Obudziłem się
Kiedy się obudziłem nie widziałem nic. Kompletna ciemność. Nie wiedziałem gdzie jestem ,ale sądząc po bólu moich pleców domyśliłem się, że to łóżko,niewygodne łóżko które było w pokoju 210. Próbowałem przekręcić się na drugi bok ,ale moje ciało było sparaliżowane. Próbowałem dostrzec jakiekolwiek źródło światła,ale nie znalazłem nic. Zacząłem się rozglądać lecz nie widziałem nic prócz ciemności. Zamknąłem oczy i kiedy ponownie je otworzyłem widziałem wszystko. Cały pokój w stanie nie naruszonym z dnia poprzedniego. Ruszyłem ręką i o dziwo ona faktycznie ruszyła. Nie byłem już sparaliżowany. Spojrzałem na swoją dłoń i poruszył po kolei każdym palcem. Ruchy nimi były powolne i lekko bolesne,moje kości zastały się w bezruchu. Zastanawia mnie ile tak leżałem. Dzień? Może dwa? Nie miałem pojęcia. Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju,a moją uwagę przykuły uchylone drzwi od łazienki. Może nie wydaje się to dziwne ,ale dałbym sobie rękę uciąć, że Lucas zamykał je przed snem. Miałem wewnętrzny dylemat. Nie wiedziałem czy wstać z łóżka i wejść do środka, czy może zostać w nim. Moje lenistwo i ból pleców wzięły górę i postanowiłem zostać w łóżku. Leżąc tak bezczynnie po kilku minutach zapadłem w sen.
Obudziłem się kilka godzin później...przynajmniej tak myślałem. Przeleciałem spojrzeniem pokój i zauważyłem coś co wcześniej zostało przeze mnie pominięte,nigdzie nie było Lucasa. Spojrzałem na drugą stronę łóżka i tam również go nie było.
Mimo bólu wstałem z łóżka i wolnym krokiem idąc do łazienki. Będąc bliżej niej czułem coraz silniejszy ból głowy. Jakby coś próbowało odciągnąć mnie od łazienki. Mimo bólu szedłem dalej. Kiedy byłem przed drzwiami łazienki szerzej je uchyliłem i zajrzałem do środka.
W środku zobaczyłem Luka ,który był cały pogryziony we krwi. Nad nim klęczał chłopak ,średniego wzrostu i o lekko opalonej karnacji. Ale najbardziej przyciągały uwagę jego białe oczy... były puste bez wyrazu. Kiedy chłopak na mnie spojrzał poczułem jak moje całe ciało sztywnieje ,jak każdy Mój mięsień się spina. Zilustrowałem jego twarz. Prosty nos, wydatne kości policzkowe i wąskie lecz lekko pulchne usta...usta całe we krwi. Patrzyłem na nie jak zahipnotyzowany. Nie zauważyłem kiedy chłopak wstał i uniósł mój podbródek bym spojrzał w jego oczy. Patrząc w jego oczy czułem strach. Zaczął się nachylać ku mnie. Jego twarz była coraz bliżej mojej, jego nos dotknął mojego ,jego lewa dłoń leżała na moim policzku. Zamknąłem oczy czując przyjemne ciepło i chłodny oddech na twarzy. Czułem, że jest coraz bliżej ,było czuć zapach krwi,świeżej krwi. Nagle jego usta musnęły moje ,a świat zawirował. Straciłem grunt pod nogami i uderzyłem głową o płytki. Dalej nie pamiętam nic....
***
No to ten....tak było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro