III.9.
26. Łukasz.
Lubin, grudzień 2016 r.
Łukasz dostał wezwanie na przesłuchanie. Stawił się w wyznaczonym dniu i miejscu.
– Na pewno wie pan w jakiej sprawie dostał wezwanie. Co pan robił w tym sklepie? – spytał policjant, przyglądając mu się badawczo.
– Poszedłem do sklepu po meczu i trafiłem na rozróbę – stwierdził Łukasz.
– Kamera monitoringu pokazała, że wbiegł pan do sklepu razem ze sprawcami zamieszania, ale nikogo pan nie uderzył, za to sam został pan ranny w głowę. Nie rozumiem, co pan tam robił?
– Ja też tego nie rozumiem – westchnął Łukasz. – Jestem o coś oskarżony czy mogę już iść?
– Nikt nie może pana oskarżyć, bo nie ma żadnego dowodu, że złamał pan prawo – stwierdził policjant. – Chyba że znalazłby się świadek, który by stwierdził inaczej.
– Nie sądzę, żeby ktoś mógł stwierdzić coś takiego. Ja naprawdę się tam znalazłem przez przypadek.
– W takim razie jest pan wolny – stwierdził oddając mu dowód osobisty.
– Dziękuję. – Łukasz wyszedł z komendy i dopiero odetchnął z ulgą. A więc mu się upiekło. A niewiele brakowało, żeby ta afera kosztowała go o wiele więcej niż ranę na głowie.
W ten sam dzień spotkał się z Nadią.
– Wyjeżdżasz gdzieś na święta? – spytał Łukasz Nadię, kiedy wyszli razem ze szpitala.
– Właściwie nie. My nie obchodzimy świąt w tym terminie, a potem nie dostaniemy tyle wolnego.
– A co z waszą rodziną?
– Nazar jest moją jedyną rodziną. Nie mamy już rodziców - odparła ze smutkiem.
– I dlatego przyjechaliście tu razem?
– Tak.
Następnego dnia spotkali się znowu. Byli razem w szpitalu, a potem poszli do kawiarni. Grudniowa pogoda nie sprzyjała randkom na wolnym powietrzu.
– Spędzisz ze mną Święta, Nadio? – spytał Łukasz po ich kolejnym spotkaniu.
– A co z twoją rodziną?
– Jest daleko. Przyjechałem na Dolny Śląsk z Podkarpacia...
– Och! – Nadiya nie wiedziała co powiedzieć. A więc Łukasz pochodził ze wschodniej Polski...
– Zgódź się, proszę. Nie chcę być sam. I ty też nie powinnaś.
– Jest przecież Nazar. Jutro wychodzi ze szpitala.
– To przyjdźcie do mnie razem.
– Dobrze – zgodziła się w końcu dziewczyna. – Porozmawiam o tym jutro z Nazarem, jak wyjdzie. Muszę go odebrać w południe.
– Pomogę ci. Wracam do pracy dopiero od stycznia, mam teraz mnóstwo czasu. I mam samochód – uśmiechnął się do niej szeroko. Nadiya pomyślała wtedy, że to naprawdę wyjątkowy facet. Co z tego, że spotkali się w tak niesprzyjających okolicznościach?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro