Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie zapijaj smutków na imprezie, gdzie są inni ludzie.


Romeo

Nie wiem, co zmusiło mnie, aby pchać się na tę imprezę. Chociaż tak naprawdę wiem, bo był to Max. Od zawsze nie cierpiałem imprez i ich skutków, a jednak chłopak zawsze jakimś sposobem mnie na nie namawiał.

Stałem i czekałem w korytarzu mieszkania Juliana. Było tam dosyć... biało. Brak mebli i jedynie przytłaczająca biel ścian. Przestrzeń wyglądała bardziej jak szpital niż mieszkanie.

-Aaaa!- usłyszałem jęk zza jego pokoju.- Wyglądam, jak debil!- powiedział, wychodząc w stroju księcia z bajki, który kupili razem z Wiktorią.

-Nie wygląda źle. Wszyscy będą poprzebierani. Poza tym będzie tam ciemno.- powiedziałem, spoglądając na całkiem dobrze wyglądający strój, choć faktycznie trochę komiczny.

-Jasne.- powiedział z ironią.

Kostium składał się ze zdobionej marynarki z czerwonym wyższym kołnierzykiem i poduszkami na ramionach. Wiktoria przyszyła chłopakowi złote guziki wzdłuż marynarki, a przez ramie kazała przewiesić bordową wstęgę. Wyglądał dosyć uroczo, jak na to, że strój był nieco za duży. Na tali zapięty miał czarny pas, który miał podkreślić smukłą sylwetkę chłopaka. Jak na to, że był to strój z używanej odzieży, wyglądał na nim bardzo dobrze.

-Wyjdę na idiotę jak zawsze. W co ona mnie wplątała?.- powiedział, trzymając się za czoło i przeżywając załamanie nerwowe.

Wiktoria namówiła Juliana na imprezę haloweenową tak jak mnie Max. Ja szedłem niestety z Selene, z którą nadal nie potrafiłem zerwać. Chłopak za to z Wiktorią, która przebrać się miała za księżniczkę i namawiała Juliana od wypadu na łyżwy, aby został jej księciem. Na co po tygodniu się zgodził na jego niekorzyść.

-Wcale nie. Weź i spójrz na mnie.- powiedziałem, stając za chłopakiem przed lustrem. Miałem na sobie pomarańczowy strój więźnia i sztucznie podbite oko. Wszystko zrobiła i kupiła Selene, która miała być moją policjantką i z którą nadal nie zerwałem, choć powinienem.

-Ehh...- wzdychnął głęboko, spoglądając na mnie z ironią.- Okej. Jestem spokojny.- powiedział sobie do lustra, mrugając i trzęsąc się z nerwów. Nie był spokojny, ale wolałem mu tego nie wypominać. Szkoda mi było chłopaka, więc podszedłem do niego i położyłem my rękę na ramieniu.

-Wyglądasz super. Naprawdę.-powiedziałem to szczerze i spojrzałem mu w oczy spod powiek.

-Nie żartuj sobie ze mnie.- popatrzył na mnie poirytowanym wzrokiem.

- Nie żartuje.- spojrzałem na zegar w jego pokoju.- Poza tym... Nie chciałbym cię pospieszać, ale wszyscy czekają już pewnie w aucie.

-O boże faktycznie! Jest już tyle godzin! Max nas zabije...- powiedział zrezygnowany, nerwowy i spocony. Widać było, że nie umiał się doczekać na tą imprezę tak samo, jak ja.

Julian zamknął drzwi od mieszkania i pobiegliśmy szybko na dół schodami. Wybiegliśmy przez furtkę i w mgnieniu oka wgramoliliśmy się do samochodu. Pierwszy wszedł Julian, który usiadł obok Wiktorii i na koniec wcisnąłem się ja, zamykając drzwi. Z przodu siedzieli Max z Laurą. W lusterku chłopak spojrzał na mnie z nienawiścią, jakby chciał mnie zabić i ruszył autem.

-Co wam to tak zeszło?- powiedziała podirytowana Selene, która siedziała przy drugim oknie samochodu.

-Julian się ubierał.- wydyszałem zrezygnowany.

-Typie miałeś być już ubrany!- powiedział Max zdenerwowany na Juliana, ale nadal sztucznie uśmiechnięty do Laury. Myślę, że chciał nas zabić, ale tylko obecność dziewczyny go przed tym podtrzymywała.

-Jakoś tak wyszło.- Julian oparł się mocno o siedzenie niezadowolony.

-Będzie dobrze, super wyglądasz.- powiedziała Wiktoria, która spojrzała na niego z sympatią. Nie podobało mi się to.

-Ty też. Bardzo ładnie wyglądasz. - spojrzał na nią łagodnie i nieco spokojniejszy.

Wiktoria miała normalną rozkloszowaną sukienkę z tiulem, w której widziałem ją nie raz na zwykłych imprezach. Na głowie błyszczał jej plastikowy diadem. I choć jej strój nie był skomplikowany, to wiedziałem, ile wysiłku wymagał od Wiktorii. Cały ostatni tydzień słuchałem narzekań na to, że nie może nic jeść, żeby dopiąć się w kieckę. O dziwo ćwiczenia wyszczuplające i dieta zero kalorii zdziałała swoje. Sukienka pasowała idealnie.

-Ooo... Ale jesteście słodcy! Romeo bierz przykład.- wychyliła się Selene z figlarnym uśmieszkiem w czarnej dopasowanej sukience i czapce policjanta. Dziewczyny wyglądały pięknie, więc zastanawiałem się czemu to my, musieliśmy być błaznami w tych łachmanach.

-Dobra, dobra.- powiedziałem zażenowany. Julian spojrzał na mnie ukradkiem i od razu się odwrócił, patrząc zaciekle do przodu.

-Żadne dobra, dobra. Jeszcze się z tobą policzę Cnotliwy.- powiedziała, poprawiając czapkę i zakładając nogę na nogę.
-Już jesteśmy. Dłużej nie wytrzymałbym z wami w tym aucie. Wysiadać!- powiedział władczo Max.

Auto gwałtownie się zatrzymało, a Max wysiadł szybko i trzasnął drzwiami. Następnie jak prawdziwy dżentelmen pomógł wyjść z auta Laurze. Max był świetnie ubrany. Miał podniszczony frak i czerwoną muszkę. Laura za to białą suknię poobwijaną w pajęczyny i sztuczne pająki. Oboje mieli pasujący do siebie trupi makijaż. Wyglądali wprost idealnie. Ja za to wyszedłem jak idiota w pomarańczowym kostiumie z kajdankami na ręce. Wyglądałem jak przymknięta na złym uczynku mandarynka. Po chwili doskoczyła do mnie Selene, która zgrabnie poruszała się w swojej sukni. Wzięła mnie za rękę i władczo prowadziła przed sobą. Wczuła się w swoją rolę. Za nami powoli szedł Julian z Wiktorią, którzy poruszali się niepospiesznie i zgrabnie. Dobrze razem wyglądali. Nawet jeśli dziewczyna była w swoich szpilkach nieco wyższa od chłopaka.

Sala, do której zmierzaliśmy, była ogromna. Znajdowała się niedaleko skrzyżowania i tam co roku była organizowana ogromna impreza z okazji Haloween. Zapraszani byli wszyscy uczniowie miasta, o ile mieli ze sobą nieco gotówki, aby zapłacić za wstęp. Gdy weszliśmy do środka, zahuczało mi w uszach. Głośniki dudniły na fula, a wszyscy tańczyli na ogromnym parkiecie. Światła we wszystkich kolorach biły nas po oczach, doprowadzając do oczopląsu. Max z Laurą zniknęli w tłumie. Chłopak prawdopodobnie musiał się przywitać z szychami z naszej szkoły, z którymi zaprzyjaźnił się po tym, gdy obili mu twarz w toalecie. Piękna wzruszająca historia, które wyniki widzieliśmy na żywo, kiedy Max przyszedł z zakrwawionym nosem na przerwie.

-My idziemy zatańczyć! Idziecie też?!- wykrzyczała mi do ucha Wiktoria.

-Jasne!- wtrąciła się Selene, która była pełna energii. Byłą to jej pierwsza impreza o takim wymiarze, więc była zachwycona. Ja nie byłem, ale nie mogłem podpierać ściany.

Policjantka pociągnęła mnie za sobą i tak wskoczyliśmy w tłum ludzi. Za nami wszedł też zdezorientowany Julian, którego Wiktoria wzięła za ręce. Dziewczyna lekko podskakiwała i śpiewała utwór z innymi ludźmi, zachęcając niesmiałego chłopaka do ruchu.

-Baw się!- wykrzyczała też Selene, która podeszła do mnie blisko i zaczęła tańczyć. Byłem tym zdezorientowany i nie byłem pewny co robić.

-Pójdę się najpierw napić! - powiedziałem i puściłem jej rękę.
Poszedłem szybko w stronę baru, gdzie stał już dumnie Max z kolegami. Przy barze było głośno, lecz nieco ciszej.

-Hej. Co tam? To Romeo opowiadałem wam o nim. - powiedział pewnie Max, do napakowanych przyjaciół.

-A cześć.- kiwnąłem pewnie głową z rękami w kieszeniach. Starałem się wyglądać pewnie. Reszta chłopaków przybiła mi pokojowo sztamę i zrobiła miejsce w kółku.

-Napijesz się czegoś? Zamówiłem już szoty.

-Jasne.- powiedziałem, nie wiedząc, skąd chłopak ma kasę, żeby postawić wszystkim szoty. Stał jak król imprezy w środku grupy napakowanych mężczyzn. Cały Max nic dodać, nic ująć.

Podszedłem do barku i uniosłem kieliszek. Wszyscy wypiliśmy duszkiem zawartość. Następnie Max kiwnął głową do chłopaków na pięknie ubraną Laurę, która czekała na niego gadając w międzyczasie z dziewczynami z klasy.

-Idę do mojej. Wy się tu bawcie dobrze przy drinkach.- powiedział, obejmując mnie ramieniem i spokojnie wycofując się z czerwonej strefy. Następnie zaczął mi mówić do ucha.-Dzięki bogu, że przyszedłeś, bo ugrzązłbym tam na kolejne pół godziny.

-Zapewne.- powiedziałem, uwalniając się od niego i sięgając po kieliszek darmowego szampana. Wypiłem go jednym tchem i dopiero poszedłem na parkiet do Selene, która wydawała się od razu mniej denerwująca.

-Już jestem.- powiedziałem, obejmując ją.

-Nareszcie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Kątem oka zauważyłem, że Wiktoria przewraca kątem oka i odsunęła się trochę od nas z Julianem, nie puszczając go ani na moment. Ciągle trzymała się bardzo blisko chłopaka i nie opuszczała go ani na krok. Nie podobało mi się to, choć wiedziałem, że nie powinienem się tym przejmować.

Po kolejnych kilku piosenkach poszliśmy usiąść wszyscy razem na kanapę. Max wziął Juliana i poszli przynieść drinki dla nas wszystkich. Po chwili gdy wracali, widać było, że zdążyli się już pokłócić.

-Jak możesz nic nie pić. Robisz wstyd przy barze, zamawiając Fante. Mogłeś jeszcze poprosić o słomkę.- powiedział, stojąc prosto we fraku i zaczesanych włosach. Max widać było, że był mocno nie w chumorze.
-Nie piję i koniec.- powiedział Julian, podając mi drinka. - Masz.

-Emmm... Dzięki.

-Jak możesz na imprezie nie pić? Dobrze, że nie było tamtych gości, bo zaczęliby się z ciebie napierdalać. Wyglądasz jak chuchro, więc byłoby po tobie.

-Dzięki.- odburknął Julian, pijąc przez gwinta Fante.

-Daj mu spokój już Max. Patrz lepiej, ile ty pijesz, bo jak na razie miałeś nie pić w ogóle. Ja nie będę jechać autem.

-Auto się zostawi i tyle.- powiedział obojętnie do Laury i usiadł obok niej. - Wszystko ok.- pocałował ją w policzek, obejmując. Jedynie my z Julianem staliśmy razem nad nimi.

Popijaliśmy razem swoje napoje, słuchając, co ma do powiedzenia reszta. Wiktoria zaczęła jak zawsze wyśmiewać się z Maxa i przypominać historie ze starych imprez, aby złagodzić sytuację. Selene siedziała z nogą założoną na nogę, co jakiś czas dodając uszczypliwe komentarze w kierunku chłopaka. Co jakiś czas patrzyłem na Juliana, jednak nie umiałem zagadnąć do chłopaka. Cała atmosfera imprezy była dziwna i najlepiej uciekłbym z tego miejsca jak najprędzej. Oczywiście jeszcze później żałowałem, że tego faktycznie nie zrobiłem.
W końcu, gdy wszystko wypiliśmy i znów wróciliśmy roześmiani na parkiet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro