Bonus
Czym było to rozrywające uczucie, które czuł w tej chwili? Czym było... i jak najszybciej można było się go pozbyć, ponieważ ból, który zadawało samym swoim istnieniem nie był czymś, co Minhyuk tak łatwo mógł wytrzymać.
Naprawdę chciał to zrozumieć, ale... Nie mógł. Te wszystkie sygnały, które do tej pory dawał mu Kihyun, teraz zdawały być się jakimiś durnymi wyobrażeniami Minhyuka, który tak bardzo chciał, by Yoo jednak był nim zainteresowany.
Sam nie wiedział, dlaczego ta jedna łza spłynęła po jego policzku w tamtej chwili... W chwili, kiedy kawałek dalej, jego miłość szła pod rękę z kimś innym, inną dziewczyną, śmiali się i żywo gestykulowali, a to paradoksalnie przyprawiało Minhyuka o jeszcze większy szał.
Otarłswoje, mokre już policzki i potrząsnął głową, zupełnie jakby chciał wyrzucić te wszystkie myśli z głowy, ale miał wrażenie, że jeżeli to zrobi, to będzie mógł usłyszeć dźwięk swojego własnego serca, które łamane na miliony kawałków, błaga o litość.
Był głupi, że się dał tak łatwo zauroczyć.
Był głupi, ponieważ myślał, że jest kimś kogo można pokochać.
Był głupi, ponieważ choć na chwilę chciał przestać być szmacianą lalką w rękach swoich rodziców.
Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Minhyukspanikowany szybko odwrócił się plecami i biegiem puścił się w kierunku swojego auta. Nie chciał ten konfrontacji, na pewno nie dzisiaj...
Chciał go dzisiaj odwiedzić w pracy... To wszystko, nic więcej, chwile porozmawiać i pójść dalej. Teraz żałował, że w ogóle wyszedł z domu. Wolał już żyć w nieświadomości, ciągle mając nadzieję, że kiedyś ten chłopak na niego spojrzy.
Usiadł na fotelu kierowcy w swoim pojeździe i przez moment tępo patrzył się przed siebie, by po chwili w jakimś dziwnym szale zacząć walić pięścią w kierownicę . Nie interesowało go to jak dziwnie w tej chwili musi wyglądać i co pomyślą o nim przechodzący obok ludzie.
Cierpiał...
Spojrzał na dzwoniący telefon, który informował go, że Kihyun już trzeci raz stara się z nim połączyć. Zagryzł dolną wargę i bez żadnych skrupułów, wyłączył urządzenie. Dzisiaj nie miał już ochoty gadać z kimkolwiek.
-Zajebiście,Minhyuk, po prostu zajebiście- westchnął sam do siebie.
Być może przeżywał to wszystko zbyt mocno, ale z drugiej strony, chyba pierwszy raz czuł do kogoś coś tak silnego. Oczywiście zdarzało mu się zakochiwać i być w związkach, które potrafiły przetrwać jakiś tam czas, ale... To nie było to samo, co poczuł do tego chłopaka w chwili, gdy go pierwszy raz zobaczył, tam u Wonho. Tak silne uczucie sprawiało, że nie chciał ani na chwilę tracić z oczu Kihyuna, marzył i śnił o nim.Budząc się, to właśnie on był pierwszą rzeczą o której myślał.
A teraz? O czym będzie marzył? Myślał? Śnił? Teraz wszystko nagle przestawało mieć sens.
Minhyuk zaśmiał się cicho pod nosem z własnej głupoty. Wystarczyła zaledwie chwila, by złamać człowieka, który nie ugiął się pod presją i żądaniami swojej szalonej rodziny, ba! Nawet jego despotyczna babka nie była zdolna do zgięcia mu karku... po prostu oni nie byli Kihyunem.
Miłość jest naszą największą siłą, ale także i słabością. Wystarczy zaledwie sekunda nieuwagi i będzie po wszystkim.
***
Tydzień.
Wyłączył się z życia na cały tydzień, ale i tak jakoś niespecjalnie mu to przeszkadzało, przynajmniej w samotności mógł przełknąć do końca cały swój ból, który zrodził w nim się w tamtej chwili. Teraz kiedy na to patrzył, wydawało mu się to nawet całkiem śmieszne, bo w zasadzie to Kihyun nic mu nie zrobił, a on był na niego tak niesamowicie wściekły, miał taki żal...
Włączył swój telefon i westchnął widząc ilość połączeń i wiadomości od swoich przyjaciół. Oczywiście, że się o niego martwili, nawet kilka razy przychodzili pod jego drzwi i próbowali dostać się do środka, ale Minhyuk za każdym razem udawał, że nikogo nie ma w środku.
-Halo?
Lee przymknął oczy, słysząc w końcu znajomy głos.
-Hyungwon?
-Czego chcesz,Minhyuk?- Jego głos zdecydowanie nie brzmiał przyjaźnie.
-Masz może czas, żeby przyjechać i pogadać?
Chwila ciszy, która dla Minhyuka wydawała się trwać wiecznie. Tak naprawdę to nie wiedział, dlaczego zadzwonił akurat do swojego starego przyjaciela, z którym nie utrzymywał już regularnego kontaktu. Można powiedzieć, że ta samotność już powoli go wykańczała i dlatego chwytał się ostatniej deski ratunku.
Kiedyś w zasadzie siedzenie samemu by mu nie przeszkadzało, bo tak właśnie spędzał swoje życie, w samotności, ale ostatnio... Ostatnio tak bardzo pragnął kontaktu z innym człowiekiem, że nie mógł już wrócić do tego co było kiedyś.
-Wiesz, że dzwonisz do mnie pierwszy raz od półtora roku, nie?
-Serio? Trochę już zleciało...
-Jesteś pijany?
Minhyuk oczami wyobraźni widział, jak Hyungwon marszczy w tej chwili brwi, a jego usta układają się w grymasie szczerego niezadowolenia. Jeżeli dobrze pamiętał, to chłopak nie przepadał za ludźmi, którzy byli pijani. Preferował raczej trzeźwość.
-Może- burknął. - Ale Hyungwon! To jest naprawdę ważne i w ogóle...
-Nic się nie zmieniłeś, wiesz? Nadal dzwonisz do ludzi, kiedy tylko czegoś chcesz -warknął. - Słuchaj mnie uważnie...- Jego głos brzmiał mocno i stanowczo. - Jestem na Jeju z moim chłopakiem, mamy tutaj spędzić rocznicę i ani mi się śni wracać do ciebie tylko dlatego, że jesteś pijany!- Krzyknął. -Ogarnij się w końcu, co? Każdy z nas ma ciężko, więc przestań zachowywać się jak dziecko i spójrz prawdzie w oczy...
Nie mógł znaleźć żadnych słów, które mogłyby przekonać Chae do zmiany decyzji, ale... W sumie to nawet się nie dziwił, że zareagował w taki, a nie inny sposób. Będąc szczerym, to Minhyukpostąpiłby dokładnie tak samo. Być może i byli przyjaciółmi, ale bez przesady...
-Ale... Hyungwon...- Spróbował jeszcze raz. - Proszę...- Szepnął płaczliwie.
-Minhyuk... Ty płaczesz?- Ton rozmówcy momentalnie złagodniał i stał się bardziej troskliwy.
-Tak mnie to wszystko boli...Ja... Dlaczego zawsze muszę dostawać po tyłku?
-Co się stało? Albo nie... To nie jest rozmowa na telefon- westchnął zrezygnowany. - Wiesz jak bardzo cię nienawidzę, nie? Klnę na ciebie w myślach, ale jednocześnie już pakuje swoje rzeczy, żeby do ciebie pojechać...
-Ale... Twoja rocznica... Nie musisz...
-To nie jest nasza ostatnia rodzica Min- powiedział niechętnie. - Ale za to to jest pierwszy raz, kiedy prosisz mnie o pomoc, mam nadzieje, że kiedyś mi się za to odpłacisz.
Minhyuk uśmiechnął się lekko.
-Masz to jak w banku.
~~~
*Wbija kolejne świeczki na tort*
Dlaczego ja to robię zawsze na wizji...?
Witajcie!
Jak wiecie, dzisiaj mamy aż dwie okazje do świętowania~
Na samym początku chciałbym podziękować osobom, które już po północy pośpieszyły do mnie z życzeniami~
To było szalenie miłe~
"Roommate"
Gdy myślę o tym czym w zasadzie stało się dla mnie to opowiadanie, to na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Zaczynając pisać to ff nie sądziłem, że stanie się ono niebawem moją codziennością, dzieckiem, które będzie sprawiało mi tyle radości.
"Roommate"
Stało się dla mnie niezwykle ważnym skarbem i niezwykłą przygodą, którą nadal mogę przeżywać razem z Wami ^ ^
"Roommate"
To miejsce, gdzie mogłem spotkać Was, moich czytelników, którzy tak bardzo są dla mnie ważni
Być może myślicie sobie "A takie gadanie pewnie"
Wcale nie ^ ^"
Gdyby to było takie gadanie, to nie spoglądałbym na telefon, by zobaczyć kto tym razem dotarł do mnie cało i bezpiecznie
Gdyby to było tylko gadanie, to czy warto byłoby robić te wszystkie bonusy, dzielić się swoim życiem?
Gdyby to było tylko gadanie, to czy usiadłbym wczoraj o drugiej w nocy do odpisywania na Wasze komentarze?
"Szalony~"
Oszem, jestem szalony ^ ^
Ale to z szacunku, wdzięczności i miłości do Was~
Mam nadzieje, że "Roommate" też jest dla Was wyjątkowym miejscem, tak jak dla mnie~
Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiliście
Na pewno będę pamiętał to jeszcze przez długi, długi czas~
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro