II.5.
16. Norbert.
Hamburg, wrzesień 2016 r.
Pod koniec tygodnia właściciel agencji zawołał go do swojego biura. Dziewczyny już tam nie było, co wcale nie wróżyło nic dobrego. – Gdzie się podziała?
– Norbert, mam dla ciebie specjalne zadanie – powiedział wtedy pan Özdemir.
– Słucham, szefie?
– Skoro i tak ja widziałeś, nie będę musiał wtajemniczać nikogo innego.
– Kogo?
– Tę dziewczynę, która tu była. Posłuchaj... Na strychu jest jedno nieużywane pomieszczenie. Zamknięte na klucz. Klucz jest w moim biurku – powiedział.
– A do czego to pomieszczenie?
– Jest tam zamknięta ta nieposłuszna dziwka.
– Nieposłuszna?
– Nie powtarzaj za mną – zdenerwował się właściciel.
– Przepraszam, szefie. Upewniam się, że dobrze rozumiem.
– Dobrze rozumiesz. Ona mów tylko po turecku, więc nawet lepiej, że to będziesz ty, bo nie będzie ci opowiadała bajek. Będziesz jej zanosił jedzenie i sprawdzał czy niczego jej nie brakuje. Rozumiesz?
– Rozumiem szefie. Dawać jeść, nie gadać.
– Właśnie.
– Czy coś jeszcze?
– Wiem, że ty jeden z całej ekipy nie tknąłeś nigdy dziwki, więc ci ufam, że i tej nie tkniesz.
– To oczywiste – uznał Norbert.
– No i świetnie. Masz klucz – to mówiąc Özdemir podał mu kluczyć – i idź. Tylko pamiętaj, żeby ją zamykać zawsze po wyjściu.
– Jasne. – Właściciel podał mu klucz, a Norbert wziął go, z całych sił próbując opanować drżenie rąk. Tam działo się coś złego, a on miał szansę to udaremnić.
Jeszcze tego wieczora zaniósł dziewczynie kolację. Kiedy wszedł do pokoju z talerzem i kubkiem, zastał ją siedzącą w fotelu i patrzącą w dal przez zakratowane okienko.
– Dobry wieczór. Przyniosłem jedzenie – powiedział po niemiecku, nie wiedząc czy ktoś go nie podsłuchuje. Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała. Położył talerz i kubek na stoliku i podszedł do niej. Wzdrygnęła się wtedy. – Nie bój się, tylko przyniosłem ci jedzenie – dodał, a potem wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Od tej pory szef zmienił Norbertowi godziny pracy. Przychodził na ósmą i wychodził po dwudziestej. Codziennie zanosił dziewczynie posiłki, ale z konsternacją zauważył, że ona niewiele z tego je. Codziennie witał się z nią po niemiecku i powtarzał te same słowa: „Dzień dobry/dobry wieczór", „przyniosłem jedzenie", „do widzenia". Wiedział, że w ten sposób dziewczyna nauczy się tych kilku podstawowych zwrotów po niemiecku.
Po dwóch tygodniach szef zaufał mu tak, że nie kazał mu nawet oddawać klucza. Norbert wykorzystał to, żeby go dorobić. Nadal nie rozwiązywało to jednak kwestii monitoringu w agencji.
Październik 2016 r.
Tak przyszedł październik. Dziewczyna schudła i nadal nie odzywała się ani słowem. Ciągle też wpatrywała się w to okienko. W końcu Norbert nie wytrzymał:
– Nie bój się – powiedział do niej bardzo cicho po turecku, kiedy nachylał się nad nią, próbując namówić ją do jedzenia. Wtedy zareagowała. Podniosła na niego na chwilę swoje czarne oczy z nadzieją, która zaraz jednak zgasła.
– Czy jesteś tu wbrew swojej woli? – spytał jeszcze ciszej.
– Tak. A nie widać? – odpowiedziała. Norbert położył palec na ustach i dodał:
– Postaram się ci pomóc, ale musisz mi zaufać. – Dziewczyna pokręciła tylko głową i powiedziała:
– Ja już nikomu nie zaufam.
– Chyba nie masz wyboru – uznał, po czym powiedział głośno po niemiecku: – Jedz, proszę. Smacznego. I do widzenia. – I wyszedł, zamknąwszy za sobą drzwi.
Tego samego dnia Norbert spróbował skontaktować się z pionem decyzyjnym. Powiedział im o tej sytuacji, ale jego zwierzchnicy uznali, że nie będą narażać się na zdekonspirowanie agenta przez jedną turecką dziwkę. Norbert wkurzył się i im wygarnął hipokryzję. Nadal jednak miał zakaz działania.
– A niech ich szlag! – zaklął, kiedy wrócił do domu i trzasnął drzwiami. I wtedy postanowił. – W dupie mam tę ich emeryturę! – uznał. – Całe życie na to czekałem. W końcu mam szansę kogoś uratować. Kogoś takiego, jak moja Nina. Młodą, bezbronną dziewczynę. – Norbert zdecydował, że pomoże dziewczynie, czy się szefowie zgodzą, czy nie.
W następnym tygodniu dziewczyna już reagowała na jego przyjście. Podnosiła na niego swoje czarne oczy i przyglądała mu się badawczo.
– Jak masz na imię? – spytał cicho, kiedy już przywitał się z nią oficjalnie, głośno i po niemiecku.
– Ayliz – odparła.
– A ja jestem Norbert. Ile masz lat Ayliz?
– Dwadzieścia jeden – odparła.
– Masz przy sobie jakieś dokumenty?
– Nie, stryj mi zabrał.
– Stryj? – zdziwił się Norbert.
– Tak. Nazywam się Ayliz Özdemir i jestem bratanicą właściciela – wyjawiła. A pod Norbertem ugięły się nogi.
– Życzę smacznego – powiedział głośno po niemiecku. – Do widzenia.
Kiedy Norbert był wieczorem w domu, postanowił poszukać informacji na własną rękę. Zaczął od najpopularniejszych i najbardziej dostępnych informacji, czyli od mediów społecznościowych. I rzeczywiście znalazł profil Ayliz na Facebooku. Informacje się zgadzały. Miała swoje zdjęcie profilowe. Data urodzenia wskazywała na 31 sierpnia 1995 roku. Ayliz mówiła prawdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro