I
Słońce dotykało ich po gładkich twarzach. Była godzina dwunasta, sierpień. Wszystko żyło w harmonii. Romeo i Iliaden leżeli nadzy na łące, trzymając się za dłonie.
Ich miłość była wyjątkowa, inna.
Kochali bowiem te same zachody słońca, wschody. Kochali, gdy w zimne dni wiatr głaskał ich po ciele. Płakali, widząc kolejną zwiędłą różę, byli bowiem tak samo piękni. Dopełniali się w każdym calu.
Byli niczym idealny projekt stworzony przez samego Leonarda da Vinci.
-Romeo - wypalił przerywając ciszę.- jesteś dla mnie sztuką stworzona przez aniołów, zostałeś wyszyty z najcieńszej oraz najpiękniejszej nici w całym niebie.
-Illiadenie - mówiąc to, podniósł głowę, wpatrując się w niebieskie niczym Pacyfik oczy. - jesteś dla mnie wszystkim, najskrytszym miodem, pięknym bzem, bez ciebie nie świeciłoby słońce, bez ciebie nie pojawiałby się księżyc.
Złączyli swoje wargi niczym gwiazdy łączące się w kolejne sploty dryfują po galaktyce.
Romeo i Iliaden byli ciałami astralnymi, które co noc łączyły się w tańcu na orbicie. Byli najpiękniejszymi okazami na Ziemi i poza nią. Nie było piękniejszych. Same stokrotki zazdrościły im urody, miłości, ponieważ same nigdy tego nie zaznały, były same.
Włosy Romea można było pomylić z rozpływającą się czekoladą na peryferiach Włoch podczas ciepłego lata, brąz rozlewał się na całej głowie, zaś jego oczy przenikały ciało i dusze. Mimo że miały ten sam kolor, co włosy to wydawały się odrębne.
Iliaden, młodzieniec o kompletnie innej urodzie, uwielbiał patrzeć się głęboko w oczy swojego ukochanego, wierzył bowiem, iż można w nich odczytać czyjąś duszę. Jego piękne błękitne oczy łączyły się w piękny łańcuch razem z włosami koloru blond.
Razem tworzyli idealny duet.
Bzy puszczały ich ulubione melodie, motyle nakrywały ich nagie ciała. Pokazali światu, że miłość jest piękna.
Romeo i Illiaden mieszkali na łące, żyli słonecznikami, żywili się promieniami słonecznymi, kochali między płatkami róż.
W nocy zaś spali na drodze mlecznej przykryci pyłem gwiezdnym.
Gdy zbliżał się świt podlewali wszystkie kwiaty, każde drzewo, najmniejsze źdźbło trawy.
Byli idealną para,
nowym Adamem i Ewą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro