Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdy się wyglebisz na lodzie, nie wstawaj.

Julian

Powoli dochodziłem do pomieszczenia, w którym miało znajdować się ogromne lodowisko. Mieliśmy się tam spotkać wszyscy na miejscu. Romeo miał dojechać z racji, że był gdzieś z rodzicami na zakupach. Więc szukałem sam wzrokiem, gdzie mogą być wszyscy. Jako pierwszą zauważyłem Wiktorię, która od razu przytuliła mnie na powitanie.

-Jesteś! A gdzie Romeo?

-Dojedzie.

-Okej. To chodźmy ci wypożyczyć łyżwy. Max z Laurą są w środku. Wydaje się spoko.

-Mam nadzieję.- uśmiechnąłem się do Wiktorii. Chwyciła mnie za ramie i zaprowadziła do środka.

-Hej!- zawołał Max.

-O cześć.- powiedziałem do Maxa i przybiłem mu piątkę. Laura stała obok niego. Wydawała się nieśmiała i spokojna. - To jest Laura, a to Julian.- przedstawił nas sobie. Podałem rękę dziewczynie, nie wiedząc co robić. Witanie się z ludźmi to zawsze był do mnie najtwardszy orzech do zgryzienia.

Po chwili wszedł również Romeo, który sprawnie przybił mi żółwika i poklepał po plecach. Przytulił też Wiktorie i również poznał nasza nową towarzyszkę Laurę.

-To co? Kupujemy bilety i lecimy! - powiedziała uśmiechnięta, biorąc mnie pod ramie. Romeo stał za nami, mając ręce w kieszeni.

Nawet nie wszedłem na lodowisko, ale miałem już dość. Nie umiałem zawiązać łyżew! Co chwilę spoglądałem z przerażeniem na Wiktorie, która miała łyżwy nie na wiązanie, a na klipsy. Romeo siedział naprzeciwko mnie i sprawnie zawiązywał buty. Starałem się go naśladować i jakoś związałem buty. Dumnie stanąłem na nogi i jak dobrze wstałem, tak z powrotem usiadłem, prawie się wywalając.

-Chłopie. - powiedział Max, stojąc już w ubranych butach. - Daleko na tym nie ujedziesz. Musisz to mocniej związać.

-Dobra. - powiedziałem i zacząłem od nowa. Cholerne buty.

-Romeo. - powiedziała Wiktoria.- Pomóż mu z tymi butami. Ja nie umiem też tego wiązać.- powiedziała, pochylając się i patrząc z niepokojem na ruchy moich rąk.

-A emmm... Ok. Nie ma problemu, już idę.- wstał sprawnie w butach i przykucnął, biorąc bliżej moją nogę do siebie.- Nie jestem w tym mistrzem, ale damy radę.

-Okej to ja już idę się rozjeździć.- powiedziała zadowolona. I odeszła dalej, gdy ja odprowadzałem ją wzrokiem. Ostatnią rzeczą, którą chciałem, żeby się przydarzyła, to zostawienie nas samych sobie. Romeo trzymał moją nogę i obwiązywał sznurówki wokół buta.

-Okej pierwsza jest gotowa. Jest dobrze?- powiedział, spoglądając do góry na mnie. Poruszałem trochę nogą.

-Chyba tak. Jest sztywna.

- Dobrze to daj drugą nogę.

Podałem mu zaczerwieniony nogę. Włożyłem ją dobrze do buta, jak kazał. I pozwalałem sobie zakładać łyżwę jak pantofelek Kopciuszkowi. Świetnie. Dziwnie było czekać, jak dziecko aż mój nowy tata zawiąże mi buta.

-Gotowe.- wstał powoli i ostrożnie podniósł się na łyżwach. Ja za to postawiłem dwie nogi pewnie na ziemi i wybiłem się z całej siły do góry. Jakbym chciał już na podłodze zacząć robić piruety. Koniec końców prawie upadłem i rękami oparłem się o Romeo, który stał przede mną.

-Okej daj rękę. I idziemy na lodowisko. Wiktoria się tobą zajmie.- powiedział, patrząc na mnie jak na źrebaka, który uczy się chodzić. Wziął mnie za rękę i mocno trzymał. Ja skupiałem się z całej siły na tym, żeby nie upaść. Dziwnie było trzymać jego rękę, ale wolałem, jednak jej nie puszczać. Wolałem dożyć końca tych łyżew.

Weszliśmy na lodowisko, a ja jak najszybciej przytrzymałem się z całej siły barierki. I nie sądziłem, że będę chciał ją puścić.

-Oj biedny Julian.- podjechała do nas Wiktoria. Popatrzyłem na nią wzrokiem, jakbym miał się rozpłakać.

-Ratujcie mnie. Proszę.

-Dobra, dobra. Musisz tylko przeskakiwać z nóżki na nóżkę. Dasz radę- wzięła mnie pod pachę i powtarzała- Raz, dwa. Raz, dwa. Ładnie, ładnie.

Ja jechałem przerażony do przodu. Za nami jechał powoli i nie pewnie Romeo, którego zaniepokojony wzrok czułem na plecach. Po drugimq okrążeniu poruszałem się już coraz pewniej. Stanęliśmy w trójkę na chwilę na poboczu.

-Boże.- powiedziałem zmęczony.

-Jeździsz dopiero siedem, dziesięć minut.- po chwili, spojrzeliśmy na Maxa, który razem ze swoją nową koleżanką robili różne pozy na lodzie. Bardziej wyglądało to, jak taniec. Poruszali się pewnie, tak jakby byli na nie śliskiej powierzchni.

Po chwili Max zawołał Romeo. Chłopak kiwał głową, jednak po chwili skusił się i nagle odbił się od płotka i ruszył sprawnie i szybko na środek lodowiska. W głośnikach rozbrzmiała Where Did Our Love Go. Romeo zaczął poruszać się w rytm piosenki i zrobił nagle podskok i obrót. Jechał bardzo szybko. I mocno odpychał się w rytm piosenki. Byłem zafascynowany.

-Woooow.

-No. Romeo zawsze fajnie jeździł. Już od małego kombinował na lodzie.

- Mówił, że dawno już nie jeździł.

-No, bo to pierwszy raz w tym roku. Ale już od jeździ od małego, więc sprawnie mu idzie. Teraz czas na nas!

Wzięła mnie pod ramię i również rozpędziła nas, że nie nadążałem ruszać nogami. Piosenka nadal rozbrzmiewała w głośnikach. Gdy nabrałem rytmu, Wiktoria puściła moją rękę. Ja przerażony jechałem do przodu, starając się nie przewrócić. Moje oczy musiały wychodzić z orbit, bo nagle potknąłem się i nadal jadąc do przodu, zacząłem podskakiwać na łyżwach z jednej na drugą. To był mój koniec. Gdy już uznałem, że to mój koniec Romeo szybko podjechał i złapał mnie w ostatniej chwili z ramie.

-I raz i dwa.-powiedział, uspokajając mnie. Przyhamował nas obu, a ja zacząłem normalnie jechać. Aż w końcu wrąbaliśmy oboje w płotek. Romeo wyhamował, a ja po prostu dziko chwyciłem się deski.

-Myślałem, że to będzie mój koniec.- powiedziałem zadyszany. Romeo zaczął się śmiać, dalej mnie lekko podtrzymując za rękaw.-Żebyś się widział. Zrobiłeś dziury w lodowisku.- powiedział roześmiany. Spojrzałem na niego nerwowo. Nie było mi do śmiechu.

-To była walka! Jak mogłaś mnie puścić?- powiedziałem do Wiktorii, która właśnie nadjechała roześmiana i cała czerwona.

-Skakałeś jak sarenka. Ha ha.-śmiała się do rozpuku.

-To jakiś żart. Nie nadaję się do tego.- powiedziałem, patrząc nienawistnie na dwójkę, która mnie nie słuchała. Romeo oparł mi głowę o ramię, dalej się śmiejąc.

-Tak. CHa cha cha. Bardzo śmieszne. Ja idę na ławeczkę! Spokojnie popatrzę, jak jeździcie, a nie będę robił z siebie debila.- powiedziałem, strzepując teatralnie Romeo z ramienia i powoli doczołgując się do wyjścia tym samym się przewracając. Wiktoria wybuchnęła śmiechem i też osunęła się na lodowisko. Leżałem na lodzie i wsłuchiwałem się w ich śmiech.

-Nie idź, dobrze sobie radziłeś.- powiedział z góry Romeo, który podjechał, żeby pomóc mi wstać.

-No właśnie.-zawołała Wiktoria.

-Nie ma mowy. Za chwilę koniec. Tyle już przesiedzę.

-Dobrze, dobrze. Za chwilę do ciebie dojdę.- powiedział nieco zmieszany. Wziął mnie za rękę i dźwignął, a Wiktoria dalej śmiała się, sama opierając się o ramę. A niech ją diabli trzasną, spojrzałem na nią i pomachałem głową. Wydawało mi się, że wszyscy ludzie się na mnie gapili.
Zawsze musiałem coś odwalić.

-Na pewno nie chcesz już jeździć? Możemy pojeździć razem.- powiedział nie pewnie.

-Ehhh... No ok. Ale daje temu ostatnią szansę. I nigdy więcej nie przyjdę już tu jeździć.- powiedziałem. Nie chciałem się zachowywać jak obrażone dziecko. I tak czułem się już, jak debil. Nie umiałem związać butów ani jeździć i wszyscy musieli mnie pilnować.

-Dobra.

Powoli poruszaliśmy się do przodu, przyśpieszając. Poprawiał moją postawę i powiedział, że mam się bardziej nachylić do przodu. Silnie trzymałem go, starając patrzeć się przed siebie.

-Widzisz, dobrze ci idzie.

-Nie puszczaj mnie.- powiedziałem, marszcząc brwi.

-Dobra, dobra. Jadę obok.- powiedział, spoglądając na mnie, gdy ja patrzyłem przed siebie, obserwując czy w kogoś nie wjedziemy.

W końcu czas się skończył. Jazda z Romeo była spokojniejsza i przyjemniejsza, jednak cieszyłem się, że mogę zdjąć te okropne buty. Odprowadził mnie za rękę do siedzenia.

-Dzięki.

-A, proszę.- powiedział zdziwiony.

-No niezłe szło naszej zakochanej parze.-powiedziała Wiktoria, siadając. Spojrzeliśmy z Romeo na dziewczynę oburzeni, a potem po sobie.- Laura dobrze radzi sobie na lodzie.- dopowiedziała. A ja zawstydziłem się, że przyszło mi na myśl, że mówi o nas. Laura z Maxem przyszli zadowoleni do nas wpatrzeni w siebie. Max był naprawdę przy niej inny. Miły i miał normalny uśmiech na twarzy. Nie poznawałem go.

Po ściągnięciu butów poszliśmy wszyscy razem do Wiktorii, gdzie zapażrzyliśmy ogromne ilości kakao. Poszedłem w międzyczasie pomóc dziewczynie w kuchni, gdy reszta gadała już na kanapie, o tym, co moglibyśmy obejrzeć. Nikt nie miał na nic siły. Nosiłem po kolei kupki, a Wiktoria krzątała się wokół mnie zmieszana w kuchni.

Jej mieszkanie było urocze. Urządzone całe na biało z starymi meblami wokół, pomieszczenie wytwarzało aurę spokoju. Jej pokój również był biały. Na łóżku miała wiele pluszaków, a nad biurkiem mnóstwo zdjęć z przyjaciółmi.

-Masz ładne mieszkanko.- powiedziałem, zabierając od niej kupki.

-Och tak myślisz? Dziękuję. Bardzo lubimy taki klimat, starych mebli. Sama pomagałam je malować na biało. Są z jakiś różnych targów staroci.- rozglądała się zadowolona i dumna. - Chodźmy do reszty. Już czekają na nas. - powiedziała zadowolona, spoglądając na mnie wesoło.

Gdy weszliśmy do jej pokoju, troje przyjaciół siedziało już na łóżku Wiktorii przed telewizorem, wybierając film. Laura w rogu, a potem Max i Romeo.

-O jesteście. Chcemy obejrzeć komedie romantyczną, ale Romeo się nie zgadza.

-Od kiedy oglądasz takie rzeczy?- powiedział zdziwiony Romeo.

-Od zawsze mój drogi. Tylko nie przy tobie, bo na mnie psioczysz.- odpowiedział z teatralnym niezadowoleniem Max. Nikt oprócz Laury nie uwierzył w tę wymówkę.

-Ja mogę obejrzeć cokolwiek.- powiedziała Wiktoria. Po czym następnie wszyscy spojrzeli na mnie.

-Nooo... Możemy obejrzeć.- powiedziałem niepewnie.

-No i załatwione! - powiedział Max i włączył wspaniałe Notting Hill. Na ekranie można było zobaczyć młodego przystojnego Hugha Grant i Julie Roberts. Widząc ulubionych aktorów, uznałem, że nie będzie źle.

Romeo poklepał miejsce obok zapraszająco. Usiadłem wraz z Wiktorią na pościeli. Łóżko było na tyle małe, że musieliśmy w trójkę siedzieć ciasno obok siebie. Wiktoria do tego opatuliła naszą zakochaną parę i naszą... po prostu trójkę w koce. Wieczór był przyjemny, siedzieliśmy ściśnięci pod kocami z kakao w ręku. Czułem się bezpiecznie pomiędzy dwojgiem przyjaciół. Film był przyjemny i nie raz razem śmialiśmy się z absurdalnych sytuacji. W połowie seansu poczułem na ramieniu głowę Wiktorii, która usnęła. I choć śmiałem się z niej na początku, to po chwili na moim drugim ramieniu spał już też Romeo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro