Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III.11.

28. Łukasz.


Lubin, grudzień 2016 r.

23 grudnia Łukasz pierwszy raz od wielu lat ubierał w mieszkaniu choinkę. Miał mieć gości. I to nie byle jakich. Kobietę, która mu się podobała i jej brata. Chciał pokazać Nadii jak wyglądają polskie święta. Kupił gotowe pierogi, barszcz i karpia. Było mu żal, że nie umie sam wszystkiego ugotować. Jak każdy samotny kawaler, na co dzień żywił się głównie gotowcami albo prostymi w przyrządzeniu potrawami, jak spaghetti, ryż lub makaron z sosem albo filet z kurczaka z patelni. Upiekł za to sernik, bo tego go nauczyła mama, kiedy jeszcze mieszkał w rodzinnym domu. I kupił prezenty, które położył zapakowane pod choinką.

24 grudnia o szesnastej rozległ się dzwonek do jego drzwi. Łukasz pobiegł otworzyć i się zdziwił. Na jego progu stała Nadia z bratem, ale była tam jeszcze jakaś dziewczyna. Zielonooka blondynka z okrągłą twarzą i przyklejonym do niej uśmiechem.

– Cześć. Zapraszam was – powiedział jednak nie zmieszany.

– Nie gniewaj się, ale przyprowadziłem koleżankę – powiedział Nazar. – Okazało się, że Irina też nie ma z kim spędzić tych wolnych dni. Jest w Polsce sama.

– Nie ma sprawy. My w Polsce jesteśmy przygotowani na takie sytuacje – zaśmiał się, kiedy weszli. – Tradycja każe nam zostawiać w Wigilię jedno nakrycie dodatkowo dla niespodziewanego gościa. Nikogo nie wolno zostawić samego ani głodnego w ten dzień – dodał. Oczy Nadii zapłonęły jak lampki choinkowe. Łukasz to zauważył i się zarumienił.

– Podoba mi się ta tradycja – powiedziała, uśmiechając się do niego.

– Mi też – musiał przyznać. – Choć pierwszy raz mi się zdarzyło, że dodatkowe nakrycie się przyda. Wchodźcie – zaprosił ich na kanapę – i poczekajcie na mnie. – Kiedy jego goście usiedli na kanapie, Łukasz pobiegł do kuchni i myślał, co przygotować w prezencie dla Iriny. Znalazł w szafce jeszcze nierozpakowaną świeczkę zapachową, którą dostał kiedyś od mamy. Pobiegł z nią do swojej sypialni i zapakował w kolorowy papier. Podpisał „Irina" i odwróciwszy uwagę gości, położył ją pod choinką. A potem zaprosił wszystkich do stołu.

– Co będziemy jeść? – spytała Nadia.

– Och, nic czego byście nie znali na Ukrainie – zaśmiał się. – U nas na wigilię je się pierogi, dania z ryb, grzybów i maku. I barszcz z czerwonych buraków – dodał, a na twarzach jego gości pojawiły się uśmiechy.

– Rzeczywiście, nic strasznego – zauważył Nazar.

– A czemu miało być strasznie? – zdziwił się.

– Nie wiesz? Zawsze coś obcego jest na początku straszne – stwierdził. – Tak jest ludzka natura.

– Mój brat jest filozofem – dopowiedziała Nadia wyjaśniająco.

– Naprawdę? – Łukasz był zaskoczony. Kolejna niespodzianka tego dnia. Filozof. I dlatego biedak pracował w Biedronce, jak jego siostra po filologii. – Co to za świat... – westchnął. – W dzisiejszych czasach nikt już nie ceni filozofów, nie tylko na tronie* – puścił oko do Nazara, a tamten odpowiedział mu szerokim uśmiechem.

Zjedli razem to, co Łukasz miał przygotowane. Jedzenia było aż nadto dla czterech osób. Wszystkim najbardziej smakował jednak sernik, który ich gospodarz upiekł sam. A Łukasz zasłużył nim na trzy gwiazdki Michelin** u Nadii. Potem bohater dnia zaprosił ich pod choinkę, gdzie każdy miał znaleźć prezent dla siebie. Wszyscy byli zaskoczeni, że o nich pomyślał.

Nadia dostała biały szal, który poleciła Łukaszowi sprzedawczyni, kiedy spytał, co można kupić dziewczynie, którą dopiero poznał. Nazar dostał od niego uniwersalny scyzoryk szwajcarski. A Irina świeczkę zapachową, którą pakował na ostatnią chwilę. Wtedy Nadia też coś wyciągnęła z torebki. Paczuszka zdradzała się kształtem.

– To dla ciebie – powiedziała, po czym wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Łukasz poczuł, że robi mu się gorąco. Rozpakował prezent od Nadii. To była książka „Włoska kuchnia w Polsce". Uśmiechnął się:

– Chcesz, żebym nauczył się gotować? – spytał.

– Nie, ja chcę cię nauczyć – odpowiedziała i się zarumieniła. A Łukasz pomyślał, że nie mógłby poczuć się lepiej.

Spędzili razem bardzo przyjemny wieczór. Grali w Scrabble po angielsku, a potem Nazar i Irina (która, jak się okazało, skończyła studia z matematyki) zajęli się szachami, a Łukasz i Nadia zaczęli przeglądać jego nową książkę kucharską.

– Co lubisz najbardziej? – spytał ją, otwierając książkę na pierwszej stronie.

– Lazanię – odparła.

– Och, to jest trudne danie – stwierdził z żalem. – Nie wiem czy umiałbym ci ją przygotować.

– Pomogę ci – zaproponowała.

– To jak, przyjdziesz jutro? – spytał i puścił do niej oko. – Bo Nazar i Irina chyba wolą pobyć trochę sami – zachichotał cicho, wskazując na brata Nadii i jego koleżankę, którzy byli pochłonięci nie tyle szachami, co sobą nawzajem... Nadia też to zauważyła.

– Dobrze, przyjdę jutro i możemy razem coś ugotować. Ale musisz mieć potrzebne składniki.

– A co potrzeba?

– Zajrzyj do książki – zaśmiała się. Łukasz otworzył znowu tę stronę: – Mąka, jajka, śmietana. Mam. Koncentrat pomidorowy i mielone mięso też się znajdzie. Robiłem zakupy przed świętami, licząc na to, że będę się musiał żywić spaghetti.

– Spaghetti też dobre, ale lazania... – rozpłynęła się Nadia.

– Dobrze, dobrze, będzie lazania. Ach i mam jeszcze dla ciebie niespodziankę – powiedział do niej.

– Jaką?

– Zaraz zobaczysz – odpowiedział i pociągnął ją lekko za rękę. Poszła za nim do salonu. A Łukasz włączył coś na swoim telefonie, uruchomił głośnik Bluetooth i zaraz rozległy się dźwięki jednego z największych przebojów Ala Bano i Rominy Power „Chi sara". – Mogę cię prosić do tańca? – spytał i skłonił się szarmancko.

– Możesz, pewnie, że możesz – odpowiedziała Nadia, kompletnie już oczarowana. Nie wiedziała, że są tacy mężczyźni. Nie wiedziała, dopóki przypadek i, wydawałoby się, że zły los, postawił go na jej drodze. A jednak nic nie jest czarne ani białe.

Łukasz tańczył z Nadią w rytm muzyki, a ona cicho nuciła słowa piosenki. To były magiczne chwile dla obojga. Kiedy Al i Romina przestali śpiewać, Łukasz zbliżył się do ust Nadii i ją pocałował. Nie wydawała się zaskoczona. Oddała mu pocałunek, a on objął ją mocniej i pocałował z większym zaangażowaniem. W pewnym momencie usłyszeli chichot Nazara i Iriny. Odsunęli się od siebie zawstydzeni.

– Ej, siostra, chyba nie będziesz się wstydziła? – zaśmiał się Nazar. – Masz dwadzieścia osiem lat, a nie osiemnaście – dodał.

– No i?

– Mam propozycję – stwierdził Nazar.

– Słucham.

– Do was obojga.

– W takim razie ja też słucham – powiedział Łukasz.

– Byłoby miło, gdyby Nadia mogła dziś u ciebie przenocować, Łukasz – stwierdził jej brat. – Chciałbym mieć dziś mieszkanie dla siebie.

– Nazar! – zdenerwowała się Nadia. – Tak nie można!

– Dla mnie to nie problem. Jeśli chcesz zostać, oddam ci moje łóżko. Mam jeszcze kanapę – stwierdził Łukasz. – Decyzja należy do ciebie.

– To miłe z twojej strony, ale mój brat nie może nas tak poganiać...

– Nadi, nie poganiam cię. Proszę o przysługę – powiedział Nazar. Nadia zastanowiła się. Nie czuła, żeby czymś ryzykowała. Nie była w komfortowej sytuacji, bo brat niejako wymusił na niej tę decyzję, ale nie bała się tego, że Łukasz mógłby zachować się nieodpowiednio, tylko że ona mu się narzuca.

– Łukasz... – zawahała się Nadia. – Nie wiem, co powiedzieć. Przepraszam cię za mojego brata i jego bezpośredniość. Nie musisz mnie przenocować, jeśli nie chcesz. Nie chciałabym ci się narzucać.

– Nie narzucasz się. Zapraszam cię. Ale oczywiście zrobisz, jak uważasz za słuszne. Szkoda tylko, że twój brat tak nam zepsuł nastrój – puścił do niej oko. – Bo było fajnie.

– To prawda. Dobrze, zostanę. Nazar, słyszałeś? – powiedziała to głośniej. – Jesteś moim dłużnikiem, braciszku.

– Masz rację. Jestem twoim dłużnikiem – przyznał jej brat. – I twoim – zwrócił się do Łukasza. – A ja twoim – pomyślał Łukasz, ale nie powiedział tego głośno.

Nazar i Irina wyszli niedługo później. Było po dwudziestej.

– Na co masz ochotę? – spytał Łukasz Nadii.

– Na pewno na nic do jedzenia – zaśmiała się dziewczyna.

– A na co? Jakiś film? A może jeszcze chcesz potańczyć?

– Jeśli masz włoską muzykę, to bardzo chętnie – stwierdziła. Łukasz puścił więc całą listę piosenek Ala i Rominy. Kiedy tak tańczył z nią, czuł, że ciało mu płonie. Zrobiło mu się tak gorąco, że aż westchnął.

– Wszystko w porządku? – spytała Nadia.

– Możliwe, że tak.

– A od czego to zależy? – Łukasz spojrzał jej w oczy intensywnie i powiedział:

– Od tego czy ty czujesz to samo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro