Nie będę przepłacać za popcorn. Na kupie żarcia jak Janusz w Biedrze.
Romeo
Czekałem na chłopaka pod furtką. Było już dosyć zimno z racji, że był listopad. W końcu furtka się otworzyła, a z niej wybiegł Julian. Na jednym ramieniu miał zawieszoną kurtkę i torbę. Miał na sobie za duże znoszone jeansy, które prawie zlatywały mu z tyłka i czarną bluzę bez zapięcia. Jego włosy były w codziennym bezwładzie.
-Hej-wybełkotał, wsadzając do kieszeni pieniądze i telefon, w tym samym czasie próbując trafić drugą ręką w rękaw kurtki.
-Hej-powiedziałem zmartwiony, patrząc na krzątaninę chłopaka. - Pomogę ci.
Wyprostowałem rękaw i przytrzymałem kurtkę nieco do góry, aby Julian spokojnie mógł wsadzić drugi rękaw do kurtki. Jego policzki były zaczerwienione od mrozu.
- Uff... Dzięki. Zaspałem nieco. Robiłem notatki i znów usnąłem.
-Te twoje notatki są niebezpieczne. Zawsze zasypiasz.-powiedziałem, patrząc na chłopaka z ukosa. Zauważyłem, że Julian nie jest o dziwo ode mnie niższy. Był prawie mojego wzrostu, jednak był chudy, przez co wydawał się mniejszy.
-Heh. Właśnie... W ogóle gdzie się z nimi spotkamy?
-A tak. Podjedziemy autobusem niedaleko tej knajpy i uznałem, że tam się spotkamy. Mówili, że za chwile tam będą, więc zajmą nam miejsca.
-Spoko.-powiedział nadal nieco zadyszany. Patrzył skupionym wzrokiem przed siebie, marszcząc brwi. Wyglądał gniewnie, jednak widać było, że nad czymś się zastanawia. - Czytasz coś?-
trochę oniemiałem, że skupiał się tak nad zadaniem pytania. Pomyślałem chwilę.
- Głównie komiksy. A ty?
***
Julian
Chciałem już uciekać. Powoli dochodziliśmy do małej knajpki, o której mówił chłopak. Rozmowa szła dobrze. Mówił nieco więcej i był bardziej otwarty, co bardzo mnie cieszyło. Rozmawialiśmy o filmach i książkach. Dowiedziałem się, że chłopak czyta dużo komiksów i książek. Opowiadałem mu też o reportażach na temat zwierząt i różne śmieszne ciekawostki na ten temat, z których o dziwo się śmiał. On się śmiał. Nie sądziłem, że mogę być śmieszny. Byłem bardzo zdenerwowany. Znałem już trochę Romeo. Wracaliśmy razem ze szkoły i trochę gadaliśmy, lecz widziałem jego przyjaciół kilka razy i to, tylko gdy przechodziłem. Byłem bardzo niepewny.
-Spokojnie są niegroźni. Wyluzuj.-westchnąłem głęboko na te słowa.
W końcu jednak doszliśmy do małej rozpadającej się restauracyjki. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszego. Gdy powiesiliśmy kurtki, zauważyłem, że macha do nas dziewczyna.
-Hej! Wiktoria. -wstała pospiesznie i przybiła mi żółwika.
-Emm... Hej.-powiedziałem szybko, lekko się uśmiechając. Na twarzy dziewczyny zagościł ogromny uśmiech.- Siadaj obok mnie.-wskazała zapraszająco na krzesło obok na które ostrożnie usiadłem. Naprzeciwko siedział nieco mniej zadowolony chłopak.
-Miło mi. Jestem Max.- powiedział niezadowolony i kiwnął głową. Chłopak miał piwne oczy i ciemną karnację. Jego szczęka była dobrze zarysowana. Usta miał wygięte nieco w niezadowolonym grymasie. Na jego czoło opadały kręcone włosy.
-A Ja Julian.- powiedziałem zaczerwieniony. Dawno nie byłem już w sytuacji, gdzie było tak wiele osób.
-Nie zgrywaj kutasa. -powiedział nagle Romeo, przeciskając się za krzesłem Maxa.
-Przepraszam.- zakaszlał i poprawił się nieco wyprostowany- Największe ukłony dla naszych dwóch księżniczek. Dziękuje, że byłyście łaskawe do nas przyjść.
-A weź... - powiedział Romeo, siadając obok uśmiechnięty i zażenowany.
-Jak widzisz, taka już u nas panuje atmosfera.- powiedziała ironicznie Wiktoria. - W jakimś razie Romeo dużo o tobie mówił. Znaczy dużo jak na niego, on prawie się nie odzywa.
-Skończ już z tym odzywaniem się. Gadam z wami non stop.
-Jak się upijesz.-dodała Wiktoria. Na co Romeo zmrużył oczy.
Chłopak był kompletnie inny, niż myślałem. Choć był spokojny, co jakiś czas wtrącał się między rozmową Wiktorii i Maxa i uśmiechał rozbawiony ich docinkami. Gdy na niego spoglądałem, byłem nieco zmieszany jego widokiem. Uśmiech dodawał mu iskry, która powodowała ciepło w moim żołądku. Gdy nastała cisza od razu odzywała się Wiktoria, wypytując mnie o rozmaite rzeczy. Do jakiej klasy chodzisz? Co lubisz robić? Czy oglądałem coś tam... I tak dalej. Była mną bardzo zaciekawiona co można było zobaczyć w jej piwnych oczach, które były podobne do Maxa.
-A kogo będziesz grał w Romeo i Julii?
-Oczywiste, że Julie dla naszego Romeo.-odezwał się Max z irytującym mnie powoli uśmieszkiem. Za to Romeo kopnął go mocno pod stołem.
-Dobra, dobra.-uniósł ręce do góry. -Tylko mnie nie bij.
-To jak?-zapytała zaintrygowana Wiktoria.
-Nikogo. Będę prawdopodobnie pomagać Romeo uczyć się tekstu i w scenografii. Pustka powiedziała, że mam mu pomagać na razie, bo dalej szuka Julii do tej roli.
-Wow. Czyli jednak masz szanse.-dodał Max.
-Raczej nie i wolę nie mieć. Choć dla ciebie oczywiście droga wolna.- odpowiedziałem. I popatrzyłem z ukosa na Romeo, który siedział zaczerwieniony.
-O ty chujku.-powiedział Max i zaczął się śmiać. Przestraszyłem się jego reakcji, nie wiedziałem, czy jest dobra, czy zła.
-Myślę, że w tobie byłoby bardziej do twarzy w tej roli.-dodała Wiktoria.
-Co o tym myślisz Romeo?- powiedział Max, trzepocząc rzęsami.
-Wolałbym już to zagrać z Pustką.
-Shit. Złamałeś mi serce.- powiedział chłopak, chwytając się z klatkę piersiową. Jego mina wyrażała ogromne cierpienie, które całkiem mnie rozbawiło.
Maxowi najwyraźniej poprawił się humor. Byłem dzięki temu spokojniejszy i trochę bardziej wyluzowany. Zauważyłem, że ciągle mrugam, więc trochę się zmartwiłem, że dziwnie to musi wyglądać. Przez resztę wieczoru chłopak był już milszy i choć dalej uszczypliwy, to wypytywał z zaciekawieniem tak samo, jak Wiktoria o różne rzeczy. Głównie o muzykę. Był bardzo zadowolony, gdy odpowiedziałem mu, że słuchałem ACDC i że są spoko. Kiwnął wtedy z zadowoleniem i powiedział, że inaczej zostałbym wyproszony. Nie wiedziałem, czy to dobrze, ale byłem zadowolony, że dalej mogłem z nimi siedzieć przy jednym stoliku.
-Prawie nic nie zjadłeś.-powiedział Romeo, wskazując na jego talerz.
-A tak. Emmm... Najadłem się. - powiedziałem ostrożnie.
-Serio? Wow. Jesz jak wróbel.- powiedziała z oburzeniem Wiktoria.
-Tak już mam. Kawy też nigdy nie dopijam, gdy jestem u ciebie w kawiarni.-powiedziałem do chłopaka, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Po sekundzie zauważyłem, że odezwałem się do niego wprost. Było to dziwne i trochę wstydliwe.
-No to racja. - powiedział Romeo, spoglądając na mnie. - Spakujemy to najwyżej na wynos. - było mi głupio, ale zgodziłem się z nim.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na zewnątrz. Powoli szliśmy w stronę Maxa i Wiktorii, którzy przekomarzali się, co było słychać z oddali.
-Wezmę ci może tę siatkę z jedzeniem.
-Nie, nie trzeba. Ja nie dojadłem, więc ja niosę.
-Nie no masz już torbę. Dawaj to. I tak jest tam trochę mojego żarcia.-powiedział, dotykając mojej dłoni i zabierając paczkę.
-O jesteście księżniczki wy moje. Chce któraś zapalić ze mną po drodze?-powiedział Max do mnie.
-Nie. Podziękuje.-powiedziałem. Po używkach trząsłbym się jeszcze bardziej, więc nie dałbym się przekonać.
-I bardzo dobrze.-powiedziała, Wiktoria, kręcąc głową i biorąc mnie pod pachę uśmiechniętą. Szliśmy jak dwa lordy, śmiejąc się nieco.
-Dobra to my dwaj.-powiedział, podając Romeo papierosa.
-Pfff... Będą mi tu dwa smoki dymić. Mogliście se podarować.
I tak szliśmy powoli kołysając się na boki. Max i Wiktoria śmiali się głośno, ciągle dogadując sobie nawzajem. Romeo szedł obok mnie cicho, śmiejąc się pod nosem z dwójki. Co jakiś czas patrzył się na mnie i na Wiktorie. Dziewczyna nadal trzymała mnie blisko siebie, co jakiś czas szarpiąc to w jeden to w drugi bok. Nie byłem przygotowany na taki kontakt, ale nie wiedziałem jak uwolnić się z uścisku dziewczyny. Czułem się trochę nerwowo. W końcu, gdy doszliśmy do kina, Wiktoria zadecydowała, że pójdzie kupić w sklepie obok przekąski, wzięła ze sobą Maxa, w ten sposób zostawiając nas samych.
-Fajni są. -powiedziałem, spoglądając na niego ukradkiem.
-No. Choć trochę hałaśliwi.-wyrzucił resztkę papierosa i przydepnął do ziemi.-ty też jesteś fajny... Znaczy się... Myślę, że też Cię polubili. Sory za Maxa. Zawsze jak kogoś spotyka pierwszy raz to zgrywa dupka.
-Cha cha. Zauważyłem.
- Chyba nadchodzą.- powiedział, gdy już za plecami słychać było hałaśliwą dwójkę.
Spojrzałem za siebie i ujrzałem dziewczynę z kilkoma paczkami chrupek i dwoma butlami picia. Zauważyłem też tam oczywiście żelki, ciasteczka i może trochę kwaśnych gum, które miała w ręce. Wiktoria niosła zapas jedzenia, który ja jadłbym tydzień.
-Po co tyle tego nabrałaś?
-Idziemy na Tarantino Max. T A R A N T I N O. Do takiego filmu potrzeba dużo żarcia. Nawet moja dieta musi przy tym iść w diabli.
-Powiedziała kobieta, która zeżarła dziesięć sajgonek w knajpie. Twoja dieta zawsze musi iść w diabli.
-Cha cha.-zaczął się niespodziewanie śmiać Romeo.- przecież to trzeba gdzieś schować.
-Zaplanowałam to.- odrzekła z całą powagą Wiktoria, jakby była żołnierzem na wojnie. - Spokojnie. Z racji, że Romeo ma ogromną kurtkę, a Julian torbę wszystko zmieścimy.
-Nieee... Przecież wpuszczający zauważą to żarcie.-powiedział, dalej śmiejąc się Romeo. Było mu do twarzy w uśmiechu -Aha czekajcie co? W mojej kurtce?-powiedział nagle zdezorientowany.
-Okej zaczynamy tę akcje. Nie śmiej się Max i mi pomóż.
-Już się robi szefowo!
Wiktoria zapięła mu nieco kurtkę i zaczęła podawać mi paczki, które wkładem do kurtki. Byłem dosyć blisko chłopaka, więc było dziwnie, ale byłem zbyt roześmiany, żeby zwracać na to uwagę. Gdy skończyliśmy, Romeo wyglądał jak wieloryb.
W tym samym czasie Max wsadzał mi do torby żelki.
-Kto w to uwierzy? Wiktoria to wygląda komicznie.-czekaj, zrobię mu zdjęcie.
-Nie żadnych zdjęć.-powiedział poddenerwowany.
-Dobra, dobra. - powiedział Max.- Niech ci będzie Calineczko.
Do Calineczki było mu daleko. Napakowany asortymentem Wiktorii wyglądał, jak wielka kula. Tak oto weszliśmy do kina. Ochrona spojrzała na nas jak na debili. Z rękawów kurtki chłopakowi wystawały paczki żelków. Za każdym najmniejszym ruchem Romeo cały szeleścił. Widać było, że chciał zabić Wiktorie, jednak ona poruszała się wesoło, uśmiechając się do ochroniarzy.
-Czy wy robicie ze mnie debila. Chłopak jest cały opakowany żarciem. Z rękawa wystają mu Haribo. I jeszcze ten blondyn trzyma siatkę z Hu Longa. -powiedział nieco starszy od nas chłopak.
-Oj przepraszamy, powiedział Max. Wziął siatkę z żarciem i wyszedł na zewnątrz. Tam wsadził do swojej kurtki całą siatkę i wrócił z ogromnym uwypukleniem w miejscu żołądka.- Już jest okej,
-Kurwa jego mać.- mężczyzna chwycił się za czoło i popatrzył na nas.-
Proszę się rozebrać i nie robić ze mnie debila.
Romeo stał trochę zdezorientowany, najwyraźniej powoli szykując się do ucieczki. Ta akcja faktycznie była na tyle głupia, że można się było rozpłakać. Jednak uznałem, że warto będzie nas uratować, pomimo że najchętniej bym uciekł.
-Proszę Pana.-powiedziałem zacinającym się głosem i choć trzęsła mi się ręka.- Nie ma Pan prawa przeszukiwać mojego przyjaciela. I nie ma Pan dowodów na to, że kolega ma tam jedzenie. Proszę pokazać dokument lub prawo, które Panu na to pozwala. Poza tym mój przyjaciel wstydzi się swojej tuszy i nie będzie się rozbierał.-przy tym Max prawie parsknął śmiechem, jednak po chwili się uspokoił.
Wiktoria spojrzała na mnie z uśmiechem i przybiła potajemnie żółwika. Ochroniarz zaczerwienił się i wziął pięć długich oddechów.
-Jak mam was wpuścić to przynajmniej wsadźcie głębiej ta Haribo mu do rękawa. I wchodzicie kurwa, bo nie mam siły na takich debili.
I tak weszliśmy do kina. Na siedzeniach rozłożyliśmy całe żarcie. Usiadłem na końcu obok Romeo. Wydawał się być bardzo zadowolony z tego. Na reklamach Wiktoria nadal nie umiała się uspokoić z powodu akcji z jedzeniem. Cały czas śmiała się z ochroniarza i tego jaką biedak ma pracę. Tym bardziej, że cała grupka była stałymi bywalcami w kinie. Nie raz pewnie robili tego typu rzeczy.
Cały film siedzieliśmy i zajadaliśmy się chrupkami i niezdrowym żarciem. Gdy była zabawna scena, Romeo spoglądał na mnie roześmiany, co odwzajemniałem. Trudno było mi oglądać film nie skupiając się na nim. Miał ciepły uśmiech i był szczęśliwy. W końcu oparłem głowę na jego ramieniu udając, że śpię. Chłopak poczochrał mnie jedynie po włosach i dalej jadł nasz popcorn. Był całkiem inny od tego człowieka, którego spotkałem w kawiarni i bardzo mi się taki podobał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro