikiem, który został wybrany na wyruszenie w tę niecodzienną podróż był oczywiście Wonho, który tak w zasadzie sam się zgłosił, widząc jak wielkie opory miał Hyungwon.
-Nie wiem czy powinniśmy...
-Już zaczęliśmy - przewrócił oczami. - Jeżeli teraz przestaniemy, to będzie trochę głupio, co?
Chae rozejrzał się po małej kuchni, która w porównaniu z tą jaką mieli we wcześniejszym lokum była znacznie lepiej i nowocześniej wyposażona, a także... Była po prostu kuchnią, a nie aneksem kuchennym. To był niebywały luksus.
-Kubki - mruknął po nosem Wonho, przeszukując szafki.
Zmiana kolejny raz uderzyła w nich zbyt szybko. Jeszcze chwilę temu uciekali, zmieniali miejsca pobytu w bardzo krótkich odstępach czasu, a teraz? Największym ich problemem zdawało się być znalezienie jakiś kubków do wypicia kawy. Nawet jeżeli to była jedynie złuda i za drzwiami czekała ich cała masa problemów, to... Chyba obydwoje byli szczęśliwi, że choć na moment udało im się zatrzymać w tym szaleńczym biegu. Zatrzymać się i spojrzeć na siebie.
Lekki uśmiech pojawił się na twarzy Hyungwona, z chwilą, w której Wonho wydał z siebie okrzyk ekscytacji, gdy udało mu się znaleźć poszukiwane przedmioty.
Ten uśmiech szybko jednak znikł z jego twarzy, gdy kolejna z wielu myśli, niczym okrutna trucizna, wsiąknęła do jego serca. Szczęście... Czy mógł go zaznać, przy tym głupim, dziecinnym, porywczym, miękkim, nieokrzesanym, głośnym i... kochającym chłopaku?
To było pytanie, na które odpowiedź czekała tuż przed nosem, ale Hyungwon wcale nie chciał po nią sięgać. Nie był gotowy, ponownie zmierzyć się ze samym sobą.
-Wyglądasz jakoś... Dziwnie - mruknął Wonho, który ze skrzywioną miną, opierał się tyłkiem o kuchenny blat. - Martwisz się czymś?- Zapytał miękko. - Wiesz... Ze mną już wszystko w porządku, więc...
-Nie, to nie to- westchnął, kręcąc głową. - Po prostu...- Zaczął. - Możesz się tak na mnie nie patrzeć?- Zmienił nagle temat.
Hoseok zmarszczył brwi zdezorientowany.
-Ale... Przecież normalnie się patrzę, nie?
-Nie - powiedział z mocą. - Patrzysz się...
-No jak?- Uśmiechnął się, krzyżując ręce na piersi.- Słucham.
-Po prostu... - Zaczął, ewidentnie się gubiąc. - Onieśmielasz mnie, jasne?- Westchnął zrezygnowany.
-Ja?- Zapytał z niedowierzaniem. - Przecież ja nić nie robię.
-Robisz - uparł się. - Tym- Pomachał dłonią przed swoją twarzą, dając do zrozumienia Wonho, o co konkretnie chodzi.
-Moment... Bo chyba się zgubiłem - podrapał się po policzku, przy okazji analizując na szybko, cały przebieg rozmowy. - Próbujesz mi powiedzieć, że jestem przystojny, ale nie wiesz jak to zrobić, więc robisz takie bardzo duże koło, żeby jakoś mi to przekazać, tak?
-Nie.
-To ja już nie wiem o co ci chodzi - jęknął.
-Po prostu zmień twarz.
-A nie możemy po prostu zmienić tematu? Myślę, że to będzie łatwiejsze niż zmiana twarzy...
Cisza.
Hyungwon bez słowa, podszedł do Hoseoka i tak jak on, oparł się o kuchenny blat. Wszystko to pod niezwykle czujnym spojrzeniem Shina, który nawet na chwilę nie ważył się spuścić spojrzenia ze swojego przyjaciela.
-Może jesteś trochę przystojny - przyznał cicho Hyungwon.
-Wiedziałem - wyszczerzył się. - Podobam ci się? Znaczy... Nie mówię, że jako ktoś z kim mógłbyś stworzyć związek, ale tak... No tak, jak gej może ocenić faceta.
Chae milczał chwilę, uważnie obserwując swojego rozmówcę. Zdecydowanie wyglądał na kogoś kto nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
-Zapomnij - westchnął, odpychając się od blatu.
-Zaczekaj - zaczął, łapiąc Hyungwona za dłoń. - To dla mnie ważne.
-Ugh... Nie rób takich szczenięcych oczu, bo... Bo po prostu ich nie rób - zagroził.
-To odpowiedz mi na moje pytanie - wyszczerzył się.
Hyungwon jedynie westchnął zrezygnowany, powracając na swoje miejsce przy Hoseoku.
-Ale mówię to jako gej, a nie jako osoba, którą kochasz, jasne?
-Jak słońce - pokiwał głową.
Chae jeszcze na sekundę się zawahał.
-Jesteś przystojny - stwierdził ostatecznie. - Jeżeli mam być szczery, to nawet bardzo - zamilkł na chwilę. - Spotykałem wielu przystojnych mężczyzn na swojej drodze, ale nie przypominam sobie, żeby któryś z nich miał w sobie to coś... Co sprawia, że zawsze wygląda się fantastycznie, a ty właśnie to masz. Nie ważne, czy jesteś poważny, rozbawiony, smutny, czy zły... Zawsze mógłbyś kraść serca - nim się zorientował, już patrzyli sobie w oczy. - Jesteś mężczyzną, z którym każdy by się chciał umawiać... Przynajmniej jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny i... No o charakter może też, ale nieco mniej.
-A ty...?- Zapytał cicho, tonem przepełnionym dziecinną nieśmiałością.
Ten głos... Było w nim coś co momentalnie uderzyło prosto w serce Hyungwona, które oszołomione, rzuciło się w szaleńczy bieg.
Przymknął na chwilę oczy.
-Kiedyś sam marzyłem o takim chłopaku - zaśmiał się smutno. - Czułym, opiekuńczym, wiernym i do tego diabelnie przystojnym, ale... Teraz to bez znaczenia- posmutniał. - Przestałem wierzyć w baj...
To było zdecydowanie coś, czego się nie mógł spodziewać, dlatego nie było nawet mowy o jakiejkolwiek obronie. Wonho zgrabnie przysunął się bliżej, wystarczająco, by ich oddechy połączyły się ze sobą w tańcu i nie czekając na jakiekolwiek pozwolenie, swoimi drżącymi ze stresu wargami, skradł pocałunek z ust wyższego chłopaka.
Wszystko trwało może ułamek sekundy, ale dla Wonho to zdecydowanie była wieczność, w której musiał się zmierzyć z całym swoim strachem i niepewnością, która zawsze towarzyszyła mu podczas jakikolwiek bliższych interakcji z Hyungwonem. Moment, w którym mógł skosztować jego warg... Nie potrafił tego opisać.
-Dziękuję - szepnął jedynie.
Hyungwon wyraźnie zdezorientowany, dotknął opuszkami palców, swoich ust. Zupełnie jakby w ten sposób chciał się upewnić, że zdarzenie, które miało miejsce dosłownie chwilę temu, naprawdę się miało miejsce.
W tym samym momencie, wnętrzności Hoseoka zaczynały zwijać się ze stresu i poczucia winy. Był świadomy, że nie powinien całować ludzi bez pozwolenia, ale... Słysząc tyle wspaniałych i ciepłych słów od Hyungwona, nie mógł się już kontrolować.
-Fatalnie całujesz - stwierdził Chae, po chwili ciszy.
-To... Nie jesteś na mnie zły?- Zapytał zaskoczony.
-Ja... Nie wiem...
~~~
Witajcie
Mamy kolejny dzień, kolejny rozdział
I Hyungwon powiedział nam coś bardzo oczywistego
Ale jakże przełomowego, co?
Kto by się spodziewał takiego wyznania~
Mógłbym Was teraz zasmucić, ale nie chce tego robić, więc się teraz po prostu uciszę ^ ^
I uśmiechnę się do Was naprawdę szeroko
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro