VI.6.
48. Łukasz.
Lubin, styczeń 2017 r.
Łukasz przywitał nowy rok z Nadią w ramionach. Bawili się do rana w przeciwieństwie do jej brata i Iriny, którzy już koło drugiej zabrali się do domu, a właściwie do mieszkania Nazara i Nadii. Czyli chcieli pobyć trochę sami...
Rano Łukasz odprowadził dziewczynę pod same drzwi.
– Czemu mnie tak odprowadzasz? – spytała.
– Bo obiecałem ci, że już nigdy nie będziesz musiała się bać – odpowiedział poważnie.
– Jesteś słodki, wiesz? – uśmiechnęła się do niego.
– To ty jesteś słodka – odpowiedział i pocałował ją w usta. Nadiya otworzyła drzwi kluczem:
– Wejdziesz na chwilę? – spytała.
– Pewnie. – Ucieszyła się. Jednak, kiedy weszli, zmieniła zdanie. W przedpokoju leżały porozrzucane bezładnie ubrania jej brata i jego dziewczyny. Nadia uznała, że nawet nie ma co zaglądać, do salonu, bo na kanapie zastaną pewnie dalszą cześć tej historii...
– Łukasz, przepraszam cię, ale jak widzisz, Nazar...
– Widzę, że twój brat dobrze się bawił – puścił do niej oko.
– Aż za dobrze – uznała, jeszcze raz patrząc na leżące ubrania. – Może jednak damy im się doprowadzić do porządku?
– Co proponujesz?
– Mogłabym... Zostać dziś u ciebie, przynajmniej do południa?
– A może na obiad albo do wieczora, a może do jutra? – spytał z nadzieją w głosie.
– Może – odparła zagadkowym tonem.
– Nie idziesz jutro do pracy? – upewniał się.
– Idę na drugą zmianę. A ty?
– Tak samo. Weź sobie rzeczy na zmianę i możesz zostać u mnie tak długo, jak zechcesz – zaproponował. Nadiya zgodziła się po chwili zastanowienia. Zabrała sobie ubrania na zmianę i kosmetyczkę z przyborami toaletowymi. No i wygodne buty, oczywiście. Od tych szpilek bolały ją już nogi. Kiedy się pakowała, doszła do wniosku, że mieszkanie z bratem, kiedy się ma prawie dwadzieścia dziewięć lat, nie ma sensu. Łukasz jednak wyglądał na zadowolonego, że zgodziła się iść do niego. A Nadia uznała, że ze swoimi rzeczami będzie się czuła u Łukasza lepiej niż wtedy, kiedy nocowała u niego ostatnio.
Kiedy przyszli do Łukasza, oboje byli już bardzo zmęczeni. A szczególnie Nadia, która przecież w Sylwestra była jeszcze w pracy.
– Mogę skorzystać z łazienki? – spytała ziewając.
– Jasne. Już ci daję ręcznik.
Łukasz nie liczył nawet na to, że Nadia rzuci mu się w ramiona i sama wpakuje do łóżka, ale właściwie to zrobiła, kiedy wyszła z łazienki w piżamie. Tyle, że przytuliła się do niego i praktycznie zasnęła na stojąco. Łukasz zaprowadził ją więc do swojej sypialni, położył do łóżka, otulił kołdrą i pocałował w czoło.
– Śpij Nadiyo – powiedział, uśmiechając się do niej. Potem sam poszedł do łazienki, wziął szybki prysznic i wrócił do sypialni, gdzie Nadia spała już jak dziecko. Spojrzał na nią z rozczuleniem. Wyglądała tak słodko i niewinnie, że coś go złapało za serce. – Ty idioto! – ofuknął sam siebie. – Taka laska śpi u ciebie w łóżku, a tobie się łezka w oku kręci? – Ale nie umiał nic na to poradzić. Wiedział, jak bardzo ona jest zmęczona i nie mógłby jej obudzić, nawet jeśli nie marzył o niczym innym. Za to położył się obok niej i przytulił. Westchnęła tylko i spała dalej. Łukasz też był zmęczony i niedługo zasnął przytulony do Nadii.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro