Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śpiąca królewna

Rozdział3

Romeo

-Dzień dobry.

Odpowiedziałem kolejnemu klientowi. Był nim całkiem chudy chłopak o jasnej karnacji i mocno niebieskich oczach. Miał też nieco dłuższe rudawe włosy, opadające mu na czoło. Zawsze mogłem go rozpoznać po znoszonych jeansach i ogromnych koszulkach i bluzach, które nosił.

Choć pracowałem w Monteki od miesiąca, to widywałem chłopaka nawet do dwóch razy w tygodniu. Siadał zwyczajowo przy stoliku, który był wciśnięty w samym rogu kawiarni, pomimo że wszędzie było dużo miejsca. Zawsze się śmiałem, że gdyby mógł, to schowałby się w schowku na miotły. Zazwyczaj zamawiał kawę mrożoną, której nigdy nie dopijał. Co było martwiące z racji, że siedział w kawiarni co najmniej pięć godzin. Rzadko też odstępował stanowiska. Czasem, gdy na niego spoglądałem, wyglądał jakby był całkowicie zatracony w swoich myślach. Niekiedy zauważałem, jak wychylał się, aby spojrzeć na mnie, gdy chodzę między stolikami. Udawałem, że tego nie widzę, chociaż zazwyczaj czułem jego wzrok. Poza tym niezbyt mi to przeszkadzało, a by najmniej śmieszyło.

-Dzień dobry. Co podać? - powiedziałem chłopakowi, podchodząc do jego jego azylu.

-To, co zawsze.- powiedział, uśmiechając się do mnie i powracając niezwłocznie do notatek.

-Jasne.

Potem gdy podszedłem i położyłem na blacie kawę mrożoną, chłopak już tego nie zauważył. Pisał za to zaciekle w zeszycie liczby, odrabiając zadanie domowe z matematyki. Następnie po kolei obsługiwałem klientów i podawałem kolejno zamówienia. W międzyczasie robiąc kawy podsłuchiwałem też rozmowy o mnie dochodzące z kuchni. Dziewczynom nigdy się nie nudziło i o dziwo zawsze miały temat, który mogły przedyskutować.

I tak spędzałem czas w pracy. Całe sześć godzin, aż do zamknięcia lokalu.

-Hej Romeo. Bardzo mi się dziś spieszy, a dziewczyny już poszły. Mógłbyś podliczyć pieniądze w kasie fiskalnej i wszystko już tu pozamykać?

-Jasne. Nie ma problemu.

-Dzięki, kochany jesteś. Powiem Selenie, jak tu się dobrze spisujesz. Pa!

Selene była moją natarczywą dziewczyną. To ona załatwiła mi pracę w Monteki. Nasi rodzice z racji, że się bardzo dobrze przyjaźnią zaaranżowali nam spotkanie, abyśmy się lepiej poznali. Bardzo się jej podobałem, więc z czasem coraz bardziej zmniejszała dystans między nami. I tak oto skończyliśmy w jednej kawiarence jako para zakochanych gołąbeczków czy też wróbelków, czy jakiś tam innych pierdów. Jednak często nie mieliśmy o czym gadać. Selene niezbyt lubiła też moich przyjaciół, a ja jej znajomych, więc związek ten był dla mnie bezsensowny. Nie wiedziałem, jednak jak z niego wybrnąć. Dlatego też jak na razie siedziałem jak myszka pod miotłą i czekałem na zbawienie, które wyciągnie mnie z tego mętliku.

Starałem się jednak nie myśleć o Selenie i o tym, co musiało nastąpić. Dlatego zakasałem rękawy i tak oto bez żadnego sprzeciwu pozmywałem naczynia, podliczyłem pieniądze i zamknąłem kasę fiskalną. Za szybami kawiarni można było dostrzec ciemność, więc moim jedynym marzeniem, było iść spać w ciepłym łóżku bez zmartwień.

Gdy zbierałem się już do wyjścia, zauważyłem, jednak że ktoś leży na stole w magicznym kącie Rudowłosego i był to właśnie on. Jak mógł usnąć w knajpie!? Chłopak leżał na otwartych książkach, a z jego ust powoli ciekła ślina. Chwyciłem się za głowę w geście: ZLITUJ SIĘ BOŻE NADE MNĄ.
Powoli zacząłem budzić chłopaka.

-Emmm... Przepraszam... Pobudka już mamy zamknięte!- powiedziałem głośno i nieco potrząsnąłem chłopakiem.

-Co? - powiedział zaspany i powolnie ziewnął.

-Emmm... Przepraszam, ale musiałem cię obudzić, ponieważ zasnąłeś, a właśnie zamykam knajpę.-odrzekłem już nieco spokojniej.

-C-c-c-o?! O nie... Jak mogłem zasnąć. Cholera jasna!-powiedział nagle zaskoczony całą sytuacją i zaczął zbierać do kupy wszystkie książki i ładować je pospiesznie do plecaka.

-Okej ja idę się tylko ubrać i zamknąć tylne drzwi, a ty zaczekaj na mnie.-powiedziałem nieco zmieszany, patrząc, jak szybko chłopak wciska wszystko do torby. Był jak mały robocik na przyspieszeniu.

-Jasne.-powiedział, pakując energicznie rzeczy.

Gdy przyszedłem z powrotem, chłopak czekał już ubrany z torba na ramieniu. Jego włosy były zburzone na wszystkie strony. Wyglądał dokładnie tak jak człowiek, który przed chwilą się obudził.

-Przepraszam, że zasnąłem.-wybełkotał, machając rękami i nie patrząc w moją stronę.

-Spokojnie nic się nie stało. -chłopie usnąłeś sobie w kawiarni i mogłem cię przymknąć! - Jedynie problem tkwi w tym, że zamknąłem kasę fiskalną. I nie mogę wpłacić pieniędzy do kasy.

-Ja bardzo przepraszam. Serio dzisiejszy dzień jest jak z horroru i nawet zapomniałem jakimś sposobem wziąć ze sobą pieniędzy. Więc moglibyśmy się umówić na to, abym oddał ci pieniądze w szkole?-powiedział tak szybko, że musiałem chwile przetrawić to co powiedział.

-Aha. Ty chodzisz do Mickiewicza? -powiedziałem zdziwiony.

-Tak chodzę do równoległej klasy. Czasem cię widzę na przerwach.

-Wow. Nigdy cię nie widziałem u nas w szkole.

-No cóż. Nie wiem co na to odpowiedzieć, ale mogę Ci oddać pieniądze w szkole. I tak będzie chyba najprościej. I tak chodzę tu często, więc na pewno muszę Ci je oddać, puki chcę tu przychodzić.

-Okej. Czyli oddasz mi pieniądze w szkole?-powiedziałem trochę zrezygnowany. Skoro i tak ciągle tu przychodzi to i, tak czy siak, musiał oddać mi pieniądze.

-TAK.

-Aha. Okej. No to możemy się tak umówić...

I tak wyszedłem trochę skrępowany. A chłopak czekał na mnie, aż zamknę drzwi.

-W którą stronę idziesz?-zapytał.

-Raczej na lewo. Muszę iść na centrum przesiadkowe, żeby złapać autobus.

-To możemy iść razem. Też muszę złapać autobus.

-Okej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro