Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.5.

41. Łukasz.


Lubin, grudzień 2016 r.

Nadia spała w sypialni Łukasza, a on leżał na kanapie. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Wiele razy dotąd zapraszał kobiety do swojego mieszkania, najczęściej po jakiejś imprezie, czasem po meczu. W wiadomym celu. Nigdy dotąd nie oddał żadnej swojej sypialni na wyłączność. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, że cieszył się jak dziecko, bo mógł kogoś ugościć.

Sam fakt, że ta ciemnowłosa Ukrainka spała w jego łóżku wywoływał u niego uczucie euforii pomieszane z czułością. Nie, żeby nie miał na nią ochoty. Na myśl o niej jego żołnierzyk stał w gotowości. Kilka razy musiał siłą powstrzymywać się, żeby nie zapukać do swojej sypialni, gdzie była Nadia. Marzył o tym, że otworzy mu drzwi i zaprosi go do środka. A jednak nie miał odwagi jej się narzucać – Co ona ze mną zrobiła? – zastanawiał się. Ale nie umiał się nie cieszyć, że ją poznał, nawet jeśli okoliczności tego poznania stawiały go w bardzo złym świetle... Łukasz miał problem z zaśnięciem, ale w końcu zmusił się do wyłączenia myśli. Nie chciał na drugi dzień przypominać zombiaka.

Nadia obudziła się pierwsza. Wyszła z sypialni i podeszła do Łukasza, który jeszcze spał na kanapie. Chciała go obudzić, ale zamiast tego przyglądała mu się. I to miał być ten groźny kibol, ta hołota z orłem na ramieniu? To facet, który zupełnie bezinteresownie miał nienawidzić obcokrajowców, którzy przyjechali do Polski za pracą? A okazało się, że to miły i inteligentny mężczyzna, do tego prawdziwy dżentelmen, przy którym czuła się tak dobrze, jak to tylko było możliwe. Nadia miała jeszcze za złe bratu, że postawił ją w takiej sytuacji, ale powoli ta złość zmieniała się we wdzięczność. Jak inaczej mogłaby się przekonać, jaki jest Łukasz u siebie w domu, kiedy są tam sami?

Łukasz otworzył oczy i zobaczył, że Nadia mu się przygląda. Ona się zmieszała i nie wiedziała, gdzie podziać oczy.

– Cześć.

– Cześć. Dobrze spałaś?

– Dobrze, dziękuję. A ty?

– Całkiem nieźle, jak na kanapę – odpowiedział, a ona się zawstydziła.

– Przepraszam, że zajęłam ci łóżko...

– Jeśli o mnie chodzi, mogłabyś je zajmować cały czas – odparł i puścił do niej oko. Nadia zrobiła się czerwona na twarzy.

– Hej, nie wstydź się – uśmiechnął się do niej. – Jesteś najważniejszym gościem, jakiego tu miałem.

– A dużo ich miałeś? – spytała nagle.

– No... – Łukasz nie wiedział, jak to powiedzieć. – Mam dwadzieścia dziewięć lat, a ty?

– Dwadzieścia osiem.

– Widzisz, oboje jesteśmy dorośli i to od dawna.

– Oczywiście, że tak. Ja tylko chciałam wiedzieć... przepraszam, że pytałam. Nie mów, jeśli nie chcesz.

– Chciałbym ci wszystko powiedzieć, tylko zastanawiam się, jak to zrobić, żebyś mi zaraz nie uciekła – przyznał. – Powiem więc tak... Prowadziłem kawalerskie życie i spotykałem się niezobowiązująco z różnymi kobietami, ale nigdy nie było u mnie kogoś, kto byłby dla mnie ważny. Nie miałem nikogo takiego. A ty?

– Miałam chłopaka na Ukrainie, nawet narzeczonego – odpowiedziała. – Ale kiedy wyjechałam do Polski, po jakimś czasie przestał odbierać ode mnie telefony. Potem oddzwaniał, ale w końcu powiedział mi, że kogoś ma. Było mi przykro, ale co mogłabym zrobić? Od tamtego czasu, nie myślałam już o tym. Wiesz, jak to jest być Ukrainką w Polsce? Nie, przecież nie wiesz, bo niby skąd??? Nie chodziłam do kawiarni ani na imprezy. Bałam się nawet odezwać do kogoś, kto mnie zagadywał na ulicy, bo kiedy się odezwałam, słyszałam najczęściej „głupia Ukrainka". I to był najmilszy epitet... – Łukasz poczuł wtedy, że pali go twarz ze wstydu.

– Jeszcze raz bardzo cię przepraszam... – jego twarz przybrała żałosny wyraz. – Wiem, że moi rodacy bywają okropni. Trudno sobie cokolwiek wyobrazić, jeśli się tego nie przeżyje. A facetom to już wyjątkowo trudno... – westchnął. – Byłem głupi, jak baran w stadzie. Ale jeśli to cię pocieszy, to zmądrzałem.

– I co? Przestaniesz być kibicem?

– Nie, kibicem będę zawsze. Przestanę być idiotą.

– Nie wiem czy to mnie pociesza – stwierdziła Nadia. – Boję się agresji, którą piłka wywołuje w facetach. To nie tylko Polacy tak mają. Na Ukrainie jest ten sam problem z kibicami. Dziwny sport...

– To nie wina piłki.

– A czego?

– Agresji, która jest w facetach. Piłka jej nie wywołuje, tylko uzewnętrznia.

– Nie myślałam o tym nigdy w ten sposób.

– Testosteron, droga pani – zaśmiał się Łukasz. – Gdzieś go trzeba spalić. Albo przez sport, albo bijatyki, albo... uprawiając seks. Facet musi się pozbyć nadmiaru testosteronu, bo inaczej go rozsadza od środka. Jesteśmy zwierzakami, tak naprawdę. Tylko trochę się ucywilizowaliśmy przez ostatnich kilka tysięcy lat.

– Nie znam się na tym. Jestem lingwistką.

– Ale uczyłaś się biologii?

– Tylko w liceum.

– I wiesz, co różni mężczyzn i kobiety?

– No pewnie – zachichotała Nadia i zarumieniła się nieznacznie. – Jaka ona jest słodka. Schrupałbym ją bez popijania, gdybym mógł – pomyślał Łukasz. – O czym myślisz? – spytała.

– A czemu myślisz, że myślę?

– Widać. Wyraz twarzy ci się zmienił - zauważyła. – To o czym myślisz? – No, powiedz jej, łosiu – pogonił sam siebie. – Powiedz!

– Myślę o tym, że wyglądasz uroczo, kiedy się śmiejesz i rumienisz – wyznał.

– To miłe z twojej strony.

– Nadio, nie chcę być dla ciebie tylko miłym chłopakiem – powiedział w końcu. – Strasznie mi się podobasz i pół nocy nie mogłem spać, myśląc tylko o tym, że śpisz w moim łóżku. Rozumiesz? – spytał w końcu, patrząc na nią przenikliwie.

– Bardzo dobrze to rozumiem – odpowiedziała, uśmiechając się nieśmiało. – Ja całą noc myślałam czy jednak przyjdziesz do mnie, czy zapukasz do drzwi – przyznała, zaskakująco dla niego.

– Bardzo chciałem to zrobić – powiedział wtedy on.

– A ja chciałam, żebyś to zrobił.

– Naprawdę? To czemu...? – nie dokończył pytania. Chciał spytać czemu mu tego nie powiedziała, ale to przecież było głupie. Oczekiwał, że ona go zaprosi do jego sypialni?

– A ty czemu...? – Nadia też nie dokończyła pytania.

– Nie chciałem przekraczać twoich granic. Wiesz, ja chyba dorosłem już do tego, żeby nauczyć się czekać na coś dobrego.

– A ja do tego, żeby nie bać się postępować zgodnie ze swoimi pragnieniami. Mój brat miał rację. Nie mamy już osiemnastu lat...

– No to chodź tu – Łukasz pociągnął ją do siebie tak, żeby usiadła mu na kolanach. Objęła go rękami za szyję, a on ją pocałował. – Smakujesz słodko – powiedział po chwili. Nadia usiadła przodem do niego, a on ją przyciągnął za tyłek tak mocno, żeby poczuła jego podniecenie. – I co na to powiesz?

– Powiem, że mi się to podoba – odpowiedziała i uśmiechnęła się zadziornie, a potem poruszyła biodrami, ocierając się o niego przez ubranie. – Prowokujesz mnie – przemknęło mu przez myśl. – Zaniósłbym cię do sypialni i rozebrał na łóżku – pomyślał, patrząc na nią wyczekująco. – No, proszę, powiedz, że tak... – Czemu znowu tak na mnie patrzysz? – spytała.

– Chciałbym się z tobą kochać – powiedział wprost.

– Nie czułabym się komfortowo – odparła. – Nie planowałam tego, że będę u ciebie nocować. Nie myłam się, nie mam rzeczy na zmianę. Muszę zaraz wracać do domu...

– Musisz planować takie rzeczy? – zdziwił się.

– Nie zawsze. Ale my się ledwo znamy. Nie czuję się swobodnie u ciebie. Jeszcze nie.

– Jeszcze? To znaczy, że...

– ... że kiedyś mogłabym się poczuć swobodniej. Ale potrzebuję czasu. No i chyba też nastroju.

– Powiesz mi coś, tak szczerze?

– Tak, pytaj.

– Podobam ci się?

– Jesteś przystojnym mężczyzną.

– Dziękuję. Ale nie pytałem tylko o wygląd.

– Tak, bardzo mi się podobasz, Łukasz. Jesteś przystojny, inteligentny i interesujący. Świetnie się z tobą czuję.

– Masz na mnie ochotę? – spytał wtedy Łukasz bezpośrednio.

– Tak.

– To w czym problem?

– W tym, o czym ci powiedziałam. Nazar postawił mnie pod ścianą i nie czuję się z tym dobrze – odpowiedziała, schodząc z niego i siadając obok na kanapie.

– Okej.

– Na pewno?

– Tak. – Łukasz nie zamierzał się denerwować na Nadię. Ona miała rację, a on miał za swoje. Sam zaczął ten temat i niepotrzebnie naciskał na taką rozmowę. Przecież nie chciał, żeby Nadia czuła się u niego źle. W głębi duszy sam pragnął przeciągać ten czas, kiedy zbliżają się do siebie. Nie chciał, żeby to było za szybko. Uwielbiał ten dreszczyk emocji, to poczucie, że spotkało go coś wyjątkowego. Czuł, że kiedy się jej w końcu doczeka, to będzie coś ekstra. A przede wszystkim chciał, żeby to ona pragnęła go tak mocno, jak to możliwe. Żeby drżała z emocji, żeby wyobrażała sobie każdy jego gest zanim on go wykona. I już miał plan...

– W porządku? – spytała, zastanawiając się, czemu on znowu tak się zamyślił.

– Tak. Nawet bardzo w porządku – odpowiedział, obejmując ją ramieniem. – Lubię, jak się czujesz ze mną dobrze. Chcę, żeby zawsze tak było.

– Czuję się z tobą dobrze, ale chciałabym już wracać do domu.

– Nie ma mowy – zaprotestował. A kiedy zobaczył jej zdziwioną minę, dodał zaraz: – Nie wyjdziesz ode mnie bez śniadania – uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniła jego uśmiech.

Łukasz zrobił im kawę i śniadanie. Kiedy je zjedli, zaproponował, że ją odprowadzi. Zgodziła się.

Ulice miasta były prawie puste. Ludzie świętowali w domach. Jedli świąteczne śniadania w towarzystwie swoich bliskich. A Łukasz miał swoich bliskich daleko. Jego rodzice, siostra z mężem i brat z żoną i dziećmi pewnie siedzieli teraz wszyscy razem przy świątecznym stole w jego rodzinnym domu w Sieniawie. Wiedział, że nie będą się domagać jego obecności. Zresztą, powiedział im, że pracuje całe święta.

– Czemu nie spędzasz świąt z rodziną? – spytała Nadia, jakby odgadując jego myśli.

– Bo są daleko.

– Tylko dlatego? – zdziwiła się. – Przecież teraz nie pracujesz, masz samochód, mogłeś pojechać.

– Nie chciałem.

– Ale dlaczego?

– Bo do nich nie pasuję – westchnął. – Kiedyś ci wyjaśnię. – Poczuł, że chce jej opowiedzieć o sobie... ale może jeszcze nie teraz.

– W porządku. Kiedyś... To obietnica?

– Możesz tak to potraktować. Ale, skoro pytasz, to dlaczego ty i Nazar zostaliście w Polsce?

– Bo my nikogo już nie mamy...

– Przykro mi.

– Mi też. Ale tak po prostu jest.

– Myślisz, że Nazar jest już... gotowy? Może byś do niego zadzwoniła najpierw? – Łukasz zmienił nagle temat, kiedy zobaczył, że Nadia przyśpiesza kroku i kieruje ich w stronę osiedla, gdzie, jak podejrzewał, mieszkała.

– Nie, to już byłaby przesada. Idę przecież do siebie – oburzyła się Nadia.

– Ja chcesz...

– No właśnie. Zrobię, jak chcę – uśmiechnęła się szelmowsko. Łukasz poczuł delikatne łaskotanie w żołądku. – Kurczę, ale ona mi się podoba – pomyślał. – Niby taka nieśmiała, ale uroczo stawia na swoim.

Kiedy doszli pod zielony blok, Nadia powiedziała:

– To tutaj. Dziękuję za odprowadzenie.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział Łukasz.

– Nie mów, że cała, ja też się dobrze bawiłam – stwierdziła z uroczym uśmiechem. – Nie wiedziałam, że polskie święta mogą być takie fajne.

– Zobaczymy się jeszcze?

– A chcesz? – zachichotała.

– Śmiejesz się ze mnie?

– Troszkę – odparła z rozbrajającym uśmiechem. – Oszaleję przez tę dziewczynę...

– Co robisz w Sylwestra?

– Idę do pracy.

– A wieczorem?

– Nie mam planów.

– Masz ochotę gdzieś wyjść?

– A mogłabym?

– Co wolisz? Kino? Bar? Klub? A może klasyczny bal?

– Oj, ale wybór... A ty gdzie byś poszedł, gdyby nie ja?

– Na dyskotekę.

– To możemy pójść razem.

– O której mam po ciebie przyjść?

– Pracuję do osiemnastej. O dwudziestej powinnam być gotowa.

– Będę. Cieszę się.

– Ja też. – Nadia znowu uśmiechnęła się w taki sposób, że Łukasz poczuł, jak robi mu się gorąco. A potem wspięła się na palce i pocałowała go w usta. – Do zobaczenia, Łukasz.

– Do zobaczenia, Nadio. – Łukasz wrócił do domu i przez resztę dnia myślał o tym, co mu się przydarzyło. Stanowczo Nadia wymykała się schematom. Musiał przyznać sam przed sobą, że nigdy nie spotkał takiej kobiety. Była wyjątkowa i zasługiwała, żeby ją tak traktować. – Tylko jak jej pokazać, że jest dla mnie wyjątkowa?

Na drugi dzień Nadia zadzwoniła do niego.

– Łukasz, a nie miałbyś nic przeciwko, żeby Nazar i Irina poszli z nami?

– Absolutnie nie – odpowiedział.

– No to jesteśmy umówieni – ucieszyła się. – Dziękuję.

– Nie ma za co. Do zobaczenia, Nadio. Nie mogę się już doczekać...

– Ani ja – odpowiedziała, a potem posłała mu buziaka do słuchawki i się rozłączyła.

31 grudnia przez cały dzień Łukasz zastanawiał się jak się ubrać, których perfum użyć i czy się ogolić i uczesać, czy może zostawić taki trzydniowy zarost á la drwal i wytarmosić włosy... Strasznie się stresował tym wyjściem. I pomyśleć, że nigdy nie miał takich dylematów przed wyjściem na dyskotekę. W końcu, zdesperowany, zadzwonił... do siostry, młodszej od niego o dwa lata, mężatki od roku.

– Maryśka, masz chwilę? – spytał.

– O, Łukasz! – siostra była wyraźnie zaskoczona. – Mam, pewnie. Adrian wraca z pracy o piętnastej, a potem będziemy się szykowali do wyjścia.

– A gdzie idziecie? – spytał Łukasz, bardziej z grzeczności niż z ciekawości.

– Na bal w wiejskiej świetlicy – odpowiedziała Marysia. – No tak, a gdzie oni mogliby pójść na tym zadupiu...

– Mam pytanie.

– Pytaj, braciszku.

– Chcę iść z dziewczyną na dyskotekę. Mam się ogolić i uczesać czy zostawić trzydniowy zarost i rozczochrać włosy?

– Hahaha – Marysia zaczęła się śmiać. – A jak ona woli?

– Nie wiem właśnie. Nie znamy się za długo.

– Nigdy mnie nie pytałeś o coś takiego.

– Bo nigdy to nie było ważne.

– A więc to ważna dziewczyna?

– Tak.

– I zależy ci, żeby cię polubiła?

– Bardzo.

– To czemu nie możesz być sobą? Przecież ona się zorientuje, że próbujesz udawać kogoś, kim nie jesteś.

– To co mam zrobić?

– A jak będziesz się czuł swobodniej?

– Ogolony, ale nieuczesany.

– No i masz odpowiedź. Nie stylizuj się na kogoś, kim nie jesteś, braciszku. Kobiety nie lubią pozerów.

– Dobra, Maryśka, dzięki za radę. Bawcie się dobrze – podziękował siostrze Łukasz. Wiedział, że zaraz cała rodzina będzie wiedziała, że on kogoś poznał, ale miał to w nosie. Najważniejsze było, żeby Nadia dobrze się z nim czuła i dobrze bawiła.

– Ty też baw się dobrze – odpowiedziała mu Marysia i się rozłączyła, żeby zadzwonić do mamy. A Łukasz przeczochrał swoją jasnobrązową grzywę i uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Potem zdecydował, że ubierze dżinsy i koszulę w kratkę. – Skoro mam być sobą, to będę. A ja nie jestem ani dresiarzem, ani krawaciarzem.

Tuż przed dwudziestą był pod blokiem, w którym mieszkała Nadia. Niedługo zszedł Nazar.

– Cześć. A gdzie dziewczyny? – spytał Łukasz.

– Szykują się – zachichotał Nazar.

– No tak... – westchnął Łukasz. – Ale czasem warto poczekać.

– Obawiam się, że tak. W przypadku kobiet, które szykują się na wyjście, czas jest rzeczą względną – odparł filozoficznie brat Nadii.

Rzeczywiście, kilka minut później wyszła Irina, a zaraz za nią Nadia, która schowała klucze do torebki.

– Możemy iść, chłopcy – powiedziała z uroczym uśmiechem, który stopiłby nawet serce z kamienia. Łukasz miał serce żywe i gorące, więc zaczęło mu walić jak szalone. Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze ustami.

– To chodźmy – odpowiedział i podał Nadii ramię. Przyjęła ten gest z ochotą. Łukasz czuł się tak dobrze, lekko i radośnie, jakby zaraz miał się zacząć unosić na ziemią. To jednak wcale nie było koniec wrażeń na ten wieczór.

Kiedy przyszli na miejsce, wziął od niej płaszcz, żeby zostawić go w szatni i dopiero zobaczył, jak jest ubrana. Nadia miała na sobie krótką i dopasowaną czarną sukienkę z cienkim lakierowanym czerwonym paskiem w talii. Jej czarne włosy były upięte w kok, w który wpięła małą czerwoną różę.

– Wyglądasz pięknie – powiedział, pożerając ją wzrokiem.

– Dziękuję. Ty też całkiem nieźle – odpowiedziała, rumieniąc się nieznacznie. A może to było od zmiany temperatury?

– Napijesz się czegoś? – spytał. – Masz ochotę na drinka, wino?

– Drinka. Bardzo lubię mohito.

– Już leci, szanowna pani – Łukasz uśmiechnął się profesjonalnie i zamówił przy barze: – Mohito dla pani, piwo dla mnie. – Barman podał mu butelkę, którą otworzył i obrócił się w stronę barku, żeby przygotować drinka dla Nadii. Po chwili podał jej szklankę z dwiema słomkami.

– Dziękuję. – Nadia upiła łyk i uśmiechnęła się do Łukasza. – To jest pyszne. Dawno nie piłam już dobrego mohito.

– Cieszę się, że ci smakuje. – Łukasz miał wielki plan na ten wieczór i zamierzał go zrealizować. Kiedy skończyli drinki, poprosił Nadię do tańca. Nazar i Irina od dawna już obściskiwali się w tańcu, nie zwracając w ogóle uwagi na nich. On stwierdził, że też nie będzie im przeszkadzał. Objął Nadię w pasie i przyciągnął ją do siebie z szelmowskim uśmiechem: – Jak tak patrzę na ciebie, to żałuję, że nie ubrałem czegoś lepszego – przyznał.

– Mnie się podobasz. Nie lubię sztywniaków w garniturach – zaśmiała się. – I nie wiedziałam, że umiesz tańczyć...

– Ja też mam swoje tajemnice – puścił do niej oko.

– Powiesz mi, gdzie się nauczyłeś?

– No, nie wiem... – Łukasz udał, że się zastanawia, ciągle poruszając się idealnie w rytm muzyki i trzymając Nadię w pasie.

– Proszę – spojrzała na niego błagalnie.

– No dobrze. Jak byłem dzieciakiem, tańczyłem w zespole ludowym – powiedział. – Umiem poruszać się w rytm muzyki i nawet pamiętam jakieś sprośne piosenki – puścił do niej oko. – Ale to jest oczywiście tajemnica.

– Nie martw się, nie zdradzę cię – odpowiedziała. Łukasz przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej i pocałował. Muzyka się zmieniła, a on wtedy zmienił też styl tańca. Niedługo Nadia wirowała na parkiecie, kierowana i przytrzymywana rękami Łukasza. Jej usta się śmiały, a oczy błyszczały. – Jesteś niesamowity – wyszeptała zdyszana, kiedy muzyka znowu zmieniła się na wolniejszą, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. – W życiu się tak dobrze nie bawiłam.

– To najprzyjemniejsza rzecz, jaką od ciebie usłyszałem – uśmiechnął się do niej.

– Może jeszcze usłyszysz przyjemniejsze...

– To obietnica? – puścił do niej oko.

– A jeśli tak?

– To ja już się nie mogę doczekać.

Kilka minut przed północą, Łukasz i Nadia byli w doskonałych humorach, po kilku piwach/drinkach, wytańczeni i zupełnie zauroczeni. Nie widzieli świata poza sobą. A raczej świat wirował wokół nich, a oni widzieli tylko siebie. Dziesięć-dziewięć-osiem-siedem-sześć-pięć-cztery-trzy-dwa-jeden... Nowy Rok!!!! – rozległ się głos didżeja.

– Wszystkiego najlepszego w nowym roku, Nadio – Łukasz pocałował dziewczynę i uścisnął ją.

– Wszystkiego najlepszego, Łukasz – odpowiedziała Nadia.

– Mam dla ciebie niespodziankę.

– Tak?

– Tak. Poczekaj chwilę – poprosił. Kiedy DJ znowu usiadł za konsolą, zaczął mówić:

– Moi drodzy, mamy już nowy rok, ale gramy dalej. Jako pierwszą piosenkę w 2017 roku zagram specjalne zamówienie. Od Łukasza dla Nadii – wyjawił. I rozległy się pierwsze dźwięki piosenki, którą nie tylko Nadia znała doskonale... Ti a-mo, in sogno, ti a- mo, in aria, ti a-mo, se viene testa vuol dire che basta lasciamoci... – Łukasz zanucił pierwsze słowa kultowej piosenki Ala Bano i Rominy Power. Wiedział, że Nadia doskonale zrozumie, co chciał jej powiedzieć. Nie trzeba było znać włoskiego, żeby wiedzieć, co znaczy „Ti amo", ale ona zrozumiała wszystkie słowa. A piosenka mówiła o rozterce, o miłości, której można się bać, która przeraża, ale uzależnia, której nie można tak po prostu odpuścić.

– Zrozumiałaś wszystko? – spytał jej Łukasz, kiedy z drżącymi wargami i mokrymi od wzruszenia oczami wpatrywała się w niego.

– Zrozumiałam słowa piosenki. Tylko... co chciałeś mi powiedzieć?

– Kocham cię. Wiem, że nasza znajomość zaczęła się kiepsko z mojej winy. Przepraszam za wszystko, co zrobiłem źle. Daj mi szansę, a będę się starał ze wszystkich sił, żebyś już nigdy nie musiała się bać.

– Dobrze – odpowiedziała tylko. Łukasz ucieszył się i uścisnął ją z całych sił, a potem pocałował namiętnie. Rozpłynęła się w jego ramionach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro