Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.5.

58. Łukasz.


Lubin, styczeń 2017 r.

Rok 2017 zaczął się dla Łukasza wspaniale. Starał się spędzać z Nadiyą każdy wolny czas, co oznaczało, że kiedy tylko mieli te same zmiany albo wolny dzień, spotykali się, najczęściej u niego, bo Nazar polubił sytuacje, w których miał mieszkanie tylko dla siebie i „wyganiał" siostrę do chłopaka.

Z nowym rokiem wystartował też znowu sezon piłkarski i Łukasz starał się nie opuszczać meczów ukochanej drużyny. Żałował, że musi wybierać między czasem spędzanym z ukochaną kobietą a miłością do Zagłębia, ale nie wyobrażał sobie zabierać Nadii na mecze. Zresztą, ona chyba też sobie tego nie wyobrażała.

23 stycznia jego drużyna zagrała mecz towarzyski z Achmatem Grozny. Spotkanie zremisowali 1:1. To nie był wynik, który zadowoliłby kibiców, więc HZL urządzili po meczu rozróbę. Niedługo słychać było zjeżdżające się pod stadion posiłki policji. Kiedy Łukasz zorientował się, co się dzieje, ewakuował się stamtąd. Nie miał ochoty znowu spotykać się z policją w niedwuznacznej sytuacji. Chciał iść prosto do domu, ale po chwili namysłu zdecydował pójść jednak do Nadii. Wiedział, że ona jest już w domu.

Pojechał autobusem na jej osiedle, podszedł pod blok, zadzwonił domofonem, a kiedy go wpuściła, po chwili stał już pod jej drzwiami. Mina Nadii była jednak nieszczególna, kiedy go zobaczyła. Łukasz zdziwił się, że nie ucieszyła się na jego widok. Zupełnie zapomniał tym, że jest nadal w ubraniu kibica. Kurtkę miał rozpiętą. Pod spodem miał klubową bluzę, a wokół szyi szalik Zagłębia.

– Cześć. Mogę wejść? – spytał.

– Tak – zreflektowała się Nadiya po chwili intensywnego wpatrywania się w chłopaka. Łukasz wszedł do jej mieszkania.

– Jest Nazar?

– Nie, wyszedł z Iriną na zakupy – odpowiedziała.

– A czemu nie cieszysz się na mój widok? – spytał wtedy, patrząc na nią badawczo.

– Przez twój strój – odpowiedziała. – Źle mi się kojarzy. – Wtedy dopiero Łukasz zrozumiał, co kryło się za dziwnym spojrzeniem Nadii. To był strach. Zdjął kurtkę i szalik i przytulił ją w przedpokoju.

– Przepraszam – powiedział. – W ogóle nie przyszło mi do głowy... Mogłem najpierw pójść do domu i się przebrać, ale tak bardzo chciałem cię zobaczyć.

– Nie gniewam się – odparła, kładąc głowę na jego ramieniu i przytulając się mocniej. – Mnie też zaskoczyła ta reakcja.

– Będę uważniejszy, obiecuję – obiecał wtedy Łukasz i pocałował ją w czoło.

– Chcesz coś ciepłego do picia? – spytała wtedy Nadia.

– Herbatę, jeśli mogę prosić. Rzeczywiście jest zimno na dworze.

– A tobie się chciało spędzić półtorej godziny na stadionie?

– Przynajmniej dwie godziny, wliczając oprawę stadionową i przerwę w meczu – sprostował ją. – I tak, chciało mi się. Zresztą, tam jest ciepło. Przy tak dużej liczbie ludzi nie czujesz się, jakbyś była na dworze. A może chciałabyś kiedyś spróbować? – spytał nagle.

– Nie! – zaprotestowała Nadiya gwałtownie. – Nie... To mnie nie kręci. I chyba bym się bała, że coś mi się stanie.

– Ze mną nic by ci się nie stało.

– Łukasz... sam oberwałeś butelką w głowę, pamiętasz? I to pomimo, że byłeś po stronie agresorów... Boję się i już. I o ciebie też się martwię, jak tam chodzisz.

– Nadiyo, ja muszę.

– Naprawdę musisz? – Czarne oczy dziewczyny wpatrywały się w niego intensywnie. Łukasz zauważył, że zrobiły się trochę wilgotne. On, wierny kibic od dziesięciu lat, miałby z tego zrezygnować? Dla tych oczu...?

– Czuję, że tak – odpowiedział. – Ale obiecuję, że będę uważał. Dziś na przykład zawinąłem się stamtąd, zanim rozkręciła się rozróba – pochwalił się.

– Mało mnie to pociesza, ale zawsze jakiś postęp – stwierdziła dziewczyna. – Chodź na tę herbatę – zaprosiła go do kuchni.

Lubin, luty 2017 r.

Łukasz jakoś doszedł z Nadią do porozumienia w tej sprawie (co z tego, że dochodzili i dochodzili... do tego porozumienia dość długo i najczęściej w łóżku?). Obiecali sobie trochę „swobody w związku". Nadia uznała, że jedno wyjście Łukasza na mecz w miesiącu nie będzie jej przeszkadzało. A on zobowiązał się, że będzie też wychodził razem z nią w spokojniejsze miejsca. Do kina, teatru, na koncerty... Ich relacja kwitła, nawet jeśli ze względu na pracę widywali się nie częściej niż dwa razy w tygodniu i tylko czasem udało im się wygospodarować dla siebie cały weekend, który spędzali zazwyczaj u Łukasza. Bo tam mieli więcej swobody.

11 lutego Zagłębie Lubin towarzysko pokonało u siebie Chrobrego Głogów 2:0. W szeregach kibiców Zagłębia zapanowała radość z zasłużonej wygranej. To jednak nie spodobało się fanom sąsiedniego Głogowa, którzy wkurzeni wlali kilku lubinianom pod stadionem i zawinęli się do siebie. Łukasz ewakuował się spod stadionu na czas i pamiętał, żeby przebrać się w domu, zanim pójdzie do Nadii. Spędził z ukochaną bardzo miły wieczór. Tak bardzo miły, że nie wrócił do siebie na noc. Nazara akurat nie było, bo miał nocną zmianę w pracy.

20 lutego, w poniedziałek wieczorem, do Łukasza zadzwonił telefon. To była jego siostra, Marysia.

– Braciszku, co robisz na najbliższy weekend? – usłyszał pytanie.

– Eee... – nie wiedział, co odpowiedzieć.

– Jesteś z dziewczyną, tak? – spytała Maryśka wprost.

– Tak – przyznał.

– A możemy cię odwiedzić? Masz przecież w sobotę urodziny – przypomniała mu. No, prawie zapomniał. Musiała mu przypominać, że 25 lutego kończy trzydzieści lat???

– Chcesz przyjechać z Adim aż tutaj? – zdziwił się. Jego szwagier, Adrian, nie był fanem dalekich podróży. Od kiedy byli razem z jego siostrą, odwiedzili go w Lubinie tylko raz. I w dodatku mężczyźni pokłócili się o piłkę nożną, bo Zagłębie nie było zbyt lubiane na podkarpaciu. Podobnie, jak Ukraińcy. A Łukasz miał ochotę spędzić ten weekend tylko z Nadiyą.

– Tak, ale nie tylko. Mama pomyślała...

– Mama??? – Łukasz był już przerażony. Jeśli jeszcze rodzice przyjadą...

– Tak. Chcielibyśmy odwiedzić cię wszyscy. Wiemy, że nie ma szans, żebyś ty przyjechał, a w końcu to twoje trzydzieste urodziny – wyjaśniła. – No, proszę, zgódź się. – Łukasz nigdy nie umiał odmówić młodszej siostrze, kiedy go o coś prosiła. Miał tylko nadzieję, że rodzice i siostra ze szwagrem nie przywleką ze sobą jeszcze jego starszego brata, z którym zawsze darł koty, ani jego rodzinki z piekła rodem. Janusz i jego żona, Karina, reprezentowali sobą wszystko to, przed czym Łukasz uciekł na Zachód. Ich wizerunku w jego oczach nie mogli poprawić nawet dwaj uroczy bratankowie, którzy bardzo kochali swojego wujka (i z wzajemnością). – Jeśli tylko nie przyjedzie Janusz, będzie dobrze – pomyślał sobie, a siostrze odpowiedział:

– Dobrze, Marysiu, możecie przyjechać na sobotę.

– A będzie twoja dziewczyna?

– Będzie, o ile jej nie spłoszycie – odparł.

– Nie martw się. Skoro ona wytrzymuje z tobą, to już ją lubię – zachichotała Marysia. A niedługo potem pożegnała się i rozłączyła z bratem. Łukasz westchnął. – Trzeba powiedzieć Nadii...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro