II.2.
13. Łukasz.
W szpitalu, listopad 2016 r.
Łukasz trafił do tej samej sali ze skopanym kierownikiem Biedronki i pobitym Ukraińcem. Ukrainka ze złamaną ręką została wypisana do domu na drugi dzień. Choć Łukasz prosił lekarzy, żeby go przenieśli, oni stwierdzili, że nie ma miejsca i muszą zostać tak, jak są. To była wyjątkowo niewygodna sytuacja dla niego. Zwłaszcza, kiedy do szpitala przyszła policja. Gliniarze próbowali go przesłuchać. Łukasz stwierdził, że nie jest w stanie odpowiadać, symulując zawroty głowy i utratę świadomości.
Policjanci w porozumieniu z lekarzami uznali, że przesłuchają go dopiero, kiedy wyjdzie ze szpitala. A on po prostu nie wyobrażał sobie, że mógłby opowiadać o tym, co zrobił w obecności ofiar zajścia. Nawet jeśli to nie on pobił osobiście kierownika sklepu i tego Ukraińca, sprawa i tak wyglądała nieciekawie. Wiedział, że będzie musiał wskazać sprawców pobić, bo inaczej oskarżą o to jego, a to mu się nie uśmiechało.
Grudzień 2016 r.
I tak Łukasz leżał w szpitalu prawie dwa tygodnie. Przyszedł grudzień. Żaden z kolegów-kibiców nie odwiedził go w tym czasie. Rodzinie nie przyznał się, że leży w szpitalu. Zresztą, oni mieszkali daleko. Nie miał kto mu nawet kupić czegoś do picia... Do dwóch pozostałych codziennie przychodziła ta dziewczyna, Ukrainka. Przynosiła im jedzenie i picie, coś do czytania, i rozmawiała z nimi, opowiadając o tym, co słychać w sklepie. Ona co prawda była na zwolnieniu lekarskim ze względu na złamaną rękę, ale bywała tam każdego dnia, podobnie jak u nich w szpitalu. Łukasz udawał, że jej nie widzi i nie słyszy. Zamykał oczy, żeby myśleli, że śpi. Ale słuchał.
Po kilku dniach zdał sobie sprawę z tego, że już nie zamyka oczu. Że patrzy na nią. – Co ty robisz, chłopie? To przecież tylko Ukrainka... – powtarzał sobie w myślach, ale nie słuchał sam siebie. Jego polskie na wskroś i patriotyczne, biało-czerwone serce kibica biło szybciej, kiedy ją widział. Nienawidził się za to, ale nie umiał przestać.
Rana na głowie Łukasza powoli się goiła. Lekarze zrobili mu wszystkie możliwe badania i uznali, że nie ma już zagrożenia zdrowia i życia, więc wypisali go do domu. Najpierw cieszył się, że wyszedł ze szpitala, a potem zaczął się martwić. Czekało go przesłuchanie na policji. Być może sprawa karna... A jednak nie to najbardziej go martwiło. Bał się, że już więcej nie zobaczy tej dziewczyny ze złamaną ręką, która przychodziła codziennie do szpitala, żeby odwiedzać swoich kolegów z pracy.
Łukasz jest nowym bohaterem. Macie już o nim jakieś zdanie? Może chociaż wrażenia? :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro