II
Księżyc zazdrościł im wszystkiego, bowiem był sam, bez nikogo. Gwiazdy go nie chciały, ponieważ za każdym razem jak się do niego zbliżały to je palił. Nie miał na to wpływu, jego chłód był tak dotkliwy, że podpalał. Dlatego zazdrościł kochankom.
Oni mieli wszystko.
On nie miał nic.
Co noc płakał z samotności, co noc płakał z tęsknoty za słońcem.
Księżyc z słońcem tworzyli idealną parę, tak idealną jak Romeo i Illiaden.
Jednak nie mogli się spotkać, księżyc świecił w nocy, zaś słońce - w dzień.
Każdego dnia dwaj kochankowie mijali się. Dlatego też coraz częściej padało, w dzień słońce rozpaczało, a księżyc w nocy. Romeo i Illiaden każdej nocy czuli zazdrosny wzrok. Oni mogli kochać się cały czas, gdy smutne oczy srebrnego globu obserwowały.
Zimny wiatr głaskał smutne krople łez wolno opadające na nagie ciała dwóch mężczyzn. Udało im się schować pod płatkami białej róży nie przerywając pocałunków. Illiaden czujnie obserwował księżyc, aby dowiedzieć się o przyczynie ciągłego smutku. Zostawił Romea pod różą i poszybował w stronę szarej piękności.
- Co cię trapi? - spytał, zachowując odpowiednią odległość. - Czemu jesteś wciąż smutny?
- Miłość, to ona powoduje mój smutek, jest dla mnie niczym kolce róże, sprawia ból. - Chciałbym móc przynajmniej raz dotknąć słońce, poczuć się kochanym, poczuć, że mogę być dla kogoś ważny, jednak chyba nie zostało mi to pisane.
Młodzieniec patrzył swoimi niebieskimi oczami jak księżyc gaśnie, zanika. Miłość, która go niszczyła doprowadziła do zgaśnięcia jego blasku.
Swoimi łzami stworzył kolejne oceany, w których mogły pływać ryby, gdzie tętniło życie, tętniła miłość. Stworzył miłość, mimo że sam nie mógł jej zaznać.
Illiaden obserwował tylko jak księżyc przestaje istnieć, ostatni raz jego blask objął młode twarze wszystkich kwiatów na łące, zostawiając po sobie ciszę. Nikt nie mógł go uratować. Ból był zbyt wielki, miłość zbyt mocna.
Zniknął, zabierając ze sobą cząstkę piękna, jaką bzy, stokrotki, wierzby mogły oglądać co noc. Piękny występ chłodnych promieni świetlnych księżyca, które odbijały się od tafli wody, tworząc mozaikę smutnych poetów.
To był ostatni raz, gdy w nocy zaświecił księżyc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro