VIII.5.
65. Łukasz.
Lubin, wrzesień 2017 r.
Łukasz i Nadia byli zakochani i szczęśliwi. Mieszkali razem u Łukasza, a jemu udało się w końcu namówić dziewczynę, żeby złożyła wniosek o nadanie obywatelstwa polskiego w urzędzie wojewódzkim. Ustalili sobie też datę ślubu na październik następnego roku. Tak bezpiecznie, żeby oboje zdążyli się z tą myślą oswoić. Łukasz przekonał też Nadię, żeby zapisała się na kurs polskiego, bo dowiedział się, że obcokrajowców ubiegających się o polskie obywatelstwo obowiązuje egzamin z języka. On oczywiście też zamierzał jej pomagać, ale profesjonalny kurs, to co innego.
– Ale wtedy będę miała mniej czasu na pracę – zauważyła Nadia.
– Kochana, nie musisz pracować aż tyle. Po co ci nadgodziny? Nie brakuje nam pieniędzy – stwierdził Łukasz. – Wolę, żebyś zainwestowała w siebie i potem znalazła lepszą pracę, zgodną z twoim wykształceniem.
– To powinnam zrobić też certyfikat z języka angielskiego – uznała Nadia.
– A czy ja ci bronię? – zaśmiał się Łukasz. – Nadia pomyślała wtedy, zresztą nie pierwszy już raz, że to jest jej wymarzony facet. Nie zdarzyło jej się dotąd, żeby ktoś chciał w nią inwestować. Zapisała się więc na kurs angielskiego, żeby zrobić certyfikat FCE i na kurs polskiego, a w Biedronce uprzedziła, że nie będzie brała nadgodzin przez jakiś czas. W sklepie oczywiście kręcili nosem, „no bo co ta Ukrainka sobie myśli", ale Łukasz przyszedł kiedyś do jej kierownika z stroju kibica Zagłębia i powiedział: – Mam panu przypomnieć, że przepisy kodeksu pracy obowiązują wszystkich? Pan Maciej zaśmiał się tylko i odpowiedział:
– Łukasz, ja nie mam nic przeciwko, żeby Nadiya się uczyła. Ale dyrektor handlowy mnie ciśnie. Muszę mieć wyniki. Bez pracowników to będzie trudne. Gdyby wszyscy nagle zachcieli robić kursy i studia, nie miałby kto pracować...
– Musi sobie pan z nim poradzić, bo ja nie odpuszczę – stwierdził Łukasz. Na szczęście Nazar zobowiązał się brać za Nadię te nadgodziny, które okażą się niezbędne. On akurat uważał, że musi odłożyć jak najwięcej pieniędzy, bo nie wiadomo, co przyszłość przyniesie.
Nadia zapisała się więc na kurs polskiego i angielskiego. A Łukasz ją wspierał, jak mógł.
Grudzień 2017 r.
– Pamiętasz, że rok temu byłaś u mnie pierwszy raz? – spytał Łukasz, kiedy ubierali razem choinkę na święta.
– Pamiętam – uśmiechnęła się Nadiya. – Trochę się stresowałam, idąc do ciebie z bratem i jego koleżanką. Nie wiedziałam, czego ode mnie oczekujesz...
– A teraz już wiesz? – spytał, uśmiechając się szelmowsko.
– Teraz już wiem, czego ja od ciebie oczekuję. I czego oczekuję od życia – odparła, całując go w usta. Łukasz ją przytrzymał i przyciągnął do siebie mocniej.
– Moja kochana... – zerknął na jej czarne oczy i nie chciało mu się wierzyć, że one patrzą na niego z miłością.
– Mój ukochany...
Nadia pomyślała sobie, że los bywa przewrotny, bo nigdy nie spodziewałaby się, że pokochałaby kibola, który wpadł do jej życia, żeby zrobić w nim rozróbę. A jednak ten kibol okazał się wrażliwym i inteligentnym mężczyzną, a ona wpadła jak śliwka w kompot.
Skończyli ubierać choinkę i Łukasz objął ją ramieniem. Patrzyli razem na swoje dzieło.
– Mam dla ciebie prezent pod choinkę, ale muszę ci go dać wcześniej – stwierdził wtedy Łukasz.
– Jak to?
– Bo to na jutro – zaśmiał się Łukasz i wyjął z kieszeni dwa bilety na operę na 15 grudnia.
– O! – Nadia aż się zapowietrzyła. – Zabierasz mnie do opery?
– Tak. Ale mam też prośbę... – Łukasz stwierdził, że musi od razu powiedzieć jej o swoich planach.
– Słucham.
– Dwa dni po operze jest ostatni mecz ekstraklasy w tym roku... – spojrzał na nią błagalnie. – Z Wisłą Kraków gramy...
– W porządku – odpowiedziała po chwili, która jemu wydała się wiecznością. – Ale obiecaj mi, że zaraz po meczu wrócisz do domu. Żadnych bijatyk.
– No coś ty – zaśmiał się Łukasz. – Nie będzie bijatyk, bo wygramy.
– Och, ty mój lokalny patrioto... – westchnęła Nadia i przytuliła się do niego.
Tak było. 15 grudnia obejrzeli premierę „Orfeusza i Eurydyki" Willibalda Glucka we Wrocławskiej Operze, a dwa dni później Zagłębie Lubin pokonało Wisłę Kraków 2:1. Łukasz zaraz po meczu wrócił do domu, a że był nabuzowany testosteronem i pozytywną energią, od razu zaciągnął Nadię do łóżka. Żadne z nich nie narzekało.
Styczeń 2018 r.
W styczniu zaplanowali sobie wyjazd do Rzymu na pierwszy tydzień lipca. I również w styczniu przyszła do Nadii informacja, że egzamin z języka polskiego będzie miała w czerwcu. Nadia jednocześnie odetchnęła z ulgą, że nie w lipcu, bo musieliby odwołać wyjazd, i zestresowała się, że to już niedługo. Przepisała się więc od razu na wyższy poziom kursu języka polskiego.
Luty 2018 r.
Nadia poznała na kursie języka polskiego Dorę. Młodszą od niej dziewczynę, która przyjechała do Polski nieco ponad rok wcześniej, nie znając języka w ogóle, a już od października studiowała we Wrocławiu. Miała też chłopaka i bardzo podobało jej się w Polsce. Od tamtego czasu spotykały się na kawie i pogaduchach. Mimo że Dora była od niej młodsza od sześć lat, Nadia, po raz pierwszy od kiedy przyjechała do Polski, uznała, że ma przyjaciółkę.
Czerwiec 2018 r.
Nadiya Bakalyk, obywatelka Ukrainy, przystąpiła do egzaminu z języka polskiego 25 czerwca 2018 roku razem z wieloma obywatelami innych krajów, w tym Dorą, której było o tyle łatwiej, że miała w Polsce jakąś rodzinę. Obie zdały. Wybrały się na kawę we Wrocławiu, żeby uczcić ten sukces.
– Mam dla ciebie propozycję – powiedziała wtedy Nadia do koleżanki.
– Tak?
– Jadę z moim narzeczonym na wycieczkę do Rzymu. Jedna z par zrezygnowała i organizator wysłał nam wszystkim maila z pytaniem, czy nie znamy kogoś, kto by ich zastąpił na ostatnią chwilę. Wyjazd drugiego lipca. Co ty na to? Może dołączyłabyś się do nas ze swoim chłopakiem? Za pół ceny – zachęciła ją.
– Bardzo bym chciała, ale Krystian chyba nie zdał jeszcze wszystkich egzaminów. Zapytam go – obiecała Dora.
Na drugi dzień dziewczyna oddzwoniła do koleżanki.
– Przykro mi, Nadio, ale mój chłopak ma jeszcze egzaminy na początku lipca. Nie damy rady do was dołączyć... Szkoda, bo bardzo bym chciała zobaczyć Rzym. Och, gdyby on tak nie bimbał przez cały semestr... – dodała ze złością.
– To może ty sama pojedź? – zaproponowała jej Nadiya. – A organizator niech sobie szuka jednej osoby...
– A wiesz, że to niezły pomysł? Ale najpierw spytam babci, co ona o tym myśli.
Dora oddzwoniła do Nadii po godzinie:
– Jadę. Babcia powiedziała, że jestem młoda i powinnam korzystać z życia. Daj mi numer do tego organizatora. – Nadia podyktowała Dorze numer i się rozłączyła. Cieszyła się. Jak ona się cieszyła...
– Już za tydzień będziemy w Rzymie... – westchnęła z rozmarzeniem, patrząc na Łukasza. – Całe życie o tym marzyłam.
– Wiem. Dlatego tam jedziemy – odpowiedział Łukasz.
Następnego dnia Nadia dowiedziała się, że Dora z nimi pojedzie. A organizatorowi wycieczki udało się dobrać jeszcze kogoś na brakujące miejsce.
Ostatnie dni przed wyjazdem Nadia spędziła jak w amoku. Łukasz musiał ją hamować, bo zarzuciłaby go swoim entuzjazmem. Pakowała się i rozmyślała na zmianę.
– Już jutro – powiedziała wieczorem, kiedy poszli do sypialni i mieli się kłaść spać. – Tak się cieszę...
– Wiem, kochanie – Łukasz uśmiechnął się pobłażliwie, kolejny już raz. – Ale wiesz, że omija mnie mecz towarzyski z Dynamem Bukareszt?
– Musisz mi to wypominać? – udała oburzenie Nadiya.
– Tak, bo chcę coś od ciebie w zamian – odparł Łukasz z łobuzerskim uśmiechem. A potem przyciągnął ją do siebie i pocałował. – Zrobisz coś dla mnie?
– To zależy, co byś chciał – odpowiedziała z równie niegrzeczną miną i wystawiła do niego język. Łukasz obrócił ją tyłem do siebie i, ciągle obejmując, zaczął pieścić jej piersi, wkładać ręce pod koszulkę, zjeżdżać jedną ręką w interesujące go miejsce. Nadia przytuliła się do niego plecami i odsłoniła szyję, którą zaraz pocałował.
– Pochyl się do przodu i oprzyj ręce o łóżko – poprosił. Nadia posłusznie wypięła się w jego stronę, a on zaczął pieścić ją palcami. Kiedy poczuł, że jest wilgotna i spragniona, a jego samego roznosiło pożądanie, wszedł w nią powoli, ale do samego końca. Jęknęła z zachwytu. – Czekaj, ja jeszcze dobrze nie zacząłem, a ty już jęczysz? – zażartował sobie i zaczął się w niej poruszać. Najpierw powoli, delektując się jej niecierpliwością. A potem coraz szybciej, bo sam poczuł, że długo tak nie wytrzyma. Oboje się zatracili w doznaniach. Kiedy Łukasz poczuł, że ona jest już gotowa, wyszedł z niej gwałtownie.
– Hej, co jest? – spytała zniecierpliwiona.
– Chcę to zrobić, patrząc ci w oczy, a nie na twój tyłek – odpowiedział, po czym obrócił ją i położył na plecach, a potem wsunął się w nią powoli.
– Łukasz, proszę, już tak blisko – wyjęczała, patrząc na niego błagalnie. On wszedł wtedy w nią mocniej, a potem włożył obie ręce pod jej pośladki i ciągle patrząc jej w oczy wbijał się w nią coraz szybciej, aż poczuł, jak zaciska się na nim i usłyszał, jak krzyczy z rozkoszy.
– Kocham cię – powiedział wtedy i sam doszedł, dziwiąc się, jak intensywne to było doznanie.
– Ja cię kocham. Jesteś moim idolem – odpowiedziała Nadiya, obejmując go za szyję i całując w usta. – Zawsze taki będziesz?
– Jaki?
– Taki kochany.
– Jeśli chodzi ci o seks, to dopóki mi starczy sił – zaśmiał się. – A jeśli chodzi o resztę, to zamierzam cię kochać do końca życia. – Poszli spać przytuleni. Nie mieli siły nawet śnić.
Następnego dnia rano wstali wcześniej, wzięli prysznic, ubrali się i wyszli na miejsce, skąd odjeżdżał ich autokar do Włoch. Dora już na nich czekała.
Przewodnik sprawdził obecność. Okazało się, że ten ostatni uczestnik jednak nie pojedzie z nimi w tę stronę, ale dołączy do wycieczki na miejscu i będą razem wracać.
Wyjechali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro